Zdrada Czy Pomyłka I Odkrycie
Następnego dnia wstałam dość wcześnie. Jest 6.30, a lekcje mam o 9.00. Wzięłam zwykłą czarną bluzkę na długi rękaw i standardowe jeansy, po czym poszłam do łazienki się ubrać i zrobić poranną rutynę. Gdy wyszłam z łazienki bliźniacy i Ginny nadal spali. Tylko Hermiona już siedziała na łóżku i przeglądała jakąś książkę.
- O już wyszłaś... To teraz ja idę - powiedziała moja przyjaciółka gdy mnie zobaczyła. Usiadłam na łóżku obok śpiącego Freda i zaczęłam bawić się jego włosami. Chłopak pod wpływem mojego dotyku obudził się.
- Dzień dobry - powiedziałam do nie do końca obudzonego chłopaka
- Hej kochanie - powiedział, po czym usiadł i namiętnie mnie pocałował.
- Eghm - przypomniał o swojej obecności George, który najwyraźniej się już obudził. Odkleiłam się od Freda i spojrzałam w jego stronę
- Co? - zapytałam bez uczuć
- Idziemy na śniadanie? Głodny jestem. - powiedział chłopak
- A ty jak zwykle myślisz tylko o jedzeniu. Najpierw to ty się musisz ogarnąć - spojrzałam na śmiejącego się Freda - I ty też - dodałam a miną mu zrzędła. Wyszłam z dormitorium i skierowałam się Wielkiej Sali. Usiadłam przy stole Gryffindor'u, gdzie nie było jeszcze dużo osób ze względu na godzinę. Zaczęłam nakładać sobie jedzenie na talerz, gdy nagle podeszła do mnie Angelina.
- Całowałam się z Fredem - wyszeptała ledwo słyszalnie.
Widelec wypadł mi z ręki. Wstałam i poszłam do dormitorium, ale zdążyłam usłyszeć śmiech tej dziewczyny. Wpadłam do mojej sypialni ledwo powstrzymując płacz. Na łóżku siedzieli jeszcze Fred z Georgem.
Fred! - krzyknęłam, a chłopaki spojrzeli na mnie - Całowałeś się z Angeliną!?!
- Co? Amelia, przecież wiesz, że w życiu bym tego nie zrobił.. - podszedł do mnie
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam. A moje włosy niespodziewanie zmieniły kolor
- Amelka, twoje włosy, patrz - powiedział Fred, a ja spojrzałam na włosy które były wściekle czerwone
- Jestem Metamorfomagiem... To nie zmienia faktu że całowałeś się z Angeliną!!
- Amelia! To nie on! - krzyknął George
- Nie obchodzi mnie to!.... Chwila, co? - zapytałam ciszej
- On się z nią nie całował... Tylko ona pocałowała mnie. - powiedział, a ja spojrzałam na mojego chłopaka
- Naprawdę? - zapytałam, już nie powstrzymując płaczu
- Angelina wpadła tu... I tak poprostu go pocałowała... - Fred złapał mnie za rękę - Pamiętasz jak powiedziałem jej że jesteś moją dziewczyną, a ona się wściekła i krzyknęła do nas na peronie coś w stylu, uwaga cytuje: Zobaczymy jak długo? - zapytał, a ja kiwnęłam głową - Może to miała być jej zemsta, albo coś takiego. Poprostu nas pomyliła - dodał chłopak
- Przepraszam - powiedziałam i przytuliłam Freda, a ten odwzajemnił uścisk. Rozpłakałam się na dobre - Nie wiem co we mnie wstąpiło. Jak mogłam jej uwierzyć? Zdenerwowałam się.... To mogło zaszkodzić dziecku. - mówiłam przez płacz
- Nic się nie stało.... - uspokajał mnie Fred - A teraz chodź na śniadanie. - powiedział, a ja kiwnęłam głową
- George, idziesz? - zapytałam
- Tak, już idę - wstał z łóżka i podszedł do nas. Cała nasza trójka skierowała się do Wielkiej Sali. Usiedliśmy przy stole, gdzie siedzieli już nasi wszyscy przyjaciele
- Co się stało? - zapytała Hermiona
- Nawet nie pytaj. - powiedziałam i zabrałam się za jedzenie....
Po śniadaniu czekała na nas lekcja Eliksirów ze Ślizgonami.. Już nawet nie chce sobie tego wyobrażać. Właśnie czekamy z Harrym, Ronem i Hermioną na Snape... To chyba pierwszy raz gdy on się spóźnia. Może coś go zatrzymało? Coś albo ktoś..... Czekaliśmy jeszcze około 20 minut. Mężczyzna w końcu przyszedł. Weszliśmy do sali, i zajęliśmy miejsca. Ja usiadłam obok Hermiony..
- Dzisiaj porozmawiamy sobie o Amortencji. Czy ktoś wie, jaki ona ma zapach? - zapytał swoim typowym, bezuczuciowym głosem. Hermiona podniosła rękę, tak jak ja - Panna Black
- Nie ma konkretnego zapachu. Każdy czuje takie zapachy, które czuje od osoby w której jest zakochany. - wytłumaczyłam. Trochę zdziwiło mnie to że Snape nie wszedł mi w słowo, ale nie wnikam
- Dokładnie.. Pięć punktów dla Gryffindor'u - powiedział od niechcenia - To może panna Black przyjdzie i powie nam jaki ma zapach jej Amortencja.. - wstałam od stołu i podeszłam do kociołka, w którym znajdował się eliksir. Powąchałam i zaczęłam mówić
- Czekolada... Pasta do miotły... Słodki szampon do włosów i.... Fajerwerki..? - im dalej mówiłam tym bardziej mnie to zadziwiało. Jednak najbardziej zdziwiło mnie to że zamiast trzech zapachów, powiedziałam cztery.
- Ciekawe... Czy panna Granger wie może dlaczego panna Black nie miała standardowych trzech zapachów, a cztery? - powiedział Snape
- Mają je zazwyczaj ci którzy mają wyostrzony węch, na przykład kobiety w ciąży. - powiedziała moja przyjaciółka, a ja już ją dusiłam w myślach. Przecież wszyscy ślizgoni nie muszą wiedzieć że jestem w ciąży
- Kobiety w ciąży, tak? Panno Black? - zapytał dziwnym tonem Snape
- To profesor McGonagall jeszcze Panu nie mówiła? Nauczyciele chyba powinni to wiedzieć. A może mówiła tylko pan się nie chce przyznać. Dlatego pan się spóźnił? - zapytałam spokojna
- Dosyć tego, masz szlaban! - wydarł się mężczyzna
- Według ustaleń profesor McGonagall,. Nie można mnie niepokoić, denerwować oraz dawać mi szlabanów, co powinien Pan już wiedzieć. - mówiłam nadal spokojna, a wszyscy obserwowali tą sytuację z wytrzeszczonymi oczami.
- Masz szczęście.. - powiedział i się odwrócił
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Hejka...
Oto kolejny rozdział.. Teraz rozdziały będą trochę rzadziej ale to przez to że mam trochę nauki...
Mam nadzieje ze się spodobał..
Możecie zostawiać gwiazki i komentarze... Będzie mi miło 😊
Do następnego ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro