To Jest Nienormalne
Pov Amelia
- Fred! - krzyknęłam budząc się nagle
- Coś się stało? - zapytała zaspana Hermiona - Gadałaś coś o Fredzie przez sen. Może się przyzwyczaiłaś do mieszkania z nim, a teraz tęsknisz co? Po prostu ci go brakuje.
- Hermiona, on jest kilka dormitoriów dalej, nie umarł. - powiedziałam
- No, ale mieszkałaś kilka dni z nim w pokoju, może teraz twój mózg tęskni.. - dodała dziewczyna
- Hermiona to nie to - zaczęłam płakać - Idź po Freda...
- Ale jest czwarta rano, oni napewno jeszcze śpią, a poz... - mówiła
- Powiedziałam, idź po niego i koniec - przerwałam dziewczynie
- Okej - powiedziała i wyszła z dormitorium. Po chwili wróciła, razem z chłopakiem. Ten od razu podbiegł od mnie i uklęknął obok łóżka.
- Co jest? - zapytał i złapał mnie za rękę - Czemu płaczesz? - spojrzał na Hermione, a ta tylko wzruszyła ramionami. Chłopak usiadł obok mnie na łóżku i przytulił.
- To ja idę do chłopaków - powiedziała Hermiona i wyszła. Fred lekko mnie podniósł i posadził tak abym usiadła na nim okrakiem. Wtuliłam się w jego tors i nadal płakałam.
- No mów, co jest? - zapytał chłopak
- Znowu te sny... - wymamrotałam - Ale.. Ten był inny
- Opowiadaj.. - powiedział i mnie przytulił
- Była bitwa.. W Hogwarcie i ty... Ktoś cie zabił... I Remusa i Nimfadore też. - zaczęłam, ale nie za bardzo wiedziałam co mówić
- Jesteś tego pewna? - zapytał
- Tak. Tylko teraz wszystko mi się śniło na raz. Bitwa, Dumbledore, Nora... - mówiłam szybko i bez składu
- Hej, hej. Spokojnie... - uspokajał mnie chłopak
- Za trzy miesiące święta, to się spełni. Nie słyszałeś Klaudii?! - zaczęłam się denerwować
- Słyszałem... Ale wszyscy byli przed domem tak? - zapytał
- Nie mam pojęcia.. - wymamrotałam - Brzuch mnie boli
- Tak szybko... Chyba że to nie to o czym myślę - zaśmiał się chłopak
- Tak, tak. Czekaj tu, zaraz wracam - powiedziałam i weszłam do łazienki. Jak się okazało, tak jak myślał Fred.. Mam okres. Po chwili wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku.
- Nigdzie dzisiaj nie idę.. - wymamrotałam
- Czyli to co myślę... A nie za szybko? - zapytał chłopak
- Ręce opadają... Fred, ja jeszcze nie mam ustabilizowanego. Teraz mogę mieć ósmego, a za miesiąc dwudziestego. Rozumiesz czy za każdym razem będę musiała ci tłumaczyć? - wytłumaczyłam i zapytałam
- Rozumiem - odpowiedział chłopak
- A i już z góry mówie, że jakbym na ciebie krzyczała i wypowiadała nie wiadomo jakie rzeczy to się nie martw. Okej? - powiedziałam lekko się uśmiechając
- Czyli jak się znikąd wkurzysz i powiesz, że ze mną zrywasz to to nie prawda... - skrócił moją wypowiedź
- Tak. - powiedziałam. Nagle obudziła się Monny i zaczęła płakać - Muszę ją nakarmić.. - dodałam i wzięłam dziewczynkę z łóżeczka i usiadłam, tak aby było mi wygodnie, po czym zaczęłam ją karmić.
- To ja idę się ubrać, bo jak można zauważyć jestem jeszcze w piżamie - powiedział Fred
- Ja też... - wymamrotałam
- Jasne. Zaraz wracam - powiedział i wyszedł
- Hej - powiedziała Hermiona, która właśnie weszła do dormitorium - Oj, sorki - dodała gdy mnie zobaczyła
- Nic nie szkodzi. Gdzie byłaś? - zapytałam
- U George'a - powiedziała, a ja szczerze mówiąc się zdziwiłam
- Uuuuhuhuhuhuhu.... U George'a! - krzyknęłam
- Taak. Krzycz, krzycz, jeszcze biblioteka cie nie słyszała...
- Co robiliście? - zapytałam
- Siedzieliśmy, gadaliśmy - zaczęła
- Masz w połowie rozpiętą koszule, to jest rozmowa? - przerwała jej, że śmiechem
- No... nie. Nie. - zmieszała się
- Spokojnie.. Jaki jest? - zapytałam nie myśląc co mówię
- Co?.. Dobry.. - wymamrotała dziewczyna
- Okej... - odpowiedziałam
- Jestem - odezwał się Fred
- Super - powiedziałam i spojrzałam na Hermione. Ta chyba wiedziała o co mi chodzi, bo pokręciła głową - Twój brat na nową dziewczynę.. - uśmiechnęłam się
- Który? - zapytał chłopak
- George - odpowiedziałam
- Kogo?
- Hermione - spojrzał na dziewczynę
- Serio? - zapytał
- No nie wiem.... - wymamrotała dziewczyna
- Przeleciał ją - wyszeptałam chłopakowi na ucho
- Żartujesz?! - krzyknął chłopak, a ja zaprzeczyłam pokręceniem głowy
- Ty - wskazał na Hermione - Z moim bliźniakiem. Co się tam stało?
- Wiesz, wnioskując po twojej reakcji, raczej już wiesz. - powiedziała i podeszła do szafy - Poza tym, to raczej był pierwszy i ostatni raz.... - dodała wybierając ciuchy
- Jasne.. - zaśmiałam się...
...
W końcu przyszedł ten przez wszystkich wyczekiwany dzień, święta. Właśnie kończę pakować ostatnie rzeczy i zaraz wyjeżdżamy..
- Okej, wszystko mam... Chyba. - dodałam - Monny.. Co tam masz? - podeszłam do dziewczynki i wzięłam to co trzymała. Był to naszyjnik, który dostałam rok temu na święta od Freda. - Kompletnie o nim zapomniałam
- O kim? - zapytał Fred, który wszedł do dormitorium
- O czym.. - pokazałam mu naszyjnik - Pamiętasz go jeszcze?
- To było rok temu, jasne że pamiętam - podszedł do mnie, wziął wisiorek i zapiął mi go na szyi.
- Dziękuję - powiedziałam i pocałowałam chłopaka, a ten pogłębił pocałunek, który stawał się coraz bardziej zachłanny.
- Nie ma za co.. Idziemy? Zaraz pociąg - powiedział chłopak
- Jasne - spojrzałam na zegar wiszący na ścianie - Już 10.50..
- No tak. Bierz Monny, a ja wezmę rzeczy. - powiedział i wziął mój kufer
- Torbę wezmę, tam są tylko rzeczy dla Monny, na drogę - powiedziałam i zawiesiłam torbę na ramię... Wyszliśmy z zamku i skierowaliśmy się w stronę wyjścia, wszyscy już tam na nas czekali. - Gdzie Klaudia?
- Tam - Ginny wskazała na miejsce, gdzie stała większość Ślizgonów
- Jasne - powiedziałam - Hermiona, jedziesz do Nory?
- Tak.. Molly wspominała coś o jakimś przyjęciu, z okazji tego, że zostaliśmy z Ronem prefektami. - powiedziała dziewczyna
- To świetnie, nic o tym nie wspominaliście, ale gratuluję - dodałam i przytuliłam Hermione - Tobie oczywiście też - zwróciłam się do Rona
- Dzięki - wymamrotał... Niedługo potem byliśmy już w pociągu. Na stacji czekali na nas Remus i Dora oraz pan Weasley.
- Cześć - powiedziałam
- Hej - odpowiedziała Nimfadora i mnie przytuliła
- Nowy wygląd? - zapytałam, chodź znałam odpowiedź
- Niestety tak. Mi też się nie za bardzo podoba - drugie zdanie Remus powiedział mi szeptem
- Idziemy do domu? - zapytał Ron
- Proszę - dodał Harry
- Jasne - powiedział Artur, po czym deportowaliśmy się do Nory. - Jesteśmy! - krzyknął mężczyzna, a po chwili w salonie zjawiła się Molly
- Część.. Amelia, Hermiona, Harry. Ale zmizerniałeś... - przytuliła naszą trójkę - I Monny, ale jest już duża
- Tak, sześć miesięcy, to całkiem sporo - zaśmiałam się
- A z własną rodziną - zaczął Fred
- Już się nie przywitasz - dokończył George
- Oj no już - powiedziała i wszystkich po kolei wyściskała...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro