Prawdziwa Rodzina Cz. 2
- Dobra... Zgadzam się. - powiedział Remus
- Świetnie! - krzyknęłam. Spojrzałam na Monny, która spała u mnie na rękach - Niesamowite mam urodziny...
- Masz dzisiaj urodziny?! - zapytali wszyscy na raz
- No.. Tak. Nie mówiłam wam? - zapytałam zmiaszana
- Nie... Wszystkiego najlepszego kochaniutka! - przytuliła mnie Molly, a ja jakimś cudem podałam dziecko Fredowi
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli wszyscy na raz, tak głośno że Monny się obudziła i zaczęła płakać.
- Dziękuję, naprawdę... Ale dziecko mi obudziliście. - zaśmiałam się i spojrzałam jeszcze raz na Freda trzymającego małą. To co zobaczyłam bardzo mnie wzruszyło, Fred kołysający na rękach usypiającą Monny.
- Zasnęła... - powiedział, po czym podszedł do kołyski i odłożył dziecko.
- Brawo... - odezwałam się
- Co? - zapytał
- Właśnie uśpiłeś pierwszy raz dziecko... - powiedziałam
- Dobra, ja już idę nie mam po co tu stać. - powiedziałam Moody i poczłapał do wyjścia.
- Kiedy wychodzisz? - zapytała Dora
- Najprawdopodobniej jutro. - odpowiedziałam
- My też już idziemy przyjadę po was. - powiedziała Molly i razem z Arturem wyszła z pomieszczenia
- Zostajecie jeszcze? - pytanie Fred skierował do, Nimfadory i Remusa
- Chyba też już pójdziemy. Dora? - powiedział Lupin
- Już? Która godzina? - zapytała kobieta
- Dwudziesta pierwsza - odpowiedziałam
- Możemy jeszcze zostać? - zapytała Dora prawdopodobnie Remusa
- Nimfadora... Zobaczycie się jutro.. - odezwał się mężczyzna
- Dobra... Ale nie mów do mnie Nimfadora, Remusie! - krzyknęła kobieta
- Jasne, idziemy... - powiedział i wyszli z sali
- To co robimy? - zapytałam
- A co chcesz robić, hmm? - zapytał chłopak - Może by panienka poszła spać
- Panienka się wyspała.. - odpowiedziałam
- Tak? - powiedział i mnie do siebie przyciągnął, poczym namiętnie pocałował. Mruknęłam coś niezrozumiale. Rozchyliłam swoje warki, a nasze języki się spotkały.
- Co my będziemy robić przez całe wakacje? - zapytałam gdy się od siebie oderwaliśmy
- Nie mam pojęcia, ale teraz na serio idziemy spać... - powiedział i usiadł na łóżku
- Muszę się przebrać. - powiedziałam i wzięłam piżamy z torby. Poszłam do łazienki. Po chwili, niespodziewanie wszedł do niej Fred.
- Ja pierdziele! FRED! Nie strasz mnie i idź do dziecka! - krzyknęłam
- Dziecko śpi. - powiedział i podszedł do mnie
- Jesteś idiotyczny.... Ale między innymi za to cie kocham. - odezwałam się
- Lubie Cię taką... - powiedział
- Czyli jaką? W pół nagą? - zapytałam z niedowierzaniem
- To też.... Ale głównie tą niezdarną, upartą i niesamowicie ciekawską. - powiedział do mnie chłopak
- Yhmm. A teraz pozwól mi się ubrać. - powiedziałam
- Przecież cie nie zatrzymuje... - odezwał się
- Fred, do cholery WYJDŹ z łazienki. - podkreśliłam jedno słowo
- Już, już... - powiedział i wyszedł
- Idiota..... - pokręciłam głową. Ubrałam piżame i wyszłam z pomieszczenia. Zobaczyłam Freda, usiłującego uspokoić Monny.
- Daj, muszę ją nakarmić... - powiedziałam i podeszłam do chłopaka, wzięłam na ręce dziewczynkę. Zaczęłam ją karmić, ale zauważyłam że Fred się we mnie wpatruje
- Co się stało? - zapytałam
- Nie, nic. Poprostu ładnie ci z dzieckiem. - powiedział chłopak
- Yhmm. - wymruczałam
- Co jest? - zapytał
- Nic... - odezwałam się
- Coś się stało, przecież widzę. - powiedział do mnie Fred
- To wszystko się dzieje za szybko.. Śmierć Syriusza, Monny, my, moi prawdziwi rodzice.. Jeszcze te sny. - dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam
- Jakie sny? - zapytał chłopak
- Ostatnio mam jakieś dziwne sny, są bardzo realistyczne, wyglądają jak by się działy w przyszłości - wytłumaczyłam
- Dlaczego nic nie mówiłaś? - zapytał Fred
- Nie chciałam cie martwić... - odezwałam się
- Amelka... Mów mi wszystko, jeśli coś cie martwi.. Jasne? - powiedział i złapał mnie za rękę
- Dobrze...
- No, to co miałaś w tych snach? - zapytał
- To są chyba bardziej koszmary, wiesz? Ale, pierwszy raz śniło mi się, że do nory przyjecieli śmierciożercy, między innymi Bellatrix i Greyback. Harry, Ginny i jeszcze ktoś, ale nie do końca widziałam kto, walczyli z nimi. Oni odlecieli, ale zanim do końca zniknęli, to... Padpalili wasz dom.. - łzy poleciały mi z oczu
- Podpalili Norę? - zapytał, a ja kiwnęłam głową - Miejmy nadzieję że to tylko sen...
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Hejka
Jest kolejny rozdział
Mam nadzieję że się podoba
Możecie zostawiać gwiazdki i komentarze.. Będzie mi miło 😊
Zapraszam do Klaudisia0912 i na jej książki
Do następnego ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro