Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Powrót

Dzisiaj wracamy do Hogwartu, bardzo się cieszę bo w końcu zobaczę się z Klaudią. Poszłam go pokoju bliźniaków zobaczyć czy są gotowi. Gdy weszłam do ich pokoju zobaczyłam ogromny bałagan

- Co tu się stało? - zapytałam

- George czegoś szuka. Powiedział że to bardzo ważne... - odpowiedział mi Fred

- Jeśli chodzi o tego sztucznego pająka, to jest na stole w jadalni - George nagle stanął w miejscu, podszedł do mnie i przytulił.

- Dziękuję! Jesteś najlepsza - powiedział i wyszedł, a ja się roześmiałam. Po chwili dołączył do mnie Fred

- Mam być zazdrosny? - zapytał przez śmiech

- Co on taki wdzięczny? Życia mu nie uratowałam - odpowiedziałam. Spojrzałam na brzuszek który był lekko wypukły i położyłam na nim rękę - Wszyscy się będę na mnie gapić..

- Ja na pewno, dwadzieścia cztery godziny na dobę - odpowiedział Fred i podszedł do mnie. Położył swoją dłoń na mojej i przytulił mnie od tyłu.

- Zawsze masz takie poczucie humoru?

- Zawsze.. - powiedział i mnie pocałował. Całowaliśmy się dopuki nam ktoś nie przerwał.

- Amelia zaraz musimy jechać! - przerwał nam Syriusz który właśnie wszedł do pokoju

- Emm, tak tak. Rzeczy mam już na dole - powiedziałam

*time skip*

Kilka godzin później byliśmy już w Hogwarcie. Poszliśmy do gabinetu profesor McGonagall. Zapukałam, a gdy otrzymałam odpowiedź weszliśmy.

- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy wszyscy razem.

- Ach, już jesteście.. Amelia, wszystko dobrze? - zapytała kobieta

- Tak. Wszystko jest w porządku.. - odpowiedziałam

Po krótkiej rozmowie z prof. McGonagall, wyszliśmy z jej gabinetu, a przed drzwiami czekała na nas Klaudia.

- Hej.. W końcu wróciliście. Jak tam? - pytanie powiedziała raczej do mnie, bo to na mnie spojrzała

- Dobrze... A u ciebie? - zapytałam

- Jakoś się trzymam... - odpowiedziała spokojnie

- Jeszcze jedno, na lekcje idziecie dobiero jutro - powiedziała McGonagall, która właśnie wyszła ze swojego gabinetu, jednak po chwili do niego wróciła.

- Dobra, ja idę na lekcje. Papa - powiedziała Klaudia

- Okej, my idziemy się rozpakować.. Zobaczymy się później - powiedziałam i poszliśmy po pokoju wspólnego Gryffindor'u. Nikogo tam nie było, bo prawdopodobnie byli na lekcjach. Chciałam już iść do mojego dormitorium, gdy Fred wziął mój kufer.

- Fred, ja naprawdę mogę to nieść. - powiedziałam do chłopaka. Spojrzał na mnie z politowaniem - To nie jest ciężkie

- No właśnie, nie jest, to ja mogę Ci ponieść. - powiedział i skierował się do mojego dormitorium

- Poczekaj! - krzyknęłam i pobiegłam za nim, a za nami George.

- Zwariowałeś!? - krzyknęłam na chłopaka

- Już dawno.. - odpowiedział ze śmiechem - On też zwariował czy jest normalny

- Z kim ja się zadaje? - zapytałam sama siebie - Jakiś problem przy porodzie, się na waszych mózgach odbił czy jak?

- Odpowiadając na pytanie pierwsze: Z nami, a na drugie: przy porodzie wszystko było doskonale, więc raczej nie. - udawał poważnego George.

- Tak, tak.... Ja idę się rozpakować. Jak skończycie to przyjdzie do mnie. - powiedziałam i weszłam do dormitorium, a kufer pociągnęłam za sobą

- Nie jest ciężkie, co? - powiedział Fred

- Oj, daj już spokój.. - powiedziałam i się odwróciłam. Otworzyłam kufer i wzięłam z niego kosmetyki, po czym zaniosłam je do łazienki. Gdy wróciłam zobaczyłam siedzących na moim łóżku bliźniaków. - Już się rozpakowaliście? - zapytałam z niedowierzaniem

- Tak. - odezwał się George

- Minęło pięć minut. - powiedziałam - Jakim cudem?

- Wszystkie rzeczy trzymamy w kufrach. Jest szybciej - powiedział Fred, a ja się zaśmiałam

- Jesteście niemożliwi. - odpowiedziałam przez śmiech. Podeszłam do łóżka i usiadłam obok bliźniaków - Co będziemy robić? Jest dobiero 13.00.

- Nie mam pojęcia - odpowiedział George

- Możemy przejżeć mapę.. - odezwał się Fred

- W sumie.... Możemy.. - powiedziałam i zajrzałam do mojego kufra. Chwilę później trzymałam w ręku mapę huncwotów. Wyciągnęłam różdżke - Uroczyście przysięgam że knuje coś niedobrego. - powiedziałam i stuknęłam w pergamin, a na nim pojawił się chyba wszystkim dobrze znany napis. - Od kogo by tu zacząć?

- Umbridge.  - odpowiedział George. Poszukałam na mapie nazwiska, a gdy je znalazłam, wskazałam na nie palcem

- Siedzi w swoim gabinecie... Norma - powiedział Fred

- Pewnie znowu popija tą swoją herbatę z za dużą ilością cukru. Ile to ona wsypuje? Cztery łyżeczki... - zaśmiałam się - Jak byłam u niej na szlabanie, akurat piła herbatę. Ręce jej się trzęsły bardziej  niż na w zimie na śniegu. - dalej się śmiałam. Na takich pogaduszkach i innych rzeczach zleciał nam cały dzień, aż w końcu zasnęliśmy wszyscy w jednym dormitorium. Ja z Fredem na łóżku, a George, już przez sen, spadł na podłogę.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Hejka.

Jest kolejny rozdział, mam nadzieję że się spodoba

Możecie zostawiać gwiazki i komentarze, będzie mi miło 😊

Do następnego ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro