Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Obiecana Niespodzianka

Nadszedł ten dzień, którego się bałam. Moje pierwsze Sumy, niby się uczyłam, ale wiadomo jak to jest, nauczysz się ale i tak się stresujesz. No właśnie w tym problem, ja nie mogę się stresować. To może mi zaszkodzić, mi i dziecku. Jest jeszcze wcześnie, no dobra bardzo wcześnie, ale ze stresu nie mogłam spać. Tej nocy spałam u bliźniaków, ale to i tak dużo nie dało, jest 6.00 rano. Leżę i przyglądam się Fredowi, dopuki ten się nie obudził.

- Która godzina? - zapytał przecierając oczy

- Też cie kocham - powiedziałam z sarkazmem - Jest 6.00. - odpowiedziałam na pytanie, po czym namiętnie pocałowałam chłopaka

- Jak się czujesz? - zapytał gdy zabrakło nam powietrza

- Średnio. Między innymi dla tego że ta bluzka jest na mnie za mała. - spojrzałam na brzuch i położyłam na nim dłonie. Zaraz potem znalazły się na nim dłonie Freda - Jak myślisz chłopiec czy dziewczynka?

- Bliźniaki - zaśmiał się Fred

- Chyba wolę nie - powiedziałam również się śmiejąc

- A tak serio, to chyba dziewczynka.. - odezwał się

- Nie chcesz syna? - zapytałam

- A czy to ważne. Ważne żeby było zdrowe... I rude - ostanie słowo dodał że śmiechem

- Innego wyboru nie ma. Oboje jesteśmy rudzi - zaśmiałam się

- Yhmm...

- Co?

- Nic, nic. - odezwał się

- Fred... O co chodzi?

- Podchodzimy do tego ze śmiechem... A co jak nie damy rady? - powiedział

- Frediee... Damy radę. Molly, Artur i Syriusz nam pomogą..

- Skoro tak mówisz. A teraz wstajemy.. - powiedział chłopak I usiadł na łóżku

- Fred jest po szóstej rano. - powiedziałam ziewając

- Oj, no wstawaj. Jak nie będziesz ze mną rozmawiać, to będziesz myśleć o Sumach. Czyli się denerwować. - powiedział do mnie

- Może masz rację.. - powiedziałam i usiadłam obok chłopaka

- Ja zawsze mam rację - powiedział i dał mi buziaka w policzek, po czym wstał

- Z tym się nie mogę zgodzić.. - odezwałam się

- Taak. - odwrócił się do mnie i zaczął łaskotać - A teraz? Nadal się z tym nie zgadzasz

- Dobra, dobra - mówiłam przez śmieć - Zgadzam się - dokończyłam, a ten przestał mnie łaskotać

- Trzeba się ubrać.. - powiedział, a ja wywróciłam oczami

- Łatwo ci mówić. - odezwałam się - Wiesz jak z tym - wskazałam na brzuch - jest trudno zrobić cokolwiek.

Fred podszedł do niej i położył ręce na brzuszku. Ja patrzyłam na niego ze zniecierpliwieniem.

- Hej, maluszku. Kiedy z tam tąd wyjdziesz? Już nie możemy się z mamą doczekać wiesz.. - zaczął mówić do dziecka. Na co ono kopnęło niedaleko dłoni chłopaka

- Czułeś? - zapytałam

- Tak.. Ale nie pierwszy raz jak kopie. O co chodzi? - zapytał Fred

- Ten był jakiś mocniejszy. - powiedziałam z zachwytem

- Mela ja tego tak nie czuje, więc wierzę ci na słowo. - powiedział I podszedł do kufra. Wyciągnął z niego jakieś ciuchy i poszedł się ubrać. Gdy wyszedł, ja poszłam do swojego dormitorium po rzeczy i wróciłam do pokoju bliźniaków. Weszłam do łazienki i się ubrałam. Dzisiaj wybrałam dopasowaną bluzkę na naramkach i legginsy. Do tego wzięłam najzwyklejsze tramki. Uczesałam się i wykonałam  poranną rutynę. Gdy wyszłam z łazienki George już nie spał, a Fred coś czytał.

- Ty się uczysz? - zapytałam z niedowierzaniem

- No.. Coś trzeba wiedzieć. - odezwał się

- I tak nic nie zapamiętasz. - nadal nie wierzę w to co widzę

Kilka godzin później przyszedł czas na sumy. Byłam już trochę mniej zdenerwowana, ale i tak się stresowałam.

- Nie denerwuj się - powiedziała Hermiona

- Jak mam się nie denerwować, jak to moje pierwsze sumy. - powiedziałam

- Jak będziesz się stresować, to raczej pierwsze i ostatnie. - zaśmiał się Ron

- Ronald! To nie jest śmieszne. - krzyknęła Miona

- Uspokójcie się wszyscy. - powiedział Harry, gdy Umbridge podeszła do drzwi Wielkiej Sali.

Każdy wszedł za nią i usiadł na wyznaczonym miejscu. Tak oto zaczęły się sumy. Gdy spojrzałam na pytania po części mi ulżyło. Na niektóre z nich znałam odpowiedź. Gdy minęło jakieś pół godziny usłyszałam huk za drzwiami. Po chwili do sali wlecieli bliźniacy na miotłach. Wyrzucili wszystkie kartki do góry i zaczęli rzucać petardami. Po chwili widziałam petardę w kształcie serca z napisem F+A. Uśmiechnęłam się. Fred i George rzucili coś, a Umbridge zaczął gonić wąż z ognia. Wszyscy wybiegli na dwór i obserwowali bliźniaków, którzy cały czas rzucali petardami. Na niebie rozbłysły petardy układające się w wielkie W. Odwrociłam wzrok i zobaczyłam Hermione klęczącą nad w omdlałym Harrym. Podeszłam do nich.

- Co się dzieje? - zapytałam spokojna

- Przepowiednia. Departament Tajemnic, idziemy! - krzyknął chłopak.

- Ale jak? - zapytała Ginny, która podeszła tu chwilę temu

- Może polecimy? - odezwała się Luna

- Świetny pomysł! - krzyknęłam

- Ty nigdzie nie idziesz. Zostajesz tu razem z bliźniakami. - powiedziała Hermiona

- Ej. - odezwałam się

- Nie ma mowy. Nie możesz się narażać. - moje włosy przybrały barwę głębokiej czerwieni

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

1/2 części

Jest kolejny rozdział, a raczej jego pierwsza część.

Mam nadzieję że się spodobał.

Możecie jak zwykle zostawiać gwiazdki i komentarze.

Do następnego ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro