Malutkie Kłopoty
Siedzie z Hermioną i Ginny w pokoju wspólnym. Rozmawiamy o różnych sprawach.
- Ej ta Umbridge jest jakaś dziwna.. - odezwałam się - Jutro mamy z nią pierwsze zajęcia.
- Nie dosyć że jest dziwna, to jeszcze pracuje dla Knota. - powiedział Harry, który właśnie wszedł do pokoju
- Ubiera się cała na różowo! Coś czuję że nie będzie kolorowo - powiedziała Ginny
_______________________
Rzeczywiście, od tamtej rozmowy minęły ponad dwa miesiące, a Umbridge jest jakimś wielkim inkwizytorem Hogwartu. Na ścianie przed wejściem do Wielkiej Sali, wisi kilkadziesiąt tabliczek z zasadami wymyślonymi przez tą różową ropuchę. Najgorsza to chyba jest ta, że chłopcy nie mogą zbliżać się do dziewcząt na mniej niż 8 cali. No poprostu świetnie! Nawet całować się nie mogę. Zmieniając temat, Harry i reszta założyli grupę, która nazywa się Gwardia Dumbledore'a. Należę do niej chyba tak jak większość uczniów, no może poza ślizgonami. Niektórzy z nich należą do brygady inkwizycyjnej, która założyła Umbridge, żeby zniszczyć wszystkie tajne organizacje. Właśnie idę na spotkanie z Gwardią, kolejny trening, a raczej katorga. No przynajmniej dla mnie... Od kilku dni chodzę przemęczona, nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, dodatkowo nie mogę się skupić na lekcjach, jeszcze te przesłuchanie z Umbridge.... Moje rozmyślania przerwała Luna.
- Hej, Amelia. Idziesz na spotkanie Gwardii? - zapytała
- Hmm? Ach, tak tak, idę. - odezwałam się. Sprawdziłyśmy czy nikt nas nie obserwuję i weszłyśmy do Pokoju Życzeń.
- W końcu, jesteście ostatnie! - krzyknął jakiś Krukon. Ja nie zwróciłam na to uwagi i podeszłam do bliźniaków.
- Gdzie panienka się podziewała? - zapytali równocześnie
- Siedziałam w łazience... - odpowiedziałam z lekką frustracją
- I co w tym złego? - zapytała George
- Wymiotowałam. - dodałam, a chłopacy spojrzeli na mnie zdziwieni
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? Powinnaś iść do Pomfrey.. - oburzył się Fred. Ja tylko odwróciłam wzrok. - Porozmawiamy gdzie indziej. - powiedział i podszedł do Harrego. Coś do niego wyszeptał, a chłopak tylko kiwnął głową. Fred wrócił do nas. Wyprowadził nas z Pokoju Życzeń i zaprowadził do Dormitorium.
- Powtórzę pytanie. Dlaczego nic nie powiedziałaś? No.. Mów, tu nikogo nie ma. - powiedział przejęty
- A co miałam powiedzieć?! Że chodzę przemęczona, nie umiem się skupić, wymiotuję, a i spóźnia mi się okres! - krzyknęłam, a w oczach miałam łzy. Bliźniacy spojrzeli po sobie, Fred podszedł i mnie przytulił. Rozpłakałam się
- Chcesz iść do McGonagall? - zapytał spokojnym głosem, a ja kiwnęłam głową. Poszliśmy do gabinetu profesorki. Zapukaliśmy i gdy otrzymaliśmy odpowiedź weszliśmy.
- Dzień dobry - powiedzieliśmy wszyscy na raz
- Dzień dobry.... - zaczęła - Weasley'owie i..... Amelia?! Co się stało?
- Źle się czuję, a dokładniej to jestem cały czas przemęczona, nie mogę się skupić, wymiotuję i... - zatrzymałam się i przełknęłam ślinę -....spóźnia mi się okres. - dodałam szybko
- Masz jakieś podejrzenia? Może coś zjadłaś.... - powiedziała. Spojrzałam na Freda, a ten mnie chyba zrozumiał bo powiedział coś do Georga i wyszli.
- Pani profesor ja....ja boje, że...., że jestem w ciąży. - wyjąkałam
- Dobrze, pójdziemy do pani Pomfrey ona da ci test, ale narazie nie mów nikomu. Niech wiedzą te osoby, które wiedzą, czyli ja, ty, Fred i George, bo pewnie podsłuchują oraz Poppy. - powiedziała McGonagall
- Ok... - odpowiedziałam po czym wyszłyśmy z gabinetu, przed którym czekali na nas bliźniacy. Wzięłam Freda za rękę, a George poszedł do dormitorium. Po chwili byliśmy już w Skrzydłe Szpitalnym.
- Dzień Dobry - powiedziała prawdopodobnie pani Pomfrey, gdy weszliśmy do pomieszczenia - Minerva. Co cię tu sprowadza?
- Przyszłam z panną Black po test ciążowy. - odpowiedziała nauczycielka
- Po test ciążowy? Już daje. - powiedziała uzdrowicielka i poszła do jakiegoś pomieszczenia. Chwilę później wróciła z testem i podała go profesor McGonagall. Gdy wyszliśmy kobieta oddała go mi.
- Przyjdź do mnie jutro, powiesz mi wynik. Dzisiaj już cie nie będę męczyć. - powiedziała i odeszła. Ja z Fredem poszliśmy do łazienki Marty, tam nikogo nie będzie. Gdy już byliśmy w pomieszczeniu odezwałam się.
- Fred.? - zaczęłam, a chłopak spojrzał na mnie - Boję się.
- Czego? Wszystko będzie dobrze... - przytulił mnie, ale po chwili mnie lekko odepchnął - Poczekaj... - powiedział i podszedł do pustej przestrzeni, złapał za coś, a ja zobaczyłam Georga. W ręku trzymał mape, a przed chwilą na sobie pelerynę niewidkę, którą Fred ściągnął.
- George! Skąd masz mape? - zapytałam
- Pożyczyłem bez pytania....
- Oddawaj - podeszłam do chłopaka i wyrwałam mu pergamin - Koniec psot. - powiedziałam, a mapa zniknęła
- Amelka... - powiedział Fred i spojrzał na mnie znacząco
- Oj, no już...
- Przecież nic się nie stanie - złapał mnie za ręce - Przejdziemy przez to razem
- We trójkę! - powiedział, a wręcz krzyknął George
- Kto tam krzyczy!? Spałam sobie spokojnie, aż ktoś drze się na całą łazienkę! - wszędzie poznam ten głos... Marta.
- Cześć Marta. - powiedziałam
- Och..., Amelia! Co tutaj robisz? - zapytała, a ja pokazałam jej test - Oj. To ja nie przeszkadzam, idę zobaczyć do łazienki prefektów.
- Dziękuję. - odpowiedziałam - Na szczęście mamy dobre kontakty. Często tu przychodzę...
- Amelia, nie przedłużaj już już... - poganiał mnie Fred
- Już idę - powiedziałam i weszłam do kabiny. Zrobiłam test po czym wyszłam. - Czekamy...
- Ile? - zapytali bliźniacy
- Około pięć do dziesięciu minut... - rozmawialiśmy o różnych sprawach. Między innymi o świętach, które są za miesiąc. Po dziesięciu minutach sprawdziłam wynik. Rozpłakałam się.
- I co? - zapytał Fred, a ja pokazałam mu test. Chłopak mnie przytulił
- Czyli pozytywny... Będę wujem! - krzyknął
- Czy ty możesz nie krzyczeć! - krzyknęła oburzona Marta, a Geogre się roześmiał. Po chwili razem z Fredem dołączyliśmy do niego
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Hej...
Oto kolejny rozdział.. Mam nadzieję że się spodobał...
Możecie dawać gwiazdki oraz pisać komentarze. To dla mnie bardzo miłe....😊
Do następnego ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro