Magiczne dowcipy Weasley'ów
Obudziłam się leżąc na łóżku. Obok mnie śpi Monny. Spojrzałam na drugi kraniec łóżka, jednak Freda tam nie ma. Spróbowałam wstać, jednak ból mi na to nie pozwalał. Usłyszałam dźwięk otwierania drzwi, a następnie zobaczyłam mojego narzeczonego.
- Oo, już się obudziłaś? - powiedział gdy mnie zobaczył
- Nie... Jeszcze śpię - odpowiedziałam udając powagę
- Jak noga? - zapytał
- Boli... A George? - zapytałam
- Nie ma ucha. Po za tym to wszystko dobrze. - powiedział ze śmiechem
- Jasne... Co tam masz? - dopytywałam
- Śniadanie, wszyscy już zjedli. Musisz wcześniej wystawać, maluszku - zaśmiał się
- Jestem od ciebie tylko o głowę niższa...
- Ale i tak jesteś niska. - powiedział
- Oj, dawaj już to jedzenie. Głodna jestem... - dodałam przeciągając samogłoskę "e". Chłopak przewrócił oczami, po czym podszedł do mnie i podał tace ze śniadaniem.
- Za kilka ślub Billa i Fleur... - zaczął Fred
- I nasz. - dokończyłam - Do czego zmierzasz?
- Chyba pora poznać naszą kochaną ciotkę Murriel - powiedział naciskając, z sarkazmem na słowo "kochaną"
- Kto to? - zapytałam
- Taka jedna ciotka. Nie polubisz jej. Gdy tylko cię pozna, zacznie cię wypytywać o wszystko.. - zaśmiał się chłopak
- Aha.. Będę jej unikać. - dodałam ze śmiechem
- Powodzenia życzę... Słuchaj, ja muszę iść za pół godziny po sklepu. - zaczął
- Mogę iść z tobą? Jeszcze tam nie byłam. - zapytałam
- Jeśli chcesz. Ale najpierw zjedz i się ogarnij. Zabieramy Monny? - zapytał
- Tak. Nakarmisz ją? - dopytywałam
- Jasne. Nakarmię ją i wracam. - powiedział, po czym wziął dziewczynkę na ręce, a ta od razu się obudziła i zaczęła płakać - Serio? - dodał, a następnie zaczął uspokajać dziecko. Po dobrych dziesięciu minutach nasza córka nadal płakała. - Znowu to samo.
- Daj. - powiedziałam, po czym wstałam i wzięłam Monny na ręce. Zaczęłam ją kołysać, a po pięciu minutach była już spokojna. - Wiesz co, najpierw ją przewiń, a potem możesz ją nakarmić. - dodałam
- Okej. - powiedział chłopak, po czym wziął ode mnie dziecko i wyszedł z pokoju. Ja podeszłam do szafy i wybrałam sobie ciuchy. Postanowiłam na szare dresy, a do tego luźną bluzę w takim samym kolorze. Ubrałam się i zrobiłam poranną rutynę, po czym zeszłam na dół.
- Jestem. - powiedziałam, gdy zobaczyłam Freda karmiącego Monny i George'a czytającego "Proroka Codziennego" - George, od kiedy ty coś czytasz?!
- Oglądam obrazki, wiesz? - powiedział ironicznie chłopak
- Jak ci idzie karmienie twojej córki? - zapytałam spoglądając na mojego chłopaka
- Po za tym że co chwilę zmienia jej się kolor oczu to niesamowicie. - powiedział i przewrócił oczami
- Serio? Na jakie kolory? - pytałam dalej
- Zadajesz zdecydowanie za dużo pytań, jak na jeden dzień - spojrzał na mnie - Ale głównie na czekoladowy, zielony, niebieski, czasami jedno oko takie jedno takie. Tak jak teraz - dodał i wskazał na dziecko. Rzeczywiście dziewczynka ma jedno oko niebieskie, a drugie czekoladowe.
- To się nazywa Heterochromia - powiedziałam
- Nie ważne. Trzeba ją ubrać, wsiąść najpotrzebniejsze rzeczy i idziemy - powiedział chłopak
- Okej. - odpowiedziałam, po czym wzięłam Monny na ręce. Poszłam do pokoju, a po drodze napotkałam Ginny i Harrego... Całujących się! Odchrząknęłam, tym samym ujawniając swoją obecność. Obydwoje spojrzeli na mnie jak poparzeni - Tam jest wolny pokój, z dużym łóżkiem. Zapraszam. - powiedziałam z uśmiechem i wskazałam na jedne z drzwi. Oboje się mocno zarumienili. - Oj no żartuje, ale ty - wskazałam na dziewczynę - Idziesz ze mną. - powiedziałam, a następnie obie weszłyśmy do pokoju. - Co to było?!
- No co?
- Od kiedy? - zapytałam, jednocześnie podchodząc do łóżka i zaczynając przebierać Monny.
- W tym roku szkolnym.. - powiedziała Ginny
- Przecież byłaś z Dean'em - odparłam
- No tak, ale zerwał ze mną... - odpowiedziała dziewczyna
- Oj, przykro mi. Ale życzę szczęścia. - powiedziałam
- Tak, ale Harry powiedział, że narazie nie możemy być razem, bo to do mnie niebezpieczne. - odezwała się
- Jeszcze będziecie, uwierz mi... - powiedziałam, a następnie usłyszałam skrzypienie drzwi.
- Gotowa? Trzeba iść - odezwał się Fred
- Jasne - powiedziałam szybko, po czym wzięłam na ręce Monny i torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami. Wyszłam z pokoju, zostawiając tam Ginny. Teleportowaliśmy się na Pokątną.
- Wow - odezwałam się gdy zobaczyłam sklep przede mną
- Robi wrażenie, co? - powiedział Fred, spoglądając na mnie
- Yhmm - wymamrotałam, cały czas wpatrując się w budynek - Nie wiedziałam, byłam tam kilka dni temu... Ale... Było ciemno, zresztą bolała mnie noga. W sumie nadal trochę boli... - wzruszyłam ramionami
- Co?! - odezwał się chłopak - Boli cię jeszcze i mi nie powiedziałaś. Obiecałaś że będziesz mi o wszy...
- Przepraszam - przerwałam chłopakowi - Czasami, nie mam ochoty mówić wszystkim o swoich problemach. Tłumie wszytko w sobie, a potem wypłakuje się w poduszkę...
- Możesz mi zawsze wszystko powiedzieć, nie ważne czy będziesz to uważała za głupotę czy nie. - na te słowa uśmiechnęłam się
- Dziękuję.. - powiedziałam
- Nie masz za co.
- Mam, dziękuję za wszystko. Byłeś przy mnie gdy byłam w ciąży, byłeś gdy Umbridge mnie torturowała, jesteś teraz, gdy mam dziecko, a za kilka dni bierzemy ślub. - mówiłam powoli
- Nie zapominaj, że to również moje dziecko. - zaśmiał się chłopak, a następnie złączył nasze usta w pocałunku. - A teraz idziemy, bo zaraz trzeba otwierać. - dodał i pociągnął mnie za sobą. Otworzył drzwi, a moim oczom ukazało się wnętrze sklepu, chyba we wszystkich kolorach tęczy.
- Tu jest pięknie.. - odezwałam się
- Dziękujemy. Gdyby nie Harry to by chyba nigdy nie powstało. - odezwał się George, który pojawił się tu znikąd
- Dlaczego gdyby nie Harry? - spojrzałam w stronę Freda
- Harry, zaraz po wygranej w turnieju trójmagicznym, gdy byliśmy już na stacji i mieliśmy iść do domu. Dał nam sakiewkę z wygraną, czyli tysiąc galeonów. - odpowiedział mój chłopak
- To miłe z jego strony... Wiecie, chyba oddam mu mapę, jemu bardziej się przyda. - powiedziałam
- Masz rację, my znamy wszystkie tajne przejścia w Hogwarcie na pamięć, a i tak narazie nie mamy po co tam wrócić. - powiedział Fred, obejmując mnie od tyłu
- Później się pomiziacie! Trzeba otwierać! - krzykną George, a ja przewróciłam oczami. Fred podszedł do drzwi, po czym je odkluczył. Po jakichś dziesięciu minutach w sklepie był tłum ludzi.
- Możesz za mną tak nie łazić? Przykleilaś się jak Glonojad. - zaśmiał się George
- Nie łażę za tobą, tylko szukam Monny. Uciekła mi gdzieś - powiedziałam rozglądając się na boki
- Widziałem ją z Fredem. - powiedział chłopak
- Dzięki - dodałam i zaczęłam szukać Freda. Zobaczyłam go, podającego jakiemuś chłopczykowi uszy dalekiego zasięgu, a drugą rękę trzyma naszą córkę.
- To będzie trzy galeony. - powiedział chłopak
- Proszę- powiedziało dziecko i sobie poszło
- Jak tam sprzedaż? - zapytałam, a chłopak dopiero mnie zauważył
- Dobrze... - odezwał się i podszedł do mnie - A jak tobie idzie pilnowanie Monny?
- Okropnie... Już dwa razy mi uciekła.. - zaczęłam ale chłopak mi przerwał
- I wyobraź sobie że za tymi dwoma razami przyszła do mnie.. - zaśmiał się i podał mi dziecko
- Nie dosyć, że nosze dziewięć miesięcy w brzuchu to jeszcze woli ciebie - powiedziałam, i nagle usłyszałam dzwonek przy drzwiach. W progu stanęła Rita Skitter. - Co Skitter tu robi?
- Pewnie przyszła zrobić ten swój wywiadzik - zaśmiał się George. Redaktorka proroka codziennego podeszła do nas.
- Wy to pewnie ci sławni bliźniacy Weasley. - powiedziała, a chłopacy kiwnęli głowami - A ty to?
- Amelia, - zatrzymałam się na chwilę. Nie chciałam mówić przy Ricie mojego nazwiska. Czy Black czy Tonks. Nie chciałam jej mówić - niedługo Weasley. - dodałam z uśmiechem
- Weasley? Kolejna siostra? - zapytała kobieta
- Aktualnie?... Moja przyszła żona - odezwał się Fred, a Ritę zamurowało
- Niesamowicie - zaczęła z sarkazmem - A to kto? - zapytała wskazując na Monny
- Nasza córka - powiedziałam równo z Fredem
- Wspaniałe. Mamy materiał, wychodzimy - powiedziała i wyszła, a ja zobaczyłam jeszcze błysk światła i ciemność....
- Amelia, Amelia! Co z nią? - usłyszałam przytłumione krzyki
- Zemdlała... - powiedział znany mi głos
- Fred - wymamrotałam
- Już, już. Jestem tu. - powiedział
- C..co się stało? Gdzie ja jestem? - zapytałam siadając
- W skrzydle szpitalnym.. - powiedziała pani Pomfrey
- Od kiedy szpital w Hogwarcie pracuie w wakacje? I gdzie Monny? - powiedziałam
- Odkąd ty się tu wczoraj zjawilaś - odpowiedziała kobieta
- Wczoraj?! - powiedziałam
- A co do Monny.. Jak zemdlałaś, nie zdążyłem cię złapać i uderzyłyście obie o podłogę. Żyje, ale jest źle. - powiedział mój chłopak ze łzami w oczach. Od razu go przytuliłam.
- Gdzie ona jest? - zapytałam - Proszę cię, ja mogę jej pomóc... Chyba.. - dodałam przez łzy
- Chwila - powiedział chłopak i poszedł gdzieś, a po chwili wrócił z dzieckiem na rękach. Wzięłam ją na ręce i od razu zaczęłam nucić. Po dłuższej chwili dziewczynka zaczęła się poruszać.
- Zadziałało... - powiedziałam
- Mama.. - wymamrotała Monny
- Jestem, jestem. - powiedziałam cicho - Już nigdy cię nie zostawię...
°°°′°°°°°°°°′°°°′°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Hejka
Jest nowy rozdział 💛😊
Spodobał się?
Co może się zdarzyć dalej? ( Podpowiedź ktoś coś bo nie mam pojęcia)
Zapraszam do Klaudisia0912
Do następnego, bay! 🧡🧡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro