"i plany szlag trafia"
Gdy wróciliśmy do domu, od razu położyłam się do łóżka. Po chwili do pokoju przyszedł Fred razem z Monny.
- Jestem wykończona... - wymruczałam w kołdrę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Rano gdy się obudziłam nie było przy mnie Freda, jednak po chwili usłyszałam krzyk mojej córki.
- Mama! Pobaw się... - krzyknęła dziewczynka wskakując na łóżko
- Kochanie... Mama jest zmęczona, ja się z tobą pobaw... - zaczął Fred, ale zatrzymał swoją wypowiedź, gdy ją szybko zeszłam z łóżka i pobiegłam do łazienki, zwymiotowałam. Po chwili do łazienki przyszedł mój mąż, po czym kucnął przy mnie i przytrzymał moje włosy. - Wszystko dobrze? - zapytał
- Tak, musiałam się czymś zatruć. - powiedziałam, a do łazienki weszła nasza córka.
- Mama.. Co sie stalo?. - zapytała
- Nic, wszystko dobrze.. - odpowiedziałam , gdy nagle poczułam że mdłości powracają - A może jednak nie. - dodałam i znowu zwymiotowałam.
- Może zostanę z wami w domu? - zapytał mój mąż
- Nie Fred. Pewnie zjadłam coś nieświeżego.. Pójdę do munga, a ty masz iść do pracy. - powiedziałam stanowczo
- No dobrze, wiem że moje próby zmienienia twojego zdania nic nie dadzą, więc pójdę. Ale masz iść do lekarza. - powiedział chłopak
- Pójdę - odpowiedziałam, a on pocałował mnie krótko w usta i wstał - Już idziesz?
- Tak. Za chwilę jest dziewiąta, zaraz otwieramy. - powiedział - Na pewno dasz radę?
- Tak, na pewno. - uśmiechnęłam się lekko. Chłopak kiwnął głową i wyszedł z łazienki, ja spojrzałam na Monny, która cały czas stała przede mną. Jej krótkie włosy są szare, co oznacza że jest przestraszona.
- Oj, no chodź do mnie. Już dobrze.... - powiedziałam, jednak dziewczynka tylko pokręciła głową i spojrzała ze strachem na miejsce nade mną. Ja spojrzałam w to samo miejsce, ale gdy zobaczyłam co, a raczej kto tam stoi szybko wstałam i stanęłam przed moją córką.
- Co ty tu robisz?! - krzyknęłam
- Zostaw moją rodzinę w spokoju! Słyszysz?! Nie mieszaj się w sprawy, które ciebie nie dotyczą!! - krzyknął mężczyzna - Gdyby nie ty, to ta wstrętną dziewucha by już dawno nie żyła! Dracon byłby z Astorią!
- O co ci chodzi?! - krzyknęłam..
- Avada Kedavra! - wypowiedział zaklęcie niewybaczalne, jednak zanim ono we mnie trafiło zaczęłam śpiewać:
- I'm sorry, sister, so sorry, lover
Forgive me father, I love you mother. Can you hear the silence? Can you see the dark? Can you fix the broken? Can you feel my heart? - śpiewałam, a w może połowie tekstu zaklęcie we mnie trafiło. Przecież to niemożliwe...
- Mamo? - zapytała moja córka
- Wszystko dobrze Monny. Wszystko jest dobrze.. - powiedziałam i cały czas niedowierzając w to co się stało, wzięłam dziewczynkę na ręce - Jadłaś śniadanie?
- Tak - odpowiedziała.
- Dobrze. Chcesz iść do babci dzisiaj? Mama się ogarnie, zje śniadanko i możemy iść. - powiedziałam
- Taak, do wujka George'a. - powiedziała dziewczynka
- Jak będzie w Norze to tak. - zaśmiałam się. Wyszłam z łazienki i postawiłam dziecko na dywanie - Pobawisz się chwilę, a ja się ubiorę. - powiedziałam i podeszłam do szafy.
Wybrałam jasnofioletową i ciemne spodnie. Gdy się przebrałam, wzięłam Monny i zeszłyśmy do kuchni. Na śniadanie zjadłam tosty. Poszłam jeszcze nakarmić Niuchacza, a gdy wróciłam do domu teleportowałam nas do Nory. Dziewczynka od razu wbiegła do środka, a ja weszłam zaraz za nią.
- Hej. - odezwałam się, gdy zobaczyłam Molly
- Cześć, Amelia.. - odpowiedziała mi - Co was tu przywiodło?
- Fred jest w sklepie, więc postanowiłam przyjść. Poza tym chciałam tu zostawić Monny, bo muszę iść do lekarza. - powiedziałam
- A dlaczego? Coś się stało? - zapytała kobieta
- Nie, tylko wymiotowałam rano - wzruszyłam ramionami - I Fred mi kazał iść..
- I bardzo dobrze zrobił. Masz jakieś podejrzenia? - zapytała ponownie, a ja dopiero zdałam sobie sprawę z tego, co może mi dolegać...
- Wiesz... Teraz jak tak rozmawiamy to w sumie... - zaczęłam, lecz Molly mi przerwała
- Twierdzisz, że możesz być w ciąży. - powiedziała
- Tak. - powiedziałam szybko i spuściłam wzrok
- Nie cieszysz się? - zapytała
- Boje się jak Fred by zareagował. - skłamałam, a co miałam powiedzieć?! Że to ja chyba nie jestem gotowa na kolejne dziecko.
- Na pewno się ucieszy. - uśmiechnęła się kobieta. Po chwili ciszy podbiegła do nas Monny
- Mamo, gdzie wujek George? - zapytała dziewczynka
- W pracy, razem z tatą kochanie.. - powiedziałam, po czym wzięłam dziewczynkę na ręce - To... Mogę ją u was zostawić?
- Jasne.. - powiedziała Molly
- Dziękuję. To ja już będę szła. - powiedziałam i spojrzałam na Monny - Mama idzie do lekarza. - przerzuciłam wzrok na Molly - Niedługo wrócę.
Odstawiłam moją córkę na podłogę i wyszłam z domu. Teleportowałam się do Munga, po czym podeszłam do recepcji.
- Dzień dobry. Chciałam się zbadać, dzisiaj rano wymiotowałam. - odezwałam się
- Dobrze, zapraszam za mną. - powiedziała kobieta, a następnie zaprowadziła mnie do jakiejś sali.... Po badaniach wiedziałam już co mi dolega, jednak nadal nie mogę w to uwierzyć. Teleportowałam się do Nory, a tam czekała na mnie Molly wraz z Monny.
- I co? - zapytała gdy tylko weszłam do środka
- Wszystko dobrze.. - wymamrotałam
- Ale coś się stało? Wyglądasz słabo.. - powiedziała kobieta
- Nie, nic się nie stało. Po prostu jestem zmęczona... - powiedziałam
- No dobrze, zostajesz? Długo tam siedziałaś zaraz będzie obiad. - powiedziała
- Już? Która godzina? - zapytałam
- No, już prawie trzynasta. - odpowiedziała Molly
- Ojej, muszę wracać do domu, ale dziękuję za zaproszenie. Przyjdziemy kiedy indziej. - powiedziałam - Monny idziemy! - krzyknęłam, a chwilę później koło mnie stała już dziewczynka. Teleportowałam się do domu.
- Jesteś głodna? - zapytałam
- Jadłam u babci... - odpowiedziała mi dziewczynka
- No dobrze, to możesz iść się pobawić.. - odpowiedziałam z uśmiechem. Poszłam do ogródka zobaczyć co u Niuchacza. Ten jednak spał, więc wróciłam do domu. Skierowałam się na górę, aby zobaczyć co robi Monny, jednak ta najwyraźniej zasnęła w trakcie zabawy. Położyłam ją do łóżeczka, a sama poszłam na dół. Usiadłam na fotelu, schowałam twarz w dłonie i zaczęłam płakać....
Pov Fred
Dzisiaj z George'm zamknęliśmy wcześniej sklep bo skończył się towar i nie mieliśmy co sprzedawać. Właśnie wchodzę do domu.
- Jestem.. - powiedziałem, jednak nikt mi nie odpowiedział. Wszedłem do salonu, a tam zobaczyłam Amelie, tylko że ona chyba płacze.. - Melka, co się stało?
- Byłam u lekarza... I-i on...m-mnie zbadał.. I-i wyszło że.. - mówiła przez płacz
- No już, spokojnie. Najpierw się uspokój.. - powiedziałem klękając przed nią - Spokojnie... Wdech i.. wydech.. Oddychaj.. Gdzie Monny?
- Śpi.. - powiedziała już trochę spokojniej dziewczyna
- Dobrze... Teraz, spokojnie, powiedz mi co się stało? - zapytałem, ale dziewczyna tylko zaczęła znowu płakać.. - Oj no już.. - dodałem, po czym wziąłem ją na ręce.
Usiadłem na kanapie i posadziłem ją sobie na kolanach. Ta od razu się we mnie wtuliła, a ja zacząłem gładzić jej włosy ręką. Po chwili oddech dziewczyny się unormował, więc zapytałem jeszcze raz:
- Coś się stało? Tylko spokojnie.. - powiedziałem
- Freddie, j-ja jestem w c-ciąży.. - wymruczała, a mnie zamurowało
- Nie cieszysz się? - zapytałem
- Nie że się nie cieszę, rano myślałam że nie jestem gotowa, ale ja się po prostu boję... - powiedziała, odrywając się ode mnie i spoglądając mi w oczy - Monny też nie była planowana, miałam piętnaście lat, a teraz mam prawie osiemnaście i boje się bardziej niż wtedy. - dodała
- A czy kiedykolwiek gdy coś zaplanowaliśmy nam się udało? Planujemy, idziemy i plany szlag trafia.. - zaśmiałem się, a dziewczyna razem ze mną - I to jest uśmiech, który uwielbiam. No już, nie smucimy się. Damy sobie radę. Zgoda?
- Zgoda. - powiedziała dziewczyna, po czym złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku
- Który miesiąc? - zapytałem
- Koniec trzeciego.. - powiedziała z uśmiechem..
- Dobrze, chcesz coś do jedzenia? - zapytałem
- A co polecasz? - zapytała
- Naleśniki. - powiedziałem
- Nie lubię.. Zrób mi tosty. - powiedziała
- Okej, ale zejdź ze mnie. - powiedziałem, a ta usiadła na miejscu obok mnie... Po kilkunastu minutach jedzenie było gotowe. Zjedliśmy w ciszy, co chwilę przerywanej kilkoma słowami lub śmiechem jednego z nas.
- Tata! - usłyszałem nagle, gdy siadałem na kanapie
- Część maluchu.. - powiedziałem
- A u nas był dzisiaj jakiś pan i on coś powiedział i zniknął, a mama śpiewała... - powiedziała, a ja poczułem jak Amelia się spina
- Monny, możesz iść do pokoiku się pobawić? Tata porozmawia z mamą i przyjdzie.. - powiedziałem, a dziewczynka pobiegła do swojego pokoju - Kto tu był?
- Lucjusz Malfoy.. - powiedziała
- Co on chciał? Coś ci zrobił? - dopytywałem
- Kazał się trzymać z dala od jego rodziny, powiedział że gdyby nie ja to Draco nie byłby z Klaudią i gdyby nie to że zaczęłam śpiewać już by mnie tu nie było... - powiedziała
- On chciał cię zabić? - zapytałem, niedowierzając
- Yhym, ale z dzieckiem wszystko w porządku, spokojnie.. - powiedziała
- Ale na pewno wszytko dobrze? - zapytałem znowu
- Tak, spokojnie.. - powiedziała, a ja kiwnąłem głową
To be continued
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
A tak na serio to Hej.. witam po kolejnej tygodniowej przerwie.
Mam nadzieję że rozdział się spodobał 😊
Zapraszam do Klaudisia0912 Nalless14 Wingardium_Levioosa i teoretycznie do każdego kogo czytam, bo może was zainteresować 😊✨
Bay ❤️✨
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro