Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"i plany szlag trafia"

Gdy wróciliśmy do domu, od razu położyłam się do łóżka. Po chwili do pokoju przyszedł Fred razem z Monny.

- Jestem wykończona... - wymruczałam w kołdrę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Rano gdy się obudziłam nie było przy mnie Freda, jednak po chwili usłyszałam krzyk mojej córki.

- Mama! Pobaw się... - krzyknęła dziewczynka wskakując na łóżko

- Kochanie... Mama jest zmęczona, ja się z tobą pobaw... - zaczął Fred, ale zatrzymał swoją wypowiedź, gdy ją szybko zeszłam z łóżka i pobiegłam do łazienki,  zwymiotowałam. Po chwili do łazienki przyszedł mój mąż, po czym kucnął przy mnie i przytrzymał moje włosy. - Wszystko dobrze? - zapytał

- Tak, musiałam się czymś zatruć. - powiedziałam, a do łazienki weszła nasza córka.

- Mama.. Co sie stalo?. - zapytała

- Nic, wszystko dobrze.. - odpowiedziałam , gdy nagle poczułam że mdłości powracają - A może jednak nie. - dodałam i znowu zwymiotowałam.

- Może zostanę z wami w domu? - zapytał mój mąż

- Nie Fred. Pewnie zjadłam coś nieświeżego.. Pójdę do munga, a ty masz iść do pracy. - powiedziałam stanowczo

- No dobrze, wiem że moje próby zmienienia twojego zdania nic nie dadzą, więc pójdę. Ale masz iść do lekarza. - powiedział chłopak

- Pójdę - odpowiedziałam, a on pocałował mnie krótko w usta i wstał - Już idziesz?

- Tak. Za chwilę jest dziewiąta, zaraz otwieramy. - powiedział - Na pewno dasz radę?

- Tak, na pewno. - uśmiechnęłam się lekko. Chłopak kiwnął głową i wyszedł z łazienki, ja spojrzałam na Monny, która cały czas stała przede mną. Jej krótkie włosy są szare, co oznacza że jest przestraszona.

- Oj, no chodź do mnie. Już dobrze.... - powiedziałam, jednak dziewczynka tylko pokręciła głową i spojrzała ze strachem na miejsce nade mną. Ja spojrzałam w to samo miejsce, ale gdy zobaczyłam co, a raczej kto tam stoi szybko wstałam i stanęłam przed moją córką.

- Co ty tu robisz?! - krzyknęłam

- Zostaw moją rodzinę w spokoju! Słyszysz?! Nie mieszaj się w sprawy, które ciebie nie dotyczą!! - krzyknął mężczyzna - Gdyby nie ty, to ta wstrętną dziewucha by już dawno nie żyła! Dracon byłby z Astorią!

- O co ci chodzi?!  - krzyknęłam..

- Avada Kedavra! - wypowiedział zaklęcie niewybaczalne, jednak zanim ono we mnie trafiło zaczęłam śpiewać:

- I'm sorry, sister, so sorry, lover
Forgive me father, I love you mother. Can you hear the silence? Can you see the dark? Can you fix the broken? Can you feel my heart? - śpiewałam, a w może połowie tekstu zaklęcie we mnie trafiło. Przecież to niemożliwe...

- Mamo? - zapytała moja córka

- Wszystko dobrze Monny. Wszystko jest dobrze.. - powiedziałam i cały czas niedowierzając w to co się stało, wzięłam dziewczynkę na ręce - Jadłaś śniadanie?

- Tak - odpowiedziała.

- Dobrze. Chcesz iść do babci dzisiaj? Mama się ogarnie, zje śniadanko i możemy iść. - powiedziałam

- Taak, do wujka George'a. - powiedziała dziewczynka

- Jak będzie w Norze to tak. - zaśmiałam się. Wyszłam z łazienki i postawiłam dziecko na dywanie - Pobawisz się chwilę, a ja się ubiorę. - powiedziałam i podeszłam do szafy.

Wybrałam jasnofioletową i ciemne spodnie. Gdy się przebrałam, wzięłam Monny i zeszłyśmy do kuchni. Na śniadanie zjadłam tosty. Poszłam jeszcze nakarmić Niuchacza, a gdy wróciłam do domu teleportowałam nas do Nory. Dziewczynka od razu wbiegła do środka, a ja weszłam zaraz za nią.

- Hej. - odezwałam się, gdy zobaczyłam Molly

- Cześć, Amelia.. - odpowiedziała mi - Co was tu przywiodło?

- Fred jest w sklepie, więc postanowiłam przyjść. Poza tym chciałam tu zostawić Monny, bo muszę iść do lekarza. - powiedziałam

- A dlaczego? Coś się stało? - zapytała kobieta

- Nie, tylko wymiotowałam rano - wzruszyłam ramionami - I Fred mi kazał iść..

- I bardzo dobrze zrobił. Masz jakieś podejrzenia? - zapytała ponownie, a ja dopiero zdałam sobie sprawę z tego, co może mi dolegać...

- Wiesz... Teraz jak tak rozmawiamy to w sumie... - zaczęłam, lecz Molly mi przerwała

- Twierdzisz, że możesz być w ciąży. - powiedziała

- Tak. - powiedziałam szybko i spuściłam  wzrok

- Nie cieszysz się? - zapytała

- Boje się jak Fred by zareagował. - skłamałam, a co miałam powiedzieć?! Że to ja chyba nie jestem gotowa na kolejne dziecko.

- Na pewno się ucieszy. - uśmiechnęła się kobieta. Po chwili ciszy podbiegła do nas Monny

- Mamo, gdzie wujek George? - zapytała dziewczynka

- W pracy, razem z tatą kochanie.. - powiedziałam, po czym wzięłam dziewczynkę na ręce - To... Mogę ją u was zostawić?

- Jasne.. - powiedziała Molly

- Dziękuję. To ja już będę szła. - powiedziałam i spojrzałam na Monny - Mama idzie do lekarza. - przerzuciłam wzrok na Molly - Niedługo wrócę.

Odstawiłam moją córkę na podłogę i wyszłam z domu. Teleportowałam się do Munga, po czym podeszłam do recepcji.

- Dzień dobry. Chciałam się zbadać, dzisiaj rano wymiotowałam. - odezwałam się

- Dobrze, zapraszam za mną. - powiedziała kobieta, a następnie zaprowadziła mnie do jakiejś sali.... Po badaniach wiedziałam już co mi dolega, jednak nadal nie mogę w to uwierzyć. Teleportowałam się do Nory, a tam czekała na mnie Molly wraz z Monny.

- I co? - zapytała gdy tylko weszłam do środka

- Wszystko dobrze.. - wymamrotałam

- Ale coś się stało? Wyglądasz słabo.. - powiedziała kobieta

- Nie, nic się nie stało. Po prostu jestem zmęczona... - powiedziałam

- No dobrze, zostajesz? Długo tam siedziałaś zaraz będzie obiad. - powiedziała

- Już? Która godzina? - zapytałam

- No, już prawie trzynasta. - odpowiedziała Molly

- Ojej, muszę wracać do domu, ale dziękuję za zaproszenie. Przyjdziemy kiedy indziej. - powiedziałam - Monny idziemy! - krzyknęłam, a chwilę później koło mnie stała już dziewczynka. Teleportowałam się do domu.

- Jesteś głodna? - zapytałam

- Jadłam u babci... - odpowiedziała mi dziewczynka

- No dobrze, to możesz iść się pobawić.. - odpowiedziałam z uśmiechem. Poszłam do ogródka zobaczyć co u Niuchacza. Ten jednak spał, więc wróciłam do domu. Skierowałam się na górę, aby zobaczyć co robi Monny, jednak ta najwyraźniej zasnęła w trakcie zabawy. Położyłam ją do łóżeczka, a sama poszłam na dół. Usiadłam na fotelu, schowałam twarz w dłonie i zaczęłam płakać....

Pov Fred

Dzisiaj z George'm zamknęliśmy wcześniej sklep bo skończył się towar i nie mieliśmy co sprzedawać. Właśnie wchodzę do domu.

- Jestem.. - powiedziałem, jednak nikt mi nie odpowiedział. Wszedłem do salonu, a tam zobaczyłam Amelie, tylko że ona chyba płacze.. - Melka, co się stało?

- Byłam u lekarza... I-i on...m-mnie zbadał.. I-i wyszło że.. - mówiła przez płacz

- No już, spokojnie. Najpierw się uspokój.. - powiedziałem klękając przed nią - Spokojnie... Wdech i.. wydech.. Oddychaj.. Gdzie Monny?

- Śpi.. - powiedziała już trochę spokojniej dziewczyna

- Dobrze... Teraz, spokojnie, powiedz mi co się stało? - zapytałem, ale dziewczyna tylko zaczęła znowu płakać.. - Oj no już.. - dodałem, po czym wziąłem ją na ręce.

Usiadłem na kanapie i posadziłem ją sobie na kolanach. Ta od razu się we mnie wtuliła, a ja zacząłem gładzić jej włosy ręką. Po chwili oddech dziewczyny się unormował, więc zapytałem jeszcze raz:

- Coś się stało? Tylko spokojnie.. - powiedziałem

- Freddie, j-ja jestem w c-ciąży.. - wymruczała, a mnie zamurowało

- Nie cieszysz się? - zapytałem

- Nie że się nie cieszę, rano myślałam że nie jestem gotowa, ale ja się po prostu boję... - powiedziała, odrywając się ode mnie i spoglądając mi w oczy - Monny też nie była planowana, miałam piętnaście lat, a teraz mam prawie osiemnaście i boje się bardziej niż wtedy. - dodała

- A czy kiedykolwiek gdy coś zaplanowaliśmy nam się udało? Planujemy, idziemy i plany szlag trafia.. - zaśmiałem się, a dziewczyna razem ze mną - I to jest uśmiech, który uwielbiam. No już, nie smucimy się. Damy sobie radę. Zgoda?

- Zgoda. - powiedziała dziewczyna, po czym złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku

- Który miesiąc? - zapytałem

- Koniec trzeciego.. - powiedziała z uśmiechem..

- Dobrze, chcesz coś do jedzenia? - zapytałem

- A co polecasz? - zapytała

- Naleśniki. - powiedziałem

- Nie lubię.. Zrób mi tosty. - powiedziała

- Okej, ale zejdź ze mnie. - powiedziałem, a ta usiadła na miejscu obok mnie... Po kilkunastu minutach jedzenie było gotowe. Zjedliśmy w ciszy, co chwilę przerywanej kilkoma słowami lub śmiechem jednego z nas.

- Tata! - usłyszałem nagle, gdy siadałem na kanapie

- Część maluchu.. - powiedziałem

- A u nas był dzisiaj jakiś pan i on coś powiedział i zniknął, a mama śpiewała... - powiedziała, a ja poczułem jak Amelia się spina

- Monny, możesz iść do pokoiku się pobawić? Tata porozmawia z mamą i przyjdzie.. - powiedziałem, a dziewczynka pobiegła do swojego pokoju - Kto tu był?

- Lucjusz Malfoy.. - powiedziała

- Co on chciał? Coś ci zrobił? - dopytywałem

- Kazał się trzymać z dala od jego rodziny, powiedział że gdyby nie ja to Draco nie byłby z Klaudią i gdyby nie to że zaczęłam śpiewać już by mnie tu nie było... - powiedziała

- On chciał cię zabić? - zapytałem, niedowierzając

- Yhym, ale z dzieckiem wszystko w porządku, spokojnie.. - powiedziała

- Ale na pewno wszytko dobrze? - zapytałem znowu

- Tak, spokojnie.. - powiedziała, a ja kiwnąłem głową

To be continued

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

A tak na serio to Hej.. witam po kolejnej tygodniowej przerwie.

Mam nadzieję że rozdział się spodobał 😊

Zapraszam do Klaudisia0912 Nalless14  Wingardium_Levioosa i teoretycznie do każdego kogo czytam, bo może was zainteresować 😊✨

Bay ❤️✨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro