2
- Witaj, Lauren. - przywitał się z dziewczyną, której pomógł zdjąć płaszcz i niewinnie chwycił ją za dłoń, prowadząc w kierunku salonu. - Nie odmówisz herbaty? - zapytał, siadając przy pięknym instrumencie, który tak naprawdę ich połączył. Zajęła miejsce obok niego, nie mogąc się doczekać, aż będzie mogła posłuchać jego cudownego grania. Miał talent i szkoda, że wiedziała o nim wyłącznie ona. Pomimo tego nie starała się go przekonać do zmiany tej sytuacji.
- Chętnie się napiję. - posłała mu delikatny uśmiech, który odwzajemnił i zastanowił się co mógłby zaprezentować. Wybrał utwór skomponowany wiele lat temu przez jego matkę. Nikt go nie znał oprócz Harry'ego, a teraz Lauren miała okazję wysłuchać spokojnej melodii.
Była zachwycona, co cieszyło młodego nauczyciela i sprawiało, że robiło mu się cieplej na sercu. Jego podziw jej osobą wzrósł bardziej niż zazwyczaj. Kiedy skończył, usłyszał komplementy z jej ust.
- To było cudowne. Skąd to znasz? - uśmiechnął się na wspomnienia z jego mamą, która z anielską cierpliwością uczyła go jej twórczości.
- Moja mama była pianistką. Kochała komponować. - przesunął się, by dziewczyna miała lepszy dostęp do klawiszy i wsłuchiwał się w jej próby. - Chyba się nie skupiałaś.
- Przepraszam. - nie był zły, raczej zadowolony. Mógł wykorzystać jej nieuwagę na kolejne zbliżenie się do niej. Wstał na moment, aby zaraz usiąść tuż za nią. Złapał za jej delikatne dłonie i prowadził je po klawiszach w taki sposób, by doskonale zagrała nuty.
Nie czuła się komfortowo w takie pozycji. Zwłaszcza, że zatopił nos w w jej włosach, a następnie w zagłębieniu szyi, wdychając różany, kwiatowy zapach. Nic nie powiedziała, ponieważ próbowała zwrócić uwagę na grę, a nie na jego czyny.
Natomiast jego nie interesowała w tej chwili muzyka, pomału zatracał się w zapachu oraz delikatnością jej skóry. Muskał wargami ramiona dziewczyny, nie posuwając się dalej. Po prostu jeździł nosem w dostępnych miejscach jej ciała. Nie zapominał o chudziutkich placach, które prowadził. Oczy miał zamknięte, lecz nie musiał ich otwierać, by móc ją uczyć.
Ocknął się dopiero wtedy, gdy Lauren przekręciła się w bok, aby mieć jakikolwiek widok na jego twarz. Spojrzał na nią, mogąc dostrzec wyłącznie zmieszanie.
- Może powinniśmy zrobić przerwę na herbatę? - zaproponowała, gdyż chciała jakoś zakończyć niezręczny moment. Zgodził się i niechętnie się podniósł, żeby później wziąć się za przygotowanie zielonej herbaty.
- Jak rozumiesz słowo "podziw"? - zmarszczyła czoło, słysząc jego nietypowe pytanie. Zadał je po minutach ciszy, dlatego kompletnie się tego nie spodziewała. Siorbnęła gorący napój i uniosła wzrok, spotykając się z jego intensywnymi zielonymi tęczówkami.
Był ciekawy jej odpowiedzi, ponieważ pragnął się dowiedzieć jak ona postrzegała znaczenie tego słowa. Sam nie potrafił go doprecyzować, więc może ta drobna szatynka mu w tym pomoże.
- Dla każdego znaczy co innego. To trudne pytanie.
- Można podziwiać kogoś za nic? Można tak zwyczajnie, bez konkretnych powodów?
- Zawsze musi być powód do zachwycanie się jakąś osobą. Znane postacie są podziwiane za talent, ludzie, którzy uratowali komuś życie, za odwagę. - wzruszyła ramionami, uważając, że była to najlepsza odpowiedź. Nie rozumiała, dlaczego o to pytał, ale zignorowała ten fakt.
- Masz jakieś plany na wieczór? - po trzech tygodniach stwierdził, że trzeba było zrobić coś więcej, by sprawić, że Lauren zbliży się do niego, tym samym pozwoli, żeby on zbliżył się do niej.
- Nie, raczej nie. - mruknęła, dopijając swoją herbatę. Mogła spokojnie obserwować jak na jego buzi pojawiał się lekki, jednak widoczny uśmiech.
- Spędziłabyś ze mną czas? Przygotowałbym kolację.
- W sumie czemu nie. - niczego nieświadoma wyraziła zgodę na wspólny wieczór, nie wiedząc co się wydarzy później. Nie miała pojęcia co chodziło mu po głowie i do czego to wszystko prowadziło.
•
Hej x
Komentujcie! ♥
Kocham xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro