część 4
Zaczęłam się pakować do plecaka. Wzielam bluzę, telefon ~moze sie przyda ~, zapałki, powerbanka, kilka bluzek, spodnie, 2 noże, szczotke do wlosow, apteczke, 3 butelki wody i jakieś jedzenie z puszki.
-Powinno wystarczec-usmiechnelam sie sama do siebie. Ubralam sie w jeansy moro i czarny T-shitr. Zrobilan sobie kłosa i lekko pomalowalam rzęsy i usta. Byłam gotowa usiadlam na kanapie i zaczelam rozmyslac.
***
Po okolo pol godzinie przyszedl Adam. Mial na sobie pełno krwi.
-O boże Adam! Co ci?? Ugryzł cie?!-krzyknelam z przerazenia
-Nie aale oberwalem mocno-ledwo powiedzial i zemdlal
-Tylko tego mi bylo trzeba-wstchnelam. Polozylam go na kanapie i przemylam rany.
~chyba dopiero jutro wyruszymy~
Polozylam się na drugim koncu kanapy i probowalam zasnac, gdy to juz prawie zrobilam poczulam, ze mnie do siebie przyciaga i zamyka w mocnym uścisku. Wtedy zasnelam.
***
Poczulam zimną ciecz (XD) spływajaca po moim ciele. Szybko sie zerwalam i zobaczylam smiejacego sie Adama z butelka zimnej wody
-Nie przezyjesz tego!-krzyknelam z jak najwieksza powaga ale mi nie wyszlo bo zaczelam sie smiac. Chwycilam za szmatke i zaczelam go gonic po calym mieszkaniu
-Ty gnoju!-smialam sie z niego jak probowal przede mna uciekac. W tym momencie oboje sie przewrocilismy. Nasze twarze byly blisko siebie, az za.
~Jakie on ma piekne oczy..nie! Wstan nie mozesz!~
Pov. Adam
Bylismy tak blisko siebie. Bardzo chcialem to zrobic wiec przyblizylem sie do niej jeszcze bardziej i namiętnie pocalowalem. O dziwo oddala to. Wtopilem sie w jej piekne niebieskie oczy.
Pov. Amelia
Zrobilam to. Oddalam pocalunek. Nie wieze ze to zrobilam. Ale jest mi tak dobrze. Szybko wstalam a on ze mna.
-Przepraszam to nie powinno miec miejsca-juz mialam pójść do łazienki to wszystko przemyslec ale chwycil mnie za nadgarstek, przyciagnal i znów pocalowal. To bylo cudowne!
-Amelio czy uczynisz mnie najszczesliwszym chlopakiem na swiecie i zostaniesz moją dziewczyną?
-TAK!-rzuciłam mu sie na szyje i mocno przytulilam i poplakalam ze szczescia, a on mi je wytarl i pwiedzial
-Nie placz myszko, jutro z rana wyruszamy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro