część 6
Wyruszyliśmy dalej w drogę, ja szłam z przodu i przyspieszałam tępo. Bardzo zaniepokoiło
mnie to zdarzenie. W pewnym momencie się tak zamysliłam, że wpadłam na zombie. Szybko wyjełam nóż, właściwie chciałam to zrobić, ale musiał mi wcześniej wypaść. Nigdzie nie widziałam Adama co mnie bardzo przestraszyło. W momencie kiedy to coś miało mnie ugryźć, nie wiadomo zkąd znalazł się mój zbawiciel-Adam we własnej osobie, który w ostatnim momencie mnie odepchnoł, a zombie wgryzł się w jego rękę. Szybko chwycilam jakikolwiek badyl i walnelam z calej pedy w głowę tego stwora!
Podbieglam do pół przytomnego Adasia leżącego na ziemi
-ADAM! NIE ROB MI TEGO!
-Prze-prze-praszam-ledwo wydusił-zostalo mi 5 mimut
-NIE!NIE!
-Amelia! Obudź sie!! AMELIA wstawaj!-nagle wszystko sie zawaliło i zrobiło mi sie ciemno przed oczami
Otworzyłam oczy i zobaczyłam nade mną Adama
-Co ci się śniło? Krzyczałaś moje imię jak opetana-lekko sie zaśmiał
-To. To byl. Sen?- powiedziałam za równo przestraszona jak i szczęśliwa
-Tak, a co?- spytał a ja wstałam i głośno wypuściłam powietrze i go przytuliłam
-A ten człowiek co nie był zombie i chciał cie zabic, to też był sen tak?
-Niestety, ale nie. To bylo tak:
szliśmy jak najdalej od tego miejsca. Ty szłaś z przodu, a ja za tobą. Nagle pojawił się jakiś sztywny i na niego wpadłaś, nie wiem o czym myślałaś, że nie poczułaś tego smrodu, ale nieważne. Upadłaś na głowę i najwyraźniej zemdlalaś, gdy pokonałem zombiaka było już całkowicie ciemno, więc wziąłem cię na ręce i położyłem tutaj. Przespaliśmy tu do rana i przed chwilą musiało ci sie coś śnić.
-Woah ee okej..Dobra lepiej chodźmy dalej- wstalam
-Jak sobie rzyczycz moja droga-ukłonił sie jak prawdziwy gentelman a ja sie zaśmiałam
Szliśmy jakieś pół godziny, tym razem się nie odzywalismy do siebie. Obydwoje szliśmy zamyśleni. W tym momencie wpadłam na zombie (po raz drugi dzisiaj 👍). Sięgnęłam po mój nóż, ale go nie było. Rozejrzalam się, nigdzie ani śladu Adama
-To chyba jakieś żarty! Nie może się dziać to samo co w moim śnie!
~Moze to też sen? Oby.. OBUDŹ SIEEE! Dobra załóżmy że nie, za chwile powinien pojawić się Adam. Muszę zrobić wszystko żeby go to coś nie ugryzło, i w tym momencie dalej nie wiadomo skąd pojawił się Adaś -_-
Obrociłam się razem z zombie tak aby nie udało mu się mnie odepchnąć. Zombie już był przy mojej skórze i wtedy..
Musialam to zrobic 😂 sryy
Ugryzł mnie. Przede mną przeleciały wszystkie wspomniemia z życia. ~Czyli to mój komiec~ pomyślałam i upadłam na ziemie. Zrobiło mi się strasznie zimno i nie dobrze. Adam chyba zabił sztywnego, którym zaraz się stanę.. Nic nie słyszałam i kręciło mi się w głowie.
Z tego co zauważyłam podbiegł do mnie mój chłopak. Wdzialam ze płakał, nigdy nie potrafiłam sobie tego wyobrazić.
-Prze. Praszam- powiedziałam resztkami sił
-NienienienieNIENIENIENIE, NIE. Amelia proszę, nie rób mi tego- rozpłakał się na dobre
-Mam tylko 5 minut. Teraz to pewnie już z dwie. Kocham cie- powiedziałam -musisz to zrobić
Pov. Adam
NIE! Wszyscy tylko nie ona! Do niej poczułem miłość jakiej jeszcze nie znałem! Strasznie mi na niej zależy nie może sobie tak o odejść! Nie teraz! Jeśli ona umrze to ja też .
-Adam musisz to zrobić -powiedziala, bardzo dobrze wiem o co jej chodzi
-Nie moge. Nie. Prosze. Dasz rade- zacząłem opatrywać jej ranę z której leciało coraz więcej i więcej krwi, na marne. Jaka ona piękna, nawet teraz, taka bezbronna. Nie moge
Pov. Amelia
Powoli zamykały mi się oczy. Więc tak wyglada koniec?
-----
Kokokokoniec :)
Więc jak narazie tak to wyglada hah
i spokojnie bo z pewnoscia.......
[Tutaj powinien być GIF lub film. Zaktualizuj aplikację teraz, aby go zobaczyć]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro