część 5
Obudzilam sie w uścisku Adama.. eghem! Mojego chlopaka ;)
~Jakie to silne ehhh~ próbowałam się wydostać z jego uścisku, na marne. Sięgnęłam po telefon
-O dopiero 6? Nieźle hehe
~ Przydałoby sie wstać~
Po okolo 10 minutach udalo mi sie, ale Adas zaczoł sie strasznie wiercic więc dalam mu lampe tak aby ją przytulil XDD
Szybko zrobilam zdjecie (takie zeby bylo dla potomkow XD) ~szkoda tylko ze nie moge w ramke schowac! Tak wgl nie spodziewalam sie ze chlopak mnie tak szybko zdradzi, z lampą~
-No nic-westchnelam-trzeba cos zjesc
Wzielam mleko i dosypalam platki
Chcesz być fit? Jedz codziennie na sniadanie płatki z Biedronki! Kiedy zjadlam zajrzalam jeszcze do lodowki
-Idealnie!-wykrzyknelam tak zeby nie obudzić śpiącej królewny-bita smietana >:)
Nalozylam mu ją na rękę i listkiem polaskotalam po twarzy
Pov. Adam
Poczulem swedzenie na twarzy, troche sie przestraszylem bo przytulalem cos czym na pewno nie byla Amelia! Strzepnąłem to cos z twarzy i poczulem przy tym obleśną maź.
-AHHH! Co to?!!-wrzasnalem tak ze nie zdziwil bym sie jakby uslyszala to cała okolica.
Wtedy uslyszalem slodki śmiech mojej dziewczyny. Niestety nic nie widzialem, wytarlem twarz i dopiero teraz poczułem co sie stalo
Pov. Amelia
Haahhah! Udalo sie, musze przyznać ze wygląda on komicznie, a piszczy jeszcze lepiej XD nie moglam nabrac powietrza, w tym momencie podszedl do mnie ten cymbal i caly w bitej sietanie mnie pocalowal. Teraz i ja jestes brudna
Mimo to nie zaluje hahaha
-Mam cie misiu-usmiechnal sie smiesznie tak ze znow zaczelam sie smiac
-Hahahahah zajefajnie ci w tym kolorze wiesz?-dalej sie smialam
-Tobie tesz huehue. O nie wieze! Jestesmy tacy sami! Wygladam tak samo jak moja dziewczyna! MOJA DZIEWCZYNA JEST TAKA SAMA I TAKA ZAJE*ISTA!-krzyczal jak jakis duren
-Heheheh, tak w ogóle szkoda że nie słyszałeś jak piszczysz-zasmialam sie z niego-ide sie myc bo tak nie pojde
-Ojj wes! Bedziemy tacy sami!!-zrobil słodką minke aww
-Hehe jak chcez to ubierz białą koszulkę będzie podobnie
Adam skierował sie do swojego plecaka a ja udalam sie do lazienki. Oplukalam sie, pomalowalam i ubralam to
Wyszlam z łazienki do gotowego juz chlopaka.
-Gotowy?-usmiechnelam sie
-Tak-odwzajemnil gest i sie do mnie przytulil
-Adventure time!-krzyknelismy obydwoje i sie zasmialismy
-Wzielam tylko jakis noz podreczny i wyszlam z mieszkania a Adam za mna.
Po okolo 20 minutach doszlismy do lasu przez ktory mam isc. Jak narazie zadnych zombie. Dobrze ze chodzilam na sztuki walki i jestem dobrze wysportowana bo inaczej nie mialabym tu szans. Nagle akorat w tym momencie pojawilo az 4 zombie ja zajelam sie tymi na lewo a Adam na prawo. Wbilam nóż jednemu w glowe i wywalilam go na tego drugiego ktory nadzial sie przy tym na skałę.
Spojrzalam wtedyna Adam ktory wlasnie zabijal drugiego
-Niezle-powiedzial gdy skonczyl-jak na dziewczyne-szepnal
-Ej! Slyszalam!-walnelam go lekko w ramie
-Dobra, dobra już spokojnie! Dzicz! Haha
Bardzo smieszne-powiedzialam
----
Przez nastepne okolo 4,5 godziny szliśmy razem rozmawiając sie i śmiejąc.
-Kiedy postój?? Adaaaam-zaczelam strzasznie marudzic
-Normalnie jak male dziecko-zasmial sie-mozemy juz, ciemno sie robi
-Moze tam?-wskazalam na cos w rodzaju takiej mini jaskini
-Łoo ekstra miejscówka-zdziwil sie- idź pozbierac troche patykow ja nam urzadze
-Ok-powiedzialam poslusznie i sie oddalilam
-Uwazaj na siebie-zdazyl krzynac zanim odeszlam
Zebralam juz wystarczajaco suchych patykow i w drodze powrotnej (którą na szczęście zapamietalam) uslyszlama meski krzyk. Strasznie sie przerazilam! ~Co jesli to Adam?! Jesli go cos ugrylo?!!~. Zrczucilam uzbierane patyki i popedzilam w miejsce gdzie mielismy swój 'oboz'
-ADAAAM!!-bylam blisko placzu
-AMELIA!-uslyszlam po chwili
Szybko pobieglam w miejsce dźwięku
Na ziemi leżał jakiś mężczyzna o obok niego z nozem przerażony Adam
-Adam nie strasz tak myslalam ze ci sie cos stalo!-mocno go przytulilam-nie rob tak wiecej
-Dobrze przepraszam kochanie pocalowal mnie w czoło
-Kto to?-oderwalam sie od Adama-nie wyglada na zombie
-Nie wiem, ale na pewno nie byl to jeden ze sztywnych (chodzi o zombie jakby ktoś nie wiedzial), celowal do mnie bronią
Przerazilam sie tym, no bo kto to moze byc?
-Może lepiej go zostawmy-powiedzialam jak najbardziej spokojnie
-Tak, chodźmy juz z tąd-powiedzial i zlapal mnie za rękę
Szliśmy w strone naszego tymczasowego obozu, gdy nagle w miejscu gdzie zostawiliśmy martwego, było słychać jakby ktoś się tam poruszał. Scisnelam mocniej rękę chłopaka i loszlismy w strone zdarzenia
-Tez to słyszałeś?-spytalam
-Tak, niestety-widocznie sie przerazil
Wyjelam nóż i skoczylam z zamachem w to miejsce. O dziwo nikogo tam nie bylo, nawet umarlego
-Chodźmy z tad już! Gdzie indziej zrobimy postój -spanikowalam
-Okej okej tylko spokojnie-staral sie mnie uspokoić-idziemy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro