Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ PIERWSZY



                – Cześć, tu Michelle! – Radosny głos dziewczyny rozległ się z poczty głosowej. – Chciałam zapytać, czemu cię dzisiaj nie było? Peter mówił, że jeszcze z tobą nie rozmawiał, a masz wyłączony telefon. Odezwij się do nas. Pa!

Kurwa mać.

– Hej, skarbie, to ja. – Następny był zaniepokojony głos Petera. – Michelle zostawiła ci wiadomość już kilka godzin temu, ale zaczynam się martwić. Wszystko dobrze? Proszę, zadzwoń do mnie.

Odette przygryzła paznokieć — jeden z jej okropnych nawyków — i wolną ręką usunęła wiadomości z poczty głosowej, następnie wyłączając telefon. Musiała pomyśleć. Musiała wymyślić jakiś plan.

Musiała porozmawiać z Peterem.

Odsuwając dłoń od ust, włożyła ją do plecaka, z którego wyciągnęła teczkę otrzymaną od lekarza kilka godzin wcześniej. Jej serce biło jak szalone, miała wrażenie, że zaraz wyskoczy z jej klatki piersiowej, gdy po raz kolejny przeczytała dokumenty.

12 tydzień ciąży! Twoje dziecko rozmiarem przypomina śliwkę!

Radosne słowa zapisane na broszurze ani trochę nie podniosły ją na duchu. Była w ciąży. Cholera, miała szesnaście lat i była w ciąży.

Jak miała powiedzieć Peterowi? Już i tak był niesamowicie zestresowany byciem Spider-Manem. Stresował się szkołą. Stresował się treningami z Avengersami. Nie musiał na dodatek stresować się dzieckiem ani ciężarną dziewczyną. Nie byli parą zbyt długo. Zaledwie miesiąc. Pieprzony miesiąc. Co prawda, od lat się przyjaźnili, ale ta część przyjaźni nadal była dla nich czymś nowym.

Ta... Ciąża... Trwała dłużej niż cały ich związek.

Od czasu tamtej nocy nawet nie uprawiali seksu. Ta noc była początkiem wszystkiego.

Dopiero co wróciła z trwającego tydzień obozu, kilka dni przed Halloween. Jej mama była pod wpływem substancji odurzających, jak zresztą zwykle, więc Odette postanowiła uciec do Petera. Ciocia May dorobiła dla niej klucz, ponieważ i tak praktycznie u nich mieszkała, dlatego mogła sama otworzyć sobie drzwi. Nikogo nie było w domu, więc przebrała się w piżamę i zaczęła oglądać serial na Netflixie, leżąc w łóżku Petera, zanim w końcu zasnęła.

– Odette – szepnął Peter, potrząsając jej ramieniem. – Odette, wstawaj. Potrzebuję pomocy. Znowu.

Przewróciła się na bok i otworzyła zaspane oczy, zauważając obrażenia przyjaciela.

– Jezu, Peter, co ty odjebałeś?!

Szybko usiadła, zrzucając z siebie kołdrę i prowadząc go do łazienki. Miał na głowie krwawiącą ranę, na twarzy tworzyły się siniaki, a w dodatku przyciskał rękę do swojego boku. Po jego palcach płynęła krew. Odette poczuła ogarniający ją niepokój.

– Czy to rana kłuta?!

Przytaknął i z grymasem na twarzy usiadł na blacie obok umywalki.

– Myślałem, że ten gość ma tylko jeden nóż. Pomyliłem się.

Dziewczyna pokręciła głową i pomogła mu ściągnąć górną część stroju, odsłaniając jego zakrwawione podbrzusze.

– Jest głęboka. Mogę ją uleczyć, ale to zaboli i zostanie ci blizna.

Wykrzywił twarz z bólu, gdy delikatnie dotknęła rany.

– Po prostu to zrób.

Zamknęła oczy, skupiając całą swoją siłę na dłoniach, czując znajome pieczenie. Trochę zakręciło jej się w głowie, kiedy pomogła ranie się zagoić. Zignorowała jego jęki, dokańczając tę czynność.

– Dzięki Bogu, że potrafisz to robić, bo inaczej przyprawiłbym ciocię May o zawał serca. – Zaśmiał się i nawiązał z nią kontakt wzrokowy. – Mogłabyś ogarnąć też moją twarz?

Odette przewróciła oczami, po czym dotknęła jego policzków.

– Tylko jeśli obiecasz, że następnym razem będziesz bardziej uważał. – Ta część ciała wymagała już zużycia mniej energii. – „Nie ma większego niebezpieczeństwa niż niedocenianie przeciwnika". Lao Tzu.

– „Moim najlepszym przyjacielem jest ten, który wydobywa ze mnie to, co jest we mnie najlepsze". Henry Ford. – Chłopak również zacytował, a Odette z uśmiechem przyłożyła do jego twarzy zwilżoną szmatkę.

– Nie podlizuj się, i tak jestem na ciebie zła, że dałeś się dźgnąć, idioto. – Uderzyła go materiałem w klatkę piersiową. – A teraz zrób mi obiad.

– Ale Odette...

– Nie Odettuj mnie, w tej chwili! – Skrzyżowała ramiona na piersi. – Mogłeś umrzeć! Rozumiesz to?!

Podparła się o umywalkę i wzięła głęboki, uspokajające oddech.

– Nie chcę cię stracić.

Peter zmarszczył brwi, zeskakując z blatu.

– Hej... – Położył dłoń na jej ramieniu, odwracając ją do siebie. – Przepraszam. Będę bardziej uważał.

Przyciągnął ją do swojej nadal nagiej piersi i owinął wokół niej ramiona.

– Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.

Na ustach blondynki pojawił się blady uśmiech, kiedy również go objęła i oparła głowę o zagłębienie pomiędzy obojczykami.

– Kto inny będzie robił mi pyszne tosty z serem?

– Lubisz mnie tylko ze względu na moje wątpliwe umiejętności kulinarne.

– Masz rację. – Zachichotała, przyciągając go bliżej siebie. – Ale naprawdę... Uważaj na siebie. Proszę.

Delikatnie się odsunął i popatrzył na nią z delikatnym uśmiechem oraz pełnym powagi spojrzeniem.

– Obiecuję.

Im dłużej stali w takiej pozycji, oboje się obejmując, tym bardziej coś się zmieniało. Pomiędzy nimi było uczucie, które jeszcze nie znali...

Napięcie seksualne?

Odette nigdy wcześniej tego nie doświadczyła, ale bicie jej serca przyspieszyło, oddech również. To był jej najlepszy przyjaciel. Dlaczego coś się zmieniło, kiedy przytulała swojego najlepszego przyjaciela?

To nie tak, że nie był atrakcyjny. Zdecydowanie nie o to chodziło. Był jednym z najprzystojniejszych chłopaków, jakich kiedykolwiek widziała, lecz nigdy nie patrzyła na niego inaczej niż jak na najlepszego przyjaciela.

Prawda?

– Odette? – wyszeptał, przygryzając swoją dolną wargę.

Powoli się pochylił, aby w razie czegoś pozwolić jej się odsunąć, jednak jej ciało miało inne plany. Wyszła mu naprzeciw, ich usta ledwo co się stykały. Serce podeszło jej do gardła, a ona przeniosła ręce z jego nagiego torsu na jego szyję. On z kolei ułożył dłonie na jej biodrach, przyciągając ją bliżej siebie. Czuła ciepło bijące od jego ciała, co wywołało u niej jeszcze większy rumieniec. Czuła się, jakby miała się roztopić.

Wraz z czasem trwania pocałunku jego usta zaczęły coraz bardziej się poruszać, pogłębiając pieszczotę. Odette czuła smak jego pomadki ochronnej i zapragnęła więcej. Czując nagły przypływ odwagi, delikatnie przygryzła jego wargę.

Od razu zareagował, przyciskając ją do ściany łazienki. Płytki były zimne, wywołując u niej dreszcze. Peter przeniósł dłonie na jej biodra i ją podniósł, ponownie złączając ich usta. Dziewczyna sapnęła, gdy ich zakryte ubraniami krocza się zetknęły, po czym owinęła nogi wokół jego pasa.

Szatyn trochę się odsunął i ukrył twarz w zagłębieniu jej szyi, zostawiając ścieżkę pocałunków od jej ucha aż do ramienia. Odette z jękiem odchyliła głowę, dając mu więcej miejsca do popisu. Podtrzymując ją jedną ręką, za pomocą drugiej zsunął ramiączko jej koszulki, składając pocałunek na jego miejscu.

– Zdejmij ją – wymamrotała, wplątując dłonie w jego włosy.

Peter zamarł, przez co zaczęła się stresować.

Czy posunęła się zbyt daleko?

– J-jesteś pewna? – wyszeptał z ustami przyciśniętymi do jej obojczyka, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po jej ręce.

Czy była na to gotowa? Nigdy wcześniej nie robiła czegoś takiego. Tylko raz w życiu się całowała i to podczas gry w butelkę. Nie spodziewała się, że ktokolwiek będzie chętny zrobić z nią coś takiego. Nigdy nie myślała o tym, że znajdzie się w takiej sytuacji. Chciała tego, naprawdę tego chciała, ale czy winne były wyłącznie jej hormony? Jak to będzie wyglądało? To był Peter. Jej najlepszy przyjaciel.

Starając się nie myśleć o tym zbyt dużo, przeciągnęła materiał przez głowę, odsłaniając przed Peterem więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Chłopak spuścił wzrok na jej piersi, a ona przygryzła wargę, mając nadzieję, że nie przekroczyła granicy. Jego oczy pociemniały, kiedy ponownie na nią popatrzył. Głośno przełknął ślinę.

– J-ja nigdy...

– Ja też nie. – Przeczesała dłonią jego potargane włosy. – „Dusza powinna być zawsze uchylona. Gotowy na przyjęcie ekstatycznego doświadczenia". Emily Dickinson.

Szatyn parsknął śmiechem.

– Zamierzasz rzucać cytatami, kiedy dosłownie przyciskasz mi swoje piersi do twarzy?

Z szerokim uśmiechem wzruszyła ramionami.

– Jeszcze tego nie robię.

– Na pewno tego chcesz? – Uniósł brew.

– Nigdy wcześniej nie byłam niczego tak pewna.


Tamtej nocy uprawiali seks.

Dwa razy.

I zapomnieli jakkolwiek się zabezpieczyć.

– Głupia, głupia, głupia – mruknęła Odette pod nosem i sfrustrowana przeczesała dłońmi włosy.

Kiedyś będzie musiała powiedzieć Peterowi. Przecież zauważyłby, że coś jest nie tak. Nie był głupi. Zawsze zauważał nawet najdrobniejsze zmiany w jej zachowaniu, zwłaszcza teraz, gdy spędzali razem tyle czasu.

Ponownie włączyła telefon, a następnie wstała z ławki i zaczęła iść w stronę mieszkania jej matki.

6 nieodebranych połączeń.

Cztery od Petera i dwa od Michelle.

Jej komórka po raz kolejny zaczęła wibrować, gdy otworzyła drzwi.

– Hej Peter – przywitała się z udawaną radością, próbując przełknąć swoje zdenerwowanie. – Co tam?

– Co się dzieje? – Od razu ją przejrzał. – Dlaczego nie było cię w szkole? Wszystko dobrze?

– Wszystko dobrze. – Westchnęła, odkładając plecak na podłogę swojego pokoju i siadając na łóżku. – Po prostu byłam u lekarza, to nic takiego.

– Och... Dziwnie brzmisz. Jesteś chora? – Odgłosy jego otoczenia zdradzały, że był w metrze. – Jadę do wieży, ale kiedy będę wracał, to mogę przywieźć ci coś do jedzenia.

– Właściwie to... – Wstała, wkładając najpotrzebniejsze rzeczy do torebki. – Wpadnę do wieży. Muszę z tobą porozmawiać.

– Okej. – Brzmiał na skołowanego. – Na pewno wszystko dobrze?

– Tak. Do zobaczenia niedługo.

Rozłączyła się, zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze.

Droga do Avengers Tower była długa. Była niesamowicie zestresowana i cała się trzęsła, a teczka ze zdjęciami USG i różnymi broszurami w niczym nie pomagała.

Jak Peter zareaguje? Czy powinna powiedzieć mu w pobliżu innych Avengerów? Jak oni zareagują? Na litość boską, mieli po szesnaście lat. Czy dadzą radę zająć się dzieckiem? Co jeśli z nią zerwie? Jeśli zostanie z tym wszystkim sama? A jeśli będzie chciał wychować to dziecko? Co jeśli będzie chciał, żeby dokonała aborcji? Co z adopcją? Czy jego zdolności wpłyną na dziecko?

Zbyt wiele myśli szumiało jej w głowie, kiedy wkroczyła do lśniącej wieży.

– Panno Alcott, możesz wejść. Peter mówił, że go odwiedzisz. – Uśmiechnął się ochroniarz, skanując jej przepustkę. – F.R.I.D.A.Y. zabierze cię na odpowiednie piętro.

– Dzięki, Ed! – Uśmiechnęła się, próbując udać radość.

Na całe szczęście była w windzie sama. W innym wypadku mogłaby dostać ataku paniki.

– Panno Alcott. – Rozległ się głos sztucznej inteligencji. – Twoje serce bije niepokojąco szybko, co nie jest wskazane w twoim stanie. Czy poinformować ambulatorium?

– Nie, F.R.I.D.A.Y., po prostu bardzo się stresuję. Nic mi nie jest.

Głos nic nie odpowiedział, a drzwi windy otworzyły się na piętrze z kuchnią. Słyszała, jak Peter z kimś rozmawia, więc podążyła za jego głosem, aby zauważyć, jak chłopak uczy Steve'a Rogersa korzystać z laptopa.

– Hej Odette. – Uśmiechnął się szeroko blondyn. – Jak się masz?

– Dobrze. – Wymusiła uśmiech, czując się, jakby lada chwila miała zwymiotować. A może to przed hormony? – Co robicie?

– Peter uczy mnie używać tweetera. – Podrapał się po głowie. – Chwila, nie. To nazywa się Twitter, prawda?

– Tak. – Zaśmiała się blondynka, po czym położyła dłoń na ramieniu Petera, który pomagał Kapitanowi ustawić ikonkę. – Ładne zdjęcie. Ludzie oszaleją.

Parker podniósł wzrok znad komputera, ujmując dłoń swojej ukochanej i składając pocałunek na jej knykciach.

– Hej kochanie. Czujesz się już lepiej?

– Tak. Trochę. – Przynajmniej czuła się lepiej, kiedy trzymał ją za rękę. – Możemy porozmawiać?

– Pewnie, już kończę. – Jeszcze kilka razy coś kliknął, a następnie oddał urządzenie mężczyźnie. – Pamiętasz, jak się tweetuje?

– Tak, dam sobie radę. Jesteś zwolniony ze swoich obowiązków. – Steve żartobliwie machnął dłonią.

Kiedy Peter wstał, Steve posłał dziewczynie zabawne spojrzenie, będące mieszanką zaskoczenia i podejrzliwości.

Kurwa, ani słowa, Kapitanie.

Szatyn objął ją ramieniem i pociągnął ją w stronę wind, aby mogli pojechać do pokoju, który przydzielił mu pan Stark na wszelki wypadek.

– Jesteś strasznie spięta. Co się dzieje?

Odette pokręciła głową, nie ufając swojemu głosowi. Czy dam radę mu to powiedzieć? Jak mam powiedzieć mojemu zestresowanemu, nastoletniemu chłopakowi-superbohaterowi, że jestem w ciąży? Czy istnieje jakaś instrukcja?

Wtuliła się w niego, próbując trzymać nerwy na wodzy.

– N-nie tutaj. K-kiedy będziemy sami.

Mocniej ją przytulił, po czym szybkim krokiem ruszył do sypialni. Kiedy wpisał odpowiedni kod, ich oczom ukazało się duże mieszkanie. Zamknął drzwi stopą, następnie siadając na ławce przy nogach łóżka. Pociągnął blondynkę na miejsce obok siebie, łapiąc ją za jedną dłoń, a drugą podnosząc jej głowę.

– Odette, co się dzieje? Przerażasz mnie.

Do jej oczu ponownie napłynęły łzy.

– Ja... My... Stało się coś złego. – Serce podeszło jej do gardła, a dłonie się trzęsły. – Zjebaliśmy.

Parker zmarszczył brwi.

– O czym mówisz? – Spuścił wzrok na ich ręce. – Nie chcesz ze mną być? W-wiem, że to duży krok, ale powiedziałaś, że chcesz tego tak samo bardzo jak j-ja, a...

– Peter – przerwała mu, ocierając swoje łzy. – Nie o to chodzi. Wiesz, co do ciebie czuję.

Dziewczyna wzięła głęboki oddech.

– C-chodzi o coś innego.

– Po prostu mi powiedz, Odette.

Ledwo zdołała to z siebie wykrztusić.

Jestem w ciąży.







hej kochani, witam was w moim kolejnym tłumaczeniu!! moje pierwsze o marvelu, bo dopiero niedawno się w niego wkręciłam, więc jeśli użyję jakiegoś nieodpowiedniego polskiego odpowiednika, to mi wybaczcie. ogólnie w oryginale główna bohaterka nazywa się y/n, ale biorąc pod uwagę wasze opinie i moją własną wygodę pisania, postanowiłam nadać jej imię i cechy — odette alcott, blondynka o niebieskich oczach. oczywiście, możecie nadal zmieniać jej imię na swoje, jeżeli tylko chcecie.

mam nadzieję, że ta historia spodoba wam się równie bardzo jak mi ❤️

kocham was,
victoria alexandra cornelia





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro