Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ ÓSMY



                – Przysięgam, Peter – jęknęła dziewczyna do telefonu, związując pasek swojego szlafroka. – Jeśli nie przyniesiecie mi pierożków wonton, to nawet nie ważcie się tu pokazywać. Wiem, gdzie Nat trzyma pistolet.

– Skarbie... – Głos Petera był pełen frustracji, a w tle słychać było parsknięcie Neda. – Ciągle narzekasz, że tyjesz. Zabroniłaś mi kupować ci pierożki, bo w innym wypadku mnie zastrzelisz. Wybierz jedno, bo najwidoczniej będziesz strzelać bez względu na to, co zrobię.

– Nie wypominaj mi tego – warknęła. W tym samym momencie do pokoju weszła Nat. – Słuchaj swojej ciężarnej dziewczyny i przynieś jej pierożki. Według aplikacji dziecko jest wielkości bakłażana. Te dodatkowe kilogramy to dzieciak.

Peter śmiał się zawahać.

Miała ochotę go postrzelić. I to dwukrotnie.

– D-dobrze, skarbie – wyjąkał. – Na pewno to... Wiesz co, przeniosę ci pierożki. Chcesz też makaron? P-przyniosę ci makaron.

W tle rozległ się głośny śmiech Neda oraz sarknięcie Petera, który kazał mu się zamknąć.

– Niedługo wrócę, piękna. Kocham cię.

– Ja też cię kocham, dupku. – Rozłączyła się ze zirytowaniem. – Nat, czy ja jestem gruba?

– Chcesz, żebym odpowiedziała szczerze? – Natasha przeszukiwała szafę, nawet nie przenosząc na nią wzroku.

– Pieprzcie cię, to przez tego dzieciaka – warknęła Odette, rzucając się na łóżko. – Jestem w dwudziestym ósmym tygodniu i się stresuję. To normalne, że trochę tyję.

– Poza tym Meixiu traktuje cię jak własną wnuczkę i przekarmia cię pierożkami – mówiąc to, odwróciła się do niej z sukienką w rękach i uśmiechem na twarzy. – Za często tam chodzisz.

– Ona przynajmniej mnie kocha, nie to, co wy – sarknęła i przeniosła wzrok na różowy element odzieży. – Po co to?

– Na twoje bociankowe. Już zapomniałaś?

– Nie. – Dziewczyna wstała z łóżka i zdjęła z włosów ręcznik. – Po prostu pierożki odwróciły moją uwagę. Poza tym robię się marudna.

– Wcale nie zauważyłam. – Na twarz Romanoff wkradł się uśmiech. – Co jest? Czemu ostatnio się tak na wszystkich wkurzasz?

Odette jęknęła, chowając twarz w dłoniach.

– Wstyd mi.

– Może powiedz o tym doktor Nguyen? – Usiadła na brzegu łóżka, odsuwając jej ramiona. – Co się dzieje?

– O matko, Nat... To sprawa rzędu seksualnego, okej?

Nat parsknęła śmiechem.

– Nie ma się czego wstydzić. Co jest? Nie uprawiacie seksu?

Nastolatka pokręciła głową.

– Nie. Buzują we mnie hormony i mam ochotę wręcz zaatakować Petera, ale on nawet nie pozwala mi się dobrze bawić. Czasem tylko zdarzy nam się całować. – Jej cała twarz była czerwona jak pomidor. – Raz pozwolił mi zrobić sobie loda, ale to było już kilka tygodni temu.

Wow, od razu powiedz jej o wszystkim. Świetna robota, Odette.

– Jestem strasznie niewyżyta i przez to się z nim ciągle kłócę. Ostatnio sam widok jego twarzy lub sam jego głos mnie kręci.

– Więc to dlatego jesteś taka zrzędliwa. – Zaśmiała się kobieta. – Kręci cię, bo nie jesteście ze sobą tak blisko?

– Miło, że cię to bawi – mruknęła Alcott, czując wzrastającą złość. – To poważna sprawa. Od tego zależy mój dobrobyt.

– Chcesz, żebym porozmawiała...?

– O nie! – Od razu jej przerwała, rumieniąc się jeszcze bardziej. – Zdecydowanie nie. Po prostu chcę czuć się chciana. Przytyłam. Co, jeśli już mu się nie podobam?

– Odette... – Natasha pokręciła głową. – Ten dzieciak patrzy na siebie, jakby to dzięki tobie świeciło słońce. Użera się z tobą, nawet kiedy tak zrzędzisz i zachowuje się, jakby świat kręcił się wokół ciebie.

– Wiem, że mnie kocha, ale co, jeśli już nie uważa mnie za atrakcyjną? – Spuściła wzrok, a do jej oczu napłynęły łzy. – Jest nastolatkiem... Czy nie powinien myśleć tylko o seksie?

– Może i tak, ale Peter nie jest normalnym nastolatkiem – zauważyła, po czym pomogła dziewczynie usiąść przy toaletce. – Czasami łatwo jest zapomnieć, że macie dopiero szesnaście lat. Przez większość czasu wydajecie się tacy dorośli.

– Faktycznie nie jest normalnym nastolatkiem... – Westchnęła i pozwoliła towarzyszce zrobić sobie makijaż. – Po prostu... Nie wiem. Kiedyś patrzył na mnie, jakbym była najpiękniejsza na świecie, a ostatnio ta część związku wydaje się go nie obchodzić. Uprawialiśmy seks tylko dwa razy. W życiu.

– Wygląda na to, że musisz z nim o tym porozmawiać albo zrobić coś, żeby cię zapragnął – stwierdziła rudowłosa, kończąc malowanie. – Wykorzystaj te ciążowe cycki.

Twarz Odette ponownie zrobiła się czerwona.

– Ostatnio mam wrażenie, że patrzy mi na biust częściej niż na twarz.

– Trudno jest nie patrzeć ci na biust, Pechen'ye. – Zaśmiała się Nat, a wtedy drzwi stanęły otworem. Rozległ się krzyk. – Tu jesteśmy, Wanda!

– Wow, Odette! Wyglądasz cudownie! – Wanda podała jej sukienkę, starając się nie nadwyrężać swoich rannych ramion. – Już nie mogę się doczekać, aż cię w tym zobaczę. Natasha nie chciała pokazać mi zdjęcia! Odbieracie mi całą zabawę.

– Przyda jej się trochę pozytywnego nastawienia – skomentowała Natasha. – Ma kryzys związku natury seksualnej.

– O Boże, Nat, od razu powiedz wszystkim. – Alcott ściągnęła swój szlafrok, zostając jedynie w bieliźnie. – Bo jeszcze nie jestem wystarczająco zrzędliwa!

Wanda zaczęła się śmiać.

– Och, Odette, przykro mi, że ostatnio nie zaliczasz. Może dzisiaj spróbujesz go namówić?

Natasha pomogła jej zapiąć sukienkę, a ona westchnęła, ponieważ ubranie było ciasne w biuście. Na całe szczęście udało im się niczego nie rozerwać, więc rudowłosa mogła zawiązać jej w pasie kokardkę. Sukienka miała kolor bladego różu, była koronkowa, miała rękaw typu trzy czwarte, półprzezroczysty dekolt i sięgała jej do kolan. Przez nią brzuch wydawał się większy, ale jednocześnie gustownie podkreślała jej inne krągłości.

Oprócz tych cholernych cycków.

– Wow. Jeśli Peter nie zerwie z ciebie tej sukienki, to stracę wszelką nadzieję i zabiorę cię na zakupy dla dorosłych – zażartowała Natasha, podając jej baletki.

Twarz Alcott zrobiła się cała czerwona, ale mimo to próbowała zignorować to droczenie.

– Natasho Romanoff, przestań ją zawstydzać – wtrąciła Wanda, po czym odwróciła się do nastolatki. – Wyglądasz pięknie.

Wtedy drzwi do sypialni się otworzyły i rozległ się głos May:

– Chłopaki przynieśli ci pierożki!

Odette szybko włożyła buty, a następnie wzięła telefon z toaletki i wybiegła z łazienki, niemalże wpadając na May.

– Potrzebuję tych pierożków. Teraz.

Kobieta szybkim krokiem za nią podążyła.

– Pięknie wyglądasz, kochanie. Wiesz, że pan Stark załatwił jedzenie na twoje bociankowe, prawda?

– Ale ja chcę wontony.

Peter i Ned byli w kuchni, a na blacie stał duży zapas jedzenia. Kiedy usłyszeli zbliżające się kroki, od razu popatrzyli w tamtą stronę.

– Skarbie, zwolnij, bo się przewrócisz. – Peter wyglądał, jakby miał dostać zawału.

Ned w tym czasie się odsunął, ale kiedy przyjaciel posłał mu spojrzenie, od razu pożałował, że nie zostanie zastrzelony. Odette wyjęła z opakowania pierożka i go ugryzła.

– O mój Boże. Nawet nie wiem, czy zajebać ci, że tak długo nie wróciłeś, czy pieprzyć się z tobą, bo przyniosłeś mi to pyszne jedzenie. – Wzięła gryza makaronu, a dziecko radośnie poruszyło się w jej brzuchu.

– Sądząc po tych pięćdziesięciu twarzach czerwieni, wolałby to drugie – skomentował Tony, nagle pojawiając się za jej plecami. Zwinnie wskoczył na krzesło barowe. – Chociaż słyszałem od Natashy, że...

– Natasha nie wie, o czym mówi. – Dziewczyna szybko mu przerwała i rzuciła w niego kluskiem. – Często kłamie. Jest szpiegiem.

– Michelle przyjdzie za dziesięć minut – ogłosił Ned, spoglądając na swój telefon. – Na pewno nie jest już zła?

Tak? Nie? Może?

Odette nie była pewna.

Po wydarzeniach mających miejsce, kiedy jej ojciec uciekł, postanowiła ona powiedzieć Michelle o niej i o Peterze. MJ była podejrzliwa względem Petera już wcześniej, ale w życiu nie spodziewała się, że przyjaciółka coś przed nią ukrywała.

Że była wkurzona to niedopowiedzenie.

Była jeszcze bardziej wściekła niż Ciocia May.

– Jesteś Spider-manem? Jaja sobie robisz?! – krzyczała, chodząc w tę i z powrotem po salonie, podczas gdy para siedziała na kanapie. – Od kiedy?

– Od jakiegoś czasu.

– Wiedziała, że coś jest na rzeczy od konkursu naukowego! To było podejrzane, że w ostatniej chwili zdecydowałeś się pojechać, a wtedy pojawił się Spider-man.

Następnie odwróciła się do Odette.

– I ty! Co do cholery?! „Potrafię leczyć ludzi"?! Co to w ogóle znaczy? – Jej twarz była czerwona ze złości. Widziała ją taką wściekłą tylko jeden raz, kiedy została popsikana gazem pieprzowym podczas pokojowego protestu.

– L-leczę. Mam pewne zdolności. – Blondynka złapała Petera za rękę. – Chcieliśmy ci to powiedzieć, bo musimy przenieść się do wieży. Mój tata może wiedzieć, że jestem w Nowym Jorku, a nie chcemy, żeby zrobił nam krzywdę. Chciałam, byś wiedziała w razie, gdyby mnie szukał.

– Jest aż taki okropny?

– Jest z HYDRY – mruknęła, ściskając dłoń swojego ukochanego. – Zrobiłby nam krzywdę, gdyby tylko wiedział.

– Przykro mi. – MJ usiadła naprzeciwko nich i złapała ją za rękę. – Nadal jestem na ciebie wściekła, ale wybaczam, że mnie okłamałaś. Ważne, żebyś była bezpieczna.

I Odette o nic więcej nie prosiła.

– Odette? – Peter delikatnie złapał ją za przegub. – Jesteś gotowa?

Kiedy dziewczyna rozejrzała się dookoła, spostrzegła, że wokół nikogo nie było. Peter przebrał się w eleganckie ubrania, a ona skończyła jeść. Oparła głowę na jego ramieniu, napawając się cytrusowym zapachem wody kolońskiej z Toma Forda. Jego ręka była umięśniona i ciepła. Uspokójcie się, hormony.

– Dziękuję, że kupiłeś mi wontony.

– Dziękuję, że mnie nie zastrzeliłaś – odparł, przyciągając ją bliżej siebie, aby mógł objąć ją ramionami. – Tak w ogóle to wyglądasz cudownie.

Blondynka się w niego wtuliła i złożyła delikatny pocałunek na jego żuchwie.

– Nie podlizuj się.

Peter parsknął śmiechem, po czym zaczął szeptać jej do ucha:

– „Rzadka jest prawdziwa miłość, prawdziwa przyjaźń jest rzadsza". Jean de La Fontaine.

– „Miłość nie jest czymś, co znajdujesz. Miłość jest czymś, co znajduje ciebie". – Ona również zacytowała, cmokając jego usta. – Loretta Young.

Chłopak mruknął pod nosem i jeszcze raz pocałował ją w usta. Bicie jej serca przyspieszyło, a ciało całe się rozgrzało. Hormony, uspokójcie się. O Boże. Wplątała palce w jego włosy i przyciągnęła go bliżej siebie, na co sapnął zaskoczony. Jego drżące dłonie powędrowały na jej biodra, kiedy pogłębiła pieszczotę. W końcu delikatnie przygryzła jego wargę, powoli się odsuwając. Z westchnieniem przesunął dłonie z bioder na jej tyłek, aby mógł przyciągnąć ją jeszcze bliżej siebie.

– S-skarbie, wszyscy na nas czekają. – Starał się ją przekonać, ale ona była uparta.

Była napalona. Potrzebowała go.

I to w tamtym momencie.

Otarła się o niego, przenosząc usta z jego szyi na miejsce pod jego uchem, przez co ugięły się pod nim kolana. Cicho jęknął, a ten dźwięk przeszył całe jej ciało. Odwróciła go w swoją stronę i przyparła do blatu, przyciągając jego twarz bliżej siebie. Szatyn prześledził językiem kontur jej ust, a ona mocno pociągnęła go za włosy, bo wiedziała, że to lubi.

– Kochanie – mruknął, próbując się opanować. – M-możemy dokończyć p-później. Tyle ludzi na nas czeka.

Cicho jęknął, kiedy przeniosła dłoń na przód jego spodni.

– U-utrudniasz mi to, Odette.

– Taki mam zamiar. – Blondynka uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła majstrować przy guziku jego spodni. Czuła, jaki miała na niego wpływ. Zasłużył sobie za to, jak bardzo się od niej oddalił.

– O mój Boże, Odette – sapnął, zacieśniając uścisk na jej biodrach. – Wykończysz mnie.

– Dzieciaki? – Po korytarzu rozległ się głos Cioci May. – Dojdziecie?

– Chciałabym dojść – mruknęła Odette, przez co Peter parsknął śmiechem i przyciągnął ją do uścisku w razie, gdyby kobieta weszła do środka i miała zauważyć wybrzuszenie w jego spodniach.

– Tak! Już idziemy, May! – okrzyknął lekko roztrzęsionym głosem. – Odette chce zjeść resztę wontonów.

– Pospieszcie się. – Kroki zaczęły się oddalać, aż w końcu May odeszła. – W końcu to wasza impreza.

Odette oparła się o jego pierś, nie zabierając ramion z jego szyi.

– Kocham cię.

Słyszała nierówne bicie jego serca.

– Ja też cię kocham. – Złożył pocałunek na jej linii włosów. – Dokończymy później.

– Będę trzymać cię za słowo, bo inaczej tego pożałujesz. – Próbowała się do niego przytulić, ale okrągły brzuch jej to utrudniał. – Szaleję za tobą, wiesz?

Zaśmiał się i w końcu trochę odsunął — jego problem już zniknął. Złapał ją za rękę, prowadząc w stronę windy.

– Wow, ktoś tu ma obsesję.

– Zamknij się i chodźmy na imprezę.





                Kiedy dotarli już na odpowiednie piętro, Natasha i Wanda parsknęły śmiechem na widok Petera. Zapomniał ułożyć włosy, dlatego były niesamowicie potargane. Miał rumiane policzki, opuchnięte usta, pomiętą koszulę, a każdy kosmyk włosów odstawał w inną stronę. Wyglądał seksownie. Odette posłała im uśmiech i złapała swojego ukochanego pod ramię.

– Jezu, Odette – zawołała rudowłosa, trzymając lampkę szampana w dłoni. – Nie marnujesz ani chwili.

– Ucisz się, Nat. – Pokręciła głową i za Peterem podążyła w stronę do baru, gdzie chłopak pomógł jej usiąść na stołku, a sam zajął miejsce obok niej. Spróbowała poprawić jego włosy, ale odepchnął jej rękę, na co parsknęła śmiechem. – Zniszczyłam ci fryzurę. Nic dziwnego, że Nat i Wanda się śmieją.

– Natasha wcześniej powiedziała mi coś bardzo ciekawego. – Parker z szerokim uśmiechem złapał ją za rękę i pogładził kciukiem jej knykcie. – Wiesz, musisz przestać opowiadać Nat o naszym związku. Nie wie, kiedy ugryźć się w język.

– O nie... – Odette ukryła twarz w dłoniach, mając ochotę wczołgać się pod łóżko i umrzeć. – O mój Boże. Powiedziała ci, prawda?

– Właściwie to na mnie nakrzyczała. – Chłopak parsknął śmiechem i ułożył dłoń na jej brzuchu. – Powiedziała, że muszę jak najszybciej się z tobą pieprzyć, bo inaczej w szale hormonalnym zabijesz wszystkich w wieży.

W końcu odsłoniła twarz, a jej szczęka opadła.

– Naprawdę tak powiedziała? To był sekret!

– Wiesz, mogłaś mi o tym powiedzieć. – Drugą dłonią zaczął masować jej ramię. – Myślałem, że to ty nie chcesz, więc nie naciskałem.

Odette parsknęła śmiechem.

– Nieustannie się na tobie uwieszam. Dlaczego myślałeś, że nie chcę?

– Nie wiem... Po prostu nie chciałem naciskać. – Wzruszył ramionami, a jego policzki stały się rumiane. – Nigdy wcześniej nie miałem dziewczyny. Nie umiem rozmawiać o takich rzeczach.

Blondynka złapała go za rękę, którą miał na jej brzuchu i oparła na niej brodę.

– Czyli mówisz mi, że przez ten cały czas mogliśmy to robić?

– W sumie to tak. – Peter się zaśmiał i wezwał barmana, zamawiając dwie szklanki wody. – Nie wiedziałem, że to dlatego byłaś taka zrzędliwa.

– Wcale nie byłam zrzędliwa. – Zmrużyła oczy, upijając łyk napoju. – Po prostu czasem irytuje mnie sam widok twojej twarzy.

Chłopak pokręcił głową i nagle zamarł w miejscu.

– Um, twoja mama właśnie przyszła.

Jego rozmówczyni szybko odwróciła się w tamtą stronę, z zaskoczeniem unosząc brwi.

– Nie spodziewałam się tego.

Nie była ubrana odpowiednio na bociankowe, a raczej na imprezę w klubie, ale przynajmniej była czysta. Jej włosy wyglądały na umyte, miała nałożony makijaż i w rękach trzymała niewielką torbę na prezent. Gdy w końcu ich zauważyła, podeszła do nich chwiejnym krokiem.

– Jezu, dziecko, nie wiedziałam, że to bociankowe będzie jebaną galą.

– Myślałam, że nie przyjdziesz – przyznała Odette, schodząc ze stołka. – Nie odbierałaś.

– Nie mam czasu na głupie rozmówki. Niektórzy muszą pracować – warknęła i przewróciła oczami. – No dobra, o czym chcesz rozmawiać? O twoim ojcu? Bo o nim nie zamierzam mówić.

Blondynka przygryzła wargę, gładząc swój brzuch, ponieważ dziecko akurat zaczęło się przekręcać.

– Coraz więcej sobie przypominam.

– Najwidoczniej muszę prosić tego profesorka od siedmiu boleści o zwrot kasy. – Pokręciła głową, odstawiając prezent na barek. – Niby co pamiętasz?

– Wszystko się powtarza. Przemoc, zmuszanie mnie do leczenia, groźby... Najgorsze są te miłe wspomnienia. Te, które częściowo pamiętam. Przytłaczają je te negatywne. To strasznie kołujące.

Kobieta zmarszczyła brwi.

– Nie pozwól, by dobre wspomnienia cię ogłupiły. Nie był dobrym mężczyzną. Nie był tym mężczyzną, za którego wyszłam. – Westchnęła i przeczesała palcami swoje włosy. – Kurwa, muszę się napić.

Nakazała barmanowi nalać sobie rundkę, a kiedy już ją wypiła, odwróciła się do córki.

– No otwórz ten jebany prezent.

Peter podał swojej ukochanej podarunek, natomiast ona z uśmiechem go przyjęła. Była zaskoczona, że w ogóle dostała coś od swojej matki. Ostatnią rzeczą, jaką od niej dostała, było opakowanie papierosów i stanik na dwunaste urodziny. To było ciekawe doświadczenie, ponieważ otwierała prezent w restauracji pełnej ludzi. Peter też tam był. Pamiętała jego minę, kiedy wyciągnęła skąpą bieliznę z torby, a jej matka argumentowała się tym, że „skoro masz cycki, to równie dobrze możesz wyglądać kusząco".

To nie był najlepszy sposób na powiedzenie córce, że zaczynają rosnąć jej piersi.

Jej serce biło szybko, a ona w duchu modliła się, by podarek był adekwatny do okazji. Nagle jej tętno niemalże ustało, ponieważ pod ozdobnym papierem znajdował się mały pluszowy niedźwiadek. Wyglądał na trochę sponiewieranego i nie był większy od dłoni. Wokół szyi miał zawiązaną zieloną kokardkę, a na stopie wyszyta została litera. Był to jej inicjał.

– Był twój, kiedy byłaś mała. – Kobieta napiła się trunku. – Moja mama ci go kupiła.

Odette nigdy nie poznała swojej babci. Nie poznała nikogo ze swojej rodziny, nie licząc rodziców. Nigdy o tym nie rozmawiali.

Do oczu napłynęły jej łzy, gdy pogładziła małą główkę zabawki.

– Dziękuję, mamo. Jest cudowny.

– Nie miałam, co z nim zrobić – bąknęła jej matka i odwróciła wzrok, znowu zaczynając pić. – Dobra, spadajcie już. W końcu to wasza impreza.

Blondynka poczuła ogarniający ją smutek. Jak zwykle — jeden krok do przodu, dwa kroki w tył. Już myślała, że poczyniła progres, a ona powiedziała coś niemiłego. Zawsze ją od siebie odpychała.

– Chodź. – Peter złapał ją za rękę i w pocieszającym geście pogładził jej knykcie. – Jeszcze nie widzieliśmy się z Tonym.

– Tak, okej – odpowiedziała z uśmiechem, próbując zatuszować swój smutek. – Pewnie cieszy się, że miał wymówkę, by urządzić imprezę.

Chłopak pociągnął ją za sobą, a po drodze zatrzymali się przy rosnącej stercie prezentów, aby położyć tam misiaczka. Następnie udali się do Wandy, Clinta, Natashy i Bucky'ego. Jeden z kelnerów podał ciężarnej szklankę soku pomarańczowego, podczas gdy Peter rozmawiał z Buckym, ani na chwilę nie puszczając jej ręki.

– Wow, ile jest tu ludzi – skomentowała Alcott, rozglądając się z zaskoczeniem. – Nie znam nawet połowy z nich. Oni wiedzą, że to bociankowe nastolatków?

– Chyba mają to gdzieś. – Rudowłosa pokręciła głową. – Od początku myślałam, że ta impreza to zły pomysł.

– Czemu? – spytała Wanda i poprawiła bandaż na swoim ramieniu.

– A jeśli wstawią zdjęcia do internetu? Twój ojciec może się dowiedzieć, że tu jesteś. Poza tym, jak mamy wytłumaczyć, że wyprawiliśmy bociankowe nastolatkom, którzy ponoć są stażystami?

O tym nie pomyślała.

– Cholera, racja. – Odette upiła łyk soku. – Ale już za późno. W końcu i tak całe dnie spędzam w wieży. Mama kogoś od nas z klasy pytała mnie, czemu mnie i Petera eskortują nas do szkoły. Wspomniała, że jest dziennikarką i wie, jak dużo czasu spędzam tutaj.

Peter odwrócił się w jej stronę. Nie miał o tym pojęcia.

– Ponoć ktoś jej powiedział, że tu mieszkam. Pytała, czy znam Avengerów.

– Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? – Natasha zmarszczyła brwi i skrzyżowała ramiona na piersi. – Możesz być w niebezpieczeństwie.

– Bo chcę chodzić do szkoły, Nat. – Dziewczyna puściła dłoń Petera, aby móc odgarnąć sobie włosy z twarzy. – Już i tak męczy mnie to, że nie możemy mieszkać w domu, w Queens. Nie chcę stracić też szkoły.

– To niebezpieczne – spostrzegła. – Gdyby ktoś...

– Okej, okej – przerwał jej Bucky. – Nie stresujmy ciężarnej, Nat. Chodź, później o tym porozmawiacie.

Po tych słowach odciągnął ją na bok, zostawiając ich we trójkę.

– Okej, imprezowicze – zawołał Tony, stając na krześle, aby wszyscy go widzieli. – Chciałbym zobaczyć radość Odette, kiedy już otworzy prezenty ode mnie. Chodź tutaj, Juno!

– Już mówiłam, żebyś mnie tak nie nazywał – burknęła, ale mimo wszystko pociągnęła za sobą Petera. – Skopię ci tyłek, Blaszany Drwalu.

Wszyscy w tłumie śmiali się z ich przekomarzania. W końcu para dotarła w miejsce dwóch krzeseł ustawionych obok dużego stołu pełnego prezentów. Odette nie miała pojęcia, jak zmieści tyle rzeczy w wieży oraz mieszkaniu w Queens.

– Zacznij od tego – polecił, podając jej duże pudło. – Ode mnie. – Wtedy za jego plecami rozległo się kobiece chrząkanie. – I od Pepper.

Blondynka ze śmiechem zajrzała do środka.

– O cholera, Tony!

Znajdował się tam jedna z najładniejszych spacerówek, jakie w życiu widziała. Można było rozłożyć ją i zamienić w fotelik samochodowy, kiedy dziecko jest mniejsze, a kiedy już urośnie, zamieni się w zwykły wózek. Miała duże koła i ponoć była najlepsza na świecie. Tony dodatkowo dorzucił mnóstwo zabawek inspirowanych Avengersami, ubrania i najlepszy prezent ze wszystkich — dodatkowy pokój w wieży, przeznaczony właśnie na przechowywanie tych podarków.

– Zapewnimy dziecku opiekę, kiedy będziesz pracować w skrzydle medycznym, ale dopóki będziesz tu mieszkać, to dzieciak będzie musiał się gdzieś bawić. Pokój obok twojego będzie dziecięcym. – Uniósł swój kieliszek. – Pepper go udekoruje.

– Matko... – Odette uścisnęła dłoń Pepper. – Dziękuję.

Natasha jedynie pokręciła głową, przyglądając się wszystkim gościom. Z pewnością się martwiła, ponieważ Tony właśnie potwierdził, że Odette i Peter mieszkali w wieży.

Kurwa mać.

No trudno.

Podczas otwierania prezentów Odette czuła się przytłoczona. Nawet nie wiedziała, że dziecko będzie potrzebowało tylu rzeczy, nigdy wcześniej nie zajmowała się żadnym bobasem. Nie wiedziała, iż istniały specjalne butelki, dzięki którym dziecko miało nie wciągać powietrza i w związku z tym nie mieć gazów. Nie wiedziała, że będzie potrzebowała specjalnego płynu do płukania w razie, gdyby jej pociecha miała wrażliwą skórę. Nie wiedziała, czy będzie karmić piersią. Chciała, ale nie wiedziała, jak to wyjdzie.

To zaczęło ją trochę przerażać.

Na szczęście, nie było tego po niej widać, a przynajmniej w tamtym momencie.

Ale już nie mogła doczekać się jednej rzeczy — kartki dla Petera.

Znalazła ją na internecie i śmiała się z niej przez dobre dziesięć minut. Bez wahania ją kupiła, a potem tylko czekała na odpowiednią chwilę, by mu ją dać. A jaki jest lepszy moment niż na bociankowym, przed tłumem ludzi?

– Wiem, że mieliśmy nic sobie nie kupować – zwróciła się do ukochanego. – Ale po prostu musiałam.

Podała mu kartkę, a on uniósł brwi.

– Dziękuję...? – Chłopak ostrożnie otworzył kopertę. Przekręcił jej zawartość na drugą stronę i szeroko otworzył oczy. – O Boże, Odette... Jesteś niemożliwa.

Jego twarz była cała czerwona, przez co blondynka wybuchnęła głośnym śmiechem. Mogła mieć tylko nadzieję, że ktoś nagrał jego reakcję. Jeśli nie, będzie musiała poprosić FRIDAY o przesłanie jej nagrania z monitoringu.

– Co jest tam napisane, Peter? – zawołała Michelle, która już wcześniej widziała ten prezent. – Może pokażesz nam, co jest takie zabawne?

Chłopak pokręcił głową i zażenowany zasłonił twarz dłońmi.

– Zamknij się, Michelle. To niestosowane.

– Teraz już musisz nam pokazać! – krzyknął Bucky, który stał obok Steve'a i Visiona na tyłach. – Pokaż nam tę kartkę, dzieciaku!

Tony wyrwał nastolatkowi przedmiot i zaczął się głośno śmiać, gdy przeczytał napis. Następnie wyciągnął ramię ponad głowę, aby wszyscy mogli zobaczyć kartkę. Po pomieszczeniu rozległy się chichoty.

Odette otarła łzy z kącików oczu, a następnie usiadła Peterowi na kolanach. Owinęła ramiona wokół jego szyi, przyciągając go do krótkiego pocałunku.

– Nie mogłam się powstrzymać. To było zabawne.

Chłopak pokręcił głową, jego twarz nadal była rumiana i gorąca w dotyku.

– Jesteś okropna. Ciocia May widziała tę kartkę. Teraz mi wstyd.

– Już i tak jestem w ciąży. – Wskazała na swój brzuch. – Jest za późno.

– O Boże, Odette... – jęknął i odchylił głowę. – Przestań o tym mówić.





                Odette udało się przejrzeć resztę kartek bez żadnych wypadków, a w dodatku dostała mnóstwo pieniędzy. Nigdy wcześniej nie widziała takiej kwoty na żywo. Wraz z Peterem postanowiła wpłacić gotówkę na konto oszczędnościowe, aby odłożyć pieniądze studia. Takie plusy zaproszenia bogaczy na bociankowe.

Niedługo później ludzie wrócili do rozmawiania, jedzenia i picia drinków z darmowego baru. Alcott właśnie rozmawiała ze Steve'em o imionach dla dziecka, kiedy jej pociecha zaczęła kopać. I to prosto w żebra. Odette sapnęła przez ostry ból przeszywający jej bok i upuściła szklankę z sokiem, z krzykiem łapiąc się za obolałe miejsce.

– Odette! – Duża dłoń Steve'a wylądowała na jej plecach, aby mógł ją przytrzymać. – Nic ci nie jest?

– Tak – jęknęła. – Nic się nie dzieje, po prostu dziecko kopnęło mnie w żebra.

Peter i doktor Cho od razu pojawili się u ich boku.

– Odette, co się dzieje? – Jego dłonie zastąpiły tą Steve'a, kiedy posadził ją na krześle, które jakimś cudem pojawiło się za nią. – Boli cię? Coś się dzieje z dzieckiem?

– Nic mi nie jest – zapewniła ich, z głębokim oddechem puszczając swój bok. – Dziecko kopnęło mnie w żebra. Już nie boli.

– To normalne w tym etapie ciąży, ale i tak chciałabym cię zbadać. – Doktorka zaczęła ją dotykać.

Kiedy już badanie dobiegło końca, goście wrócili do zabawy.

– Widzisz? – Alcott przewróciła oczami, podczas gdy zaniepokojony Peter nad nią górował. – Mówiłam, że nic mi nie jest.

Chłopak głęboko odetchnął i objął ją od tyłu, opierając brodę na jej ramieniu.

– Cholernie mnie przestraszyłaś.

– Nie chciałam upuścić szklanki – mruknęła, przymykając oczy. – Myślisz, że zauważą, jeśli się wymkniemy?

– Nie. – Przekręcił głowę, by pocałować ją w szyję. – Raczej nikt nie zauważy.

Odette wyczuła w jego oddechu zapach whiskey, przez co się zaśmiała.

– Kto dał ci alkohol?

– Wypiłem jeden kieliszek. – Prychnął, po czym pociągnął ją w stronę windy. – Bucky i Tony mi nalali. Stwierdzili, że skoro jestem wystarczająco dorosły, byś zaszła w ciążę, to jestem wystarczająco dorosły, by się napić.

Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i pocałowała go w usta. Kiedy już się od siebie odsunęli, oblizała swoje wargi.

– Smakujesz drogo.

– Masz rację. – Peter wciągnął ją do windy, której drzwi się otworzyły, a następnie kazał FRIDAY zabrać ich na odpowiednie piętro. – To był Johnnie Walker czy coś takiego. Tony mówił, że to najlepsze whiskey.

Gdy już dotarli na miejsce, nagle Peter podniósł ją jak pannę młodą i zaniósł ją w stronę ich wspólnej sypialni. Odette z chichotem owinęła ramiona wokół jego szyi. Zaczęła składać delikatne pocałunki na jego obojczyku, który wystawał spod eleganckiej koszuli.

– Mm, dobrze smakujesz.

Chłopak zamknął drzwi stopą oraz szybko przekręcił zamek, zanim zaczął iść w stronę łóżka.

– Przypominam sobie, jak groziłaś jakimś wybuchem hormonalnym, jeśli nie dokończymy tego, co zaczęliśmy wcześniej. – Posadził ją na posłaniu i pochylił się, by zdjąć jej baletki. – Mówiłaś, że za mną szalejesz.

– Racja. – Przytaknęła mu z przygryzioną wargą. – Chyba nie chcesz, żebym dalej zachowywała się jak suka.

Nagle sapnęła, kiedy zaczął całować jej szyję, przechylając jej głowę w bok, aby mieć więcej miejsca do popisu. Położyła dłoń na jego żuchwie i przyciągnęła go, chcąc ucałować jego usta. Nadal smakował alkoholem, a to sprawiło, że zapragnęła go jeszcze bardziej. Jego język otarł się o jej dolną wargę.

– P-pomóż mi r-rozpiąć sukienkę. – Ledwo zdołała to z siebie wydusić, kiedy na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.

Parker odsunął się i odgarnął jej włosy, aby móc pociągnąć za suwak. Przy okazji składał pocałunki wzdłuż linii zamka.

– „Seks to emocje w ruchu". Mae West.

Jakimś cudem zdołała przywołać sobie ten cytat. Była niesamowicie napalona, ale zdołała go wypowiedzieć.

– „Seks bez miłości to w-wyłącznie zdrowe ćwiczenie". Robert A. Heinlein.

Ściągnął z niej sukienkę i głośno przełknął ślinę, kiedy na nią patrzył.

– Jesteś najpiękniejszą dziewczynę, jaką w życiu widziałem.

Ton jego głosu wywołał u niej dreszcze. Zarumieniła się, podpierając na łokciach, kiedy on ściągnął swoją koszulę. Obserwowała, jak mięśnie jego brzucha się napinają, a potem przygryzła wargę. Wbijała w niego wzrok. Jego umięśnione ciało było niesamowite i pragnęła poczuć je na sobie.

Zauważył jej spojrzenie, dlatego popatrzył na nią z szerokim uśmiechem.

To było to spojrzenie, o którym rozmawiała z Natashą. Jakim kiedyś na nią patrzył. Dzięki niemu czuła się najpiękniejsza na całym świecie. Tym wzrokiem mówił, że jej pragnie. Widać było w nim czyste pożądanie, ale również to, co do niej czuł.

Kochał ją. Pragnął jej.

Ona podzielała jego uczucia.

Kochała go ponad życie.

Chciała również, by pieprzył ją tak mocno, aby zapomniała, jak ma na imię.





                – Cholera jasna – sapnęła. Włosy kleiły jej się do twarzy, a nogi drżały. Próbowała złapać oddech. – Mogliśmy to zrobić już dawno.

Odette odwróciła się w stronę Petera, który leżał na plecach, próbując unormować swój oddechy. Widziała ciemne ślady pozostawione przez nią na jego szyi i klatce piersiowej. Objął ją ramieniem i przyciągnął ją bliżej do siebie.

– Kocham cię. – Przycisnął usta do jej czoła. Blondynka czuła jego oddech na swojej skórze, kiedy się w niego wtuliła.

– Kocham...

Nagle światła zgasły.

– ALARM BEZPIECZEŃSTWA! ALARM BEZPIECZEŃSTWA! – Rozległ się głośny głos FRIDAY, a światła zaczęły migać na czerwono.

– Kurwa, co jest? – Odette podskoczyła przerażona. – Co się dzieje?

– Nie wiem – przyznał Peter, schodząc z łóżka i wkładając swoje bokserki. – Nigdy nie słyszałem, żeby FRIDAY to mówiła.

Szybko wciągnął na siebie strój, zasłaniając go dresami i bluzką w długim rękawem w razie, gdyby był to fałszywy alarm. Przeczesał dłonią swoje włosy, a następnie podał ukochanej swoją koszulkę oraz krótkie spodenki.

– Jeśli poproszę, żebyś tu została, to mnie posłuchasz?

– Zdecydowanie nie. – Narzuciła na siebie ubrania, spięła włosy w koka i złapała pistolet, który Natasha przyczepiła do spodu jej szafki nocnej. – Pójdę po Ciocię May.

Chłopak kiwnął głową, był cały blady ze stresu, kiedy nakładał swoje wyrzutnie.

– Nie odchodź, pójdziemy po nią razem.

Odette ruszyła za nim przez korytarz, gdzie spotkali biegnącą w ich stronę Natashę.

– Idźcie po May. Doszło do włamania.

– Jakiego włamania? – Blondynka przekrzyczała alarm. – Ktoś wszedł do budynku?

Nagle hałas ucichł. Wszystkie światła zgasły.

W całym budynku zapanowała całkowita cisza.

– Kurwa – syknęła kobieta, włączając latarkę na swoim telefonie. – Weszli.

– Do budynku? – Peter złapał Alcott za rękę i przyciągnął ją do swojego boku.

– Nie, jeszcze nie. – Wyglądała na zmartwioną, co nie było dla niej typowe w takiej sytuacji. – HYDRA zdołała zhakować FRIDAY. Szukali pewnych akt.

– Czyich? – zapytała blondynka, choć obawiała się, że już zna odpowiedź.

– Twoich.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro