Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ DWUNASTY


                 35. tydzień ciąży! Twoje dziecko jest wielkości melona spadziowego!

Och, już nie mogła doczekać się końca tej ciąży.

Do terminu porodu zostało jeszcze kilka tygodni, ale w jej brzuchu nie było już miejsca. Czuła się, jakby lada chwilę miała wybuchnąć. Jezu, Odette, rozchmurz się. Jeszcze tylko kilka tygodni. Nie, nie dawała już rady. Bolały ją stopy, plecy i piersi, pokarm wyciekał, musiała sikać co dziesięć minut...

Okej, Odette, przestań narzekać.

Okej, miała rację... Za bardzo narzekała.

Miała ogromną pomoc i wsparcie. Niewiele ciężarnych szesnastolatek może się tym poszczycić, dlatego była tak cholernie wdzięczna. Miała po swojej stronie Avengersów, Ciocię May, Michelle, Neda, Petera... Czasem nawet swoją mamę, kiedy tylko raczyła odebrać telefon. Nadal była zła za to, że została postawiona w centrum uwagi. To jednak sprawiło, że łatwiej było się z nią użerać, ponieważ starała się być lepsza dla publiki.

Avengersi mieli kilka poszlak co do Seana, ale nic konkretnego. Sprawdzali wszelkie pogłoski o północnej Afryce, Kanadzie i nawet o Rosji. Nic. Wszystkie drogi prowadziły donikąd.

Choć starali się poprawić humor Odette, to ona i tak była niespokojna. Niebawem miała urodzić dziecko, a nie chciała wydać go na świat, na którym ktoś chciał zrobić mu krzywdę. Nie chciała, by to dziecko straciło rodzica, bo Sean ubzdurał sobie, że jest jego własnością.

O tych wszystkich rzeczach rozmawiała ze swoim terapeutą.

Tak, z terapeutą.

Musiała przyznać, że te wizyty bardzo jej pomogły. To było coś nowego. Nie była przyzwyczajona do rozmów o jej sytuacji z nieuprzedzoną osobą. Ktoś chciał dla niej jak najlepiej, ale nie miał bzika na punkcie chronienia jej. To znaczy, wcale nie kochała swoich bliskich mniej... Po prostu cieszyła się, że może porozmawiać o tym z kimś spoza grona znajomych.

W dodatku cieszyła się, że między nią a Peterem znowu było dobrze.

Wróciła do ich pokoju, a oni rozmawiali ze sobą jeszcze częściej niż przed kłótnią. Nawet wybrali kilka imion dla dziecka w zależności, jakiej płci będzie oraz zdecydowali, co zrobią ze szkołą. Postawili na nauczanie przez internet, ponieważ nie byliby bezpieczni w publicznej placówce. HYDRA miała na jej punkcie obsesję.

Dzięki temu zaczęła współczuć Bucky'emu.

Teraz już rozumiała, dlaczego miał taką paranoję.

To było całkowite pogwałcenie jej prywatności, a Sean ubzdurał sobie, że była jego własnością.

– Skarbie, czemu płaczesz? – Peter zatrzymał się w drzwiach do salonu, Ned i Michelle podążali zaraz za nim. Chłopak trzymał dużą torbę z restauracji Meixiu, w której znajdowały się pierożki wonton oraz makaron, na które miała tak ogromną ochotę.

O tak.

To był ciężki dzień.

– T-tak po prostu! – Zaszlochała, mocniej otulając się kocem. – W telewizji była głupia reklama, Peter! D-dziecko bało się t-tego szczeniaka! A t-tata kupił malutkie lwiątko na A-Amazonie, a dzidziuś j-już się nie bał! – Ukryła twarz za materiałem, a z jej gardła wydobył się kolejny szloch. – M-Musimy przygarnąć pieska!

– Nie potrzebny nam piesek. – Chłopak ze śmiechem opadł na kanapę i przyciągnął ją do siebie. – Na razie nawet nie potrafimy zająć się dzieckiem. Poczekajmy trochę.

Jej odpowiedź została stłumiona przez kocyk oraz jego klatkę piersiową.

– Nic nie zrozumiałem, Odette.

– A c-co z pieskami w schronisku, Peter? – Owinęła wokół niego ramiona. – O-one też potrzebują domu!

– Za bardzo się rozkleiłaś – skomentowała Michelle, siadając na stojącym obok fotelu. – Czy przypadkiem parę dni temu Peter nie musiał pocieszać cię przez filmik „Spróbuj nie płakać" na Facebooku?

– Tak, przez jakieś... Trzy godziny. – Peter się zaśmiał i pogładził swoją ukochaną po plecach. – Była w rozsypce.

– Jego siostra miała raka! – zawołała blondynka, jednocześnie mocniej otulając się ramionami. – To było smutne!

– A czy ty też nie płakałaś na tym filmiku, Michelle? – wtrącił Ned, który siedział po drugiej stronie Petera i wykładał na stół jedzenie. – Chyba przypominam sobie, jak cię na tym przyłapałem.

– Ja nie płaczę. – Uniosła brew i posłała mu wymowne spojrzenie. – I ty też płakałeś, dupku.

– No pewnie, że tak! – Rozbawiony Leeds rzucił w nią poduszką. – To był smutny filmik! Mam serce, w odróżnieniu od niektórych.

– No widzisz! – zaoponowała Odette, kradnąc pierożka Petera. – Wcale nie jest ze mną aż tak źle.

– Skarbie, płakałaś w ramię Natashy, bo nie byłaś w stanie ogolić nóg przez ten brzuch. – Pokręcił głową. – A potem krzyczałaś na Tony'ego, że źle traktuje swojego robota. Płakałaś jeszcze przez to, że Steve i Bucky się przyjaźnią i...

– Bo to cudowne! Znaleźli siebie nawzajem! – Uderzyła go w ramię, po czym wzięła swoją miskę z jedzeniem i się od niego odsunęła. – „Nie ma nic cenniejszego na tej ziemi niż prawdziwa przyjaźń". Tomasz z Akwinu.

– Ty i te twoje cytaty... – Usłyszała za swoimi plecami. – Poza tym wcale nie traktuję mojego robota jak sługę, wypraszam sobie. Ja jedynie używam konstruktywnej krytyki.

– Jesteś dla niego niemiły. On jest niezrozumiany – obroniła się i odwróciła w stronę mężczyzny. Miał na sobie luźne ubrania, dżinsy i koszulkę z logiem zespołu, a w dodatku był pokryty tłuszczem. – Wyglądasz beznadziejnie.

– Dzięki, Juno. – Tony przewrócił oczami, drapiąc się po swojej popisowej bródce. – Właściwie to mam propozycję dla ciebie i Dzieciaka-Pająka.

Spider-Mana – poprawił go cicho wspomniany chłopak i wziął gryza kurczaka.

– Jeśli chodzi o kolejny eksperyment, to spasujemy. – Odette pokręciła głową. – Ostatnio nakrzyczałeś na mnie za to, że musiałam siku. Jestem w ciąży. Dziecko naciska mi na pęcherz.

– Głupie wymówki. – Machnął dłonią, jednocześnie włączając coś na swoim zegarku. – Dzisiaj urządzamy z drużyną ćwiczenia na nawiązywanie więzi.

– Jakie tym razem? – dopytał Peter, mocniej obejmując ramieniem blondynkę.

Ostatnim razem, kiedy urządzali tego typu aktywności, cała drużyna postanowiła podkraść Peterowi telefon i dodać głupie wpisy na media społecznościowe, czego skutkiem było oburzenie publiki oraz stan przedzawałowy Nancy.

Szczególnie gdy w tle jednego zdjęcia widać było piwo.

Pił je Steve, ale ludzie założyli, że to Peter nielegalnie spożywał alkohol. Ich reakcja była tak poważna, iż Steve musiał oficjalnie powiedzieć, że to on pił.

Nie było to miłe doświadczenie.

– Podstawy wiedzy o dzieciach. – Tony nacisnął odpowiedni przycisk oraz skrzyżował ramiona na piersi. – Córka Eda, tego z ochrony, ma dwa bękarty i prowadzi zajęcia o rozwoju dzieci. Zadzwonił do niej, zgodziła się nauczyć nas podstaw.

Zaskoczona Odette uniosła brew.

– Wszyscy będziecie uczyć się o dzieciach? Po co?

– Pomyślałem, że skoro pod nogami będzie biegał nam mały Avenger, to równie dobrze możemy wiedzieć, jak się nim zajmować. – Wzruszył ramionami. – Macie dużo na głowie, dzieciaki. Będziecie potrzebowali pomocy. Poza tym my jesteśmy dorośli, więc powinniśmy umieć przynajmniej podstawy.

– To... Miło z twojej strony – skomentowała wciąż zszokowana. – Nigdy nie jesteś taki miły. Co zrobiłeś z prawdziwym Tonym Starkiem?

– Zamknij się, Juno. – Mężczyzna szturchnął ją w ramię i ukradł pierożka ze stolika. – Ed powiedział, że po was przyjdzie, kiedy jego córka i wnuki dotrą. To będzie w dużej sali konferencyjnej. Przygotujcie się na resztę waszego życia.

Odette mocno złapała Petera za ramię, nagle zaczynając panikować.

– O mój Boże. Chyba nigdy wcześniej nie trzymałam małego dziecka.

– To nie może być takie trudne.





                – To moja najmłodsza córka, Lilah. – Ed przestawił drużynie drobną kobietę, która trzymała w ramionach dziecko. – A to mój wnuczek, Oliver Allen. Pomachasz im, Oliie?

Ciemnowłosy chłopiec speszony się odwrócił, mocniej obejmując swojego dziadka.

– Najmłodsza, Veronica Rose, śpi w nosidełku.

Odette siedziała na samym przodzie, dzięki czemu dokładnie widziała bobasa owiniętego w kocyk.

– Ile mają lat?

– Ollie ma dwa i pół roku, a Veronica ma dziewięć tygodni. – Lilah się uśmiechnęła i włączyła na swoim laptopie prezentację PowerPoint. – W którym tygodniu jesteś?

– Trzydziestym piątym – jęknęła blondynka, gładząc dłonią swój brzuch, w którym jej pociecha spała. – Dzieciak mógłby się pospieszyć i już wyjść. Moje ciało chyba już długo nie wytrzyma.

– Zdziwiłabyś się, co potrafi wytrzymać ciało. – Kobieta zaśmiała się, po czym odwróciła do Petera, który siedział na krześle obok. – Oglądałeś jakieś filmy o porodzie?

Parker skrzywił się i wskazał na swoją ukochaną.

– Ona każe mi je oglądać. I to wszystkie.

– To dobrze. – Odette posłała mu wymowne spojrzenie i skrzyżowała ramiona na wierzchu swojego dużego brzucha. – Przygotowuję cię na chwilę, kiedy twoje dziecko opuści moje ciało. Nie pozwolę, żebyś zemdlał na widok rodzącego się dzieciaka. Będziesz musiał go pilnować, kiedy oni będą wyjmować ze mnie te wszystkie obrzydlistwa.

– Nie zemdleję. – Prychnął, lekko szturchając ją stopą. – Nawet nie wzdrygnąłem się podczas tych filmików. A wtedy jadłem.

– To coś zupełnie innego. – Parsknął śmiechem siedzący naprzeciwko Clint. – Na żywo jest o wiele gorzej.

Peter głośno przełknął ślinę i już nic więcej nie powiedział.

– Ma ktoś jakieś pytanie, zanim zaczniemy? – zawołała Lilah, a Ed w tym czasie usiadł na krześle razem z innymi.

– Ja mam pytanie. – Natasha się pochyliła. – Odette zastanawiała się na tym kilka tygodni temu.

O nie. Jezu, Natasha.

– Kiedy urodzi się dziecko, czy pochwa wraca do swojego poprzedniego wyglądu?

Każdy facet obecny w pomieszczeniu szeroko otworzył oczy i zbladł.

No cóż, oprócz Clinta, który tylko się uśmiechał.

– To świetne pytanie. – Lilah kilka razy kliknęła coś na laptopie, aby znaleźć odpowiedni slajd. – Pochwy nie są już takie same, ale wracają do poprzedniego rozmiaru. Po porodzie wcale nie wyglądają jak jaskinia. – Zaśmiała się, kręcąc głową. – Niektóre kobiety twierdzą, że seks po porodzie jest całkiem inny, ale jeśli będzie robić się ćwiczenia mięśni dna miednicy, czyli ćwiczenia Kegla, to będzie w porządku.

Wskazała na ekran, na którym wyjaśniony został ten termin.

– Najlepiej jest również wstrzymać się od bycia aktywną seksualnie przez mniej więcej sześć tygodni po porodzie. Ale na początku i tak nie będzie się chętnym. Wszystko będzie bolało.

– Jak bardzo boli? – zapytała Odette, choć nie do końca chciała poznać odpowiedź. – Doktor Nguyen jest facetem, więc nie mógł mi powiedzieć, jakie miał doświadczenia.

– To pytanie słyszę najczęściej. – Lilah ze śmiechem włączyła slajd. – Istnieje kilka opcji, co zrobić, żeby trochę uśmierzyć ból. Można zdecydować się na znieczulenie zewnątrzoponowe, które jest podawane bezpośrednio do nerwów w pobliżu rdzenia kręgowego przez anestezjologa. Ja zdecydowałam się na to przy obu dzieciach. Ten lek „otępia" dolną część twojego ciała, choć nie w pełni. Potem poród nadal kurewsko boli, ale nie jest aż tak źle, przynajmniej moim zdaniem.

Wskazała na kolejną opcję.

– Można też zdecydować się na leki o działaniu ogólnoustrojowym, które wstrzykują bezpośrednio do krwioobiegu albo do mięśnia. Mojej przyjaciółce po wypadku samochodowym podano Nubain i czuła się, jakby brała narkotyki. Bo to są narkotyki.

Następnie pokazała kolejny przykład.

– Można też zrezygnować ze wszystkich leków przeciwbólowych i urodzić naturalnie. Nie można zagwarantować, że to będzie bezbolesne, ale takie rzeczy jak kruszony lód i kąpiele pomagają.

– Cholera jasna. – Odette oparła się o krzesło. – Więc albo wstrzykną mi leki w rdzeń kręgowy, albo wezmę narkotyki, albo urodzę naturalnie?

– Zależy od twojego planu porodu. – Mówiąc to, podała jej kartkę. – Więc do tego przejdźmy.

Dziewczyna była oszołomiona taką ilością informacji. Nie wiedziała, jakim cudem to wszystko zapamięta. Musiała zastanowić się nad uśmierzaniem bólu, pozycjami, w jakich będzie parła, co zrobią przed, podczas i po porodzie...

Nie miała o niczym pojęcia.

Na szczęście, po mniej więcej godzinie dyskusji, uwaga przeniosła się na małe dzieci.

Były tak nieznośnie urocze.

Kiedy Odette już poczuła się komfortowo z Oliverem w ramionach, postanowiła spróbować podnieść bobasa, dlatego zamieniła się z Peterem, który wydawał się stworzony do trzymania dzieci. Nie wyglądał na ani trochę przestraszonego, podczas gdy ona mentalnie krzyczała. Strasznie trzęsły jej się dłonie. Nie chciała upuścić dziewczynki.

Kiedy śpiący maluszek w końcu spoczął na jej piersi, dziewczyna poczuła, jak jej dolna warga zaczyna drżeć. Kurwa. Łzy. Próbowała je powstrzymać, ale one mimowolnie zaczęły płynąć.

– Odette, czemu płaczesz? – zapytał Ed siedzący obok. Miał brwi zmarszczone ze zmartwienia. – Wszystko dobrze?

– Tak. – Wolną dłonią otarła mokre policzki i oparła się o krzesło, aby mała Veronica nie spadła. – Właśnie uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia, co robię i mam jakieś pięć tygodni, żeby to wszystko ogarnąć.

Mężczyzna się uśmiechnął, a przy jego oczach pojawiły się kurze łapki.

– Nikt nigdy nie jest gotowy na dziecko. Moja żona, niech spoczywa w pokoju, była przerażona. Praktycznie wychowała swoje rodzeństwo, ale kiedy przyszło do założenia własnej rodziny... Nie miała pojęcia, co zrobić. Ja właściwie też. – Oparł dłoń na jej ramieniu. – Odkrywasz wszystko na bieżąco. Nie istnieją rodzice idealni i nie istnieje też idealne dziecko. Można się po prostu starać i kochać dziecko całym sobą.

Blondynka pociągnęła nosem i popatrzyła na bobasa obśliniającego jej koszulkę.

– Dzięki, Ed.

– Mam wnuczkę mniej więcej w twoim wieku. – Zaśmiał się, podając jej kocyk, aby mogła przykryć Veronicę. – Gdyby mnie tu już nie było, to chciałbym, żeby ktoś udzielił jej takich rad jak ja wam.

– Bardzo nam pomagasz – zapewniła go, wąchając włosy dzieciaczka. – O mój Boże, dzieci pięknie pachną. Już nie mogę się doczekać, aż będę mogła trzymać moje w ramionach. – Nagle poczuła coś niezbyt przyjemnego. – O cholera, chyba zrobiła kupę.

– Potrafisz zmienić pieluchę? – Lilah nagle pojawiła się obok niej, a kiedy Odette pokręciła głową, ona się uśmiechnęła. – Wygląda na to, że pora na przewijanie!

O Boże. Odette nigdy wcześniej nawet nie trzymała dziecka, a co dopiero zmieniała pieluchę. Oglądała mnóstwo poradników na YouTube i w gimnazjum opiekowała się lalką, która miała płakać i tak dalej, ale to nie mogło nawet równać się z prawdziwym dzieckiem.

– Peter, musisz mi pomóc! – zawołała, jako że bawił się on z Oliverem po drugiej stronie pomieszczenia. – Ty też będziesz zmieniał pieluchy! Nie tylko ja!

– To będzie świetne. – Zaśmiał się Tony siedzący naprzeciwko, w dłoniach miał ulotkę o gazach u małych dzieci. – FRIDAY, proszę, nagraj to.

– Dobrze, panie Stark.

Odette posłała mu wymowne spojrzenie.

– A czy ty kiedyś zmieniałeś dziecku pieluchę?

– Nie. – Uśmiechnął się pod nosem i zerknął na swój zegarek. – No dawaj, Juno. Przewiń ją.

Dziewczyna odwróciła się do Petera, który w końcu stanął obok.

– Nie mam pojęcia, co robię.

– Ja też nie – zapewnił ją, opierając dłoń na jej krześle. – Jakoś to ogarniemy.

Kiedy już Lilah zabrała kocyk, rozłożyła na stole matę do przewijania, podczas gdy Odette nadal trzymała bobasa. Delikatnie podtrzymała jej główkę, nim ułożyła ją na blacie, obawiając się, że za mocno uderzy o twardą powierzchnię, choć Lilah zapewniała ją, iż dzieci wcale nie są aż tak wrażliwe, jakby się mogły wydawać.

Podczas ściągania jej legginsów Veronica cicho zaszlochała, przez co blondynka zamarła w miejscu.

– Nie martw się, ona po prostu nienawidzi być przewijana – powiedziała Lilah, stojąc po jej drugiej stronie, gdzie wcześniej znajdował się jej ojciec. – Teraz rozepnij body, podciągnij je i rozepnij pieluchę. Przygotuj chusteczki, bo na pewno będzie się wierciła. Niezbyt fajnie jest mieć kupę na rękach.

Dziewczyna podążała zgodnie z jej instrukcją, starając się zbyt wiele nie oddychać śmierdzącym powietrzem. Widziała, jak cała grupa Avengersów śmieje się i ją nagrywa, a niektórzy strasznie się krzywili.

– Tak, tak – jęknęła, ostrożnie wkładając maluchowi pieluchę. – Śmiejcie się, dupki.

– Udało ci się zmienić twoją pierwszą pieluchę, Pechen'ye. – Natasha z uśmiechem skierowała na nią telefon. – Jak się czujecie?

– Stresuję się. – Peter pokręcił głową. – Dzieci są malutkie.

Pochylił się, by podnieść przewiniętą Veronicę, która od razu się w niego wtuliła.

– Ale te zajęcia chyba były dobrym pomysłem.

Odette patrzyła na niego z delikatnym uśmiechem na twarzy. Wyglądał naprawdę świetnie z małym dzieckiem w ramionach. Poczuła ciepło rozlewające się po jej piersi, a jej własna pociecha zaczęła się wiercić.

– Chyba dzieciak zaczyna być zazdrosny o małą Veronicę. – Oparła dłoń na swoim brzuchu. – Ciągle się przekręca i mnie kopie.

– Nie przejmuj się, maleństwo. – Peter podał Veronicę Steve'owi, który wyglądał na przerażonego, a sam uklęknął, aby być na wysokości jej brzucha. – Kiedy już wyjdziesz na świat, będziesz widziało mnie tak często, że będziesz mieć mnie dość.

Maluch szarpnął się na dźwięk jego głosu.

– Dlaczego ono cieszy się tylko, gdy słyszy ciebie? Ma to w dupie, kiedy ja coś gadam, ale jak tylko się zbliżysz, to zamienia się w małego ninję.

– Już o tym rozmawialiśmy. – Chłopak z uśmiechem na nią popatrzył. – Mam ładniejszy głos niż ty.

– Zamknij się, Parker.





                Zajęcia z podstawy wiedzy o dzieciach były dobrym pomysłem.

Odette nadal nie była pewna, czy da radę wychować małe dziecko, ale przynajmniej wiedziała już więcej niż wcześniej. Miło było porozmawiać z inną kobietą o porodzie i macierzyństwie.

Nie, żeby z doktorem Nguyenem nie mogła...

Po prostu chodziło o to, że był mężczyzną, który nie doświadczył na własnej skórze porodu, karmienia piersią i tak dalej.

Po zajęciach Tony postanowił wynająć luksusową restaurację. To oznaczało, że Odette nie tylko mogła gdzieś wyjść, ale również mogła się wystroić.

Chciała odwiedzić Meixiu, jako że nie widziały się już od kilku tygodni, jednak Tony nalegał na konkretną restaurację, w której podobno podawali pyszne steki.

Ogólnie świetnie się bawiła, nawet jeśli nie dostała jedzenia, na jakie miała ochotę. Peter wyglądał niesamowicie przystojnie w eleganckich ubraniach, dlatego nie mogła powstrzymać się przed robieniem mu zdjęć. Ona z kolei miała na sobie nową sukienkę od Nat. Ciocia May do nich dołączyła. I poza tym w końcu mogła wyjść z wieży.

– Myślisz, że kiedyś powinniśmy się pobrać?

Chwila, co?

Czy on właśnie...?

Odwróciła się do Petera, światło lampki oświetlało jego sylwetkę leżącą w łóżku, kiedy marszczył brwi z zamyśleniem.

– N-nie wiem. A chciałbyś? – wyjąkała, zaskoczona tym nagłym pytaniem. – Chyba lepszym pytaniem byłoby, czy chcemy się kiedyś pobrać, nie czy powinniśmy.

– Właśnie o to chciałem zapytać. – Położył się na swoim nagim brzuchu i złapał ją za rękę, bawiąc się jej palcami. – Nie proszę, żebyśmy pobrali się dokładnie w tej chwili. Nawet jeszcze nie skończyliśmy siedemnastu lat. – Oparł się na łokciach, składając pocałunek na jej knykciach. – Pytam tylko, czy w przyszłości byś tego chciała... Bo... No cóż... J-ja tak.

– No cóż... – Dziewczyna się uśmiechnęła, a w jej brzuchu pojawiły się motylki. – Kocham cię i jesteś moim najlepszym przyjacielem. Czemu miałabym nie chcieć za ciebie wyjść? „Nie poślubiaj osoby, z którą myślisz, że możesz żyć; poślub tylko osobę, bez której nie możesz żyć". James Dobson. – splotła ich palce i delikatnie uścisnęła jego dłoń. – Nie chcę żyć bez ciebie. Tak, chciałabym kiedyś za ciebie wyjść.

Szatyn szeroko się uśmiechnął, po czym przesunął, pochylając się nad nią i tym samym lekko przyciskając ją do materaca z ramionami po jej obu stronach.

– Kocham cię. – Złożył pocałunek na jej kości jarzmowej, co wywołało u niej chichot. – Nawet kiedy jesteś zrzędliwa.

– Wcale nie jestem zrzędliwa! – Ze śmiechem zaczęła się wiercić, gdy zaczął całować jej nos i drugi policzek. – Po prostu czasem twoja urocza, piegowata twarz jest irytująca.

– A nie mówiłaś, że uwielbiasz moją twarz?

– Mówiłam, że uwielbiam twoje umięśnione ciało, a nie twarz. – Ukrył twarz w zagłębieniu jej szyi, a ona pisnęła. – Poza tym kupujesz mi jedzenie.

– Czyli wykorzystujesz mnie dla mojego ciała i pieniędzy, co? – Popatrzył na nią i uniósł brew. – Auć. Serce mnie boli.

– Tak bywa, kochanie. – Odette cmoknęła czubek jego nosa. – Nie wszyscy zostali pobłogosławieni takim pięknem jak ja.

– Nie mogę się nie zgodzić.

Po tych słowach złączył ich usta w namiętnym pocałunku.

Uwielbiała takie chwile. Te szczęśliwe. Te, w których nie miało znaczenia, czy Sean lub HYDRA nadal na nich czyhali ani to, czy ludzie nie byli zadowoleni, że ich superbohater miał zostać nastoletnim ojcem.

Znaczenie miało tylko to, że mogła rozmawiać z Peterem o wszystkim. Mogła sobie z nim żartować. Mogła go całować.

Liczyły się tylko te chwile, w których byli małą rodzinką.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro