Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

80.

Wyszedłem ze szpitala. Nawet nie przywitałem się z nią, w przeciwieństwie do Sama i Paige. Co miałem powiedzieć? Że mi przykro? Nie. To było zbyt płaskie emocjonalnie nawet jak na mnie.
Tęskniłem? Też nie. Chociaż to była prawda.
Żal wyjadał mnie od środka, a ja się temu nie opierałem. Wtedy, gdy Samym dał mi karteczkę od Thei, to myślałem, że coś we mnie pęknie. I tak się stało. Pękła ściana odgradzajaca mój umysł od głębszych emocji.
Niestety nie mogłem nic wskórac. Przecież to ja, tak ja, powiedziałem, że tak byłoby lepiej. A ona zwyczajnie się z tym zgodziła. Sammy miał rację. Kobiety są mądrzejsze od nas, a w szczególności ta jedna - Thea.

~*~

Sam wraz z Paige przekroczyli próg pomieszczenia, gdzie jeszcze ponad godzinę temu byłam martwa. Nie było wraz z nimi Deana. Nie dziwota. To on chciał, żeby wszystko było jak po staremu. Byłam głupia, że się na to zgodziłam. Mogłam się sprzeciwić, ale nie. Wewnętrznie nie byłam w ogóle asertywna, i to przez jej brak często pakowałam się w kłopoty.
Ale pewna sprawa nie dawała mi spokoju. Uronił łzę. Dean Winchester we własnej osobie. Pewnie nie zainteresowałby się tą sprawą, gdybym nie wylądowała w szpitalu.

- Thea! Ty żyjesz! - wykrzyczala Paige, która nie umiała powstrzymać się od łez szczęścia.

- Też jestem w szoku. - delikatnie obróciła głowę w stronę Sama, który miał mieszane uczucia.

- Jak? - zapytał nie odrywając ode mnie wzroku.

- Najwidoczniej ktoś nade mną czuwa i... - nie dane było mi dokończyć, ponieważ do pokoju weszła lekarka, w dłoniach trzymając teczkę.

- Pani Wilson... - zmieszanie görowalo w jej mimice. - Czy chce Pani, aby państwo dowiedzieli się o wynikach? -  skinęła dłonią w kierunku Paige i Sama. Potwierdziłam twierdzącym kiwnięciem głowy. W przeciwieństwie do Deana byli tu. - Magnez i potas wciąż jest powyżej normy. A po wszystkich złamaniach nie ma ani śladu. Jakby nigdy ich nie było. - zdziwienie rozeszło się niczym pstryknięcie palców.

- Czyli nie tylko przywrócił mnie do życia... - pomyślałam, a w międzyczasie podziękowałam, po czym lekarka wyszła.

- Thea, wyjaśnij. - powiedział, nie, rozkazał Sam, któremu cała ta sytuacja przestawała się podobać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro