Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

77.

Ten rozdział dedykuję RhenaweetPietrova. Zobaczysz dlaczego :*.

🍻🍻🍻

Kroki stawiał wolno, wciąż walczył z myślami, gdy lekarka Thei przedarła się między nim a ścianą. Wtedy zaczął za nią biec.

- Co się dzieje?! - zapytał, próbując ją dogonić.

- Thea ma wstrząs. - przebiła się przez drzwi, ukazując Deanowi zły stan Wilson.

Drgawki dopadły całe jej ciało. Lekarze próbowali to powstrzymać, wstrzykując substancje do krwioobiegu.
Uspokoiła się, w przeciwieństwie do serca, które zaczęło bić jak oszalałe, po czym nastąpiło migotanie komór.

Dean ciągle powtarzał po nosem "nie, nie, nie", gdy na ramieniu poczuł dłoń brata. Nic nie powiedział, tylko skinął w stronę Thei. Dean nie odpowiedział, tylko z paniką w oczach przyglądał się już prostej linii na monitorze.

- Czysto! - krzyknęła.

Starszy Winchester patrzył jak zamurowany. Już żaden bodziec zewnętrzny, oprócz dźwięku, maszyny, która wydawała długi, piskliwy dźwięk, nie docierał do niego.

- Dean... - brat spróbował zwrócić na siebie uwagę, ale jedyną odpowiedź jaką otrzymał, to jak go szturchnął, odsuwajac od siebie.

- Byłem... Jestem taki głupi! Jak mogłem być tak zadufany w sobie, że nie kiwnąłem nawet palcem?! - wykrzyczał, próbując powstrzymać lecącą na jego policzku łzę, z myślą, że nikt jej nie zauważył.

Mylił się. Sam to zobaczył, chociaż nawet on i Paige byli zapłakani i ledwo cokolwiek widzieli. Pierwszy raz spostrzegł jak jego brat okazał słabość. Tak bolesną, że zaczął czuć wyrzuty sumienia, bo chciał zmusić Theę do wysilania i tak już osłabionego organizmu.

Nagle wszystkim zapadło dech w piersiach. Usłyszeli głos lekarki.

- Czas zgonu siedemnasta dwadzieścia trzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro