63.
- Masz. - podał bratu piwo, które kilka minut wcześniej wręczyła mu Thea.
- Gdzie jest? - z chęcią pójścia do niej, wstał, ale Sam wyciągnął przed niego dłoń. - Ja... nie chciałem.
- Wiem to. - usiadł na krańcu łóżka. - Co ci się śniło? - bez żadnego uczucia wymalowanego na twarzy zapytał, aby móc się dowiedzieć, dlaczego jego pobudka była aż tak agresywna.
- Po co ci to wiedzieć? Muszę z nią pogadać. - gwałtownie wstał, a za nim Sam, torując mu drogę.
- Wystraszyła się ciebie! I chcemy wiedzieć dlaczego. - popchnął go na materac. - Mów.
- Odcinali mi kończyny! Rozumiesz?! One odrastały i na nowo! To nie mogło się stać! To był zwykły koszmar. - szczęki Sama się zacisnęły.
Wiedział co to było. Piekło. Przez jakie przeszedł jakiś czas temu. Teraz potrafił zrozumieć dlaczego miał agresywną pobudkę.
- Nie... - wyszeptał. - To jest ta część twojego życia, którą chciałbyś usunąć. A właściwie nie życia, tylko śmierci.
- Co? - twarz nabrała grymas zdziwienia. - O czym ty do mnie mówisz?
- Nie mieliśmy normalnego życia, ale dzięki temu udało ci się uratować...
- Co uratować? - szturchnął brata, aby skończył.
- Nie co, tylko kogo. Theę. - Deana emocjonalnie wstrząsnęło. - Ona ciebie, ale to już wiesz - starszy Winchester zamilkł. - Ej?
- Hm? - zakrył twarz dłońmi. - Sprzedałem duszę. - wyszeptał.
- Skąd... Ty? - gwałtownie wypuścił powietrze z płuc. - Cas jednak sporo zdział. - uśmiechnął się do siebie.
- Cas? - powtórzył. - Cos mi świta. Cas, Cas... Castiel.
- Wow, jesteśmy na dobrej drodze.
- Dzięki Thei.
- Dzięki niej. - położył dłoń na ramieniu brata. - Musisz jej wszystko wytłumaczyć.
🍻🍻🍻
Mam dobry humor. Może dzisiaj kolejny rozdział? Bo fabuła idzie mocno do przodu! Sama jestem w szoku!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro