53.
- Sam, kurwa, on umiera - zapłakana patrzyła zza szyby na Deana. On również nie potrafił powstrzymać potoku łez. - Cas, ty tępaku. Potrzebujemy cię, a nie dajesz oznak życia.
- Czysto. - słyszą kolejny raz, gdy prąd uderzył w serce. Wciąż prosta linia. - Czysto. - jego ciało ponownie drgnęło, w przeciwieństwie do linii mierzacej bicie serca.
- No dajesz, Dean. Proszę. - wypowiedział Sam powstrzymując się od płaczu.
- Mamy go. - wykrzyknął lekarz, na co Thea rzuciła się w ramiona Sama, ocierając o jego koszule łzy na policzkach.
- Słyszałeś? Żyje. - stwierdziła z nutką szczęścia w głosie.
Po kilkudziesięciu sekundach bezowocnego wpatrywania się w szybę, zza niej wyszedł doktor, który uratował życie Winchestera.
- U pańskiego brata nastąpiła zmiana natężenia impulsów nerwowych, więc póki co musi wydobrzeć i później zabierzemy go na tomograf, aby sprawdzić czy zaszły zmiany w mózgu. A teraz niech państwo pozwolą mu odpocząć. - Sam tylko potaknął, patrząc jak lekarz odchodzi wzdłuż korytarza.
- Zachciało mi się was ratować - czubkiem buta kopnęła w ścianę przed sobą.
- Wasza dwójka jest niemożliwa! Dean obwiniał siebie, zaś ty również swoją osobę. Nie myślcie o tym! Ważne jest tu i teraz! Musimy go uratować, tylko to się liczy.
- Efekt motyla...
- No właśnie!
- Wow. - starła łzę rękawem. - Umocniłeś we mnie wolę walki! Pomożemy mu. Cena nie gra roli! - Sammy zdziwiony nagłym optymizmem przyjaciółki, również uwierzył w swoje słowa. - To kiedy możemy do niego wejść?
- Jak jego stan się ustabilizuje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro