Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40.

- Jak ja uwielbiam latte! Mogłabym je pić na okrągło - usłyszałem głos Thei dochodzący z końca pomieszczenia, kawiarni, która najwyraźniej była jej marzeniem. - Nie to co Dean, on woli czarną kawę. Najzwyklejszą.

- Zmieni zdanie, gdy wróci z polowania - odpowiedziała Paige, stojąc za ladą, tuż obok przyjaciółki.

- O wilku mowa, hej Deano - wyciągnęła filiżankę i nalała do niej gorącego napoju. - Jak było na polowaniu? Gdzie Sam?

- Chwila, co? Od kiedy masz kawiarnię?

- Sprawa strasznie ci namieszała w głowie. Przecież pomagałeś nam szukać miejscówki na ten lokal - sprostowala Paige, lecz wciąż byłem nieco zszokowany tym, co było marzeniem Thei.

- Nie, nie pomagałem, bo to nigdy się nie wydarzyło.

- Za dużo placków jak na jednego łowcę.

- Thea, posłuchaj. Paige wyjechała z bunkra, a my ostatnio widzieliśmy się rano w kuchni, pamiętasz?

- Często widujemy się w kuchni, pff - prychła, nie wierząc w moje przekonania.

- Nie, nie, nie. Zaczęła boleć Cię głowa, pamiętasz? Robiłaś sobie płatki.

- Często robię płatki.

- Cholera, przywitałem się z wami "promyczki" - Thea zmarszczyła brwi, delikatnie przekrzywiając głowę, a postać Paige zniknęła. - To już jakiś progres... pamiętasz jak oglądaliśmy filmy Marvela? Jak zaczęłaś się ze mną droczyć.

- Podniosłeś mnie, kładąc na kanapę.

- Tak! Wtedy zauważyłem, że... - nie wiedziałem jak ubrać myśli w słowa. Nie byłem zbyt wylewny w uczuciach.

- Że masz piegi na nosie - wyszeptała. - Dziesiątki małych kropeczek.

- Że masz niebieską plamkę na tęczówce - odpowiedziałem od razu, a wręcz wciąłem się w jej zdanie.

- Pamiętam - zrobiliśmy mały krok w swoją stronę. - Straszliwy ból głowy. A potem... - zapauzowała, starała sobie przypomnieć, co było dalej, ale nie mieliśmy zbyt dużo czasu, więc odpowiedziałem za nią.

- Znalazłaś się tutaj. Przywiązana do krzesła w pułapce na demony. Zwykłe egzorcyzmy nie chcą działać, a Cas też się starał go pozbyć, ale...

- Wciąż jestem tu - tuż obok Thei pojawił się jej sobowtór, tylko ubrany w mroczniejszy strój. Ciężkie glany, czarne jak smoła dziurawe jeansy, potargana koszulka, która miała prawdopodobnie nadać jej stylu.

- Nie jest ci przypadkiem trochę zimno w kolana i nerki. Jeszcze się pochorujesz. Nie no dobra lubię rockowy styl, ale to już drobną przesada. I to przez to coś myślałam, że oszalałam?

- Nie coś tylko wysokiej klasy demon.

- Stul pysk - wykrzyknęła, zbliżając się do swojego sobowtóra. - Dean, co mam zrobić, aby pozbyć się tego czegoś?

- Oj to to nie - demon uderzył ją prosto w splot słoneczny, przez co Thea wylądowała na kilku drewnianych, ciemnych krzesłach. - Mógłbyn ci teraz przekręcić kark i umarłabyś na miejscu, ale...

- Moi przyjaciele uwięzili Cię w pułapce... A skoro jesteśmy wszyscy w moim marzeniu, to znaczy, że mogę panować nad nim.

- Do pewnego stopnia, skarbeczku. Mnie się stąd nie pozbedzisz.

- Thea... egzorcyzm! - przerwałem, gdy nagle w mojej dłoni zjawiła się buteleczka z wodą święconą.

- Exorcizamus te, omnis immundus spiritus...

🍔🍻🍔

Przepraszam, że ten rozdział nie pojawił się wczoraj, ale wattpad nie chciał udostępnić żadnego posta czy rozdziału. Na szczęście teraz działa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro