10.
[13:03]
Thea: Właśnie tankuje, powinnam być za 10 minut na miejscu
[13:03]
Paige: Siedzimy na zewnątrz
[13:03]
Thea: Czego ja nie zrobię dla informacji o dziadkach ;_;
Wjechałam na zażwirowany parking, sprawiając, że spod opon wydobywały się tumany kurzu. Samochód zaparkowałam tuż obok czerwonego auta Paige. Na krzesłach przed restauracją zauważyłam ją odwróconą do mnie przodem, a przy stole towarzyszyło jej dwóch postawnych mężczyzn, którzy nie zauważali mnie do momentu, gdy łowczyni pomachała w moją stronę. Moim oczom ukazała się znajoma twarz Deana i bodajże Sama; nie zostaliśmy sobie wtedy przedstawieni.
- Hej, Paige, Dean i...
- Sam, jesteśmy braćmi dla sprostowania - pokiwałam głową, uśmiechając się.
- Chwila? Znacie się? - Paige od razu zapytała, gdy tylko zdążyłam usiąść między nią o Deanem.
- Znam wielu łowców. I wszystko zaraz wam wytłumaczę. Deana poznałam jak myślał, że pisze do Gartha a potem do Sama. A Paige po prostu była sąsiedzką łowczynią, która poszerzyła swoją działalność - wypowiedziałam na jednym, długim wydechu. - Ale nie przyjechałam tu na pogaduszki. Po co było ci wiedzieć o moich dziadkach?
- Kilkadziesiąt lat temu istniała organizacja "Ludzi Pisma", którzy zajmowali się kumulowaniem wiedzy na temat potworów i wykorzystywania jej w mniej krwisty sposób niż łowcy - Sam rozpoczął wprowadzenie do tej krótkiej historii. - To stowarzyszenie wymarło, lecz żyją ludzie, którzy są ich potomkami, dziedzicami tej wiedzy.
- I twoja znajoma pomyślała o tobie.
- I?
- Jim Wilson odszedł na wcześniejsze zwolnienie, gdy poznał Marie Green - podała starą teczkę z gwiazdą wodnika na przodzie. - Niestety o drugim nie ma nic.
- Skąd to masz? - zapytałam, patrząc na czarno-białą fotografię dziadka.
- Od nas - wtrącił Dean. - A właściwie od pewnego anioła.
- Castiela? A on skąd to ma? - wskazałam na dokumenty.
- Umie fruwać, więc ma swoje źródła.
- I z tych samych źródeł wiemy, że nasz dziadek też do nich należał.
- I tylko po to przejechałam taki kawał drogi?
- Nie do końca. Po drugiej stronie miasta znajduje się ich siedziba, niedodwiedzana od lat.
- I mamy do niej klucz - dodał Dean, przerywając wypowiedź brata.
🎊🎄🎊
Dzisiaj życzę wam, żeby wigilijny obiadek w gronie rodziny nie był pełen pytań o oceny w szkole czy też o to kiedy znajdziecie sobie kawalera. I żebyście dostali niesamowite prezenty!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro