Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zboczeniec Christian Elisabeth McClain na wolności i urodziny Rosaline!

UWAGA!:
Czas akcji tego rozdziału rozpoczyna się tydzień po tamtym rozdziale.
Miłego czytania 😊.

Pov Rosaline:

Z samego rana obudził mnie Percy z Christian'em krzycząc.

-Rosaline wstawaj!

Podnoszę się z łóżka na pozycję siedzącą i patrzę na mojego brata oraz mojego najlepszego przyjaciela ( ROSALINE: Przeczytaj - Dwa Pojeby) z zirytowaniem.

-Musicie powiedzieć mi coś ważnego skoro mnie obudziliście.- powiedziałam.

-Owszem mamy, chociaż?... Nie, jednak nie, ale zanim coś powiesz kropelko.- powiedział Percy widząc że mam ochotę ich utopić.

- Christian chcę Cię zabrać z Lewisem na polane. Teraz.- dodał.

-Czyli tylko po to mnie obudziliście?- zapytałam, a chłopcy uśmiechnęli się jak menele w sklepie monopolowym.

Strzeliłam Facepalm'a... nie no załamka! Ja ich kiedyś zamorduję.

Wstałam z łóżka po czym wyrzuciłam brata i przyjaciela z sypialni. Podeszłam leniwie do szafy i wyciągnęłam z niej niebieską sukienkę i do tego śliczne buty na obcasie.
(ARABELLA: Na dole zdjęcie.
PS.  Nie wiem jaki to kolor tych butów, ale chyba kremowy.)


Swoje włosy pozostawiam rozpuszczone i szybko robię makijaż. Gdy skończyłam wyszłam z pokoju i udałam się do Percy'ego i Christian'a.  Chłopcy byli przed domem i rozmawiali z Grover'em i Lewisem.

Gdy chłopcy mnie zobaczyli uśmiechnęli się, a ja podeszłam do nich. Gdy byłam już przy swoim bracie, Lewis powiedział.

- Ładnie wyglądasz Rosaline

-Dzięki Lewis. -odpowiedziałam satyrowi.

- Dobra, skończcie pierdolić i chodźcie na to polane. Wrócimy tu o 18:30, więc chodźmy.- powiedział Christian, a my zaśmialiśmy się.

Pożegnaliśmy się z moim bratem i bratem Christian'a i udaliśmy się na tę pierdolniętą polanę.  Przez całą drogę szliśmy śmiejąc się i żartując.  Oczywiście Christian przez całą drogę trzymał się za ręce i co jakiś czas całował chłopaka w policzek.

LEWIS JEŚLI GO SKRZYWDZISZ,  POWIESZĘ CIĘ ZA KOPYTA MA DRZEWIE, ROZUMIESZ!!!

Gdy dotarliśmy na polane, a ja uśmiechnęłam się. Przed nami stał Luke z uśmiechem. Był ubrany w białą koszule, która nie była zapienta na 3 ostatnie guziki u góry przez co widziałam trochę jego klatki piersiowej, czarne spodnie dżinsy i czarne trampki. Luke po mimo tego iż jest młody nastolatkiem jest niezwykle umieśniony.

Włosy chłopaka były ułożone w artystyczny nieład.

Wyglądał nawet seksownie.

Podeszłam do Luke'a powoli, czując na sobie palące spojrzenie mojego chłopaka z przodu, jak i zaciekawione spojrzenia Christian'a i Lewisa.

Gdy byłam już parę centymetrów od Luke'a, chłopak  się nie chamował. Gwałtownie złapał mnie za biodra i pociągnął do siebie.

Gdy nasze usta przyległy do siebie nie mogliśmy się już od siebie oderwać. Całowaliśmy jakbyśmy nie widzieli się wieki. Nie walczyłam z nim o dominację, ponieważ wolałam jak on dominuję, a ja nie miałam zbyt dużego doświadczenia jak i odwagi oraz pewności w całowaniu, więc wolę narazie spokojnie poczekać.

Całowalibyśmy się nadal, gdyby nie jeden wkurwiający satyr...

-O ja pierdziuśkam, Lewi kochanie oni zaraz się tam zjedzą!

Ja i Luke oderwałyśmy się od siebie i spojrzeliśmy  na naszych towarzyszy.

Lewis uśmiechał się do nas, a Christian tańczył jakiś dziwny taniec.

-Christian, co ci?- pytam przyjaciela.

Luke objął mnie styłu i obserwował ze mną naszych towarzyszy.

- Och! Rosaline jak wyglądacie Sweet, że aż mam was kurwa jebana mać ochotę zjeść. -powiedział, a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

-Christian, ty jesteś nienormalny.- powiedziałam przez śmiech.

-Pff! Ja nie jestem nienormalny! Ja jestem...

-Pierdolnięty?! - zapytał przerywając mu Luke.

-... zajebisty.- dokończył z mordem w oczach Chris, po czym dodał.

-Mam nadzieję że jest dla ciebie w łóżku, dobry bo poszczuję Percy'm.

Zaczerwieniłam się, a Luke zaśmiał się.

Bez jaj.

- Spokojnie nie potrzebujemy tu Percy'ego, a w łóżku jeszcze nie wylądowaliśmy. Szanuję jej decyzję i będę czekał, a nie będzie gotowa. Kocham ją.- powiedział Luke i pocałował mnie w policzek.

Zrobiło mi się ciepło na sercu. Nigdy nie słyszałam czegoś pięknego.

-Miłość, miłość na polanie,
Po ruchamy się na sianie,
Bogiem Seksu jestem Ja, a Ty Królową Moją,
Miłość płodzi nasze plony,
Napalona jak motocykl,
Hej wyruchamy się raz bądź dwa!!! *- Christian śpiewał i okrażał  mnie Luke'a śpiewając piosenkę.

Nie wytrzymałam i wraz z Luke'iem i Lewisem wybuchłam śmiechem.

Nie no Chris masz talent!

... Kilka godzin później - 18:25 😊...

Wracamy już z polany. Niestety Luke musiał iść wcześniej, bo mogli się zoorientować że go nie ma.

Przez całą drogę zastanawiałam się o co chodzi? Co się dzieję? Autorka przyjeżdża? ( ARABELLA: Już wczoraj przyjechałam i dzisiaj wyjechałam 😒).

Pewnie długo bym się zastanawiała,co się dzieje, gdyby nie fakt że weszliśmy już na teren Obozu. Od razu po wejściu zauważyłam że coś jest mocno nie tak.

Wszędzie było ciemno i ledwo było wiadomo gdzie się idzie. Tylko wejście do Obozu było oświetlone po obu stronach po jednej pochodni.

W pewnym momencie zatrzymaliśmy się i jestem pewna że na plaży ,ponieważ  czułam jak do butów dostają się drobinki piasku.

-Dlaczego stoimy?- pytam przyjaciół, a chłopcy odwracają się w moją stronę.

Czuję że się uśmiechają.

-Ponieważ...- zaczął Lewis.

Światła niespodziewanie zapaliłyśmy się na tyle że wszystko zaczęłam widzieć.

Zaniemówiłam.

Wszędzie były balony, konfetti, stoły z jedzeniem i piciem, a dookoła nas był cały obóz.

-NIESPODZIANKA!!!- wyrzeczeli wszyscy.

O kurwa.

Zapomniałam o własnych urodzinach!!!

Hejo Herosi!

Wróciłam z nowym rozdziałem.

Mam nadzieję że wam się ten rozdział podoba.

To tyle narazie.

Bayo Herosi!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro