Pierwszy trening i afera
Pov Rosaline:
O 6:30 obudził mnie mój "ukochany" starszy braciszek.
-Rosaline Luna Collins wstawaj bo jak nie to Luke'a na Ciebie naślę.- krzyknął mi nad uchem brązowowłosy.
Podniosłam głowę z mojej niebieskiej w śnieżynki poduszki i spojrzałam na brata, który uśmiechał się radośnie. Obok niego stała Livia Kario i Argeus Kario, którzy patrzeli na to wszystko nic nie rozumiejąc. No cóż jeśli chodzi o mnie i o Percy'ego to on jakby to powiedzieć?...A! już wiem, on po prostu zastępuje mi matkę i ojca. To właśnie on zabrał mnie z Domu Dziecka kiedy miałam 4 latka i nauczył mnie walki i zdolności, które posiadam przez to iż jestem córką Posejdona. No, ale wróćmy do teraz.
Patrzę na Percy'ego i mówię.
-Zeusie weź mnie zabij bo ja z nim nie wytrzymam.
Chłopak zaśmiał się.
Podniosłam się z łóżka i pościeliłam je szybko. Pognałam do łazienki z, której po 5 minutach wyszłam ubrana w swój strój. Wyszliśmy z domku i poszliśmy za Percy'm w stronę Hejrona, który czekał na nas z resztą pół bogów. Gdy dotarliśmy Hejron przemówił.
-Dobra, a więc wszyscy są. Dzisiejszy trening odbędzie się w powietrzu. Będziecie musieli współpracować z sobą, gdyż będziecie pracować z partnerem, którego wam przydziele. Jeśli okaże się że ktoś nie ma partnera do zadania to pójdzie z wybranym przeze mnie opiekunem. Satyrowie również biorą udział w tym treningu. No dobra nie przedłużajmy już wam wybieram partnera.
Wszyscy szybko rozejrzeliśmy się osobach biorących udział w treningu, a gdy spojrzeliśmy na centaura ten przemówił z uśmiechem wywołanym rozbawieniem.
- Okej to... (Arabella-Od razu informuję że strzelałam kogo przydzielić danej osobie więc wybaczcie mi moi kochani )... Angel Blueberry z domu Hadesa i satyr Max Winter, Aaron Lucky z domu Tyche i Victoria Sallie z domu Nike, satyr Thomas Clarke i Victoria Croft z domu Artemidy, Alex Moon z domu Apolla i satyr Xander Night , Argeus Kario z domu Posejdona i Sawa Wildead z domu Demeter, Drake Star z domu Zeusa i Nim Secret z domu Hery, Scarlett Star z domu Zeusa i Rosemarie Fly z domu Afrodyty, Livia Kario z domu Posejdona i Dawid Hustony z domu Hadesa, Gabriel Lawrace syn Morfeusza (Arabella- sorry Gabriel , ale nie wiedziałam jak tutaj napisać) i Blair Dancan z domy Tyche, Roxan Forbs z domu Hermesa i Noah Nightlight z domu Nyks, Ava Nightlight z domu Nyks i satyr Greg (Arabella- nie wiem czy dobrze napisałam jak coś to sorki)Davis, Ashley Sun z domu Hekate i Lander Darkmoon z domu Hadesa, Lilly Varnquin z domu Apolla i satyr Dave Gravitate, satyr Lewis Quinnes i satyr Christian McClain...-wtedy Christian przerwał Hejronowi.
- Super! Ej Lewis po zajęciach spieprzamy na budyń?
Strzeliłam facepalm'a, a ze mną Hejron (Arabella-widzicie nawet Hejron się załamał XDDD) .
Lewis zaśmiał się i powiedział do Chris'a.
-Pewnie, ale Ty stawiasz.
-Oki!- pisnął mój opiekun jak mała dziewczynka, gdy zobaczy coś strasznego.
-Ehemm.-chrząknął Hejron by móc przypomnieć przyszły opiekunom swoją obecność.
-Okej, okej panie nie bulwersuj się tak i proszę już kontynułuj. -powiedział Chris.
Hejron westchnął zrezygnowany i zaczął mówić.
-Rosaline Collins z domu Posejdona i Lucas Santiago z domu Aresa...- biedny Hejron nie zdążył znowu dokończyć, ponieważ znowu mu przerwano tylko tym razem byłam to ja i Luke.
-Że co?!
- Jakiś problem?- zapytał się centaur udając że nie wie o tym że drzemy ze sobą koty.
-Hejronie!!!- wrzasnęliśmy równo.
-Co?- zapytał.
-Dlaczego ja mam być z Santiago w parze przecież on jest Idiotą, rozumiesz Hejronie I-DIO-TĄ. -powiedziałam do centaura.
-A ty to niby Maria Skłodowska-Curii? Ty inteligencją nie grzeszysz!- powiedział Luke z wrednym uśmiechem.
-Palant!
-Małpa!
-Debil!
-Kretynka!
-Pojeb!
-Zebra!
-Kutas!
-Cipa!
-Skurw...
-Dosyć!!!- wrzasnął Hejron, a my spojrzeliśmy na centaura, który chwilę póżniej dodał.
-Marsz do mojego gabinetu, a ty Angeline Cooper ćwiczysz z Nico de Angelo. Dobra zaczynajcie!
Percy i Clarisse zaprowadzili nas do gabinetu Hejrona. Usiedliśmy na krzesłach i czekaliśmy na centaura, który pojawił się 15 minut póżniej.
-Ech! Co ja mam z wami zrobić no co? Drzecie z sobą koty od kiedy Rosaline jest w obozie. Za 3 miesiące jest dokładnie rocznica w której pojawiła się w obozie, a wy rozpoczęliście swoją nienawiść. W ogóle od czego to się zaczęło?-zapytał.
Zatkało nas.
No przynajmniej mnie.
Nigdy nie dowiedziałam się dlaczego Luke mi dokucza, no, ale szczerze...
...mało mnie to obchodziło...
Spojrzałam kątem oka na Luke'a, który na zadane pytanie Hejrona spuścił głowę i bawił się palcami.
Co jest kurwa!
Hejron westchnął zrezygnowany, po czym powiedział.
- Chyba nigdy się tego nie dowiemy no, ale cóż mówi się trudno. Ale chociaż powiedzcie mi co się stanie jeśli będziecie musieli w parze wykonywać ćwiczenia na treningach? Planeta wybuchnie?
-Olimp się zapadnie, a Zeus wyzionie ducha.-powiedziałam próbując rozbawić trochę towarzystwo.
Percy i Hejron pokręcili z rezygnacją głową, ale ja widziałam iż na ich twarzach są uśmiechy wywołane moim komentarzem.
-A tak na serio?-zapytał Hejron.
Nic nie odpowiedzieliśmy.
Zwykle było inaczej nawet tutaj potrafiliśmy się pokłócić.
-A wiecie czemu kazałem wam być w tej parze?- dopytywał się centaur.
Pokręciliśmy przecząco głowami, a Hejron zaczął dalej mówić.
-Ponieważ musicie nauczyć się współpracy ze sobą. A gdybyście byli załóżmy bardzo daleko od Obozu zdani na siebie? Właśnie tego uczy to ćwiczenie. Jeśli nie będziecie potrafili ze sobą współpracować to duże może być prawdopodobieństwo iż zginiecie. Na tych ćwiczeniach nie chodzi o to czy się lubicie, kochacie czy też nienawidzicie... ważny jest fakt iż umiecie współpracować, słuchać się nawzajem i ufać sobie. To jest w tym wszystkim najważniejsze.
Spojrzeliśmy na siebie z Luke'iem.
Czyli aż tak się nienawidzimy że nie potrafimy zrobić jednego głupiego zadania?
Super! (Arabella- sarkazm na kilometr).
-Sorry.- powiedzieliśmy do siebie, a Hejron, Clarisse i Percy spojrzeli na nas na jakiś pijanych ludzi.
Czemu?... proste my nigdy sami z siebie nie powiemy sobie Sorry czy też Przepraszam.
Nas po prostu trzeba do tego zmusić inaczej nie ma na co liczyć no chyba że na cud od Bogów.
Po kilku godzinach Hejron wypuścił mnie, Clarisse i Percy'ego z gabinetu. Luke został z Hejronem, bo chciał z nim porozmawiać w cztery oczy.
Jestem cholernie ciekawa o czym oni gadają?
Jestem właśnie na pomoście w naszym domku siedząc na klęczkach. Wpatruję się w piękny księżyc w pełni. Właśnie od niego jest moje drugie imię. Z tego co mówiła mi pani z domu dziecka, która była siostrą mojej mamy, ale ona nie miała warunków by mnie zabrać do siebie, gdy się urodziłam było tak ciemno jak w grobie i jedyne co oświetlało trochę niebo po za gwiazdami to był księżyc, a ponieważ moja mama nazywa lubiła hiszpańskie imiona postanowiła mnie nazwać Rosaline Luna Collins. Rosaline wzięło się z tond iż mama obiecała tacie iż da mi tak na imię no i proszę oto ja. Mama zmarła 3 dni po moim urodzeniu ,a ja przez pierwsze 4 lata mojego życia mieszkałam w domu dziecka. Kiedy ciocia opowiedziała mi te historie nic z niej nie rozumiałam no, ale co zrobić byłam wtedy mała.
Moje myśli przerywa mi jednak głos Chris'a nad moim uchem.
-Elo psiapsi, chcesz budyń?!
Odwróciłam się w stronę chłopaka. Stał z miską budyniu z Lewisem u boku.
-Pewnie.-powiedziałam.
Lewis usiadł po mojej lewej stronie, a Chris po prawej. Zajadałam się moim ulubionym budyniem śmietankowym.
O bogowie, jakie to pyszne!
Gdy skończyłam jeść Chris powiedział.
-To co idziemy się kąpać?
-Chris wiesz że nie mogę. -powiedziałam.
Przez chwilę Chris nie wiedział o co chodzi, ale po chwili zrozumiał i sam wskoczył do wody.
Tylko on i Percy znał moją tajemnice.
Lewis nie rozumiał o co chodzi, ale nie wnikał w to.
Gdy już chłopak chciał coś powiedzieć Chris złapał go za kopyta (Arabella- nie wiem jak na to mówić więc jak będzie satyr to zamiast nóg w obozie ma kopyta, a przy ludziach nogi) i wciągnął go do wody.
Wybuchłam śmiechem.
Nie no ja z nim nie mogę!
Chris i Lewis wynurzyli się na powietrze. Lewis oczywiście lekko kaszlał, ale gdy przestał spojrzał na uśmiechającego się jak głupi do sera, Chris'a.
- Jeszcze raz to zrobisz Christian'ie McClain, a nigdy więcej nie pójdę z tobą (Arabella- do łóżka? Sorry ludzie ale musiałam XDDDDDD) na budyń!!!-powiedział próbując powiedzieć to poważnie, ale mu nie wychodziło ponieważ na jego twarzy gościł uśmiech.
-Wiesz że groźby są karalne?- zapytał rozbawiony Chris podpływając trochę bliżej do satyra z wciąż widocznym uśmiechem.
Lewis spojrzał na mnie i powiedział.
-Współczuję opiekuna.
-Nie ty jeden.-powiedziałam.
-Ej!!!-krzyknął Chris, z zamiarem ochlapania mnie wodą, ale oczywiście tego nie zrobił.
-Chcesz zmiany opiekuna, jak coś to jestem chętny by zastąpić kolegę.- powiedział Lewis uśmiechając się.
Christian gdy tylko usłyszał o tym iż jest "Kolegą" uśmiechnął się jak "Jeff The Killer" lub "Joker" (Arabella-WTF?! Jakim Zeusie cudem?!), jednak gdy zorientował się o co chodziło Lewisowi w zdaniu ochlapał chłopaka wodą i powiedział.
-E! Panie! Zostaw moją psiapsi to nie ty spędziłeś z pojebane 11 lat życia w tym chorym Obozie! Znajdź sobie inną córkę Posejdona podobną do Rosalii i zostań jej opiekunem, a od Rosy (Arabella- Kurczaczki nie wiem czy dobrze napisałamXDD) proszę się odczepić!!!
Ja i Lewis śmialiśmy się z Chris'a, aż do momentu gdy usłyszeliśmy głos Percy'ego.
-Rosaline Luna Collins marsz do domu dobrze wiesz że masz zakaz wchodzenia na pomost!!!
-Dobra muszę iść , a wy przepłyńcie się do plaży. Elo i dzięki za budyń!-powiedziałam i udałam się w stronę wejścia do domku gdzie czekał Percy.
Zanim jednak zdążyłam odejść od satyrów na taką odległość by ich nie słyszeć, usłyszałam głos Lewisa.
-A nie mówiłem Ci że podziękuję za budyń.
-Bo ty tu jesteś zwykle nie dziękuje.-powiedział Chris.
Gdy dotarłam do drzwi czekał na mnie Percy z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
-No i jestem "Mamo".-powiedziałam krzyżując ręce na piersiach podobnie jak on.
Z mojej twarzy nie znikał uśmiech.
-Długo kazałaś na siebie czekać "Córeczko".-powiedział Percy z uśmiechem.
-Kocham Cię Braciszku.-powiedziałam i przytuliłam się do chłopaka.
-Ja Ciebie też Młoda.-powiedział odwzajemniając przytulasa.
Trwaliśmy tak w uścisku kilka minut.
Kiedy się odkleiliśmy od siebie Percy powiedział.
-No dobra, a teraz spać jutro musimy wstać o 7:30, a ja nie będę ci miło Księżniczko budził.
-Dobranoc Percy.- powiedziałam dając bratu buziaka w policzek i wpełzając do łóżka.
-Dobranoc Kropelko.-powiedział chłopak gasząc światło i znikając.
Zamknęłam oczy i zasnęłam...
Hejo Herosi!
Wróciłam dla was z nowym rozdziałem. Dzisiaj jest z perspektywy Rosaline, ponieważ nie wiedziałam co dać w tym rozdziale, a więc proszę was byście napisali mi w komentarzach co byście chcieli z czyjej perspektywy i co ma być w nim. Jak zapewne przeczytaliście dzisiaj oprócz pierwszego treningu waszych postaci pojawiła się też kłótnia Luke'a i Rosalii oraz parę ciekawostek. Jak myślicie?
O czym rozmawiał Luke i Hejron?
Jaką tajemnicę ma Rosaline?
Gwiazdkujcie i piszcie w
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro