Część 1
(UWAGA: Ten rozdział jest podzielony na równo 3 części i to z tego samego dnia)
Pov Rosaline:
Obudziłam się z samego rana na podłodze w domku Christian'a i Lewisa. Podniosłam się do pozycji siedzęcej i rozejrzałam do okoła po pokoju. Na podłodze po za mną była śpiąca w najlepsze Lily z Lewisem i Christian'em u boku. Satyrowie spali wtuleni uroczo w siebie (ARABELLA: Awww jak to sweet 😍😍 ROSALINE: Nie no znowu wypiłaś wino Panu D? ARABELLA: Nie 😝 ROSALINE: To co ty brałaś? ARABELLA: Czekoladę wpierdalałam 😁🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫. ROSALINE: Coś dużo tych czekolad 😑 ARABELLA: Nie prawda tylko ci się zdaję 😏 ROSALINE: 😒Acha, a Luke jest przystojny. PERCY&HEJRON&LUKE: Co, kurwa?! PAN D: Który użytkownik chcę moje wino bo przez miesiąc nie będę pił?). Wstałam i pocichaczu opuściłam sypialnie Christian'a.
Wyszłam z drewnianego domku satyrów i udałam się na plażę.
Weszłam na plażę. Oczywiście przed tym zdjełam swoje buty, by móc poczuć pod stopami złocisty piasek. Podeszłam powolnym krokiem do leżącej kłody na której siedziałam z Christian'em, gdy mieliśmy po 4 lata...dokładnie 3 dni przed zakazem moim wchodzenia do wody przy innych uczestnikach obozu i na pomost. Usiadłam na kłodzie i zaczęłam myśleć.
Dlaczego Luke mnie pocałował?
Czy Christian miał rację?
Dlaczego nie mogłam urodzić się zwykłym pół bogiem?
Moje rozmyślanie mogło by trwać wieki, lecz przerywa je dobrze znany głos.
-Hej Rosia.
Odwracam się zdziwiona w stronę Luke'a, który opierał się drzewo za mną. W jego głosie nie było żadnej złości czy innej negatywnej emocji.
Był on łagodny i przyjazny.
Wstałam z kłody i wpatrując się w chłopaka, powiedziałam.
-Hej...eee...Luke?
Nie no przepraszam, ale 11 lat się przezywamy i prawie nigdy nie użyliśmy swoich imion, więc...
...zatkało mnie...po prostu zabrakło mi języka w gębie.
Czarno włosy zaśmiał się i zaczął pomału zbliżać się w moją stronę.
Uwierzcie, w tamtej chwili chciałam najchętniej spierdolić jak najdalej od Santiago, lecz ja po prostu stałam sparaliżowana.
Mój umysł mówił głośno i wyraźnie "Rosaline, kurwa spierdalaj jak najdalej od niego!", jednak nie mógł nic zrobić.
Nie wiem czy to dlatego że strach zawładnął moim ciałem albo serce kazało stać i czekać na to co przyniesie los.
O bogini Tyche~ bogini losu, przypadku i czegoś tam zdaję się na Ciebie.
Luke stanął przede mną i chwycił obiema dłońmi moje białe policzki. Przymrużyłam oczy wtulając się w jego dłoń.
Moję serce przyspieszyło 120 razy na minutę.
Co się kurwa ze mną dzieję?
Czy Christian i Lily mieli rację?
Długo nie mogłam rozmyślać o tym gdyż usłyszałam cichy szept Luke'a.
-Kocham Cię Rosia.
Otworzyłam szeroko oczy, ale nie zdążyłam w jaki kolwiek sposób zareagować, gdyż chłopak pocałował mnie namiętnie.
Odwzajemniłam pocałunek.
To jest mój drugi pocałunek w życiu, więc całowałam trochę niezdarnie, gdyż nie miałam bladego pojęcia jak to się robi.
Odsuneliśmy się od siebie gdy pomału zaczęło nam brakować tlenu w płucach.
Ciężko dyszeliśmy.
Gdy tylko umiarkowaliśmy swoje oddechy zapytałam.
- Luke...co ty?...co to było?
-Och, Rosaline, kocham Cię z całego serca. Pokochuje się w Tobie 11 lat to dlatego Ci dokuczałem bo nie umiałem do Ciebie zagadać, a jeszcze fakt iż Clarisse i Percy się nienawidzą nie ułatwiał mi.-wyszeptał chłopak z małym uśmieszkiem.
Spojrzałam w jego błękitne oczy.
Te śliczne błękitne oczka.
Kurwa!
Czy to możliwe?
No niestety tak Lily i Christian mieli całkowitą rację.
Luke się we mnie podkochiwał.
A co najgorsze w tym?
Ja czuję kurwa mać to samo.
Patrzeliśmy sobie w oczy przez chwilę ciszy.
Wzięłam głęboki wdech i wydech, a następnie zwróciłam się do chłopaka.
-Ja Ciebie też Luke.
Oczy chłopaka gwałtownie wyszły z orbit.
Patrzył na mnie niedowierzając w moje słowa.
-Nap...prawdę?- zapytał jąkając się.
Wow, Luke się jąka może Angel uszkodziła mu w trakcie bójki mózg?
Kiwnęłam niepewnie głową.
Chłopak uśmiechnął się radośnie, a w jego niebieskich oczkach tańczyły radosne płomyki.
-Kocham Cię mocno Rosaline Luno Collins. Jesteś jak tlen bez, którego nie mogę żyć, jak miecz bez, którego nie mogę walczyć i chciałbym Cię zapytać: Czy uczynił mi ten zaszczyt córko Posejdona i zostaniesz moją dziewczyną?- powiedział czarnowłosy łapiąc za me dłonie i padając na kolana przede mną.
Przydryzła wargę.
Nie mam bladego pojęcia co robić.
Napiszę mi ktoś odpowiedź w komentarzu?
Proszę 🙏.
Westchnęłam załamana i powiedziałam.
-Luke wstań, proszę.
Chłopak uczynił moją prośbę, ja dodałam.
- Nie mogę Ci teraz odpowiedzieć, wybacz mi, ale muszę to sobie wszystko przemyśleć.
-Dostaniesz tyle czasu ile potrzebujesz Rosia. - powiedział i pocałował mnie w czoło po czym odszedł.
Ech!...Użytkowniku? Jeśli to czytasz to proszę...
...napisz mi w komentarzu co mam kuźwa zrobić?
Pov Lily Varnquin:
(Uwaga: Lily mam nadzieję że mnie nie zabijesz, po tym rozdziale, ale ty i Connor Hood znacie się trochę, więc przejdźmy bardziej w konkrety dobrze? I przepraszam z góry jeśli zachowanie Connor'a nie będzie do niego pasowało no, ale ja nie dokońca ogarniam.)
Obudziłam się w pokoju Lewisa i Christiana. Chłopacy spali jak zabici wtuleni w siebie. Zauważyłam że nigdzie nie ma Rosalii. No cóż...mówi się trudno, pewnie wstała wcześniej i wyszła. Po cichaczu opuściłam pokój śpiących słodko satyrów.
Wyszłam z ich domku i udałam się do stołówki by coś zjeść.
Weszłam do namiotu w, którym kucharze rozdawali posiłki. Wzięłam tacę, potem jedzenie i na końcu sztućce.
Zaczęłam jeść.
Jedzenie było w miarę dobre.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos, który dokładnie znałam.
-Hejo Lil.- Connor Hood, jak zwykle w dobrym nastroju.
-Hejka Connor.- powiedziałam biorąc kęsa posiłku.
Chłopak usiadł na przeciwko mnie, uśmiechając się radośnie.
Co mu znowu?
- Powiedz Lil różyczko, Ty śliczna czy uczynisz mi ten zaszczyt i przejdziesz się ze mną po "parku linowym"?- zapytał Connor.
Tiaa... Connor i Travis nazywają te zajęcia w powietrzu co mieliśmy parkiem linowym.
Normalka.
Połknęłam jedzenie i zachichotałam.
-Pewnie.- odpowiedziałam.
Szybko skończyłam jeść i wraz z chłopakiem opuściłam stołówkę.
Stojąc już przy "Parku Linowym" nałożyliśmy na siebie kaski, ochraniacze i inne potrzebne rzeczy.
Weszliśmy po drabinkach na górę.
Gdy znaleźliśmy się na wysokości ponad 7 metrów zaczępiłam o metalowy sznurek czy jak to się tam nazywa klamerkę czy coś i przeleciałam na drugą stronę kładki, która była 2 metry dalej naprzeciwko naszej krzycząc jak wariatka
- Złap mnie jeśli potrafisz Hood!!!
W oddali usłyszałam tylko śmiech syna Hermesa.
Gdy dotarłam na kładkę przycepiłam klamerkę o drugi metalowy sznurek i zaczęłam iść po drewnianym mostku.
W połowie drogi poczułam że ktoś wchodzi na mostek.
Odwróciłam głowę.
To Connor wszedł na mostek.
Przyspieszyłam.
Zeszłam z mostu i już szłam w stronę następnej przeszkody, gdy nagle Connor złapał mnie za talię.
Pisnęłam.
Jednak prawdziwy szok pojawił się u mnie, gdy chłopak pocałował mnie w prawy policzek.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na chłopaka unosząc jedną brew.
Connor uśmiechnął się i powiedział.
- Do zobacznia jutro różyczko ( ARABELLA: Jeśli od początku ktoś się zastanawia dlaczego Connor powiedział do Lily, różyczko to już wyjaśniam. Chodzi oto że Lily z tego co pamiętam ma różowe włosy i wiem o tym iż róże są czerwone, ale mi chodzi oto: Róż owy - Róż yczka.)
Nie zdążyłam nic powiedzieć bo chłopak szybko zniknął z zasięgiem mojego wzroku zjeżdżając do następnej drewnianej kładki, która była bardzo daleko.
Ech!...Connor Hood co ja z tobą mam?
Pov Vinnie:
Wstałam o 7:25. Ubrana w swoję ukochane ciuchy wyszłam z domku. Swoję włosy uczesałam w kucyka. Na początku nie wiedziałam co z sobą począć. Aż w pewnym momencie mnie olśniło.
Odwiedzę Aarona.
Pobiegłam sprintem do domku gdzie były dzieci Tyche. Weszłam do domku i zapytałam się gdzie jest pokój Aarona.
Gdy otrzymałam odpowiedź, podziękowałam i wbiegłam po schodach na piętro.
Trzecie drzwi na lewo z tabliczką "Aaron Lucky", trzecie drzwi na lezw...
Co chwilę powtarzałam sobie słowa którę miały zaprowadzić mnie do pokoju Aarona.
W końcu trafiłam i stanęłam przed drzwiami pokoju Aarona.
Zapukałam.
Gdy tylko usłyszałam głos Aarona za drzwi mówiący cechę "proszę" nacisnęłam klamkę i weszłam do pomieszczenia.
Aaron leżał na łóżku w białym podkoszulku i czarnych bokserkach.
Czytał książkę pod tytułem " Był Sobie Pies" (ARABELLA: Polecam oglądałam film i jest śliczny zaś książkę czytam od niedawna).
Nie zauważył mnie, ale wiedział że weszłam bo zapytał.
-Co jest Thomas?
-Jeśli dobrze pamiętam Aaron to mam na imię Victoria aka Vinnie, a nie Thomas, po za tym nie pamiętam bym była satyrem tylko córką bogini Nike?- powiedziałam.
Gdy tylko Aaron usłyszał mój głos odłożył książkę i zeskoczył z łóżka ubierając się w ciuchy.
-Sorka Vinnie myślałem że to Thomas mnie nawiedził bo czasem gadamy z sobą dla nudy i gramy w karty.- powiedział wkładając na siebie bluzkę.
-Spoko, po za tym masz nauczkę na przyszłość.-powiedziałam i zaśmiałam się.
Aaron uśmiechnął się i na krótką chwilę zamilkł.
Ale tylko na chwilę.
-Ej Vinnie masz czas jutro o 18:00?- zapytał.
-Pewnie, a czemu pytasz? - zapytałam unosząc zdziwiona brew.
-No bo może byśmy tak poszli razem... we dwójkę... powałensać się tu i tam i... eee... powałensać się i tu i tam. No i co ty na to?- zapytał.
Zaśmiałam się cicho.
-Z przyjemnością się z Tobą powałensam Aaronie... Bądź po mnie jutro o 18:00 jak mówiłeś.- powiedziałam i pomachałam chłopakowi na pożegnanie i poszłam do Thomasa by urządzić mu przesłuchanie nie z tej ziemi.
O Bogowie!
W co ja się kurwa ubiorę?!
...C.D.N...
Hejo Herosi!
I jak się podoba?
Gwiazdkujcie i komentujcie.
Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro