Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 1

(UWAGA: Ten rozdział jest podzielony na równo 3 części i to z tego samego dnia)

Pov Rosaline:

Obudziłam się z samego rana na podłodze w domku Christian'a i Lewisa. Podniosłam się do pozycji siedzęcej i rozejrzałam do okoła po pokoju. Na podłodze po za mną była śpiąca w najlepsze Lily z Lewisem i Christian'em u boku. Satyrowie spali wtuleni uroczo w siebie (ARABELLA: Awww jak to sweet 😍😍  ROSALINE: Nie no znowu wypiłaś wino Panu D?  ARABELLA: Nie 😝   ROSALINE: To co ty brałaś?  ARABELLA: Czekoladę wpierdalałam 😁🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫🍫.  ROSALINE: Coś dużo tych czekolad 😑   ARABELLA: Nie prawda tylko ci się zdaję 😏  ROSALINE: 😒Acha, a Luke jest przystojny.   PERCY&HEJRON&LUKE: Co, kurwa?!    PAN D: Który użytkownik chcę moje wino bo przez miesiąc nie będę pił?). Wstałam i pocichaczu opuściłam sypialnie Christian'a.

Wyszłam z drewnianego domku satyrów i udałam się na plażę.

Weszłam na plażę. Oczywiście przed tym zdjełam swoje buty, by móc poczuć pod stopami złocisty piasek. Podeszłam powolnym krokiem do leżącej kłody na której siedziałam z Christian'em, gdy mieliśmy po 4 lata...dokładnie 3 dni przed zakazem moim wchodzenia do wody przy innych uczestnikach obozu i na pomost. Usiadłam na kłodzie i zaczęłam myśleć.

Dlaczego Luke mnie pocałował?

Czy Christian miał rację?

Dlaczego nie mogłam urodzić się zwykłym pół bogiem?

Moje rozmyślanie mogło by trwać wieki, lecz przerywa je dobrze znany głos.

-Hej Rosia.

Odwracam się zdziwiona w stronę Luke'a, który opierał się drzewo za mną. W jego głosie nie było żadnej złości czy innej negatywnej emocji.

Był on łagodny i przyjazny.

Wstałam z kłody i wpatrując się w chłopaka, powiedziałam.

-Hej...eee...Luke?

Nie no przepraszam, ale 11 lat się przezywamy i prawie nigdy nie użyliśmy swoich imion, więc...

...zatkało mnie...po prostu zabrakło mi języka w gębie.

Czarno włosy zaśmiał się i zaczął pomału zbliżać się w moją stronę.

Uwierzcie, w tamtej chwili chciałam najchętniej spierdolić jak najdalej od Santiago, lecz ja po prostu stałam sparaliżowana.

Mój umysł mówił głośno i wyraźnie "Rosaline, kurwa spierdalaj jak najdalej od niego!",  jednak nie mógł nic zrobić.

Nie wiem czy to dlatego że strach zawładnął moim ciałem albo serce kazało stać i czekać na to co przyniesie los.

O bogini Tyche~ bogini losu, przypadku i  czegoś tam zdaję się na Ciebie.

Luke stanął przede mną i chwycił obiema dłońmi moje białe policzki. Przymrużyłam oczy wtulając się w jego dłoń.

Moję serce przyspieszyło 120 razy na minutę.

Co się kurwa ze mną dzieję?

Czy Christian i Lily mieli rację?

Długo nie mogłam rozmyślać o tym gdyż usłyszałam cichy szept Luke'a.

-Kocham Cię Rosia.

Otworzyłam szeroko oczy, ale nie zdążyłam w jaki kolwiek sposób zareagować, gdyż chłopak pocałował mnie namiętnie.

Odwzajemniłam pocałunek.

To jest mój drugi pocałunek w życiu, więc całowałam trochę niezdarnie, gdyż nie miałam bladego pojęcia jak to się robi.

Odsuneliśmy się od siebie gdy pomału zaczęło nam brakować tlenu w płucach.

Ciężko dyszeliśmy.

Gdy tylko umiarkowaliśmy swoje oddechy zapytałam.

-  Luke...co ty?...co to było?

-Och, Rosaline, kocham Cię z całego serca. Pokochuje się w Tobie 11 lat to dlatego Ci dokuczałem bo nie umiałem do Ciebie zagadać, a jeszcze fakt iż Clarisse i Percy się nienawidzą nie ułatwiał mi.-wyszeptał chłopak z małym uśmieszkiem.

Spojrzałam w jego błękitne oczy.

Te śliczne błękitne oczka.

Kurwa!

Czy to możliwe?

No niestety tak Lily i Christian mieli całkowitą rację.

Luke się we mnie podkochiwał.

A co najgorsze w tym?

Ja czuję kurwa mać to samo.

Patrzeliśmy sobie w oczy przez chwilę ciszy.

Wzięłam głęboki wdech i wydech, a następnie zwróciłam się do chłopaka.

-Ja Ciebie też Luke.

Oczy chłopaka gwałtownie wyszły z orbit.

Patrzył na mnie niedowierzając w moje słowa.

-Nap...prawdę?- zapytał jąkając się.

Wow, Luke się jąka może Angel uszkodziła mu w trakcie bójki mózg?

Kiwnęłam niepewnie głową.

Chłopak uśmiechnął się radośnie, a w jego niebieskich oczkach tańczyły radosne płomyki.

-Kocham Cię mocno Rosaline Luno Collins. Jesteś jak tlen bez, którego nie mogę żyć, jak miecz bez, którego nie mogę walczyć i chciałbym Cię zapytać: Czy uczynił mi ten zaszczyt córko Posejdona i zostaniesz moją dziewczyną?- powiedział czarnowłosy łapiąc za me dłonie i padając na kolana przede mną.

Przydryzła wargę.

Nie mam bladego pojęcia co robić.

Napiszę mi ktoś odpowiedź w komentarzu?

Proszę 🙏.

Westchnęłam załamana i powiedziałam.

-Luke wstań, proszę.

Chłopak uczynił moją prośbę, ja dodałam.

- Nie mogę Ci teraz odpowiedzieć, wybacz mi, ale muszę to sobie wszystko przemyśleć.

-Dostaniesz tyle czasu ile potrzebujesz Rosia. - powiedział i pocałował mnie w czoło po czym odszedł.

Ech!...Użytkowniku? Jeśli to czytasz to proszę...

...napisz mi w komentarzu co mam kuźwa zrobić?

Pov Lily Varnquin:

(Uwaga: Lily mam nadzieję że mnie nie zabijesz, po tym rozdziale, ale ty i Connor Hood znacie się trochę, więc przejdźmy bardziej w konkrety dobrze? I przepraszam z góry jeśli zachowanie Connor'a nie będzie do niego pasowało no, ale ja nie dokońca ogarniam.)

Obudziłam się w pokoju Lewisa i Christiana.  Chłopacy spali jak zabici wtuleni w siebie. Zauważyłam że nigdzie nie ma Rosalii.  No cóż...mówi się trudno, pewnie wstała wcześniej i wyszła.  Po cichaczu opuściłam pokój śpiących słodko satyrów. 

Wyszłam z ich domku i udałam się do stołówki by coś zjeść.

Weszłam do namiotu w, którym kucharze rozdawali posiłki. Wzięłam tacę, potem jedzenie i na końcu sztućce.

Zaczęłam jeść.

Jedzenie było w miarę dobre.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos, który dokładnie znałam.

-Hejo Lil.- Connor Hood, jak zwykle w dobrym nastroju.

-Hejka Connor.- powiedziałam biorąc kęsa posiłku.

Chłopak usiadł na przeciwko mnie, uśmiechając się radośnie.

Co mu znowu?

- Powiedz Lil różyczko, Ty śliczna czy uczynisz mi ten zaszczyt i przejdziesz się ze mną po "parku linowym"?- zapytał Connor.

Tiaa... Connor  i Travis nazywają te zajęcia w powietrzu co mieliśmy parkiem linowym.

Normalka.

Połknęłam jedzenie i zachichotałam.

-Pewnie.- odpowiedziałam.

Szybko skończyłam jeść i wraz z chłopakiem opuściłam stołówkę.

Stojąc już przy "Parku Linowym" nałożyliśmy na siebie kaski, ochraniacze i inne potrzebne rzeczy.

Weszliśmy po drabinkach na górę.

Gdy znaleźliśmy się na wysokości ponad 7 metrów zaczępiłam o metalowy sznurek czy jak to się tam nazywa klamerkę czy coś i przeleciałam na drugą stronę kładki, która była 2 metry dalej naprzeciwko naszej krzycząc jak wariatka

- Złap mnie jeśli potrafisz Hood!!!

W oddali usłyszałam tylko śmiech syna Hermesa.

Gdy dotarłam na kładkę przycepiłam klamerkę o drugi metalowy sznurek i zaczęłam iść po drewnianym mostku.

W połowie drogi poczułam że ktoś wchodzi na mostek.

Odwróciłam głowę.

To Connor wszedł na mostek.

Przyspieszyłam.

Zeszłam z mostu i już szłam w stronę następnej przeszkody, gdy nagle Connor złapał mnie za talię.

Pisnęłam.

Jednak prawdziwy szok pojawił się u mnie, gdy chłopak pocałował mnie w prawy policzek.

Odwróciłam głowę i spojrzałam na chłopaka unosząc jedną brew.

Connor uśmiechnął się i powiedział.

- Do  zobacznia jutro różyczko ( ARABELLA: Jeśli od początku ktoś się zastanawia dlaczego Connor powiedział do Lily, różyczko to już wyjaśniam. Chodzi oto że Lily z tego co pamiętam ma różowe włosy i wiem o tym iż róże są czerwone, ale mi chodzi oto: Róż  owy - Róż  yczka.)

Nie zdążyłam nic powiedzieć bo chłopak szybko zniknął z zasięgiem mojego wzroku zjeżdżając do następnej drewnianej kładki, która była bardzo daleko.

Ech!...Connor Hood co ja z tobą mam?

Pov Vinnie:

Wstałam o 7:25. Ubrana w swoję ukochane ciuchy wyszłam z domku. Swoję włosy uczesałam w kucyka. Na początku nie wiedziałam co z sobą począć. Aż w pewnym momencie mnie olśniło.

Odwiedzę Aarona.

Pobiegłam sprintem do domku gdzie były dzieci Tyche. Weszłam do domku i zapytałam się gdzie jest pokój Aarona.

Gdy otrzymałam odpowiedź, podziękowałam i wbiegłam po schodach na piętro.

Trzecie drzwi na lewo z tabliczką "Aaron Lucky", trzecie drzwi na lezw...

Co chwilę powtarzałam sobie słowa którę miały zaprowadzić mnie do pokoju Aarona.

W końcu trafiłam i stanęłam przed drzwiami pokoju Aarona.

Zapukałam.

Gdy tylko usłyszałam głos Aarona za drzwi mówiący cechę "proszę" nacisnęłam klamkę i weszłam do pomieszczenia.

Aaron leżał na łóżku w białym podkoszulku i czarnych bokserkach.

Czytał książkę pod tytułem " Był Sobie Pies" (ARABELLA: Polecam oglądałam film i jest śliczny zaś książkę czytam od niedawna).

Nie zauważył mnie, ale wiedział że weszłam bo zapytał.

-Co jest Thomas?

-Jeśli  dobrze pamiętam Aaron to mam na imię Victoria aka Vinnie, a nie Thomas, po za tym nie pamiętam bym była satyrem tylko córką bogini Nike?- powiedziałam.

Gdy tylko Aaron usłyszał mój głos odłożył książkę i zeskoczył z łóżka ubierając się w ciuchy.

-Sorka Vinnie myślałem że to Thomas mnie nawiedził bo czasem gadamy z sobą dla nudy i gramy w karty.- powiedział wkładając na siebie bluzkę.

-Spoko,  po za tym masz nauczkę na przyszłość.-powiedziałam i zaśmiałam się.

Aaron uśmiechnął się i na krótką chwilę zamilkł.

Ale tylko na chwilę.

-Ej Vinnie masz czas jutro o 18:00?- zapytał.

-Pewnie, a czemu pytasz? - zapytałam unosząc zdziwiona brew.

-No bo może byśmy tak poszli razem... we dwójkę...  powałensać się tu i tam i... eee... powałensać się i tu i tam. No i co ty na to?- zapytał.

Zaśmiałam się cicho.

-Z przyjemnością się z Tobą powałensam Aaronie...  Bądź po mnie jutro o 18:00 jak mówiłeś.- powiedziałam i pomachałam chłopakowi na pożegnanie i poszłam do Thomasa by urządzić mu przesłuchanie nie z tej ziemi.

O Bogowie!

W co ja się kurwa ubiorę?!

...C.D.N...

Hejo Herosi!

I jak się podoba?

Gwiazdkujcie i komentujcie.

Bayo!







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro