Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Witam! Dzisiaj wieczorem pojawi się ostatni rozdział tej książki :>

Jak zwykle edited by fs_animri za co bardzo dziękuje! <3

Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania bo motywujecie mnie tym! :3

Miłego czytania <33

------------------------------------------

- Czemu jej z nami nie ma?!- wykrzyczało dziecko ze łzami w oczach. - Nie chciała nas?! Zostawiła mnie bo miała mnie dość? - zapytał drżącym głosem chłopiec, patrząc zbolałym wzrokiem w oczy ojca. Łzy spływały po jego twarzy, a jego warga drżała, nie mogąc się uspokoić.

- To nie tak, skarbie - szepnął ojciec w jego stronę. Po jego twarzy też spływały łzy. Był smutny i wściekły, że jego syn nie może pojąć dlaczego kobieta już nie wróci. Jego ukochana... Ale nie mógł się dziwić, to tylko dziecko nierozumiejące świata. Miał ledwo trzy lata, mało co wiedział, a o wiele więcej musiał się jeszcze dowiedzieć.

- To niby jak?! Nie kochała nas! - krzyknęło dziecko, biegnąc w stronę ogrodu. Ojciec dziecka wiedział, że musi dać mu chwile, aby mogło się uspokoić. Nie chciał na niego napierać, by znowu nie stworzyć niepotrzebnej wojny pomiędzy nim, a synem. Zbyt bardzo go kochał, by widzieć jego cierpienie, ale nie dało się tego uniknąć. Będzie musiał to wytrzymać przez kilka najbliższych lat...

Mały chłopiec usiadł w ogrodzie pośród trawy, wyrywając ją w niektórych miejscach i się nią bawiąc. Uspokajało go to. Pamiętał, jak jego mama zawsze go pouczała, żeby tego nie robił, ale jej nie słuchał. Lubił odreagowywać w ten sposób, czuł wtedy ogarniający go spokój. Nie wiedział czemu, od wyrywania trawy? Mimo wszystko i tak to robił. Po jego twarzy wciąż spływały łzy, ale już nie szlochał. Po chwili usłyszał głośny huk, jakby w domu. Spojrzał w okno, w którym zobaczył obróconego ojca. Wstał, chcąc pobiec do niego, przeprosić go i mocno przytulić. Niestety, nie było mu to dane, bo poczuł mocny uścisk, biorący go w ramiona. Zakryto mu usta i poczuł coś ostrego przebijającego mu skórę w szyi. Zrobił się senny i potem już nic nie pamiętał...

Erwin jakby wybudził się z transu. Poczuł jak po jego policzkach spływają łzy, po chwili wypuścił drżący oddech z ust, unosząc wzrok na swojego ojca. Zobaczył jego słaby uśmiech, chciałby wrócić do tego dnia i nie uciec do ogrodu. Nie popełnić tego błędu... Jakby wyglądało jego życie teraz? Może miałby kochającą rodzinę, nie poznałby przyjaciół... Przez chwile żałował, że o tym pomyślał.

- Możesz mnie odkuć? - zapytał wypuszczając kolejne łzy, które swobodnie spływały po jego twarzy.

- Jasne - powiedział starszy i odkuł Erwina. Siwowłosy wstał powoli z krzesła, powoli podchodząc do Sonny'ego. Starszy nie wiedział co młodszy chce zrobić. Może uderzyć? Albo zwyzywać? Po chwili poczuł mocny uścisk na piersi i płytki oddech na szyi. Objął młodszego uśmiechając się. Wiedział, że teraz może być tylko lepiej.

- Okej, co tu się dzieje? - zapytał zdezorientowany czarnowłosy mężczyzna, wchodząc do pomieszczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro