Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania, bardzo mnie tym motywujecie!

Jako iż wiele osób chciało wstawiam kolejny dosyć króciutki rozdział :3

edited by fs_animri za co dziękuje <33

Miłego czytania <33

-------------------------------------

Nie odpowiadałem na żadne z ich pytań. Siedziałem w przesłuchaniówce, słuchając ich przechwałek i wyzwisk w moją stronę, jak to głupi byłem, przychodząc na komendę. Patrzyłem się tylko w ich stronę, a gdy zadawali pytanie, ja ciągle odpowiadałem tylko jednym zdaniem:

- Będę rozmawiał tylko z Sonnym Rightwillem.

Po dłuższej chwili próbowania wyciągnięcia czegoś się ode mnie, odpuścili i zapytali Sonny'ego czy może przyjść do jednej z przesłuchaniówek. Uśmiechnąłem się zwycięsko, patrząc w ich oczy z wyższością.

- Kto chciał ze mną rozmawiać?

- Ja - odpowiedziałem, podnosząc rękę i uśmiechając się szeroko. Policjanci wyszli, a mężczyzna usiadł naprzeciw mnie.- Zanim zaczniemy rozmawiać, chcę żeby nagrywanie zostało zatrzymane, a ci dwaj - przerwałem i wskazałem na lustro weneckie.- Mają wyjść i zostawić nas samych - powiedziałem poważnie, a w oczach Sonny'ego widziałem podziw i zaskoczenie. Machnął ręką na znak, że mają wykonać moją prośbę, a raczej rozkaz.

Patrzyłem w jego oczy, nie wytrzymując powoli presji. Nie wiedziałem jak zacząć. Mimo, że starałem się grać twardo, moje ręce zaczęły się niekontrolowanie trząść, a mój oddech znacznie przyspieszył. Starałem się jakoś uspokoić, ale nie wychodziło. Wzrokiem patrzyłem w każdą stronę, byle nie w jego oczy, ale po jakimś czasie nie chcący na nie natrafiłem. Zatrzymałem się na nim nie mogąc oderwać wzroku. Widziałem jego zmartwiony wzrok, mój oddech zaczął się uspokajać, a ręce coraz mniej się trzęsły. Przymknąłem oczy i odetchnąłem cicho.

- Więc panie Knuckles, po co pan przyszedł? - zapytał Rightwill.

- Chciałbym zadać dość osobiste pytanie - szepnąłem, przesuwając się na krześle.

- A co to ma do rzeczy? - w tej chwili wyciągnąłem papierek z kieszeni spodni. Sonny spojrzał na mnie pytająco, a ja rozłożyłem kartkę, kładąc ją na stole. Obróciłem ją i przysunąłem bliżej niego. On spojrzał niezrozumiale na dokument, po chwili biorąc go w ręce. Widziałem jego zdziwienie z każdą linijką, aż w końcu uniósł na mnie wzrok .- Więc to ty - westchnął cicho, mrugając szybko powiekami, jakby wybudzając się z transu.

- Wytłumaczysz mi to?- zapytałem drżącym głosem, wskazując na dokument. Potrzebowałem prawdy, nawet tej najgorszej.

- Gdy byłeś mały - przerwał jakby musiał przełknąć dużą gule w gardle. Jego wzrok złagodniał i przyglądał mi się z pewną iskierką radości. Uśmiechnąłem się w duchu, widząc, że chciałby to naprawić. Naprawić nasze stosunki i jego nieobecność.- Porwano cię po śmierci twojej matki. Było to po części z mojej winy. Pokłóciliśmy się, bo nie do końca rozumiałeś czemu jej już nie ma. Poszedłeś do nas na ogródek, siadając na ziemi. Pamiętam, jak zerkałem na ciebie z okna w kuchni - opowiadał, patrząc na jedną ze ścian. Pewnie przypominał sobie owe wspomnienie, chcąc je dobrze opowiedzieć.- Odwróciłem wzrok na chwile, dosłownie na sekundę, bo usłyszałem hałas z innego pokoju. Gdy się obróciłem ciebie nie było - w tym momencie spojrzał na mnie.- Za oknem zobaczyłem tylko uzbrojonego człowieka, który celował do mnie z broni. Po chwili odpuścił mi i opuścił broń. uciekając z podwórka. Wiele razy się obwiniałem, spędzałem dnie i noce na szukaniu ciebie. Przez długi okres czasu byłeś poszukiwany przez wiele oddziałów policji. Niestety, po dwóch latach uznano, że nie żyjesz, a ciała nie ma - westchnął patrząc mi w oczy z bólem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro