|6|Scenariusz
- Łoooo nieeee! - dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i przecząco kręciła głową, sceptycznie patrząc na całą tą sytuację.
W zasadzie to jej klasa omawiała właśnie podział ról, gdyż osoby odpowiedzialne za wykonanie scenariusza mniej więcej już go sporządziły, a także wybrały osoby ich zdaniem najbardziej pasujące do nijakich "Ayamu" oraz "Mayu".
- Haya-chan, dlaczego? - spytała dziewczyna o zielonych oczach.
- A jak ci się wydaje? - syknęła pod nosem. - Owszem - przyznała, - podoba mi się pomysł na inspirację książką Christie, ale ni w gruszkę, ni w pietruszkę nie będę się obściskiwała i płakała w ramię Akashiego Seijūrō...
Sprawa miała się następująco: Akashi oczywiście był jedynym, który mógł zagrać tę rolę. Pasował idealnie i według większości sam w sobie był idealny. Kaori za to spełniała kryteria. Była zdolna nauczyć się tekstu, umiała przekonująco ukazywać niekoniecznie prawdziwe emocje, nie była brzydka czy coś, no i przede wszystkim nie bała się czerwonowłosego. Ostatni argument był w zasadzie jednym z najważniejszych.
- To może Yuki? - zagadnęła pomarańczowowłosa, odpowiedzialna za scenariusz.
A Akashi siedział po prostu cicho i - choć tego nie ukazywał - zdecydowanie wolałby występować z Hayami. Ta całą Yuki śliniła się na jego widok oraz nieraz wrzucała mu liściki miłosne do szafki. Ale przecież nie mógł tego wprost powiedzieć. Musiał podać jakiś sensowny powód, by to właśnie miodowooka zagrała wraz z nim główną rolę. Po prostu bardziej się nadawała. Westchnął cicho pod nosem, co jednak nie uszło uwadze dziewczyny.
- A może niech masz "Ayamu" wyrazi opinię?! - wycedziła szatynka, nie wiedząc, że oszczędziła chłopakowi trudu i zapewniła sobie rolę.
Chłopak powstrzymał chęć triumfalnego uśmiechu.
- Sądzę, że ty powinnaś zagrać - zaczął. - Koleżanki chciały byś zagrała, więc powinnaś uszanować ich zdanie. Ponadto myślę, że pasujesz do "Mayu" - dokończył z uśmiechem, ale tylko wtajemniczeni domyśliliby się, że był on sztuczny.
Dziewczyna syknęła pod nosem, po czym niemalże wyrwała Yuki scenariusz z ręki i zaczęła śledzić wzrokiem tekst.
A idź w cholerę - pomyślała, widząc, co będzie musiała robić.
- A w scenie piątej...
- Łoooo nieeee! - zaprzeczyła momentalnie.
- Nie widzę problemu - mruknął Seijūrō, śledząc wzrokiem tekst.
- I nawet ty, Brutusie?! - jęknęła Kaori, załamana żenującym - przynajmniej według niej - zachowaniem "Mayu", która jak kretynka łaziła za "Ayamu". Ona nie była taka. - Przecież kobiety też mogą się bronić. To jawna dyskryminacja!
- Jak zaczniesz pieprzyć o solidarności jajników, to nie ręczę za siebie i to co zrobię książką od biologii - odezwała się zielonooka, marszcząc gniewnie brwi.
Miodowooka wzruszyła ramionami, posyłając Mirai spojrzenie jednoznacznie mówiące ,,chyba cię coś boli" i w dalszym ciągu zaczęła wyrażać subiektywną opinię na temat - jak to ujęła - ciotowatości bohaterki, którą miała zagrać.
- Dobra... - uległa w końcu pomarańczowowłosa. - Możesz się bronić, ale "Mayu" nie zabije mordercy. Nie zaakceptowaliby tego - ciągnęła. - Musimy mieć na uwadze, że obowiązuje nas cenzura i żadnej śmierci, a dokładniej zabójstwa nie możemy ot tak pokazać.
- Jednak to horror - wtrącił w końcu Akashi, - więc ofiary są nieuniknione. Myślę, że wystarczy dla przykładu, że ktoś położy się obok plamy sztuczniej krwi, oczywiście nie zbytnio dużej plamy, i reszta zaświadczy, że zastał zamordowany - dokończył.
Wszyscy przytaknęli jednogłośnie i wrócili do omawiania scenariusza.
- Czyli ja gram Ryō i teoretycznie, gdy ginę, muszę w odpowiednim momencie wstać i... - zaczął chłopak, mający odgrywać drugą męską rolę.
- Suzuki-kun - odpowiedziała odpowiedzialna za scenariusz Mirai, - kiedy będziemy nagrywać to wszystko ci jeszcze raz wytłumaczę, ale na tą chwilę myślę, że po prostu, gdy reszta pójdzie dalej, ty wstaniesz i dołączysz do innych "uśmierconych - mówiąc to, zrobiła palcami cudzysłów w powietrzu.
Całe to spotkanie, omawianie, poprawianie i komentowanie trwało dobre półtorej godziny. Dopiero po tym czasie wszyscy mogli opuścić szkołę.
- Ketchup chyba wystarczy - mruknęła szatynka, idąc dość szybko chodnikiem.
- Najpewniej - odpowiedział nagle Akashi, przez co dziewczyna niemalże podskoczyła.
- Nie strasz mnie! - fuknęła, gdy zrównali się.
- Nie wracasz z Hayamą? - zapytał odruchowo, ale nie dał po sobie poznać, że nie miał w planach palnąć takiego głupiego pytania. Te słowa po prostu same opuściły jego usta.
Dziewczyna westchnęła cicho, zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Kou kończy lekcje o innych godzinach niż ja, zazwyczaj, to po pierwsze. - tu zrobiła pauzę i wzięła głęboki wdech. - No i ten ciołek pewnie jeździ sobie na desce, a teraz próbowałby wrzucić mnie w krzaki i uciec, więc... porozmawiam sobie z tobą, Seijūrō. - uśmiechnęła się ciepło, a Akashi poczuł, że robi mu się gorąco.
Sukima: Sei-chan ma stado nietoperzy w brzuchu. A ja jestem spóźniona, a chciałam KONIECZNIE skończyć i dodać, więc błędy poprawię jak wrócę. I tak część dłuższa niż zwykle.
See ya!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro