Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ufam Ci

   - I co powiedział Yakudachi-sama? – Pyta się mnie Kei, a ja zaczynam ubierać buty. Spoglądam na niego zaskoczona i delikatnie się uśmiecham.

- Podał mi słabsze tabletki i stwierdził, że jeszcze z pół roku i będzie idealnie. – Mówię, a Kei wzdycha, jakby zdjęto z niego wielki ciężar. Mój brat jest, jaki jest, ale nigdy nie można mu zarzucić, że się o mnie nie martwi. - Dobra, idę, do zobaczenia!

Macham mu i wychodzę. Dziś pogoda jest naprawdę ładna, a ja mam dobry humor. Idąc do szkoły czułam wielką ekscytacje, oprowadzę ucznia z wymiany, to moje jedno z pierwszych ważniejszych obowiązków.

W podskokach wbiegam do szkoły, zmieniam obuwie i od razu idę do klasy. Większość uczniów już jest, Misaki delikatnie się do mnie uśmiecha. Domy-chan już nie ma, pojechała dalej i źle się czuję z tym, że nie zdążyłam się z nią pożegnać.

Siadam w swojej ławce i zaczynam słuchać mojej koleżanki, która opowiada coś Chieko, jednej z najmądrzejszych uczennic w szkole. Dziewczyna spogląda na mnie i przekrzywia głowę.

- Hanawara-chan, gratuluję awansu, zostałaś wiceprzewodniczącą, prawda? – Pyta, a inne uczennice zaciekawione zerkają na mnie i przysiadają się bliżej mnie.

- Tak, dzięki. – Odpowiadam, a wszystkie zaczynają zasypywać mnie pytaniami. Jednak wszystkie kierują się w jedną stronę, a bardziej osobę: jaki Akashi-san jest? Przez chwilę się zastanawiam i lekko zawstydzam, bo co mam powiedzieć?

- Przeważnie agresywny, chłodny w obyciu, obojętny na nieznajomych i osób, za którymi nie przepada. Ale także inteligentny, spokojny, opanowany, życzliwy i czasem pomocny. Właściwie tylko raz mi odmówił, kiedy poprosiłam go, aby pomógł mi z matematyką...

Wszystkie dziewczyny jednocześnie wzdychają, a mi się chce trochę śmiać. Może czytają sobie w myślach?

Do klasy wchodzi nauczyciel, każdy zajmuje swoje miejsce i rozpoczyna się lekcja. Nie mogę się skupić, moje myśli ciągle gdzieś błądzą, na pewno nie wokół tej okropnej chemii. Na dodatek mamy nowego nauczyciela, którego głos jest niesamowicie usypiający i nudny. Ciekawe jak by było, gdyby Akashi został nauczycielem. Od razu wyobrażam sobie jego jako profesora, przerażającego każdego ucznia. Uśmiecham się pod nosem i delikatnie prycham.

- Widzę Hanawara, że wodorotlenki są bardzo zabawne. – Mówi sensei, a ja na siebie przeklinam pod nosem.

- Taak... W szczególności te wszystkie wiązania.

- No to może wstaniesz i opowiesz o tych zabawnych wiązaniach? – Mówi z wrednym tonem, a ja przerażona przełykam ślinę. Uczniowie obserwują mnie ze współczuciem, a ja zaczynam bawić się palcami.

- No... to... te wiązania występują w wodorotlenkach, chyba...

Moją katuszę przerywa dźwięk otwierających się drzwi. Do klasy wchodzi Akashi i wodzi wzrokiem po uczniach. Zatrzymuje się na mnie i marszczy brwi dając znać, że jednak mam wiecznego pecha. Po chwili przenosi spojrzenia na nauczyciela, który delikatnie się spiął. Uczniowie wstrzymują powietrze lekko onieśmieleni, a ja czuję się... dobrze. Dziwny spokój i opanowanie ogarnęło moje ciało, kiedy chłopak wszedł do klasy. Kiedyś sama bym się zlękła, ale teraz uważam Absoluta za swojego dobrego kolegę.

Akashi coś mówi nauczycielowi, a ten tylko się krzywi i głośno wzdycha. Znów na mnie spogląda, a ja samoczynnie się delikatnie uśmiecham.

- Kwiatku, idziesz ze mną.

Nie mogę się pozbierać. Przez chwilę tylko stoję i mrugam, jakby coś wpadło mi do oka. Obserwuję go z otwartymi ustami i nawet nie jestem w stanie się normalnie zawstydzić. W życiu bym nie pomyślała, że w taki sposób zwróci się do mnie przy czterdziestoosobowej klasie.

Akashi widząc moje roztargnienie, tylko przewraca oczami, szybko do mnie podchodzi, tak po prostu pakuje moje rzeczy do teczki, łapie za mój nadgarstek i ciągnąc mnie za sobą mówi:

- Do widzenia.

Idę szybko za nim, a moja skóra płonie przez jego dotyk. Dopiero teraz suchość w ustach mija i mogę powiedzieć:

- Akashi-san, coś się stało?

Zatrzymuje się i mnie puszcza. Nie wiem dlaczego, ale czuję niesamowity zawód i smutek. Co on ze mną zrobił?

- Przyjechał już uczeń z wymiany, nie mogę teraz się nim zająć, więc ty to zrobisz. Jest w pokoju samorządu uczniowskiego.

Potakuję głową i kieruję się w stronę miejsca spotkania. Jestem strasznie zaintrygowana i przestraszona, ciekawe, czy to dziewczyna, czy chłopak? Może znam tą osobę jeszcze z gimnazjum lub szkoły podstawowej?

Wchodzę do klasy i szeroko się uśmiecham. Nowo przybyły uczeń odwraca się w moją stronę i zamiera jak ja. Ma czarne, trochę przydługie włosy, które gdzieniegdzie mają odcień błękitu, zielone, duże oczy napełnione zaskoczeniem. Chłopak jest wysoki, można powiedzieć, że anioł.

- Aria. – Pierwszy się otrząsa, a ja przełykam ślinę.

- Akihiro Waruiyume. – Syczę przez zaciśnięte zęby, a on cwaniacko i złośliwie się uśmiecha. Rozkłada ręce, jakby chciał mnie przytulić, a ja robię krok w tył. Nie mogę uwierzyć, na tylu uczniów akurat on musiał tu przyjechać. Brakuje mi powietrza w płucach, mój oddech jest płytki i szybki.

- Zaskoczyłaś mnie. Wiceprzewodnicząca elitarnej szkoły Rakuzan? No, no... Dajesz sobie radę. Powiedź...

- Dlaczego tu jesteś? – Przerywam mu twardo, a on marszczy brwi moim zachowaniem. Siada na ławce i strzyka palcami, jakby szykował się do walki.

- Jestem dobrym uczniem, więc mi zaproponowali tą wymianę. Niesamowite Aria, los chciał, abyśmy znów się spotkali.

- Dla ciebie Hanawara.

Śmieje się on sztucznie, a w jego zielonych oczach widzę błysk wrogości i jednocześnie rozbawienia.

- Ario, nadal jesteś tak samo urocza i niewinna jak kiedyś. – Mówi ze sztuczną słodyczą, a ja mam ochotę się porzygać. Nie wiem co mnie trzyma przed uderzeniem go i zrównaniem z ziemią. Strach, złość, smutek, poczucie winny... Te wszystkie emocje ze sobą walczą i żadna nie może zdominować. Czuję się roztrzaskana, zmiażdżona, poniżona, nie potrafię nic zrobić.

- Zamknij się.

Jego wzrok robi się całkowicie chłodny i przerażający. Niesamowicie szybko do mnie podchodzi, przyciska do ściany i nisko śmieje. Próbuję go kopnąć, ale moje nogi zostają zablokowane. Przypomina mi Jokera z Batmana: niepoważny, niebezpieczny, szalony. Pochyla się w moją stronę, a ja odwracam na bok głowę.

- Wiesz, Aria. – Bardzo cicho szepcze, że ledwie go słyszę. – Nigdy nie miałem anielskiej cierpliwości. Jesteś niesamowitą dziewczyną, wystarczy, że usłyszę twój głos, a mam ochotę cię zabić. – Mlaska rozbawiony, a ja nerwowo przełykam ślinę. – Kiedyś byliśmy przyjaciółmi i takie tam, ale teraz bardzo się pozmieniało. Jestem nienagannym uczniem, pianistą, kapitanem drużyny siatkarskiej, popularnym chłopakiem, a ty... Jak zawsze nikim. Dlatego masz mi nie podskakiwać, rozumiesz? – Odsuwa się delikatnie i niby przyjaźnie pstryka mnie w czoło. Chcę mu wyrwać ten palec, naprawdę.

Mimo ogromnego stresu, strachu, przerażenia, uśmiecham się delikatnie, łapię za jego krawat i pociągam w swoją stronę. Jego i moją twarz dzielą centymetry, a on nie ukrywa zaskoczenia.

- Pozwól, że teraz ja coś ci powiem. Jestem Aria Hanawara, malarka, skrzypaczka i lekkoatetyczka. Zastępuję Akashiego Seijuro, przewodniczącego szkoły, który tak strasznie może ci skopać dupę... Może nie jestem zbyt silna, ale też mam siłę, aby ci nakopać. – Mówię, puszczam go, a w jego oczach mogę dostrzec autentyczne zdumienie, wręcz zachwycenie. Uśmiecha się rozpromieniony i mnie po prostu przytula.

- Tak, uwielbiam cię Aria. Chyba tak samo jak Yuki. – Mówi, a ja zastygam. Odsuwa się i kieruje w stronę drzwi. – Wybacz, muszę iść do sekretarki, ale nie przejmuj się. Jeszcze spędzę z tobą czas, możemy porobić to, co robiłem ze Śnieżką.

Wychodzi. Dopiero teraz przez moje ciało przechodzi fala szoku, zażenowania, kompromitacji i tak ogromnego bólu, który może wyrwać serce z mojej piersi.

Robi mi się strasznie duszno, przekleństwa zbierają się w moich ustach. Zaczyna mi się kręcić głowie, opieram się o ścianę i próbuję oddychać. Jak to mówił mój psycholog? ,, Unikaj wszelkiego stresu, a gdy nastąpi atak, powiadom o tym kogoś i spróbuj nie mdleć". Super, super, rewelacyjnie.

Mam wrażenie, że nie mam w sobie powietrza, jakby została wypompowana. Przed oczami widzę czarne plamki, siadam na ziemi i dopiero teraz dostrzegam, jak strasznie drżą mi ręce. Poruszam nerwowo palcami, nie panuję nad własnymi odruchami. Kolejne fale ciepła przepływają przez mój organizm, a w uszach niemiłosiernie szumi.

- Weź kilka głębokich wdechów, schowaj głowę pomiędzy kolanami.

Zaskoczona i przerażona patrzę, jak Akashi otwiera okna i wietrzy klasę. Na jego twarzy nie dostrzegam zdziwienia, jakby to było zwykłą codziennością. Robię to, co powiedział i po kilku minutach robi mi się lepiej. Dłonie nadal drżą, ale nie czuję, abym miała zaraz wyłożyć się na ziemi i nie wstać.

Chłopak przede mną siada i podaje butelkę wody. Jednak moje gardło jest za bardzo zaciśnięte, nie mogę nawet mówić. Doskonale wiem, że mam szkliste oczy i ledwo hamuję płacz.

- Co cię tak zdenerwowało? – Pyta, ale ja nie odpowiadam. Tak strasznie mi wstyd, że zobaczył moją słabość. Wzdycha tylko głośno i delikatnie uśmiecha. – Wiesz, mimo że są lekcje, chodźmy do kafejki naprzeciwko szkoły. Jest tam naprawdę dobra czekolada, ja stawiam. – Mówi, a ja nadal tylko siedzę i nic nie mówię.

On musiał wiedzieć, po prostu musiał. Każdy, kto widział mnie w takim stanie nie wiedział, jak zareagować.

- Daj mi chwilę. – Szepczę, a po kilku minutach wstaję i podążam za chłopakiem. Wychodzimy ze szkoły, a ja zastanawiam się, czy to legalne, ale teraz wydaje się to zbyt błahe. Wchodzimy do małej kafejki i zajmujemy wolne miejsca. Siedzę naprzeciwko Akashiego i czuję jego natarczywy wzrok. Jednak nic do mnie nie mówi, tylko przywołuje ręką kelnerkę. Ta, gdy zobaczyła chłopaka, od razu się rozpromieniła i przybiegła niesamowicie szybko.

- Witamy! W czym mogę pomóc? – Pyta i próbuje zwrócić na siebie uwagę chłopaka. Akashi ze znudzonym wzrokiem przegląda menu i po chwili się odzywa:
- Poproszę jeden kubek czekolady z bitą śmietaną i posypką. – Zerka na dziewczynę, która zahipnotyzowana się w niego wpatruje. – Jeśli nadal będziesz się tak patrzeć, obiecuję, że wyrwę ci oczy.

Kelnerka przerażona przeprasza i ze spuszczoną głową odchodzi. Ja nadal nie mam odwagi na niego spojrzeć. Może się to wydawać dziwne, ale czuję się wręcz naga.

- W dniu, kiedy chcieli cię wyrzucić ze szkoły, dowiedziałem się. – Zaskoczona unoszę głowę, a on obserwuje coś za oknem. – Wiem, że chorujesz na nerwicę histeryczną. Dyrektor bał się, że jesteś tylko problemem, jednak powiedziałem mu, że będę za ciebie odpowiedzialny. – Robi mi się gorąco od środka. Nie wiem, czy przez to, że Akashi od początku wiedział, czy dlatego, że chciał, abym została. Chłopak uśmiecha się pod nosem. – Nie spodziewałem się, że każe ci organizować ze mną festiwal. Na początku nie byłem przekonany, myślałem, że nie potrafisz się kontrolować, coś zepsujesz, cała praca pójdzie na marne. Okazało się jednak, że jest odwrotnie.

Podchodzi ta sama kelnerka, stawia przede mną kubek i szybko ucieka.

- Jedz. – Widząc moją minę mruży oczy. – To nie była prośba.

Lekko przerażona zaczynam łyżeczką skubać bitą śmietanę, a on znów spogląda za okno.

- Aria, powiedź mi. Co się stało, dlaczego tak zareagowałaś. Opowiedz wszystko od samego początku. – Mówi i spogląda na mnie poważnie. Przez chwilę nie jem, zastygam w bezruchu i nie wiem, co powiedzieć.

- Ja... - Zaczynam, ale mi przerywa.

- Przecież nikomu nie powiem, na dodatek lepiej się poczujesz i będziesz wiedzieć, że komuś możesz się wyżalić. No dobra, z tym wyżalaniem trochę przesadziłem, sama wiesz, że nie zaliczam się do osób zbyt empatycznych.

Na te słowa lekko się uśmiecham. Nie boję się, że Akashi komuś wygada, chyba ufam mu jako nikomu innemu, mimo że znam go z miesiąc. Boję się, że mnie znienawidzi, odwróci się, nie będzie chciał rozmawiać. A może po prostu chcę chociaż w świetle innych wydawać się normalna, bez problemów?

Jednak gdy na niego zerkam, ta dziwna bariera odgradzająca moje uczucia od myśli, znika. Biorę głęboki wdech i zaczynam opowiadać.

- Moi rodzice bardzo się kłócili. Już gdy miała dziesięć lat ciężko mi było słuchać codziennie trzask zamykanych drzwi, przekleństw i marudzenie, że życie jest beznadziejne. Kei mnie wspierał, często chodziliśmy wieczorami po parku, robił to, aby ograniczyć mi smutek i złość. Bronił mnie, pilnował, zaprowadzał do Midorimy-sama i sam wracał do domu. Można było już stwierdzić, że byłam bardzo emocjonalna, miałam tiki nerwowe, napady płaczu i duszności. Później było tylko gorzej. – Szepczę, biorę łyk czekolady i sama zaczynam obserwować świat za szybą. – Miałam przyjaciółkę, najlepszą na świecie. Miała na imię Yuki, była najdelikatniejszą sobą jaką znałam. Nie uczyła się dobrze, po szkole krążyły plotki na jej temat. Próbowałam ją wspierać. Pewnego razu powiedziała mi, że jest zakochana w moim akompaniatorze, Akihiro. Byłam zazdrosna, bo również go lubiłam, ale stwierdziłam, że to Yuki powinna się z nim spotykać. Spędzała z Akihiro dużo czasu, poszłam na drugi plan, mało z nią rozmawiałam. Pewnego razu dowiedziałam się, że Yuki się z nim przespała. Nie byłam co do tego pewna, ale przekonywała mnie, że to ten jedyny. Następnego dnia z nią zerwał, a Yuki zniknęła. Moi rodzice się rozeszli, sąsiedzi i znajomi krzywo na to patrzyli. Przecież w Japonii rozwód to bardzo rzadka sprawa, wykluczenie ze społeczeństwa. Kei został z moim ojcem, a ja pojechałam z mamą do Stanów. Dowiedziałam się, że od zawsze miała kochanka, a kiedy zerwała wszelkie relacje z moim tatą, mogła już bez przeszkód z nim być. Właśnie tam poznałam Taige Kagami'ego, często uciekałam do niego w nocy, kiedy mamy nie było w domu. Jej partner z dnia na dzień robił się coraz bardziej... bezpośredni i natarczywy. Powiedziałam jej o tym od razu, ale ona mnie zignorowała i następnego dnia znów jedliśmy normalnie posiłek. Już wtedy wiedziałam, że muszę uciec. Jednak kolejna wiadomość sprawiła, że nie potrafiłam się pozbierać. Okazało się, że po miesiącu znaleziono ciało Yuki w rzece. Mówili, że było zgniłe, zniszczone, a lekarze potwierdzili, że popełniła samobójstwo. Stres przez szkołę, nienawiść przyjaciół, wykorzystanie przez chłopaka, problemy rodzinne sprawiły, że nie wytrzymała. Tak bardzo się bałam, że to stanie się także mnie, więc chodziłam do pracy i nazbierałam na bilet. Wybłagałam ojca, aby pozwolił mi wrócić, miałam nadzieję, że wszystko będzie po staremu. – Śmieję się gorzko. – Mój ojciec okazał się pracoholikiem, a brat obojętnym chłopakiem, którego nie znałam. Napady agresji, impulsywność, utrata świadomości sprawiły, że poszłam do psychologa, a tam dowiedziałam się, że choruję na nerwicę histeryczną. Nie do wiary, jak taka przypadłość długo się rozwija. Potem dobiła mnie Misaki. Kiedy jej wszystko opowiedziałam, nie wytrzymała i wygadała wszystkim. Musiałam w trzeciej klasie gimnazjum zmienić szkołę. Teraz próbuje zdobyć moje zaufanie, codziennie do mnie pisze, abym wzięła leki, chociaż sama doskonale o nich pamiętam. A uczniem z wymiany okazał się Akihiro. Rozmowa z nim nie należała do najprzyjemniejszych. No cóż, to chyba koniec mojej przykrej historii. – Mówię i kładę głowę na stół. Akashi się nie odzywa, a ja zaczynam panikować. – Akashi-san, proszę powiedź co...

Unoszę głowę i widzę, jak chłopak zamawia kolejny kubek czekolady. Zerka na mnie i unosi brwi.

- Jakie lubisz lody, Aria? Są tu karmelowe, czekoladowe i śmietankowe.

- Ja...

Chłopak macha ręką.

- Wezmę wszystkie trzy. – Przerywa mi, a kelnerka odchodzi. Przez chwilę tylko się na niego patrzę, a on wzdycha. – Mówi się, że gdy dziewczyna jest smutna, musi zjeść dużo słodkiego. Ario, co mam ci wpajać? Mam być kolejną osobą, która ci powie, że jest jej przykro? Teraz rozumiem twoją odpowiedź: ,,Nie warto umierać". Mogę cię tylko pocieszyć kolejną dawką cukru. – Kelnera stawia przede mną kubek z czekoladą i trzema gałkami lodów. – Życie, Ario, jest nad wyraz brutalne, ale nie oznacza, że smutne. Powinnaś o tym pamiętać.

Kiwam głową i robię się spokojniejsza. Świadomość, że Akashi już o wszystkim wie, jest zaskakująco kojąca i ciepła. Jak ta czekolada. Postanawiam zmienić temat i dłużej nie ciągnąć tych smutnych wspomnień.

- Akashi-san, to niesprawiedliwe. – Zaskoczony na mnie zerka, a ja nadymam policzki. -Dlaczego mówisz do mnie po imieniu, a ja tak strasznie formalnie do ciebie się zwracam? Nie może być Akashi-kun?

Przez jego twarz przechodzi kilka emocji, nie potrafię ich wyłapać.

- Żadne Akashi-kun. Przez to mam wrażenie, że jestem od ciebie młodszy, słabszy i głupszy.

- Nawet Aomine-kun pozwolił na siebie tak mówić. – Nalegam, a on przewraca oczami.

- To niech będzie samo Akashi. – Odpowiada, a ja zaskoczona kilka razy mrugam i delikatnie się uśmiecham.

- Czy to nie będzie niegrzecznie?

- Na sto procent lepiej niż Akashi-kun.

Śmieję się radośnie, jakby przed chwilą nie opowiadałam traumatycznych historii z moje życia.

- Jasne, A-K-A-S-H-I. – Literuję, a on delikatnie się uśmiecha przez co moje serce dwa razy mocniej bije. Chcę spytać się o kilka innych rzeczy, ale podchodzi do nas dziewczyna.

- Akashi-san? Hanawara-san? Chodzę do liceum Rakuzan i mam ogromną prośbę. – Szepcze, a ja dochodzę do wniosku, że naprawdę coś się stało, skoro uciekła z lekcji. – Wraz z moim rodzeństwem uczęszczamy do tej szkoły i... mojego brata pobili z liceum Washi.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro