Stałam się książniczką
- No i weszłam do środka i nigdy nie zgadniesz, co się stało! - Piszczy nad moich uchem Misaki, a ja krzywię się delikatnie. Nauczycielka poprosiła mnie, abym przyszła do sekretariatu i powiedziała jej, jak wyobrażam sobie dni otwarte. Jestem naprawdę tym podekscytowana, nigdy nikt nie zwracał na mnie swojej uwagi, tym bardziej pytał o moje zdanie. Misaki stwierdziła, że pójdzie ze mną, bo i tak nie ma nic do roboty. Wmówiłam jej, że jakaś nauczycielka zauważyła, że mam wielką wyobraźnię i nadaję się do tej pracy. Nie chcę mówić, że zastępuję Meiwakune i spędzam przerwy obiadowe z Akashim. Pewnie stworzono by wiele żenujących plotek. - Okazało się, że nie ma moich ulubionych cukierków. Myślałam, że się popłaczę.
- Yhy. - Odpowiadam, a ona kontynuuje niesamowitą historię o szukaniu swego szczęścia - słodyczy. Stajemy przed drzwiami, kilka razy w nie pukam i wchodzę.
- Dzień dobry, proszę pani. - Ja i Misaki witamy się z sekretarką, a starsza kobieta z blond pofarbowanymi włosami uśmiecha się uprzejmie. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- No coś ty, moja droga. Siadajcie, siadajcie. Więc opowiadaj.
Zaczęłam mówić. O tym, że warto w tym roku większą uwagę zwrócić na klub ogrodniczy, bo mają piękne kwiaty. Osoby utalentowane muzycznie mogą zagrać kilka piosenek wielkich kompozytorów. No i można otworzyć kawiarenkę, którą będzie prowadzić Misaki. Zatraciłam się w swoich pomysłach. Gestykulowałam zawzięcie, jakby od tego zależało moje życie. Sekretarka spoglądała na mnie zaskoczona i co chwilę potakiwała głową. Na jej ustach gościł wielki uśmiech, chyba jest tak samo podekscytowana jak ja.
- No i to chyba tyle...
- Zapomniałaś o swojej wystawie Aria.
Przez ten głos mam ciarki na plecach, ale po prostu nie mogę powstrzymać się przed wielkim uśmiechem. Przyjemne ciepło rozchodzi się po całym moim ciele. Misaki garbi się i boi odwrócić, pewnie jeszcze dobrze pamięta sytuację na hali sportowej. Ja za to spoglądam na chłopaka opierającego się o ścianę i patrzącego się na mnie intensywnie.
- Dzień dobry Akashi-san! Za to ty zapomniałeś o Marvelu. - Odpowiadam i zaskakuję go śmiałością. Unosi delikatnie brwi do góry, a w jego pięknych oczach mogłam przez chwilę zobaczyć błysk rozbawienia.
- Rozmawialiśmy o tym. Zgodzę się, jeśli ty pokażesz innym swoje obrazy.
Spoglądam za okno i zastanawiam się, co mam do stracenia. Właściwie to nic i tak każdy chyba wie w tej szkole, że maluję. Na dodatek sam Absolut zgodzi się na mój pomysł, czy to nie pokazuje, że traktuje mnie bardziej... ulgowo?
- Dobrze.
Czerwonowłosy odwraca głowę na bok i głośno prycha. Mogę podziwiać jego złote oko, idealne rysy twarzy, znudzony wzrok, bez konsekwencji. Nawet Misaki ukradkiem spojrzała na niego.
- Więc zawarliśmy umowę. A tylko spróbuj się wykręcić, obiecuję, że będą to twoje ostatnie chwile.
Śmieję się nerwowo i macham dłońmi przed twarzą.
- Spokojnie, niczego takiego nie zrobię. Proszę pani, może pani jeszcze dopisać wystawę moich prac i drużynę koszykarską. Obiecuję, że w tym roku dni otwarte będą niezapomniane.
Kobieta uśmiecha się do mnie szeroko. Wychodząc z gabinetu ostatni raz spojrzałam na Absoluta i zauważyłam, że także mnie obserwuje. Od razu odwróciłam wzrok.
- Aria-chan, co to było? Jaka umowa? Skąd zna twoje imię? - Dopytuje się mnie dziewczyna, a ja ją zbywam.
Takie interesy bardzo mi się podobają.
Dzięki Bogu jest już koniec lekcji i mogę spokojnie wrócić do domu. Zakładam słuchawki na uszy, puszczam pierwszą lepszą muzykę filmową i całkowicie się w niej zatracam. Dziś jest naprawdę przyjemnie, wiatr delikatnie wieje, jest ciepły. Przymykam oczy i cieszę się tą chwilą. To był mój błąd. Wpadam na kogoś i szybko zdejmuję słuchawki. Przede mną stoi wysoki, bardzo dobrze zbudowany, ciemnoskóry chłopak. Na ziemi leży pełno niezdrowego jedzenia. Dogadałby się z Brwią.
- Bardzo prze...
- Patrz, co narobiłaś! - Krzyczy i podchodzi bliżej mnie, a ja przerażona cofam się do tyłu. Jego oczy płoną nienawiścią, naprawdę zaczynam się bać. - To miało być na mój trening! - Chłopak zaciska mocno szczękę, jakby powstrzymywał się przed napadnięciem na mnie.
- Naprawdę przepraszam, ale też mogłeś uważać. Jak chcesz, to mogę ci odkupić...
- Zamknij się. - Przerywa mi, łapie za kosmyk mojego włosa i przyciąga do siebie. Serce wali mi niesamowicie szybko i mocno, nogi mam jak z waty, a w gardle zasycha. Kojarzy mi się z demonem. - Nienawidzę, jak takie gówniary się wymądrzają...
- Ale ja nic nie zrobiłam. - Bronię się i wzruszam ramionami, co bardziej go denerwuje. Boję się, że zaraz te włosy mi powyrywa. Jak na złość nikogo w pobliżu nie ma. Jego oczy wiercą we mnie dziurę i modlę się, aby przeżyć. - Przepraszam, ale możesz mnie puścić? Spieszę się do domu...
Uśmiecha się diabolicznie pod nosem i głośno prycha. Ciągnie pasmo moich włosów w dół.
- Zbieraj to. Na kolanach. - Jego głos przesiąknięty jest okropną arogancją, niechęcią i samouwielbieniem. Spoglądam mu w oczy otępiała i zaciskam dłonie w pięści. Powstrzymuję się przed płaczem, choć łzy bezradności powoli zbierają się w moich oczach. - Co? Nie słyszałaś? Mam cię powalić na tą ziemię? Nie mam dziś nastroju na żarty, zaraz będziesz to zbierać zębami.
Atmosfera robi się wręcz nie do wytrzymania, a ja spuszczam głowę i spoglądam na porozrzucane słodycze, hamburgery i kanapki. Nie mogę się tak skompromitować, muszę mieć swoja godność, bo co innego mi pozostało? Przełykam głośno ślinę, a zaciska dłonie w pięści.
- Jesteś denerwująca. - Wyciąga rękę, aby złapać mnie za ramię, ale ktoś go wyprzedza. Ciepła i delikatna dłoń dotyka mojej głowy, a przez mój kark przechodzi niesamowity dreszcz. Zamykam oczy bojąc się tego, co się stanie.
Kiedy znów spoglądam na ciemnoskórego wpatruje się na kogoś za mną. Jego oczy szeroko są otwarte, przerażone, jego ręka jest w połowie drogi.
- A...Akashi. - Mówi i prostuje się.
Zaskoczona spoglądam na bok i widzę GO. Jest chyba bardziej przerażający od goryla. Garbi się trochę, co do niego nie pasuje, przechyla delikatnie głowę, a dookoła jego ciała wyczuwam miażdżącą aurę. Och, jego oczy. Ma je delikatnie zmrużone, choć wydają mi się zbyt obce. Żółta tęczówka mieni się jasno na kilka odcieni złota.
Jest straszny.
Jest piękny.
- Akashi, nie przejmuj się tym. Ta...
- Eikichi, zamilcz. Nie pozwoliłem ci mówić. - Przerywa mu takim tonem, którego u niego w życiu nie słyszałam. Ciemnoskóry uśmiecha się nerwowo, wydaje mi się, że drży. Pomimo takiego zachowania, Imperator wobec mnie wydaje się być spokojny. Jego dłoń nadal spoczywa na mojej głowie, a kciukiem delikatnie gładzi moje włosy, jakby chciał mnie pocieszyć. Przyjemne ciepło rozchodzi się po moim ciele, robię się czerwona jak burak.
- Ta blondyna na mnie wpadła, przez nią moje całe jedzenie...
- Widać muszę połamać ci rękę lub nogę, abyś zrozumiał moje polecenie. Nienawidzę jak osoba twojego pokroju próbuje mi się sprzeciwić. Eikichi, twoje zachowanie mnie frustruje. - Chłopak przede mną nerwowo przełyka ślinę, a ja wręcz chcę zniknąć, skurczyć się. - Chyba nie chcesz, abym był na ciebie zły? - Ton Akashiego jest spokojny, nie ukazuje uczuć w przeciwieństwie do jego postawy i oczu. Bo Akashi Seijuro się zdenerwował i ten Eikichi o tym wie. Postawa Absoluta mnie zdumiewa i wprawia w zakłopotanie.
- Wybacz Akashi, ale to zwykła pierwszoklasistka...
- Jeśli sprzeciwisz mi się jeszcze raz, zabiję cię tu i teraz. Nie obchodzi mnie to, czy ktoś to zauważy, obiecuję, że nic po tobie niezostanie. Aria, co tam trzymasz? - Nagle zmienia temat i spogląda na mnie. Przełykam głośno ślinę i pokazuje ołówek automatyczny. On zabiera dłoń z mojej głowy, a mi robi się trochę smutno.
- Gdy wracam czasem lubię poryso...
- Mogę pożyczyć? - Pyta, choć i tak od razu zabiera to ode mnie. Przygląda mu się przez chwilę, jakby zastanawiał się, jak działa, a po chwili w zawrotnym tempie kieruje w stronę Eikichi. Ciemnoskóry odrobinę się cofa i po prostu wiem, że Akashi trafiłby w jego oko, gdyby chłopak się nie odsunął. Akashi spogląda na przeciwnika i... szeroko się uśmiecha. Jest to niesamowity i przerażający widok, mam wrażenie, że zaraz zapowietrzę się samym powietrzem. Przypomina mi wielkiego króla, Imperatora, nie mogę sobie wyobrazić jego przegranej i osoby, która mu się sprzeciwi.
- Tak się składa Eikichi, że stoisz przed Arią Hanawarą, pierwszoklasistką, która tymczasowo pełni funkcję Akane i grała ze mną w shogi. Co najważniejsze, ona ze mną rozmawia, a ja rozmawiam z nią. Niedopuszczalne jest wobec niej takie zachowanie, robiąc to bezcześcisz moje nazwisko, i co z tym idzie, mnie. A ja nie pozwalam, aby ktokolwiek to robił. Rozczarowałeś mnie Eikichi. - Akashi cofa ołówek i bez słowa mi go podaję. Z lekko drżącymi dłońmi go odbieram. Ciemnoskóry wzdycha głośno i spogląda na mnie.
- Prze...przepraszam, to się więcej nie powtórzy.
Akashi uśmiecha się delikatnie i unosi usatysfakcjonowany wysoko brwi.
- Idź już.
Chłopak posyła mi wrogie spojrzenie i wymija mnie. Przez chwilę tylko stoję osłupiała i próbuję się pozbierać. Siadam na kolanach na trawie, a całe napięcie mija. Drżę, jest mi gorąco i trochę słabo.
- Wszystko w porządku? - Pyta się mnie Absolut, a w jego oczach znów widzę spokój. Chcę na te słowa się zaśmiać, ale wychodzi mi jakiś nerwowy chichot.
- Niespecjalnie. Bardzo dziękuję Akashi-san, myślałam, że zginę. Naprawdę go nie zauważyłam, wyrósł przede mną. Przepraszam za cały kłopot. - Nawijam i nawet na niego się nie patrzę.
- Chcesz gdzieś usiąść?
- Przecież siedzę. - Odpowiadam z lekką ironią w głosie, ale po chwili chcę na siebie nakrzyczeć za taki ton. Przecież mnie uratował, stanął w mojej obronie, chociaż nie musiał. Zbyt dużo dla mnie robi. - Przepraszam, nie za dobrze się czuję.
- Nie przepraszaj. - Jego ton głosu jest spokojny.
Potakuję głową, a szok powoli znika. W myślach powtarzam, aby się nie poryczeć. Akashi głośno wzdycha i zajmuje miejsce obok mnie. Wpatruje się w niebo, a ja w niego. Może i byśmy siedzieli tak przez dłuższą chwilę, ale ktoś zaczyna mnie mocno przytulać.
- Aria-chan! Słyszałem jak Nebuya przeklina na jakąś małą, blond Arię i od razu przybiegłem przerażony! Jak ja się cieszę, że nic ci nie jest...
- Kotaro, jesteś za głośny. - Przerywa mu Akashi, wstaje i spogląda na mnie, a potem na rudzielca. - Chyba nie zapomniałeś o treningu? - Pyta i odchodzi zostawiając mnie w rozsypce. Tak po prostu sobie poszedł.
- Aria-chan, jesteś księżniczką, a Akashi-san księciem, który ciebie uratował. - Śmieje się, a ja go uderzam łokciem w bok brzucha.
- Och, cicho bądź. - Odpowiadam cała czerwona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro