Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przywaliłam jej

   - I właśnie o to chodzi w pierwiastkowaniu. Rozumiesz?

   - Nie. - Odpowiadam i odsuwam się na bezpieczną odległość od blondyna. Już dwa dni mówi mi o pierwiastkach, wiem o co w nich chodzi, ale tak mi namieszał w głowie, że gdy wychodzę z biblioteki czuję się dwa razy głupsza. Tobio tylko wzdycha i zaczesuje swoją długą grzywkę do tyłu.

  Jestem zła i jednocześnie smutna. Po prostu widziałam oczami wyobraźni, jak Akashi tłumaczy mi przykłady i uśmiecha się mówiąc: dobra robota Aria-chan. Pomyliłam się wtedy aż trzy razy. Akashi się nie uśmiecha. Akashi nie powie do mnie Aria-chan. No i Akashi nie zamierza mi w niczym pomagać.

   - Akashi-san, proszę, pomóż mi z matematyki!  - Wręcz piszczę i wpatruję się w swoje buty. Przez chwilę zapada cisza, a ja coraz bardziej się denerwuje. Przecież mi nie odmówi, jest starszym uczniem, który ma obowiązek pomagać młodszym i na dodatek pełni funkcję przewodniczacego szkoły. 

   - Nie.

   - Co?! - Prostuję się jak struna i przyglądam mu się zaskoczona. On nawet na mnie nie spojrzał, przegląda dokumenty i coś w nich zaznacza. - Ale ja naprawdę potrzebuję...

   - W szkole jest wielu inteligentnych uczniów, którzy z chęcią cię nauczą. Nie mam czasu i ochoty pomagać pierwszej, lepszej ofierze losu. - Na te określenie blednę. - Jestem przewodniczącym szkoły, kapitanem drużyny koszykarskiej muszę mieć najwyższe wyniki i pogodzić zajęcia pozaszkolne. Pomyślałaś o tym przez chwilę? - Mówi, podnosi głowę i unosi brwi do góry.

   - No... ja... ten... no... - Jąkam się i przyglądam swoim splecionym dłoniom.

   - No właśnie. W tym czasie, kiedy marudzisz, mogłabyś już znaleźć korepetytora. Teraz wyjdź, bo nie mam czasu na bezsensowne rozmowy. - Macha dłonią pokazując, abym sobie poszła, a ja robię podkówkę smutna i trochę zawstydzona. Właściwie nie potrafię sobie wyobrazić Akashiego, który uczy mnie jakiegokolwiek przedmiotu. Jak to sobie wyobrażałam? Jestem głupia.

   - Rozumiem. Przepraszam i do widzenia. - Mamroczę i wychodzą jak najciszej mogę. 

   - No i właśnie o to chodzi w potęgach. - Mówi Tobio i znów się do mnie przybliża, a ja mam wrażenie, że zaraz go uderzę. - Wiesz, Aria-chan, mam wolny weekend i tak sobie myślałem, że może byśmy się spotkali, no wiesz. Pogadali. Poszlibyśmy do wesołego miasteczka... Może później do m...

   -Naprawdę jest to kusząca propozycja, ale niestety muszę odmówić. Jadę na urodziny kuzynki i się nie wyrobię. - Przerywam mu i kłamię. Nie mam zamiaru z nim spędzać czas, wystarczą mi te korepetycje. Tobio robi minę zbitego psa, ale w żaden sposób na mnie to nie działa, wręcz przeciwnie. Chciałabym wybuchnąć śmiechem, ale powstrzymuję się. Drzwi się otwierają i wchodzi Akane Meiwakuna. Garbi się, jej oczy straciły cały blask i wydaje się przygnębiona. Patrzę się na nią zmartwiona, a moja miła wersja zaczyna wychodzić na światło dzienne. 

   - To ta puszczalska. - Szepcze mi do ucha Tobio, a ja zaskoczona na niego zerkam. - Nie wiesz? Niedawno przyłapano ją na niemałych igraszkach z jednym chłopakiem. Została wyrzucona z samorządu uczniowskiego, a koleżanki od niej się poodwracały. Nieźle, nie? - Pyta się powstrzymując śmiech, a ja zdenerwowana wstaję i podchodzę do dziewczyny, która czegoś szuka na półce.

   - Meiwakuna? 

  Dziewczyna spogląda na mnie i marszczy brwi.

   - Pewnie słyszałaś o tym wszystkim i chcesz się ze mnie pośmiać. Proszę bardzo i tak nikt nie zareaguje. - Mówi spuszcza głowę, a ja coraz bardziej jej współczuję. Nie powinnam, wiem, ale człowiek czasem jest zbyt samotny.

   - Nie powinni interesować się twoim życiem pry...

   - Ej, to ty jesteś Meiwakuna, która przespała się z tym chłopakiem, aby zwrócić uwagę Akashiego-san? - Pyta się jakaś dziewczyna i wskazuje na nią palcem. Jej koleżanki zaczynają się śmiać, a ja przewracam oczami.

   - Nie zwracaj na nie uwagi. - Mówię i posyłam pocieszający uśmiech.

   - Jesteś naprawdę żałosna i płytka. Myślisz, że ktoś chciałby znać taką ofiarę losu? - Dookoła nas zbiera się coraz więcej uczniów. - I jak, opłacało się? Akashi-san w ogóle nie zwrócił na ciebie uwagi, sam powiedział, że cię wyrzuci. No jasne, co można spodziewać się po takiej dziwce jak ty.

  Nie wytrzymałam, obróciłam się na pięcie i przywaliłam jej. Z pięści w twarz. Dziewczyna upada na ziemię z zakrwawionym nosem, płacząc i lamentując, a ja przejmuję się tylko moją dłonią, która zadziwiająco mocno boli.

                                                                                                 *

  Słyszę krzyki w gabinecie obok. Dyrektor szkoły często się drze, ściany są cienkie i właściwie wszystko słychać. Dziś zaskakująco jest głośny. Ciągle uderza dłonią w biurko, gorączkowo mówi, a ja nie mogę skupić się na pracy. Chcę to wszystko dzisiaj skończyć i mieć święty spokój na weekend. Po chwili wszystko cichnie i mogę usłyszeć: Akashi, chodź tutaj!

  Zamiast przyjść i poprosić to krzyczy na całe gardło. Wzdycham głośno i zastanawiam się, co tym razem się stało. Odkładam dokumenty i wychodzę z klasy. Biorę trzy głębokie wdechy i wchodzę do gabinetu dyrektora. Najpierw dostrzegam zapłakaną Akane trzymającą w dłoniach książkę. Naprzeciwko niej siedzi dziewczyna z rozwalonym nosem, kilkoma bandażami i stertą chusteczek. Zerkam w prawo i unoszę do góry brwi. Aria stoi wyprostowana jak struna, ma czerwone policzki i zaciska mocno szczękę.

   - O co chodzi?

   - Pierwszy raz ktoś kogoś uderzył w tej szkole. Nie spodziewałem się, że to będzie dziewczyna.

   - Bo to tak jakoś wyszło.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro