Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prezenty są miłe


  Leżę w łóżku i obserwuję sufit. Nie mam na nic ochoty, na oglądanie, granie, a nawet rysowanie. Czasem przyłapię się na tym, że wręcz wysłuchuję kogoś kroków i wmawiam sobie, że naprawdę ktoś tam stoi. Mam wrażenie, że znów jestem dzieckiem, który boi się najcichszego powiewu wiatru i ciągle wpatruje się w klamkę, jakby to miało powstrzymać całe zło.

Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że zaledwie kilka minut może tak bardzo mnie zmienić.

Drzwi się otwierają, a ja z zaciekawieniem i dziwnym skurczem brzucha to obserwuję. Jedynak po chwili pojawia się znana mi osoba, która w sumie nie jest wcale taka zła. Jedynie w dziwny sposób przerażająca i pociągająca.

- Jak się czujesz? – Pyta i siada na łóżku nie spuszczając ze mnie swojego czujnego wzroku. W sumie nie widziałam go od tego całego incydentu i nie wiem jak się zachować. Mam mu podziękować, przeprosić, czy milczeć? – Hej, Ario, wszystko dobrze?

Mrugam kilka razy, jakbym obudziła się z długiego snu. Uśmiecham się delikatnie, siadam i poprawiam kołdrę tak, aby spoczywała też na moich ramionach.

- Może być, dzięki. – Odpowiadam, ale z jego twarzy nie schodzi troska i niedowierzanie. Wzdycha po prostu i obserwuje świat za szybą. – Co... co się z nimi stało? Wszystko już usłyszałam od policjanta, ale nie dowiedziałam się, gdzie trafił... - Mamroczę pod nosem interesując go moją wypowiedzią. Akashi opiera łokcie o nogi i przez chwilę milczy. Czyżbym zadała nieodpowiednie pytanie? Coś było w tym złego?

- Właściciel pięć lat więzienia, a Yamato znajdzie się w zakładzie psychiatrycznym. Prawdopodobnie już nigdy z niego nie wyjdzie.

Przez te ostatnie zdanie mam ciarki na plecach. Wiem, że mężczyzna mógł naprawdę zrobić mi krzywdę, zamordował niewinne dziewczyny i w przyszłości ktoś jeszcze mógł zostać jego ofiarą, ale... To przerażające. Myśl, że już nigdy nic samodzielnie się nie zrobi, nie wyjdzie na zwykłe zakupy, nie spotka na ulicy nieznanych ludzi. To jest jak pogrzebanie żywcem.

- Nie powinnaś mu współczuć. Powinien zginąć. – Komentuje chłopak widząc moją zmartwioną minę. Nie odpowiadam, za dobrze znam Akashiego. Od początku taki był, bez litości i empatii, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Mimo wszystko to właśnie on zawsze zwraca na mnie uwagę, jeśli coś się złego dzieje i pilnuje przed przerośniętymi gorylami, przerażającymi bliźniakami i zabójczymi mrówkami.

Akashi Seijuro jest po prostu wcieleniem anioła stróża, który został poszarpany przez surową rzeczywistość.

- Spodziewałam się takiej odpowiedzi. Jednak Yamato to nadal człowiek.

Absolut uśmiecha się delikatnie pod nosem, a ja próbuję zrozumieć, co go tak rozbawiło.

- Spodziewałem się, że tak mi powiesz. – Mówi, spogląda na mnie kątem oka i dłonią roztrzepuje moje włosy. Lekko zażenowana i zawstydzona próbuję je jakość uporządkować, ale ciągle myślę o tym, dlaczego to zrobił. – To dzisiaj jest ostatni dzień na obozie treningowym. Byliśmy krócej niż zamierzaliśmy, ale jutro rano ośrodek zostanie zamknięty. Pozwolono nam jednak pojechać jeszcze do Tokio. Wybierasz się?

Zrezygnowana kręcę kilka razy głową i robi mi się smutno. Strasznie chciałam zobaczyć stolicę. Mimo że jednak nie mieszkam tak strasznie daleko, nigdy nie miałam pretekstu, aby tu przyjechać. I kiedy te małe marzenie miało się już spełnić, wszystko legło w gruzach.

- Lekarz kazał mi leżeć przez cały dzień, stwierdził, że przez leki mogę jeszcze zasłabnąć w tym upale. Trudno, innym razem.

Akashi wpatruje się we mnie przez chwilę i głośno mlaska.

- Jak chcesz... to mogę zostać z tobą. Nie raz byłem w Tokio, ile razy można widzieć te same budynki?
Myśl, że mogę zostać z nim tutaj przez cały dzień jest bardzo kusząca, ale nie mogę zabrać jego wolnego czasu. Jestem pewna, że już zaplanował coś z Reo i Kotaro.

- Nie, nie trzeba, odpocznę sobie, pośpię jeszcze, jestem zmęczona. – Mówię, ale chłopak nie jest specjalnie przekonany. - Nudziłbyś się tutaj, pewnie zaraz zasnę i nie wstanę. – Dodaję, a on tylko wzrusza od niechcenia ramionami.

- Jak uważasz. Dobra, już się zbieram, trzymaj się Ario i błagam, po prostu siedź w tym pokoju.

Przewracam oczami na jego słowa i dosyć szeroko się uśmiecham.

- Jasne, jasne, nie będę już wchodzić do domu psychopaty, który za bardzo lubi niewinne, piękne, delikatne i urocze blondynki.

- Jakim więc cudem ciebie zaatakował? – Odpowiada wrednie, a ja nadymam jak małe dziecko policzki i udaję, że tego nie słyszałam. Kładę się na boku, tyłem do niego i poprawiam poduszkę. – Jesteś naprawdę zabawna, Ario. Bez ciebie byłoby nudno. – Mówi, a ja się cieszę, że nie widzi teraz mojej twarzy. Przełykam tylko głośno ślinę i zakopuję się w pościeli.

Słyszę tylko delikatny trzask drzwi i w pomieszczeniu znów robi się dziwnie cicho, pusto, ponuro. Smutna jeszcze szczelniej się przykrywam i próbuję zrozumieć, dlaczego czuję tak okropna pustkę. Bo wyszedł? Nie... to nie możliwe, przecież Akashi Seijuro aż tak bardzo na mnie nie działa.

Prawda?



- Szkoda, że ciebie nie było. – Mamrocze Misaki i pokazuje kolejną nową sukienkę. – Akurat była wielka wyprzedaż w niezłym sklepie. Jakieś frajerki wręcz wyrywały sobie ubrania powieszone na wieszakach, wystarczyło, że na nie spojrzałam, od razu uciekły. – Mówi i szeroko się szczerzy ukazując przy tym rząd białych zębów.

Z obawą spoglądam na Akane, która przyniosła ze sobą dwa razy więcej reklamówek niż Misaki. Nie mam bladego pojęcia w jaki sposób chce ona to wszystko zmieścić do tej małej walizeczki, ale to pewnie jakiś dar, czy coś w tym stylu. Nie da się tego naukowo wytłumaczyć.

- Byłyśmy w oceanarium i kupiłyśmy ci maskotkę delfina. Zobacz. – Mówi Akane i podaje mi pluszaka. Spoglądam na nią z wielką wdzięcznością i szeroko się uśmiecham.

- To miłe z twojej stro... ej, on też był na wyprzedaży? – Pytam, widząc skreśloną cenę. Misaki tylko wzrusza ramionami, a ja wybucham śmiechem. Chyba jestem szczęśliwa. Mam dwie dobre przyjaciółki, które mimo swoich wad są kochane. Przed większością ludzi ukrywają swoją prawdziwą, łagodną naturę. Większość dziewczyn z liceum uważa Misaki za wredną uczennicę nie mającą żadnych hamulców. O Akane także wiele się nasłuchałam. Mówią, że to Królowa Lodu, piękna, mądra, zachwycająca, ale chłodna i obojętna.

Niesamowite, jak ludzie strasznie się mylą. Ciekawe co o mnie inni myślą? W ich oczach jestem szaloną blondynką, czy bardziej dziewczyną, która koleguje się z Akashim i jest tak samo straszna jak on?

Drzwi od naszego domu się otwierają i wchodzi do środka osoba, o której przed chwilą rozmyślałam. Misaki i Akane spoglądają na siebie znaczącą i głośno wzdychają.

- Och, zapomniałam iść po coś do nauczyciela...

- Ja też, chodźmy razem.

I tak właśnie moje dwie, kochane przyjaciółki zostawiają mnie sam na sam z Akashi Seijuro, który chyba ma dobry humor. Nie patrzy się na wszystko z nienawiścią, jak to ma w zwyczaju, bardziej z zaciekawieniem. Spogląda na mnie i siada na jednym z łóżek.

- Żałuj, że nie byłaś...

- Teraz ty będziesz mnie dołował? Wielkie dzięki. – Mamroczę trochę zła i krzyżuję ręce na klatce piersiowej. Na jego twarzy pojawia się delikatny uśmiecha, a ja próbuję zrozumieć, co mu chodzi po głowie. Akashi jest bardziej kapryśny i niemożliwy od ciężarnej kobiety. – Co zwiedzaliście?

- Nie raz byłem w Tokio, więc jakoś specjalnie się nad tym wszystkim nie zachwycałem. Kotaro strasznie chciał iść do zoo zobaczyć pingwiny, a Reo do najlepszej restauracji z ramen. Czas nam szybko zleciał, choć muszę przyznać, że trochę się nudziłem. – Kończy wzruszając przy tym ramionami, a ja potakuję głową. – Za godzinę wyjeżdżamy, musisz pojawić się przed domkiem opiekunów. Pewnie Akane zapomniała ci o tym powiedzieć.

- Tak, zachwycała się swoimi nowymi ubraniami. Rzadko widzę ją aż tak szczęśliwą i czymkolwiek pochłoniętą. – Śmieję się pod nosem.

Akashi podaje mi dosyć sporą reklamówkę, którą dopiero teraz zauważam. Przyjmuję ją z niepewnością i zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.

- Co to? Bomba?
- Gdyby była to bomba, najpierw bym wyszedł. – Odpowiada z lekką drwiną w głosie. – Potraktuj to jak prezent. Wiem, że bardzo chciałaś to dostać, ciągle mi o tym mówiłaś.

Unoszę do góry brwi i w sumie obawiam się tego ,,prezentu". A jeśli znajdę tam stos gruszek, albo gorzej, mrówek? A jak Akashi zacznie śmiać się wytykając mnie palcem i powtarzając: ,,Ha, ha, byłaś na tyle naiwna i uwierzyłaś, że mogę coś dla ciebie zrobić?!".

Z niepewnością otwieram reklamówkę i przez chwilę po prostu mrugam i wpatruję się w jej zawartość. Po kilku sekundach zamykam ją, wręcz wciskam w dłonie zaskoczonego Akashiego i kręcę kilka razy głową.

- Nie ma mowy, nie przyjmę tego. – Mówię, ale ciepło szybko rozprzestrzenia się po moim ciele i wręcz czuję, jak robię się czerwona. Cholernie mnie zaskoczył, nikt nigdy czegoś takiego dla mnie nie zrobił.

- Domyśliłem się, że tak powiesz. – Oznajmia i wyciąga z kieszeni bluzy mały skrawek papieru. – Wiesz, co to jest? – Macha mi tym przed twarzą, a ja robię dziwną minę. – Paragon. A teraz patrz, czary, mary... - Rozrywa papierek, a mnie zatyka. – I nie ma paragonu. Na twoje nieszczęście musisz to przyjąć, inaczej się zmarnuje. Potraktuj to jako... przeprosiny.

Mimo ogromnego szoku udaje mi się wydukać:
- Za co?

- Za wszystko.

- Akashi, to...

Przewraca oczami lekko znudzony i podirytowany, i wstaje kierując się do wyjścia.

- Po prostu podziękuj.

- Za to powinnam cię walnąć, a nie podziękować. – Mamroczę pod nosem, ale okazuje się, że chłopak usłyszał. Odwraca się w moją stronę i delikatnie, ale ciepło i przesłodko się uśmiecha, a ja robię się coraz bardziej czerwona. – Znaczy, dziękuję, bardzo dziękuję. Obiecuję, że się za to odwdzięczę! Wygram przyszły mecz! – Wręcz krzyczę w bojowym nastroju, a on tylko spogląda na mnie kątem oka i przed wyjściem z domku odpowiada:
- Trzymam cię za słowo.

W pokoju znów się robi cicho i smutno bez niego. Przez chwilę tylko wpatruję się w drzwi, jakby to coś miało zmienić. Jakby od tego naprawdę dużo zależało. Po kilkunastu sekundach przenoszę swój wzrok na zawartość reklamówki – dwadzieścia pięć kolorów limitowanej edycji farb, które można zdobyć tylko w Tokio.


- No hej, Aria-chan, nie widziałem cię w ogóle przez te wszystkie dni. – Mówi Tobio i siada obok mnie. W autobusie jest o połowę mniej uczniów, niż na początku wycieczki. Nauczyciele powiadomili rodziców koszykarzy o tym całym incydencie z mordercą, a rodzice, jak rodzice, bardzo się tym przejęli i sami przyjechali po swoje dzieci.

Do mojego taty się nie dodzwoniono, może i dobrze. Nie chcę go widzieć, rozmawiać, a tym bardziej przebywać pięć godzin w samochodzie. Ta myśl powoduje u mnie ból brzucha i zawroty głowy.

- Cześć Tobio. Nie było okazji. –Odpowiadam z lekkim uśmiechem, a on przybliża się do mnie naruszając przy tym przestrzeń osobistą. Lekko skołowana odsuwam się, ale i tak prawie spadam ze swojego siedzenia.

- Jak wrócimy, to będziesz chciała gdzieś ze mną wyjść? Znów możemy pójść do tej dobrej kawiarni, oczywiście jeśli się zgodzisz.

Wpatruj się on we mnie intensywnie, wręcz z nadzieją, a ja nie wiem, co odpowiedzieć. Traktuję go jak kolegę, a on chyba mnie tak nie postrzega. Chrząkam dosyć głośno i próbuję coś wymyślić, ale ON znowu ratuje moje życie.

- To moje miejsce, Tobio.

Blondyn trochę blednie i spogląda na zniecierpliwionego Akashiego.

- Mam powtórzyć?

- Nie, nie, dobra, już idę. Do zobaczenia, Aria-chan. – Mówi trochę skołowany Tobio, rzuca w stronę Akashiego dosyć chłodne spojrzenie i odchodzi. Właściwie jestem tak samo zaskoczona jak blondyn, myślałam, że Akashi usiądzie sam, albo z Reo.

- Ario, siadaj pod oknem, bo znów przez całą drogę będziesz mi marudzić.

Na jego słowa tylko przewracam oczami, ale przesuwam się w prawo i ustępuję mu miejsca.

Gdyby ktokolwiek w kwietniu powiedział mi, że będę jechać autobusem z obozu treningowego, a na dodatek siedzieć obok Akashiego Seijuro, wyśmiałabym go. Naprawdę. Pewnie nie odzywałabym się w ogóle, bała spojrzeć na niego, a o normalnym oddychaniu pewnie bym zapomniała. Akashi powiedziałby tylko do mnie: ,,Piśniesz słowo, a wylatujesz".

Aktualnie opowiadam mu kawały, które mają na celu go rozbawić, pomysły na kolejne obrazy, moje przypały z dzieciństwa. Nawet przez chwilę pograliśmy w shogi na telefonie, ale kiedy przegrałam już piąty raz, poddałam się. On tylko stwierdził, że jest coraz lepiej i niedługo będę tak dobra jak Midorima.

Od kiedy on kogokolwiek chwali?
I od kiedy zaczął mnie słuchać i nawet uśmiechać?


Dzień doberek wszystkim :D Mam dziś świetny humor, nie wiem dlaczego, w sumie też nie wiem, po co to piszę, no ale ok XD

Ten rozdział to zamknięcie wątku z wyjazdem, zaraz nam się szykuje kolejny problem, hihihihi.

A tak w ogóle, jak Wam minął dzień? Kto się cieszy, że niedługo koniec roku? I kto w ogóle jeszcze chodzi do szkoły? XD 

Właśnie, mam sprawę, kurcze, nie chcę, aby to źle zabrzmiało, i żeby ktoś to też źle zrozumiał... Nie bójcie się, to nic strasznego XDXD

Jak już wcześniej wspominałam, będzie druga część, prawdopodobnie zostanie rozpoczęta na wakacje, jak dobrze mi wszystko pójdzie. Bardzo bym chciała, aby była jak najlepsza, jeszcze ciekawsza i... nie krótsza. Jak na razie mam za mało wątków do rozwinięcia, a naprawdę nie chcę rozstawać się z taką postacią jak Aria. 

Dlatego właśnie proszę Was o małą poradę. Jeżeli ktokolwiek miałby jakiś pomysł na rozwinięcie jakiegoś wątku pobocznego, to byłoby mi baaardzo miło, gdyby napisał mi o tym. Jeśli nie będzie ,,przeszkadzał" głównej fabule, z wielką chęcią i szczęściem to napiszę. Wiem, że o dużo proszę i tak nie powinno być: autor wymyśla i pisze, a czytelnik czyta, ale mam za mało pomysłów, a jednocześnie bardzo nie chcę zamieszczać tego wszystkiego w jednej części, byłoby to okropne.

Z góry dziękuję za wszelkie porady (Ps. Jeśli naprawdę ktoś ma pomysł, to prosiłabym napisać o tym w wiadomości prywatnej)

A teraz bardzo fajna nowina, tytuł nie jest tylko powiązaniem do rozdziału, ale także do tej informacji. Rozdziały teraz będą pojawiać się bardzo często, do dziesiątego lipca napiszę ich więcej niż dziesięć :D I możliwe, że w ciągu tego tygodnia opublikuję jeszcze jedną książkę. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :D


Nigdy tak się nie rozpisałam. No cóż, do następnego

Wasza Seicat

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro