Pocałunek, Seijuro?
- Cześć, Seijuro! – Mówi dziewczyna do słuchawki przy tym szeroko się szczerząc. Jednak szybko się opamiętuje, przecież on jej nie widzi.
- Akane. Po co dzwonisz? – Jego głos jest znudzony, jak zawsze, pozbawiony jakichkolwiek uczuć.
- Nie mogę? Jak tam mecz? Nie, to było głupie pytanie, przecież oni zawsze wygrywają...
- My. Też brałem w tym udział.
Akane przez chwilę milczy zaskoczona odpowiedzią swojego przyjaciela. Seijuro nigdy nie gra przeciwko słabszym drużynom, uważa to za zbędne i haniebne.
- N...naprawdę? Wiesz... zamurowało mnie. A ile wygraliście?
- Sto pięć do dwunastu. Przy tym Kotaro trzy razy pomylił kosze rzucając za trzy punkty.
Akane prycha pod nosem rozbawiona. Czego innego mogła spodziewać się po takiej osobie jak Seijuro? Istny potwór, pożeracz przeciwników, Imperator, któremu nikt się nie sprzeciwi.
- Gratuluję...
- Twoje gratulacje są zbędne, doskonale wiem, jaki będzie wynik meczu...
Ktoś wręcz wyrywa telefon z rąk Akane, a dziewczyna dostrzega tylko blond czuprynę.
- I JAK? JAK POSZŁO?! – Wręcz krzyczy Aria podskakuje w miejscu. Na twarzy ma wypieki, szczerzy się szeroko i na ten widok nawet Akane delikatnie się uśmiecha. Gdy dziewczyna jest zakochana, jest też piękniejsza niż zawsze. U Arii szczególnie to widać.
Blondynka potakuje kilka razy głową, ale szybko się krzywi.
- W cale nie krzyczę! – Mówi, ale się opamiętuje i znów zaczyna kiwać żywiołowo głową. – Aha, okay, no... no dobra... ale... jak to... ugh... spoko. Zajmę się tym. Ale tak strasznie mi się nie chce... Akashi... po co zabierałam ten telefon? – Mamrocze i zaczyna bawić się skrawkiem koszuli mundurka. – A wiesz, że przyszli do nas uczniowie i musiałam ich przegonić? No oczywiście, że mi się udało... Udawałam ciebie, przecież wszystkich odstraszasz! Nie ma za co! Powiem ci, Akashi, że ciężko jest być tobą... I CO Z TEGO, ŻE TO WIESZ?!
Później Aria zaczęła gadać o durnotach, a Akane przez chwilę nie mogła uwierzyć w to co widzi i słyszy. Ona sama tak swobodnie nie czuje się przy Akashim, często nie wie, co powiedzieć, jaki temat poruszyć, a ten mały blond wariat nawija tak strasznie szybko, że ledwo można ją zrozumieć. I co jest dziwne, Seijuro naprawdę jej słucha. Pozwala się wyżalić, pogadać o swoim sukcesie, a Akane nie raz zobaczyła szeroki uśmiech u blondynki, który chyba jest spowodowany jakąś pochwałą ze strony Akashiego.
A przecież Akashi Seijuro nikogo nie chwali.
- Kiedy wracasz? Jak to dopiero w następnym tygodniu? Wiesz... nudno tu i... mam pełno roboty, wszystko muszę odwalać za ciebie... Na dodatek tak dużo się tu dzieje, na biologię aż boję się chodzić... Mówiłam już, że nie oglądałam żadnego durnowatego anime!
Akane uśmiecha się jeszcze szerzej słysząc tę niepoprawną konwersację między niską, blond, delikatną dziewczyną, a Absolutem, który nie liczy się z bólem innych. Jednak ostatnie zdania powodują u niej dziwne ciepło, mimo że nawet nie rozmawiali o niej.
- Następnym razem... - Zaczyna Aria i mlaska. – nie wyjeżdżaj na tak długo, okay?
Akane zdąża usłyszeć ostatnie słowa wypowiedziane przez Absoluta.
- Obiecuję, Ario.
Znudzona przeglądam dokumenty, które Akashi kazał mi posortować i dać do biblioteki. Liczby i literki rozmazują się przed moimi oczami, jest już chyba po siedemnastej i chce mi się spać. Doprawdy, kiedy on ma czas na to wszystko? Jak przyjedzie, to obiecuję, że więcej będę mu pomagała.
Szczęśliwa odkładam ostatnią kartkę, wszystko ładnie układam i wręcz w podskokach kieruję się w stronę biblioteki. Nogą otwieram drzwi, wychylam głowę, ale nikogo w środku nie ma. Wzruszam tylko ramionami, podchodzę do biurka i wszystko zostawiam. Zaciekawia mnie jedna książka, biorę ją i zaczynam czytać opis. Jednak coś uniemożliwia mi dalszej lektury.
- Kujaku-san, nie powinniśmy... Naprawdę, proszę mnie zostawić...
Na dźwięk delikatnego i dziewczęcego głosu, a także nazwiska, które wymówiła, przez moje ciało przechodzi paraliż.
Boże, co on może robić biednej uczennicy w pustej bibliotece?
Zaciskam mocno szczękę, biorę się w garść i z bojowym nastrojem wręcz biegnę w stronę głosów. Nie patrząc się, jaka to jest dziewczyna, zaczynam z całej siły uderzać nauczyciela książką po głowie.
- ZOSTAW JĄ, ALBO CIĘ UKATRUPIĘ! – Krzyczę i znów wracam do bicia mężczyzny.
Ten zasłania się rękami, ale przeciwko twardej okładki książki nie daje sobie rady.
- Hanawara-chan, ała, zostaw... ał... boli... przestań...
- GNIJ ZWYRODNIALCU!
- Hanawara, to mój syn.
Tępo patrzę się na dyrektora, który wskazuje na poobijanego blondyna. Ten tylko uśmiecha się krzywo i macha mi. Porównuję ich twarze, rysy twarzy i naprawdę zaczynam dostrzegać podobieństwo pomiędzy nimi.
- Ale... ale... jak...
- Nie mógł znaleźć pracy przez swoją... dziwaczną naturę i zatrudniłem go na zastępstwa. Naprawdę, nie wiem po kim ten chłopak poszedł. – Mówi dyrektor i wygodnie siada na swoim ukochanym krześle.
- Ale on mi groził! Mówił, że będę miała słabsze oceny, a wszyscy się ode mnie odwrócą!
Blondyn parska tylko na to śmiechem i chyba chce mnie poklepać po ramieniu, ale odsuwam się na bezpieczną odległość.
- Hanawara-chan, źle mnie zrozumiałaś! Jeśli będziesz kierować się gniewem, będziesz gorzej się uczyła, a twoi przyjaciele zaczną źle się czuć w twoim towarzystwie! – Odpowiada, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
- A co z tą... uczennicą?
- To była bibliotekarka. Od kilku tygodni się z nią spotykam, ale jest strasznie kulturalna i ciągle zwraca się do mnie po nazwisku...
- A co z Kwiatkiem i CHAN?! Tego chyba już nie wytłumaczysz.
Zamiast doczekać się odpowiedzi od nauczyciela, wyręcza go dyrektor. Mężczyzna chrząka czymś zakłopotany i poprawia włosy.
- Moja żona zmarła, sąsiadów nie mam i żyję słuchając innych ludzi. A jak się okazuje, ściana odgradzająca mój gabinet, a pokój samorządu uczniowskiego jest bardzo cienki. I wszystko słychać. Wszystko. – Mówi, a ja robię cię cała czerwona i nie mogę się poruszyć. – Właśnie takim sposobem byłem ,,świadkiem" twojej każdej rozmowy z Akashim, świetnego planu Akane jak zdobyć jego serce i naprawdę dużo opowiadać. A że nie mam żony i jestem sam, często... interesuję się cudzym życiem. No i zacząłem wam kibicować, stałem się fanem numer jeden. Mój syn zna Akashiego, kilka razy z nim rozmawiał i nie mógł zrozumieć, jakim sposobem tak dobrze się z nim dogadujesz. Dlatego tak się do ciebie zwracał. Koniec tematu.
Boże, naprawdę? Czy naprawdę on wszystko słyszał? W życiu chyba nie czułam się tak zażenowana jak teraz. Tak mnie strasznie zatkało, że nie potrafię skleić jednego, sensownego zdania. Czuje się naga, pusta, a co jeśli Akashi też coś słyszał przebywając w tym gabinecie? Jezu...
- Ja... ten... no... To pana nie usprawiedliwia!
- Oczywiście, że tak. Jestem dyrektorem, ja wszystko mogę!
Ten człowiek nie zna granic.
Powinnam być zła, smutna, bez sił, przecież jest poniedziałek, początek tygodnia i tortur. Jednak tak nie jest. Dawno nie byłam tak strasznie zadowolona. Nie zwracałam uwagi na kąśliwe słowa brata, nie przejmowałam się sprawdzianem z biologii i matematyki, tylko czekałam na przerwę obiadową, która będzie za minutę.
A teraz za pięćdziesiąt osiem sekund.
- Boże, Aria-chan, wyglądasz, jakbyś miała zaraz pofrunąć. – Mamrocze Misaki kończąc pisać zdanie. Może i bym coś odpowiedziała, gdyby nie chwalebny dźwięk dzwonka. Zrywam się ze swojego siedzenia i wychodzę z klasy nawet przed zaskoczonym nauczycielem. Biegnę pod pokój samorządu uczniowskiego, ale przystaję przed drzwiami, poprawiam włosy i dopiero wtedy wchodzę.
Akashiego jeszcze nie ma. Siadam w ławce, wyciągam swoje bento i zaczynam jeść, ale głos Akane mi to przerywa.
- Aria-chan, musisz to zobaczyć. Serio.
Na jej twarzy nie ma uśmiechu, ale powaga i dziwny smutek. Nie patrzy mi się w oczy. Lekko zmartwiona wychodzę na korytarz i to, co się dzieje powoduje u mnie przerażającą falę zszokowania, dziwnego strachu i okropnego bólu.
Mitsuki idzie ramie w ramię w Akashim, który słucha jej i się uśmiecha. Pięknie, niesamowicie, szeroko, ale do niej. Nie do mnie. Zaskoczeni uczniowie patrzą na tę dwójkę jak na obrazek. Racja, pasują do siebie idealnie, obydwoje bogaci, inteligentni, wpływowi, wręcz nie z tego świata.
Wtedy Mitsuki robi coś, czego w życiu się nie spodziewałam, nawet mi się to nigdy nie śniło.
Przystaje, odwraca się w stronę Absoluta i ciepło na niego się patrzy, jakby był dla niej całym światem. Akashi obserwuje ją zaskoczony, ale i także czymś zdecydowanie zadowolony. Właściwie nigdy nie widziałam na jego twarzy takiego szczęścia.
Mitsuki Utsukushi, ta niebieskooka piękność, staje na palcach, przykłada dłoń do policzka Akashiego i go całuje. Nie jest to ten rodzaj delikatnego, spokojnego pocałunku. Jest namiętny, natarczywy i powoduje skurcz wszystkich mięśni ciała. Akashi w żadnym stopniu nie wydaje się być niezadowolony, wręcz przeciwnie. Oddaje jej pocałunek uśmiechając się przy tym delikatnie.
- Aria-chan... chodźmy stąd...
- Nie, Akane-chan, wszystko jest w porządku, naprawdę, tylko... trochę mi niedobrze. Chyba pójdę dokończyć jeść moje drugie śniadanie. – Odpowiadam, choć nie wiem, jak to możliwe, że nadal mówię. Odchodzę zostawiając za sobą najgorszy obraz jaki w życiu widziałam.
Akane odprowadza wzrokiem Arie i znów spogląda na Akashiego. Zaczyna iść w jego stronę, aby zrobić mu dramę i powiedzieć, co o tym sądzi, ale w życiu nie spodziewałaby się takiego obrotu spraw.
Kiedy Mitsuki odsuwa się od Akashiego, ten ciepło na nią się patrzy, dotyka jej policzka i delikatnie się śmieje. Teraz przypomina prawdziwego anioła, który znalazł swój sens życia. Nie, nie powinno tak być. Mitsuki zawsze udawała świętą przed Seijuro, w głębi duszy była najbardziej popsutą osoba na tym świecie.
To Aria powinna tam stać, nie ona.
- Seijuro... - Zaczyna, ale jego spojrzenie przerywa jej wypowiedź.
- Mitsuki... - Szepcze, choć Akane i pewnie inni uczniowie go słyszą. – Jestem szczęśliwy, że to wreszcie zrobiłaś. Naprawdę długo na to czekałem.
Brunetka uśmiecha się szeroko, a dłoń Akashiego wędruje po jej policzku, później na czoło i głowę. Zaczyna gładzić jej włosy obserwując swoją rękę. Robi to tak strasznie delikatnie, jakby brunetka miała się zaraz rozpaść.
Szybkim ruchem zwala na kolana zszokowaną Mitsuki, mocno łapie za jej włosy zmusząc ją przy tym, aby patrzyła w jego oczy. Łagodność zostaje zastąpiona przez obojętność, przerażający chłód, a jego spojrzenie nic nie zdradza. Uczniowie przyglądają się temu z zaskoczeniem, nawet przestali pomiędzy sobą szeptać. Chłopak spluwa na bok nie zważając na to, że jest w szkole i przekrzywia głowę. Dodaje mu to niesamowitego uroku, pewnie żadna dziewczyna w takim momencie nie odmówiłaby tym pięknym, hipnotyzującym oczom, idealnym rysom twarzy i atletycznej budowie ciała.
- Jesteś tak strasznie żałosna, że aż nie wiem, co powiedzieć. Naprawdę myślałaś, że mogłoby mi zależeć na tak podrzędnej kobiecie, jak ty? Spotkałem o wiele lepsze dziewczyny, piękniejsze, mądrzejsze, bardziej wartościowe. Uważasz siebie za cudo tego świata, idealną osobę, którą mógłbym darzyć takim uczuciem? – Akane dostrzega u niego przerażające szaleństwo, aż cofa się do tyłu. Akashi tylko uśmiecha się niebezpiecznie, mocniej pociąga za włosy Mitsuki, a ta się krzywi. Jest ona w tak silnym szoku, że nie może nawet płakać. Seijuro leniwie i z wręcz wesołymi oczami opowiada: - Nigdy na tobie mi nie zależało. To wszystko było zwykłym przekrętem, który uzgodniłem z ojcem. Ja miałem chodzić z Mitsuki Utsukushi po to, aby odkupić od jej rodziny wszystkie hotele, a mój ojciec nie zmuszałby mnie do małżeństwa z jakąkolwiek dziewczyną. Jeśli bym chciał, mógłbym się ożenić nawet z bezdomną. – Mówi i prycha rozradowany. – Dam ci radę, Mitsuki, nie ufaj ludziom, bo są podli. A szczególnie takim jak ja.
Puszcza głowę dziewczyny rozplątując swoje palce z rozwalonych loków Mitsuki. Jest cała czerwona, bezradna, każdy jej się przygląda.
- Powodzenia, Mitsuki. – Mówi Akashi, odwraca się na pięcie i po prostu odchodzi.
Akane głośno przełyka ślinę i zaczyna krzyczeć:
- Dobra, koniec przedstawienia, wszyscy do klas!
Uczniowie niezbyt chętni robią, co dziewczyna powiedziała. Akane podchodzi do Mitsuki i szczerze jej współczuje. Akashi zawsze taki był, niby wszystko przemyśli, ale porywczość zawsze wygrywa. Nie liczy się z uczuciami drugiej osoby, jest na to wszystko obojętny. Zdaniem Akane przesadził, bo brunetka nigdy nie widziała tak załamanej osoby.
Mitsuki strasznie płacze chowając twarz w dłoniach. To co najgorsze się spełniło: wszyscy widzieli jej słaby punkt, stała się pośmiewiskiem i została oszukana przez osobę, którą strasznie ceni.
- Mitsuki... - Zaczyna Akane ze zwątpieniem w głosie. Nie wie, co powiedzieć, czy po postu zostawić ją na pastwę losu, ale kiedyś przecież była jej najlepszą przyjaciółką. Tak nie można.
Mitsuki spogląda na nią, a jej oczy błyszczą przez słone łzy. Ciężko oddycha, cała się trzęsie, jakby zaraz miała się rozpaść.
- Wynoś się! Zostaw mnie w spokoju! Gdyby nie ty i ta twoja pojebana koleżanka, moje życie nadal byłoby wspaniałe!
- Posłuchaj...
- Mówiłam już: won! – Krzyczy i rzuca teczką w Akane. Ta w ostatnim momencie się schyla unikając bolesnego spotkania z materiałem. – Po prostu wszyscy mnie zostawcie.
Akane nigdy nie widziała, aby w płaczu było tyle smutku.
Okłamałam Akane. Nie mogę niczego przełknąć. Okłamałam dzisiaj rano Kei'a, nie byłam wtedy zadowolona faktem, że odwołano sprawdzian z biologii. Okłamałam siebie mając jakiekolwiek nadzieje. Przeliczyłam się, racja, przecież zawsze będę tylko Arią. Pomocną blondynką, która wszystkich rozbawia.
Chciałabym aby teraz ktoś mnie rozbawił.
Drzwi się otwierają i jak gdyby nigdy nic wchodzi Akashi. Na jego twarzy nie ma delikatnego uśmiechu, tylko obojętność, która mnie przeraża.
Szybko wycieram oczy, policzki i udaję, że coś czytam w podręczniku od matematyki.
- Dzień dobry Ario.
- Dzień dobry. – Odpowiadam markotnie nawet na niego nie spoglądając. Słyszę, jak siada za swoim biurkiem i zaczyna czegoś szukać w szafkach.
- Jestem bardzo wdzięczny, że posegregowałaś te wszystkie dokumenty, mam teraz o wiele mniej obowiązków. – Mówi zadziwiająco pogodnie, chyba wiem, czym jest to spowodowane.
- Nie ma za co.
Byłam kilka razy zakochana, ale zawsze te uczucie szybko mijało zostawiając tylko pustkę, która szybko wypełniana była przez kolejne zauroczenie. Zawsze tak się działo, do dzisiaj. Mam wrażenie, że to co czuję do Akashiego jest czymś więcej niż durnym zauroczeniem, tanimi tekstami o wielkiej miłości i znalezieniu drugiej połówki. Dla mnie to znaczy wiele, nigdy nie myślałam, aby on kochał kogoś innego. Myliłam się.
- Dlaczego jesteś taka markotna? Myślałem, że zaczniesz mi wszystko opowiadać, skarżyć się na nowego nauczyciela i testy z matematyki.
- Już wszystko sobie wyjaśniłam i poukładałam.
Dlaczego mam wrażenie, że te zdanie określa całą burzę w moim umyśle?
Nie wiem, ile tak siedzimy, ale Akashi chyba się niecierpliwi. Obojętne jest mi już to, niech się dzieje co chce.
- Denerwujesz mnie, Ario.
Robię coś, co zaskakuje mnie i jego. Pakuję wszystkie swoje rzeczy i nie spoglądając na niego odpowiadam:
- W takim razie wyjdę. Do widzenia.
Chyba się rozpadam.
Uhuuu, napisałam dzisiaj kolejny rozdział ^^ Strasznie mi się nudziło i na dodatek mam tyle weny, że masakra.
Kto współczuje Mitsuki? Trochę kiepsko skończyła, prawda?
Miałam tę scenę dać później, ale stwierdziłam, że nie ma czasu i trzeba teraz.
Mam nadzieję, że się podobało :D
Wasza Seicat
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro