Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie podchodź do ognia

  Cześć! Nazywam się Aria Hanawara i mam szesnaście lat. Niedawno zaczęłam uczęszczać do jednego z najlepszych liceum we wszechświecie - Rakuzan. Kocham koty, czekoladę i shogi. Nienawidzę kwiatów, zbieg okoliczności, prawda? Jestem na nie uczulona. Moje życie nie jest usłane różami, ale to, co teraz się dzieje, przechodzi jakiekolwiek moje wyobrażenia. 

  Biegnę zdyszana ledwo kozłując piłkę, złość wręcz ze mnie ucieka. Wykonuję ćwiczenia, które pierwszy raz w całym życiu widzę, a te koszykarki śmieją się ze mnie i zastanawiają, po co Akashi mnie tu przyprowadził. 

  Po to, abym dała każdej po kolei po mordzie.

   - Ty, Hanawara, serio jesteś słaba. Nawet tego nie potrafisz. - Drwi ze mnie jakaś ruda, a ja zatrzymuję się i biorę kilka głębokich wdechów. 

   - Przestań, po prostu jest niedorozwinięta. - Mówi kapitan drużyny, a ja głośno wzdycham.

   - Możesz przestać? Trenując z Akashim, zwracał on uwagę na inne rzeczy. Abym zawsze wiedziała, gdzie jest przeciwnik, aby piłka była mną i nie musiała się przejmować, że stracę nad nią panowanie...

   - Jak śmiesz zwracać się do Akashiego-san tak nieformalnie?! - Krzyczy na mnie Tsuyo Miyu, kapitan, a ja podskakuję. - Takie ścierwo jak ty nie ma prawa się do Akashiego-san tak zwracać!
   - Chryste, sam mi pozwolił. Nie gorączkuj się tak, i powstrzymaj swoje koleżanki, bo zjedzą mnie żywcem. - Mówię i wskazuję palcem na oburzone dziewczyny. Ta sama ruda pokazuje mi środkowy palec, ale próbuję to zignorować.

   - Słuchaj, Aria, nie pozwalaj sobie na tak dużo. Myślisz, że gdy stworzysz dziwną historię o Akashim-san, to my ci uwierzymy?! Zabawna jesteś. Znam go dwa lata i po prostu nie ma szans, żeby się tobą zainteresował. Jesteś żałosna, nigdy nam nie dorównasz. Myślisz, że masz u niego jakiś przywileje? Nie, po prostu cię wykorzystał i z nieznanych mi powodów tu umiejscowił. Nie wierzę, że można być aż tak głupim. 

  Chcę jej twarzą zaryć o parkiet, ale nie robię tego z jednego powodu. Bo to wszystko jest zwykłym kłamstwem. Akashi nie musiał ze mną spędzać czasu, pilnować mnie, bronić przed przerośniętymi gorylami, czy nawet dawać pomarańcze. Właściwie weszło nam to w nawyk. Kiedy przychodzę do pokoju samorządu uczniowskiego, na moim stoliku naprzeciwko biurka Akashiego, leży ten owoc. Obieram go, dziękuję i daję mu połowę. Nawet na urodziny zażądałam od niego tort z pomarańczy. Obiecał, że przyniesie takich sto, jeśli zabiorę się za dokumenty. 

  Będę o tym pamiętać i nawet wszystkie policzę.

   - Takie gadanie tylko mnie bardziej rozbawia. Nie rób z siebie pośmiewiska, Tsuyo, jeśli o niczym nie wiesz. Tak się składa, że z Akashim doskonale się dogaduję, więc daj mi święty spokój i zrozum, że muszę dużo trenować, bo mam braki. Ty tylko pogarszasz sprawę. Proszę cię. - Mówię, bo mam już tego wszystkiego dość. Nie chcę mieć kolejnych wrogów i nieprzyjaciół. Dlaczego wszyscy się tak na mnie uwzięli? 

  Miyu podchodzi do mnie bardzo blisko i patrzy na mnie z góry. Nie powiem, jest przerażająca i mam ochotę wiać. 

   - Wyjaśnijmy sobie coś. Jestem twoim kapitanem i należy mi się szacunek...

   - Na szacunek trzeba sobie zasłużyć. - Przerywam jej, a ona prycha.

  Chyba chce mi coś zrobić, bo ta ruda podchodzi i odciąga Miyu na bezpieczną odległość.

   - Miyu-chan, nie przejmuj się. To kolejna szmata, która, myśli, że jest wyjątkowa.

  Teraz zrobiło mi się bardzo przykro, naprawdę. Ściskam dłonie w pięści, zaciskam mocno szczękę i kieruję w stronę wyjścia. Kilka dziewczyn tylko prycha, a jakaś czarnowłosa, małomówna uczennica posyła mi współczujące spojrzenie. Super, jest tu ktoś normalny.

   - I co, pójdziesz się wyżalić do przewodniczącego?! Nie rób sobie nadzie...

  Trzaskam drzwiami i przez chwilę się w nie wpatruję. A właśnie, że pójdę. Wściekła kieruję się w stronę hali numer trzy i wchodzę do środka. Nadal jest rozgrzewka, chłopaki biegają, inni ledwo dyszą. Przed moją twarzą coś niesamowicie szybko przebiega, a potem wraca. Hayama głośno i głęboko oddycha, ale wydaje mi się, że taki wysiłek sprawia mu radość.

   - Aria-chan? - Pyta i prostuje się.

   - Hej. Jest Akashi? 

  Uśmiecha się wrednie, a ja próbuję to zignorować. Pochyla się w moją stronę, a ja zaskoczona unoszę brwi.

   - Ma dzisiaj jakiś zły humor. Kazał nam zrobić dwadzieścia okrążeń. Dwadzieścia! Większość odpadła przy dziesięciu. - Szepcze, a ja chichoczę cicho. - I zgadnij co jeszcze? Sam nie przebiegł kilku kroków, tylko patrzy się, czy nikt nie oszukuje. Jest przerażający. Jeśli chcesz go znaleźć, to jest tam. - Mówi i wskazuje czerwonowłosego przeglądającego coś w dokumentach. Jest dosyć daleko, ale nawet stąd mogę dostrzec jego skupienie. Niedaleko niego, na trybunach siedzą dziewczyny i wzdychają. 

  Pędem omijam grupkę biegnących chłopaków. Coś tam mówią, abym sobie poszła i mają dosyć fanek Absoluta, ale ignoruję to. Przystaję przed chłopakiem, który nawet mnie nie zauważa.

   - Dzień dobry znowu! - Witam się i szeroko się uśmiecham.

  - Witaj, Ario. - Odpowiada, a po chwili unosi wzrok na mnie, jakby zdał sobie z czegoś sprawę i marszczy brwi. - Co ty tu właściwie robisz?

   - A myślałam, że niespodzianka się uda.

   - Jest beznadziejna. Odpowiedź mi, bo nie mam czasu.

  Od razu pochmurnieję i odwracam wzrok w stronę koszykarzy. Przypatrują się nam ciekawi, a Hayama mi macha. Krzyżuję ręce na klatce piersiowej i wydymam policzki jak przystało na licealistkę.

   - Nie wrócę tam. Na trening. - Szepczę, a on tylko głośno wzdycha. Spoglądam na niego kątem oka. Znów wraca do dokumentów.

   - Ario, niespecjalnie mnie obchodzi, czy ci się to podoba, czy nie. Masz chodzić na treningi.

  Dlaczego przez jego słowa chce mi się płakać? Kiedy tylko myślę, że mogę wrócić do miejsca, gdzie ciągle się ze mnie naśmiewają i przezywają, mam łzy w oczach. Nieprzyjemna gula podchodzi mi do gardła, zdaję sobie sprawę, że tak będzie co kilka dni. Czy musi się dziać powtórka z mojego wcześniejszego życia? Czy ja komuś coś złego zrobiłam?

   - Dlaczego płaczesz?

  Jego głos sprowadza mnie na ziemię. Szybko wycieram oczy i policzki, i nawet na niego nie spoglądam. Przełykam ślinę i odwracam głowę.

   - Nie płaczę. 

   - Ario...

   - Naprawdę nie płaczę. - Szepczę, nie chcę wyjść na jakiegoś słabeusza. Przecież Akashi nie toleruje jakichkolwiek słabości. Jeszcze przez to zacznie na mnie spoglądać jakoś tak sceptycznie. 

  Z ciekawości odwracam się i spoglądam na Akashiego. Odłożył dokumenty i lekko zmartwiony na mnie patrzy. Brwi ma zmarszczone, oczy stają się jaśniejsze, jakby nad czymś się zastanawiał. Wygląda jak anioł stróż, cholernie seksowny anioł stróż, no ale powinnam teraz się nad tym zastanawiać. 

  Podchodzi do mnie i nim cokolwiek mogłam powiedzieć, wyciąga rękę i dotyka mojego policzka. Nie powiem, speszyło mnie to. Cholernie mnie speszyło i przez chwilę zastanawiam się, czy nadal znajduję się w tym samym wymiarze i czasie. 

  Większość dziewczyn mówi, że ich chłopaki mają szorstkie dłonie. Akashi nie należy do tego licznego grona. Czego innego mogłam się po nim spodziewać? Nie jest jakimś ogrodnikiem, tylko muzykiem i koszykarzem. Właściwie ta dziwna delikatność całkowicie do niego pasuje, mimo że w obyciu jest szorstki. 

  Odsuwa się i pociera palce.

   - Mokre. - Spogląda w górę. - Dach nie przecieka, prawda? Chyba że znów coś rozwaliłaś. - Komentuje, ale ja się nawet nie odzywam. Moje serce pędzi, tak samo jak moje myśli, i nie ma czasu na zatrzymanie się. Dzięki Bogu czerwone policzki mogę zgonić na płacz, a nie na całkowite zauroczenie jego osobą i dotykiem. 

  Przecież to normalne, wszystkim tak robi, nawet Kotaro, prawda? PRAWDA?!

   - Nie chcę tam wracać. - Bąkam i wpatruję na swoje buty, które są niesamowicie interesujące. Znów na niego spoglądam, a palący wzrok robi we mnie dziurę. - Ugh! One są okropne! Dają mi jakieś niemożliwie trudne ćwiczenia, których nigdy nie robiłam. Śmieją się z moich porażek i przezywają. Nie mam zamiaru tam wracać! Jest mi tak przykro. - Mamroczę i głośno wzdycham.

   - Trzeba było mi od razu powiedzieć.

   - Stwierdziły, że mnie nie wysłuchasz. 

   - Czasem masz idiotyczne pomysły, ale liczę się z twoim zdaniem. - Zamyśla się, a ja nadal stroję jak Sierotka Marysia i modlę się, aby mnie tam nie posłał. - Dobrze, od dziś będziesz mieć treningi ze mną Kotaro. Nie mam zamiaru zmuszać cię do chodzenia na treningi z tymi dziewczynami. Na dzisiaj masz wolne. 

  Szeroko się uśmiecham i przez chwilę chcę go przytulić, tak po prostu, ale przypominam sobie, że to Akashi Seijuro, który może dosyć nieobliczalnie na to zareagować. Żegnam się więc i bardzo mu dziękuję.

  Wychodząc z hali nadal czułam ten palący dotyk na policzku.





   - Akashi-san, gdzie idziesz? - Pyta Kotaro, a Absolut zatrzymuj się, odwraca w jego stronę i delikatnie uśmiecha, co zaskakuje rudowłosego.

   - Wyjaśnić parę spraw. - Odpowiada, a przez jego wzrok przechodzi coś dziwnego, może trochę szalonego, ale Kotaro w ogóle tego nie zauważył.

  Czerwonowłosy wychodzi i kieruje się w stronę drugiej hali. Czasem nawet się zastanawia, po co szkoła aż tyle ich wybudowała, ale później przypomina sobie, że to nie jego sprawa i za dużo o tym myśli.

  Ale tak na serio, po co aż cztery hale? 

  Z budynku wychodzi Miyu i zaskoczona spogląda na Akashiego. Szeroko się uśmiecha, a Absolutowi mija dobry humor. 

   - Dzień dobry Akashi-san. - Grzecznie się wita i do niego podchodzi. Na jej policzkach rozkwitają bardzo zauważalne rumieńce, wydaje się być naprawdę urocza. Akashi ma aż mdłości. 

   - Miyu, czekałem na ciebie. - Mówi, a ona zakłopotana chichocze. Mijają ją koleżanki i posyłają uśmieszki i kciuki w górę sugerując, że dobrze razem wyglądają. No przecież, ona jest kapitanem i on. Mają wysokie stopnie, ponadprzeciętny wygląd i wpływowych rodziców. Jak większość osób w Rakuzan. 

   - Pewnie chciałeś o niej porozmawiać. Zdenerwowała mnie, aż się dziwię, że dodałeś ją do drużyny. Nie bój się, już nigdy nie zwróci się do ciebie nieformalnie. Ta...

   - Blondyneczka jest trochę szalona, czasem zbyt rozgadana i wścibska. - Zaczyna mocno padać deszcz, a Akashi jakoś się tym nie interesuje. Po czerwonych włosach zaczyna skapywać woda i błądzić po idealnych rysach twarzy. Przypomina wojownika, który przed chwilą zabił całą armię wrogów i popadł w obłęd.

   - Blondyneczka? - Pyta lekko zaskoczona, a on parska śmiechem, choć w ogóle nie jest mu do śmiechu.

   - Śmiejący Kwiatek, Kwiatek, Czwórka, po prostu Aria. Wybieraj, co chcesz.

   - Aria Hanawara?

  Akashi mlaska zirytowany i naprawdę zaczyna się martwić o jej zdrowie psychiczne. 

   - Hana znaczy Kwiatek. Nie mów mi, że nie zauważyłaś. 

   - Tak, od początku. Może pójdziemy gdzieś indziej, strasznie pada i cały jesteś mokry Akashi-san. Może... hm... do kawia... - Dziewczyna nie kończy.

   Dość mocnym popchnięciem uderza plecami o ścianę i przez chwilę nie wie, co się dzieje. Kiedy podnosi wzrok spotyka się z przerażającym spojrzeniem Absoluta. Na tle ciemnego nieba, deszczu, przez mokre włosy i te oczy obserwujące ją z góry z niesamowitą chęcią i pogardą, upadłaby na ziemię, ale zostaje przyciśnięta do ściany.

  Chłopak łapie ją za włosy i zmusza, aby się na niego popatrzyła. Przerażona zaczyna szybciej oddychać, a łzy mieszają się z deszczem. Absolut nachyla się w jej stronę, a ona nie potrafi oderwać wzroku od żółtawej tęczówki emitującej czymś nowym i jej nieznanym. 

   - Wyjaśnijmy sobie coś. - Jeszcze kilka milimetrów, a jego usta spotkają się z jej ustami. Zaczyna się wyrywać, ale nie udaje jej się to. Kto by pomyślał, że chłopak jest tak silny. - Hej, hej, hej - Mówi cicho, niczym obłąkaniec próbujący uspokoić swoją ofiarę. - gdzie się wybieramy? - Akashi mocniej zaciska dłoń na jej włosach i śmieje się. - Posłuchaj mnie. Za każde spojrzenie na Kwiatka, wyrwę ci włosy. Za każde słowo, połamię palec, bardzo pomalutku, abyś dobrze to czuła. Jeśli chociaż jeden raz ją wyzwiesz, wyrwę ci język. A jeśli coś jej zrobisz, to zginiesz. - Szepcze i przyciska swój policzek do jej. - Nie próbuj walczyć z ogniem, podejdziesz zbyt blisko, poparzysz się. Ale ty niesamowicie mocno mnie zdenerwowałaś, więc obiecuję, że w twoim wypadku cię spalę. 



Huhuhu, moja sadystyczna strona wyszła na jaw. Sorry, tak już mam XD

Tak szczerze teraz proszę, czy przypadkiem nie wyolbrzymiłam postaci Akashiego? Nie jest za miły, a może odwrotnie, zbyt... no wiecie jaki XD 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro