Jestem egoistką
Siedzę na krześle i znudzona rysuję jakieś wzorki na marginesie zeszytu od chemii. Wszyscy dookoła rozmawiają o czymś zawzięcie, śmieją się, wygłupiają i chyba tylko ja mam zły humor. Co się dziwić, jest przerwa obiadowa, a ja nie mam zamiaru pójść do pokoju samorządu uczniowskiego. Gdy zaczynam o tym myśleć, robi mi się słabo i niedobrze. Beznadzieja.
- Hanawara-san!
Spoglądam na bok, na trzy roześmiane dziewczyny. Nie chodzą do mojej klasy, nie znam ich i chyba nie chcę poznać. Najodważniejsza, mająca dwa urocze koki na głowie, podchodzi do mnie i szeroko się uśmiecha.
- Akashi-sama zrobił to dla ciebie?
Przez moja twarz przechodzi całkowite zaskoczenie. Mrugam kilka razy, przekrzywiam głowę i głośno wzdycham.
- Niby co? – Pytam trochę oschle, chcę je wygonić, ale opamiętuję się. Przecież nie mogę być wredna dla wszystkich ludzi dookoła, ponieważ moje uczucia zostały cholernie zgniecione na miazgę.
- No rzucenie Ukutsushi-san. Ośmieszył ją publicznie, powiedział, że ciągle udawał i ma ją gdzieś...
- Właśnie. – Zaczyna kolejna. – Myślałyśmy, że jednak zrobił to dla ciebie i, że już ze sobą chodzicie.
Próbuję poukładać sobie to wszystko po kolei. Akashi rzucił Mitsuki? Po tym, jak ona go pocałowała na oczach całej szkoły? Wyglądał na szczęśliwego, gdy przy nim szła, może naprawdę jest tak rewelacyjnym aktorem.
Nie zwracając uwagi na trójkę uczennic, wstaję jak torpeda i kieruję się w stronę pokoju samorządu uczniowskiego. Na schodach nawet nie próbuję omijać uczniów, z jakiegoś powodu w moim ciele coraz bardziej rośnie dziwne uczucie. Nie może mi tak mieszać w głowie, nie może.
Gwałtownie rozsuwam drzwi i wlepiam oczy w Akashiego, który, jak zawsze, siedzi za swoim biurkiem i coś czyta. Nie zwraca na mnie uwagi, jakby wiedział, że właśnie przyszła Aria Hanawara.
- Akashi, słyszałam, co zrobiłeś. – Mówię, zasuwam za sobą drzwi i przed nim przystaję. On tylko spogląda na mnie leniwie i głośno wzdycha, jakby chciał mi powiedzieć, że mu w tej chwili przeszkadzam.
- I co z tego?
- To było zbyt okrutne.
Unosi do góry brwi, chyba mnie nie rozumie. Ja siebie też. Mam wrażenie, że mój umysł podzielił się na dwie części. Jedna z nich jest temu okropnie przeciwna, buntuje się, ma niesamowicie silne poczucie sprawiedliwości. Chce na niego nakrzyczeć, wytłumaczyć, że Mitsuki to też człowiek, który ma uczucia. A Akashi się nimi bawił niszcząc ją przy tym.
Lecz z drugiej strony strasznie się cieszę i mam ochotę go wyściskać. Jestem przez to samolubna, wiem, ale oznacza to, że on nic do niej nie czuje. Zero. I że mam szanse. Jednak szybko ogarnia mnie coś mrocznego, coś co powoduje skurcz w moim żołądku. Akashi potrafi wiele poświęcić dla swoich idei, pomysłów, celów. Skąd mam wiedzieć, że nie jestem tylko częścią jakiegoś większego planu?
- Dlaczego tak bardzo się o nią martwisz? Myślisz, że nie wiem, iż ona na balu porwała twoją sukienkę? Albo że dokuczała ci, kiedy mnie nie było przy tobie? Przez ten cały czas Mitsuki uważała, że mną manipuluje, ale była zbyt pewna siebie i nie zauważyła, że od początku ja manipulowałem nią.
Chcę zacząć tupać nogą z rozdrażnienia i braku jakiejkolwiek możliwości przemówienia mu do rozsądku. Tylko teraz nie tyczy się to Mitsuki, a mnie. Bo jestem egoistką.
- Ją to bolało, ufała ci...
- Ario, jeśli masz zamiar mówić mi co jest dobre, a co złe, to daruj sobie. Sam decyduję, jak postąpię, co powiem, jak się zachowam.
Mrużę oczy rozgniewana, ale gdy tak patrzę się przez dłuższy czas na jego oczy, cała złość gdzieś znika, a zastępuje to smutek, żal, lekkie rozdrażnienie. Spuszczam głowę i już nic nie mówię.
- Obraziłaś się? – Pyta, ale w jego głosie nie da się znaleźć nutki irytacji, bardziej skruchę, której większość ludzi z jego strony nie doświadczy. – Hej, Aria, nie strzelaj mi tutaj teraz fochów. – Kontynuuje.
Jestem egoistką, bo w głębi duszy cieszę się, że w tak brutalny sposób odtrącił Mitsuki. Jestem okropna, prawda? To, że zamiast obwiniać go za tak straszne zachowanie, chcę mu podziękować i być przy nim jak zawsze. Dlaczego teraz mam ochotę na więcej? Wtedy, kiedy upewniłam się, że Mitsuki nie jest żadnych zagrożeniem?
Czy takie myśli są normalne w tym wieku? Czy dobrze robię?
Kiedy znów unoszę głowę do góry, muszę się cofnąć o jeden krok do tyłu z jego powodu. Zatrważająco blisko mnie stoi, aż robi mi się duszno i słabo. Patrzy się na mnie ciepło, spokojnie, jakby na coś czekał. Uśmiecha się delikatnie, rozpuszcza przy tym moje serce.
- J...ja nie obraziłam się!
- O co więc chodzi? – Pyta, i jak gdyby nigdy nic łapie za pasmo moich włosów i się im przygląda. Nie mogę mu się wyrwać, nawet nie chcę.
- Skąd mam wiedzieć, że w przyszłości tak samo ze mną nie postąpisz? Gdy będę uważać cię za przyjaciela, ty wbijesz mi nóż w plecy.
- Jeśli cię to interesuje, nie mam żadnych z tobą związanych planów. Jesteś po prostu Arią, osobą, którą lubię i mnie nie denerwuje. Z mojej strony nigdy nie doświadczysz żadnej wrogości.
Brunetka rzuca w moją stronę piłkę, czekam aż uda mi się ją złapać, ale jakaś inna zawodniczka wbiega mi prosto pod nogi i ją zabiera. Zdenerwowana opuszczam ręce wzdłuż swojego tułowia, a trenerka gwiżdże gwizdkiem. Przybiega do nas wysoka, dobrze zbudowana nauczycielka i zdenerwowana mierzy wzrokiem Tsuyo.
- Hej, powinniście się dogadywać jako zespół, a nie podstawiać sobie stóp pod nogi. Jeżeli nie będziecie zgrane, nie macie co liczyć na jakąkolwiek wygraną. Tsuyo, zostajesz rezerwowym zawodnikiem.
Dziewczyna spogląda na nauczycielkę z przerażeniem w oczach, a zawodniczki zaczynają między sobą szeptać.
- Sensei żartuje, prawda? Dlaczego ja? Hanawara zostaje, mimo że gra ode mnie krócej i o wiele gorzej! To niesprawiedliwe, chce sensei, abyśmy przegrały całe zawody?!
- Nie zwracaj się do mnie tym tonem! – Krzyczy, a ja kurczę się sama w sobie. Super, znowu będą mieli do mnie pretensje. Tsuyo jest strasznie porywcza i wręcz niebezpieczna, niewiadomo, co wymyśli. – Nie bez powodu Akashi-san polecił mi Hanaware. Wierzę w jego przeczucia, nigdy nie zawodzi. Nie rób problemu, tylko siadaj na ławce! A teraz dziewczęta dalej gramy!
Drzwi od sali się otwierają i wchodzi Akashi Seijuro. Niektóre dziewczyny zaczynają wręcz piszczeć, inne milczą, i tylko ja robię dziwną minę próbując znaleźć powód, dla którego tutaj przyszedł.
Chłopak podchodzi do nas, spogląda na nauczycielkę, a potem na mnie.
- Zabieram Arie. – Tylko tyle mówi, łapie mnie za nadgarstek i ciągnie za sobą. Przekrzywiam głowę, trochę za nim się obijam, ale od razu przenoszę wzrok na jego dłoń. Robi mi się w cholerę gorąco.
Akashi wprowadza nas do następnej sali, w której zostały już rozłożone pachołki. Puszcza mój nadgarstek, a ja mam przeczucie, że czegoś mi brakuje.
- Nauczę cię dzisiaj czegoś nowego. – Oznajmia, a ja uśmiecham się szeroko.
- Co to będzie?
- Zobaczysz.
Chyba przez godzinę wykonywałam żmudne i nudne ćwiczenie. Bez piłki poruszałam się między pachołkami, po pewnym czasie aż nogi zaczęły mi się plątać. Akashi widząc, że nie mam już zbytnio siły, pozwala mi na krótką przerwę.
- Co to? Taniec towarzyski? – Trochę drwię, a on morduje mnie wzrokiem.
- Nie. Łamacz kostek. – Odpowiada i jak gdyby nigdy nic siada naprzeciwko mnie na ziemi. Przyglądam mi się zaskoczona i biorę łyk zimnej wody.
- A ile osób już tego nauczyłeś?
- Jesteś pierwsza.
- Naprawdę? Czuję się wyróżniona. – Mówię i tak się czuję. Dziwna duma rozrasta się w moim wnętrzu, nie potrafię powstrzymać uśmiechu. Akashi, widząc to, sam delikatnie się uśmiecha i rzuca we mnie ręcznikiem.
- Przestań się wydurniać. Wracamy do pracy.
Rozradowana brązowowłosa dziewczyna idzie zatłoczoną drogą miasta. Sprawnie wymija wszystkie przeszkody, od wózków dla dzieci, po staruszków z laską. Ciągle zerka na swoją kawę upewniając się, że żadna kropelka nie wydostała się z plastikowego kubka.
Nagle przed nią wyłania się jakiś starszy, umięśniony mężczyzna i cudem na niego nie wpada. Przystaje i z wrogością obserwuje oddalającą się sylwetkę nieznajomego. Pod nosem rzuca w niego kilka pięknych wyzwisk, odwraca się gwałtownie na pięcie i na kogoś wpada wylewając całą swoją kawę.
- Cholera.
Przerażona Akane zaczyna spanikowana machać rękami.
- Strasznie przepraszam, naprawdę...
Jej wzrok krzyżuje się z przepięknymi, fiołkowymi oczami przepełnionymi złością i zaskoczeniem. On sam jednak widząc tak piękną dziewczynę, odchrząka i trochę się opamiętuje. Przeczesuje swoje blond, gęste włosy, a Akane przez chwilę nie może oderwać od niego wzroku.
- Będziesz teraz tak się na mnie gapić? – Pyta z drwiną w głosie, a ona się opamiętuje, przyjmuje pewną siebie pozycję, którą podpatrzyła od Seijuro i wręcz prycha.
- Zmarnowałam swoją kawę.
- A ja koszulę. Każdy z nas ma jakiś problem.
Gdyby to był jakiś zwyczajny chłopak, pewnie Akane by go zbyła i poszła dalej. Ale takiej urody, jak blondyn, jest na świecie mało i dziewczyna nie chce zmarnować tak ogromnej szansy. Bo wręcz poczuła, jak dziwny prąd przeszywa ją, gdy za każdym razem spogląda mu w oczy.
- Wiesz, w ramach przeprosin zapraszam się do kawiarni na...
- Żebyś oblała mnie kolejną kawą? Nie dzięki.
Dziewczyna zaciska mocno szczękę, a chłopak... zaczyna się śmiać. Ona tylko mruga zszokowana i próbuje go zrozumieć. Czy jest śmieszna? Ma coś na twarzy? Powiedziała jakiś żart lub przekręciła słowo?
- Zabawnie wyglądasz, jak się tak denerwujesz. Jak się nazywasz?
- Akane Meiwakuna. A ty?
- Kei. Hanawara Kei.
Wakacje. Są wakacje. Nadal w to nie wierzę. Jeszcze niedawno mówiłam:,,zostało czterdzieści dni", a wczoraj śmialiśmy się, że tylko półtorej godziny.
Uważajcie na siebie i nie połamcie kończyn :)
Została zakończona kolejna sprawa, chodzi mi o Mitsuki, ale pewnie Aria nadal będzie to wspominać. No cóż, trochę się jej nie dziwię.
Niedługo zacznie się kolejny wątek, który chyba jest ostatni XD to będzie moja pierwsza książka z miliarda innych, którą skończę XD
Wasza Seicat
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro