Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Aria w Krainie Czarów

  Ludzie kochani, nigdy nie spodziewałam się, że te opowiadanie osiągnie aż 1000 wyświetleń! Jestem wszystkim bardzo wdzięczna, nie wiecie jak się cieszę:D. Ściskam Was wszystkich z osobna. Niedawno wpadłam na genialny pomysł i stwierdziłam, że dodam to jako rozdział specjalny. Obiecuję, że nie będziecie się nudzić.


  Mrugam kilka razy powiekami, słońce niesamowicie mocno świeci i strasznie mi przeszkadza. Siadam na ziemi i rozmasowuję obolałe plecy. Rozglądam się spanikowana i próbuję zrozumieć, o co chodzi. Niedawno leżałam w swoim wygodnym łóżku słuchając pięknej muzyki klasycznej, tylko na chwilę przymknęłam oczy i magicznym sposobem znalazłam się na zielonej, bujnej łące.

   - Nie mamy czasu, Biały Król na ciebie czeka! - Słyszę, spoglądam na osobę stojącą niedaleko mnie i zrywam się z trawy.

   - Midorima-kun?! - Piszczę widząc przyjaciela z długimi uszami i wąsikami. Patrzy się na mnie poważnie co bardzo kontrastuje ze strojem króliczka. W puchatej dłoni trzyma zegarek. - Co ty wyprawiasz, ściągnij to z siebie! - Krzyczę i zakrywam oczy rękami, aby oszczędzić sobie tych strasznych widoków.

   - Nie jestem żadnym Midorimą, tylko Zającem. Chodź, bo czasu już nie ma. - Odpowiada i marszczy nos, przez co jego wąsiki w śmieszny sposób się poruszają. - Król na ciebie czeka.

  Mrugam kilka razy oczami mając nadzieję, że to głupi sen. Spoglądam w dół i orientuję się, że jestem ubrana w żałosną, różową sukienkę. Chcę uderzyć się w policzek i wrócić do zwykłego, realistycznego świata. 

   - Nie musi przychodzić, bo już jestem. Witaj Ariacchi! - Przede mną coś wybucha, pojawia się mgła i ten sławny Kise Ryota lewitujący nad ziemią, mający w ręku berło, a na głowie koronę. Kiedy mgła opada dostrzegam, że nosi... białą sukienkę. Zaczynam piszczeć i uciekać prosto przed siebie mając nadzieję, że nikt mnie nie goni. Jednak po chwili czuję nieprzyjemny skurcz w moim brzuchu i pojawiam się przed idiotycznie przebranym Midorimą i przerażającym Kise, który uśmiecha się od ucha do ucha i przybliża do mnie. - Jestem Białym Królem tego świata, Krainy Czarów. Ario Hanawaro, zostałaś wybrana przez nadludzkie siły. Twoim zadaniem jest pokonanie przerażającego Czerwonego Króla. Kiedy to zrobisz, wrócisz do domu. - Mówi, wyczarowuje sobie krzesło i na nim siada zakładając nogę na nogę. Ja jednak obracam się dookoła własnej osi i co chwilę potakuję głową.

   - To jakaś ukryta kamera, prawda? Tylko Akashi-san mógł coś takiego...

   - Nie, tylko nie Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać! Szybko, rytuał! - Krzyczy Kise, w jego ręku pojawia się jakieś zielsko i zaczyna nim wymachiwać we wszystkie strony. Przypatruję się temu bardzo zdziwiona i nie wiem co powiedzieć. Po chwili blondyn głośno wzdycha i ociera czoło dłonią, jakby się tym wszystkim zmęczył. - Nigdy tego więcej nie rób, bo jeszcze Czerwony Król przybędzie i nas wszystkich pożre! Kiedyś był dobrym człowiekiem, rządził sprawiedliwe, ale coś się stało...i....i... - Głos chłopaka się łamie i spogląda smutny na Midorimę. Ociera łzy i prostuje się dumnie. - Zaczął wszystko niszczyć, pragnął władzy absolutnej. Nie musisz w to wszystko wierzyć, wystarczy, że tam pójdziesz i pokonasz go tym mieczem. - Dodaje i pokazuje mi średniej wielkości ostrze ozdabiane kolorowymi kamieniami. Zaskoczona go podnoszę i patrzę się na Białego Króla.

   - Gdy to zrobię wszyscy powyłączacie kamery i pozwolicie mi iść do domu?

  - Jasne Ariacchi! Po prostu idź tą drogą i dojdziesz do celu. - Mówi i wskazuje na pokrytą kamieniem drogę, której wcześniej nie było. Wow, dobrzy są. 

   - Ok, to ja idę.

   - No idź.

   - Przecież idę.

  Odchodząc usłyszałam:

   - Hej, Zając, co to kamery?

   


  Nie mam zielonego pojęcia ile tak szłam, ale miecz mi nie przeszkadzał. Jest bardzo lekki i na dodatek ładny. Ciekawe ile pieniędzy wydali na takie rzeczy? Za drzewami słyszę śmiechy i tłuczenie najprawdopodobniej naczyń. Zaciekawiona idę w tamtą stronę i nie mogę uwierzyć własnym oczom. Na środku polany znajduje się ogromny stół z mnóstwem jedzenia. Misaki przebrana za kolejnego królika gorączkowo coś mówi, a za stertą słodyczy dostrzegam... Murasakibare. Pochłania wszystko w zawrotnym tempie, na głowie ma cylinder i ubrany jest w jaskrawe kolory.

   - Murasakibara-san? Misaki-chan? - Pytam się powoli podchodząc. Dziewczyna widząc mnie zaczyna żywiołowo machać, a olbrzym nawet nie zwraca na mnie uwagi. - Co wy wyprawiacie?! Nie mówcie, że też bierzecie w tym udział! 

   - Jestem Kapelusznikiem Aria-chin. Aha, tylko spróbuj coś dotknąć, a cię zmiażdżę. - Mówi fioletowo-włosy i wraca do wcześniejszej czynności, a Misaki posyła mi przepraszające spojrzenie. Zaczynam czuć, że moja sukienka dziwnym trafem idzie do góry. Przestraszona obracam się i dostrzegam... lewitującą głowę jakiegoś chłopaka. Szczerzy się do mnie szeroko i przerażająco, jest ciemnoskóry i ma granatowe włosy. Z mojego gardła wydostaje się głośny pisk i chowam się za koleżanką.

   - Wredna jesteś Aria. Usłyszałem, że jakaś ładna dziewczyna przybędzie uratować nasze królestwo, ale nie spodziewałem się, że jesteś tak wstydliwa...

   - Kocie! - Poucza go Misaki, a ja nie mam zielonego pojęcia, gdzie ona w nim widzi kota. Zaczynają się kłócić, a ja postanawiam się wycofać w tej krępującej sytuacji.

   - Aria-chin, uważaj! W tym lesie straszy! - Mówi Murasakibara z buzią wypełnioną słodyczami, a ja zaczynam się naprawdę bać.

  Akashi, co ty wymyśliłeś?



  Spodziewałam się przerażającego, mrocznego lasu wypełnionym starymi i spróchniałymi drzewami. Ok, nawet gdyby okazało się, że ten las, w którym straszą jest piękny i jasny, zrozumiałabym, naprawdę. Szkoda, że tutaj jest tylko jedno drzewo.

  Podchodzę do niego niepewnie, wydaje się podejrzany. I kiedy znajduję się kilka metrów przed nim orientuję się o co chodzi. Ta roślina jest pomalowanym kartonem. A w środku siedzi Hayama z przymkniętymi powiekami.

   - Hayama-kun? - Pytam się i marszczę zaskoczona brwi. Chłopak otwiera jedno oko, ale szybko je zamyka widząc, że do niego się zwracam.

   - Nie. Pomyliłaś mnie z kimś.

   - Przecież widzę, że to ty.

   - Przecież mówię, że mnie pomyliłaś.

  Przewracam oczami trochę zła i głośno wzdycham. Kontynuowanie rozmowy z nim wydaje się być zbędne, i tak nic mi nie powie. Oddalam się i idę dalej nie zważając na tą dziwną sytuację.

   - Bu. - Ktoś szepcze za mną, a ja podskakuję, znów krzyczę i obracam się na pięcie. Za mną stoi Kuroko powoli znikając i szepcząc. - Moim zadaniem było przestraszyć cię na śmierć. Mój pan mi tak kazał, chyba mi się nie udało... - I po prostu znika. Siadam roztrzęsiona na ziemi, serce wali mi niesamowicie szybko i ciężko mi się oddycha. Dopiero po kilku minutach jakoś wstaję otrzepuję różową sukienkę i idę dalej zostawiając za sobą Hayame-Drzewo i przerażające widmo Kuroko. 



  Stoję przed pięknym, czerwonym pałacem i pukam w ogromne drzwi. 

   - Otwarte! - Ktoś krzyczy, a ja zaskoczona wzruszam ramionami i wchodzę do środka. Nie sądziłam, że tak gładko to pójdzie. Pomieszczenie jest ogromne, ściany pokryte są przepięknymi malowidłami. Ogromne żyrandole zwisają z wysokiego sufity i wyglądają na cholernie drogie. Przede mną siedzi Czerwony Król. Obserwuje mnie szczerząc się szeroko i odbijając od ziemi piłkę od koszykówki.

  Taiga Kagami.

   - Więc przybyłaś mnie pokonać? Zaskoczona? Już dawno powaliłem Czerwonego Króla i po kryjomu zasiadłem na jego tronie. Ale ja jestem straszny! - Mówi i porusza swoimi brwiami. - Teraz zniszczę cię, Aria Hanawara i nikt mnie już nie pokona! Nigdy!

   - Zostałem jeszcze ja. - Odwracam się i nie mogę uwierzyć. Za mną stoi Akashi Seijuro i idzie w naszą stronę. - Schowałem się w mieczu Arii wiedząc, że kiedyś przyjdzie, aby cię pokon... - Taiga upada na kolana i chowa twarz w dłoniach

   - Nie, zostaw mnie, nie... A, sorry, zaczekaj, zgubiłem się. - Wyjmuje spod peleryny kilkanaście kartek i coś w nich przewraca. Mamrocze pod nosem swoje wcześniejsze kwestie, a ja nie mogę w to uwierzyć. Spoglądam na Akashiego, który głośno wzdycha i rozgląda się, jakby czegoś szukał.

   - Nie zaatakujesz go?

   - Nie ma tego w scenariuszu. Moja wina, że się nie nauczył? - Odpowiada i pstryka palcem w moje czoło. Rozmasowuję obolałe miejsce i pokazuję mu język. Chociaż w tym świecie za to mnie nie zabije.

   - Dobra! Mam! Nie pokonasz mnie ty... - Taiga znika, a ja obracam się dookoła własnej osi. Akashi powoli podchodzi do swojego tronu, siada na nim i chwyta leżącą na ziemi piłkę. 

   - Za długo to trwało. Ario, teraz wszyscy będą chcieli mojej śmierć, tylko my znamy prawdę. Ucieknij ze mną tam, gdzie nikt nas nie znajdzie! - Mówi, a w moich oczach pojawiają się łzy.

   - Tak. - Tylko tyle mogłam powiedzieć. Nagle przez wielki witraż przebija się biały jednorożec i ląduje niedaleko Czerwonego Króla.

   - Aria...


   - Aria, od rana dziwnie się zachowujesz. Musimy zabrać się za ten festiwal. - Poucza mnie już setny raz Akashi, a ja spoglądam na niego przepraszająco. Właśnie idziemy w stronę pokoju samorządu uczniowskiego, a chłopak ciągle mi powtarza, że ja też muszę coś wymyślić.

   - Przepraszam, po prostu miałam złą noc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro