Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ach te dokumenty...

  Siedzę na ławce naprzeciwko drzwi prowadzących do pielęgniarki i czekam na rudzielca. Moje myśli ciągle krążą dookoła Akashiego Seijuro. Jego gra zniewala, tak samo jak charakter, wygląd i samoocena. Właściwe istnieje coś w czym nie jest dobry? Z tego co wiem, tylko raz przegrał. To naprawdę imponujące i jednocześnie przerażające. Ile on musi czasu poświęcać na naukę i koszykówkę? Ja sama nie dałabym rady po kilku dniach. Prawdopodobnie chłopak nie ma życia, to idealna maszyna stworzona dla zwycięstwa.
  Wracają do mnie wspomnienia. Sposób w jaki potraktował Misaki był brutalny i straszny, nie miał żadnych skrupułów. Wiedział, że jest od niej we wszystkim lepszy i ona nie ma prawa być z nim na równi. Jego słowa wydawały mi się wręcz wykute przez niego na blachę, jakby od początku jego urodzenia wpajano mu, że zwycięzca może być tylko jeden. Akashi Seijuro wyskoczył z brzuszka mamusi mając w ręce już kilka złotych medali i pucharów.
  Wobec mnie nie zachował się tak... przerażająco i władczo. Po prostu powiedział, żebym nie patrzyła się mu w oczy. Teraz jestem wręcz szczęśliwa, że mnie nie potraktował jak Misaki, choć dziewczyna bardzo idiotycznie się zachowała.
  To muszę przyznać.
  Drzwi się otwierają i wychodzi z nich chłopak. Nie jest poobijany, więc chyba jest dobrze. Wstaję i podchodzę do niego powoli odrobinę bojąc się jego reakcji.
   - I co? - Mówię i zerkam na niego. Nie wydaje się wściekły, bardziej rozbawiony wcześniejszą sytuacją.
   - Nic. Będę żyć. A bolało jak cholera! Hej, gdzie nauczyłaś się tak serwować? Wiesz, że prawie głowa mi odpadła?! - Głośno odpowiada i mam wrażenie, że zaraz z jednej z sal wyjdzie nauczyciel i na nas nakrzyczy.
  Śmieję się na jego słowa i wyciągam przed siebie rękę.
   - Jestem Aria Hanawara. - Uśmiecham się ciepło.
   - Kotarõ Hayama. Miło mi.
  Ściska moją dłoń i ją żywiołowo potrząsa. Uśmiecha się do mnie szeroko, przez co trochę mnie przeraża, ale to nie jego wina, że jest tak energiczny.
   - Będzie lepiej jeśli wrócimy na trening. Mogą się martwić.
   - Masz rację. Chodź. - Krzyczy, bierze mnie za rękę i biegnie szybko na salę. Próbuję za nim nadążyć i przy tym nie wywalić, ale biegnie tak szybko, że aż minimalnie dwa razy prawie upadłam. Mijamy kilka budynków i wbiegamy na halę jak wariaci. Biorę kilka głębokich wdechów zmęczona, nie nadaję się na długie dystanse.
   - Kotarõ, widzę, że już dobrze się czujesz. Wracaj na trening. - Mówi stanowczo Akashi, a rudy nic nie odpowiada, tylko idzie do swojej drużyny. Przez chwilę patrzę się na odchodzącego czerwonowłosego, który o czymś dyskutuje z tym długowłosym chłopakiem.
   - Hanawara! Chodź tu! - Krzyczy trenerka, a ja w podskokach do niej podchodzę. Jest czymś zdenerwowana, ciągle się rozgląda. Zrobiłam coś złego? Chyba nie.
   - Ja, zawodniczki i kilka inny trenerów od dawna nad czymś się zastanawialiśmy. Widzisz Hanawara... Niedawno dołączyła do nas dziewczyna, która ma prawie tak silny serwis jak ty.
   - O, to rewelacyjnie. - Mówię i uśmiecham się do niej szeroko. Jej mina coraz bardziej rzednie, a ja już wiem, że ta wiadomość nie będzie zbyt przyjemna.
   - Nie będziesz grała w pierwszym składzie. W drugim też nie. Jedyne co potrafisz to serwowanie, zwykły odbiór sprawia Ci trudności... - Przerywa i obserwuje moją zaskoczoną twarz. Nie uśmiecham się, tylko próbuję to zrozumieć. Odgłosy uderzenia piłki o parkiet i piski butów wydają mi się bardzo odległe, jakbym znajdowała się w innym wymiarze.
   - Aale jak? - Pytam się wreszcie, a głos mi drży. Nie mogę uwierzyć, że mi to mówi.
Kocham siatkówkę. Prawdopodobnie to jedyna normalna rzecz w moim życiu. Nie może mi jej odebrać, ponieważ nie jestem podszkolona w niektórych rzeczach.
   - Takie jest życie Hanawara. - Jej odpowiedź jest gorsza niż uderzenie w policzek. Boli.
   - A treningi?
   - Nie wiem, czy znajdę dla ciebie miejsce. Jest wielu utalentowanych uczniów. Chciałabym, żebyś wyprała koszulkę i w ciągu dwóch dni mi ją od... - Właśnie w tej chwili czuję ogromny gniew, który odpycha na bok smutek i żal. Jej wytłumaczenie jest żałosne, bardziej od mojej oceny z matematyki. Zaciskam dłonie w pięści i modlę się, aby ktoś mnie złapał, zanim ją uderzę.
   - I co?! Ta nowa będzie nosiła moją liczbę?! Nie mogę już nawet tu przychodzić? Dlaczego? Bo jestem zbyt beznadziejna? Czwórka jest moja, nikomu jej...
   - Hanawara, nie krzycz. - Próbuje mnie uspokoić, ale nie przyjmuję się tym. Nie obchodzą mnie uczniowie, którzy patrzą na tą idiotyczny scenkę wyjęta z jakiegoś taniego serialu.
Tak bardzo chce mi się płakać. Duszę się od środka.
   - Trzymaliście mnie tu jak zastępce. Czekaliście na kogoś lepszego ode mnie, a teraz chcecie się mnie pozbyć, ponieważ znaleźliście doskonalszą wersję. To ma być trener? I drużyna? To jest okrutne i podłe bawić się tak kogoś uczuciami. Powiem coś pa...
   - Hanawara Aria! Natychmiast idź się przebierz i wyjdź stąd! Nie potrzebuję zamętu na moich lekcjach! - Krzyczy i pokazuje palcem szatnie. Zaciskam mocno pięści i powieki. Nie chcę płakać, jakoś udaje mi się powstrzymać łzy. Czuję się, jakby mi powiedzieli, że nie mogę chodzić. Liczę w myślach, obracam się na pięcie i idę przed siebie. Wchodzę do szatni i siadam na ławce.      Chowam twarz w dłoniach i próbuję opanować rozszalałe serce. Mam straszną gulę w gardle, że aż trudno mi oddychać.
   - Aria-chan, nie przejmuj się. To idiotka, nie widzi w tobie potencjału. - Mówi Misaki i to jest jeden z niewielu razy, kiedy cieszę się, że jest.
  Dziewczyna do mnie podchodzi i przytula, a ja nie wytrzymuję i zaczynam głośno ryczeć.
Może się to wydawać idiotyczne, ale siatkówka to moje oderwanie się od rzeczywistości. Czuję się wtedy jak ryba w wodzie. Nie myślę o problemach. Jestem żałosna.
   - Jeśli ty nie będziesz chodzić, to ja też nie. Rin powiedziała to samo.
   - Nie musisz tego robić...
   - Daj spokój. Bez ciebie będzie nudno. Zobaczysz, wszystko się ułoży. Pójdziesz do Midorimy i pograsz z nim w shogi. Wyskoczymy na zakupy i kupimy jakieś słodkości...
  Zaczynam się śmiać z tego przez łzy.
  Muszę się ogarnąć, niech ta kobieta wie, że mam ją gdzieś. Przebieram się, pakuję swoją ukochaną czwórkę i wychodzę z godnością z szatni nie zaszczycając ją spojrzeniem.
   - Niech tylko dorwę tą nową... Nikt jej następnego dnia nie pozna w szkole.

   - Hanawara! Chodź tu na chwilę. - Mówi nauczycielka, a ja smutna kończę się pakować i podchodzę do niej. Właśnie jest koniec lekcji i naprawdę wolałabym już stąd iść i wypić ciepłą herbatkę.
   - Tak?
  Kładzie przede mną stertę dokumentów i wraca do sprawdzania kartkówek.
   - Zanieś to proszę do pokoju samorządu uczniowskiego i przekaż to przewodniczącemu.
  Potakuję głową, zabieram swoją teczkę i papiery. Wychodzę na korytarz i idę ostrożnie, ponieważ okazuje się to cięższe niż przypuszczałam. Przeklinam siebie w myślach, że najwolniej ze wszystkich się pakowałam. Nogą jakoś przesuwa drzwi i wchodzę do środka.
   - Przepraszam za na...
  Akashi patrzy się na mnie tymi swoimi niesamowitymi oczami i odkłada jakąś kartkę. Ach, no racja, przecież on jest przewodniczącym. Mam ochotę walnąć siebie w czoło z otwartej dłoni.
   - Co chcesz Aria? - Pyta się bez żadnych emocji, a moje serce staje pod wpływem jego głosu i oczu.
  Matko kochana, jednak pamięta moje imię. Cała się trzęsę i powstaje gula w moim gardle. Jak on to robi? Obserwuję go tylko jak ostatnia idiotka tego świata i nie potrafię zebrać w sobie odwagi. Jak to musi wyglądać komicznie.
   - No słucham. - Mówi zniecierpliwiony, a ja otrząsam się i wbijam wzrok w podłogę.
   - Przyniosłam dokumenty.
   - Połóż je tu. - Wskazuje placem na miejsce koło stosu wielu innych kartek. Jestem tym przerażona, jak się wyrabia? Nie śpi?
  Kładę je na biurku, odwracam się i zderzam z jakąś dziewczyną. Ledwo utrzymuję równowagę, podpieram się o ławkę.
   - Patrz jak cho... Aria Hanawara?
  Potakuję głową. Dziewczyna jest bardzo ładna. Ma długie brązowe włosy i duże czekoladowe oczy. Jedyne co mnie w niej odstrasza to kpiący uśmiech.
   - Znamy się? - W moim głosie można usłyszeć nutkę niepewności. Skądś ją kojarzę, tylko nie mogę sobie przypomnieć.
   - Wywalił cię i dali mnie. - Uśmiecha się chamsko i poprawia długie, puszyste włosy, jak z reklamy szamponu.
  Stoję tylko naprzeciwko jej. Szarpią mną sprzeczne emocje. Tłumie gniew, zazdrość i smutek. Uśmiecham się gorzko, a ona zdziwiona marszczy brwi. Nie chcę tu robić problemów, nie przy Akashim. Najlepszym rozwiązaniem jest zignorowanie jej.
   - Gratuluję, jesteś lepsza ode mnie. Do widzenia Akashi-san. - Szepczę i już mam wyjść, ale ten głos mnie zatrzymuje.
   - Aria, przyjdź do mnie jutro na przerwie obiadowej. Będę tutaj. - Mówi chłodno Akashi, a ja kiwam zaskoczona głową.
  Świat wariuje.

  Wstaję rano i z nerwów boli mnie brzuch. Strasznie się obawiam dzisiejszego spotkania z Akashim.
  Co on ode mnie chce? Podpadłam mu jakoś? Pewnie chodzi o niegrzeczne zachowanie wobec trenerki.
  Idę po jasnych schodach do kuchni, a tam wita mnie tata.
   - Dzień dobry. - Mówi i uśmiecha się delikatnie. Jest po czterdziestce, ma już gdzieniegdzie siwe włosy i jasne, błękitne oczy. Identyczne jak moje. To najbardziej pogodna osoba we wszechświecie, mimo że przeżył bardzo dużo złych chwil. Podziwiam go za to.
   - Cześć.
  Siadam i zaczynam jeść ryż ze śliwkami umeboshi. Ledwo to przełykam, ciągle mam w głowie piękne oczy Absoluta.
   - Co taka spięta? - Pyta się mnie, a ja wzdycham głośno i odstawiam śniadanie. Nie dam rady tego zjeść.
   - Przewodniczący kazał mi przyjść do siebie na przerwie obiadowej. A on jest przerażający.
  Tata się śmieje i stawia na stole obok mnie szklankę z sokiem.
   - Znam?
   - Tak. To jeden z rodziny Akashi.
  Mężczyzna wydaje się bardzo zaskoczony. Klepie mnie po ramieniu, jakby chciał dodać mi otuchy.
   - Mam nadzieję, że to przeżyjesz.

   - Ja nie mogę, Aria-chan, co się z tobą dzieje? - Pyta się mnie Misaki, a ja ledwo oddycham.
  Zostały dwie minuty. Dwie minuty i moja egzekucja. Boże. Umieram z nerwów.
   - Właśnie, jesteś strasznie blada. Aria-chan nie mdlej! - Cicho piszczy Rin i zaczyna wachlować dłonią przed moją twarzą.
  Zaraz zwymiotuję. Jest mi niedobrze, głowa mnie boli i chcę uciec.
  Nie wiem dlaczego tak się boję, ale Akashi musi mieć poważny powód, aby mi kazać przyjść do siebie. Przeraża mnie to.
  Słyszę dzwonek i chce mi się płakać. Zabieram swoją teczkę i wychodzę z klasy nie mówiąc nic dziewczynom. Idę wolno, jakbym chciała tą chwilę jak najbardziej wydłużyć.
  Biorę głęboki wdech i wchodzę do piekła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro