,,Mniszek marności, vanitas"
Młody ja, nastoletni ja, głupi ja.
Jak, że niepogodny ja, melancholijny niczym małej trzciny dźbło na polanie tuż przy mokradle.
Jak Weissa ,,Melancholik", pod ścianą siedzę.
W ręku nie w kieszeni garniaka granatowego, mniszka żółtego trzymam, lekko już opadłego i wiednącego, aż usycha całkiem i w szary proch obraca się, niczym feniks w popiół.
Mniszka prochy nikną, z dłoni mych bladych i poranionych się wydostają,
część przez dół upada, część na strony wszelakie wylatuje.
A reszta z wiatrem, zimnym ale jakże przyjemnym wiatrem zachodnim, ucieka i nie wraca.
Z żółtego kwiatka lekarskiego, życie uciekło ostatecznie.
Nie z niego się jednak życie nowe pocznie, ale zamiast niego życie poczęte zostanie.
On niegdyś dumny, brylujący kwiat obrazowy zostanie w otchłani wspomnień, pamięci odległej zapomniany.
Nowo poczęty, czy życiem pospolitym niczym małej owocówki żyć będzie.
Czy gwiazdą wielkiego formatu będzie i tak kres żywota jego nastąpi, aż w otchłań zapomnienia zostanie wrzucony.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro