Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

- Wstawaj bestio.- mruknąłem tylko coś pod nosem i zmieniłem pozycje snu, co nie spodobało się mojemu oprawcy.

- Powiedziałem, wstawaj!- krzyknął po czym walnął butem w klatkę. Pisnąłem wystraszony gdy poleciała do tyłu.

Otworzyłem moje błękitne oczy wpatrując się w oczy wampira.

- Może byś się w końcu przemienił?

Pokręciłem głową i położyłem główkę na łapki ziewając przeciągle. Po chwili w pomieszczeniu pojawiło się więcej pijawek w tym Yoongi.

- Teraz grzecznie nam powiesz gdzie twoje stado.- powiedział przeciągając literkę"o".Pokręciłem głową na nie.

- Tak właśnie myślałem.- powiedział po czym wyciągnął za pleców bat zakończony srebrnymi haczykami.

- Więc jeszcze raz. Gdzie twoje stado?- gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi zamachnął się a ja zaskomlałem głośno co wywołało salwę śmiechu u pijawek.

- Zostaw go, James.- w ostatniej chwili gdy blondyn miał mnie uderzyć, bat został wyrwany z jego ręki.

-Nie wtrącaj się Min.- syknął w jego stronę. Tak właśnie rozpoczęła się walka między tą dwójką, niestety mój bohater przegrał i został wyrzucony z pomieszczenia.

Czarnooki spojrzał na mnie i uśmiechnął się lubieżnie, a po moim ciele przebiegły dreszcze.

- Na czym my to skończyliśmy? A no tak.- wziął zamach, usłyszałem świst bata, a potem niewyobrażalny ból. Zapiszczałem cichutko i zwinąłem się w kulkę.

- Ale ciota...- powiedział kat, a reszta potwierdziła jego słowa. Gdy miałem dostać po raz drugi warknąłem ostrzegawczo, pokazując moje białe kły.

- Cicho Burek! Znaj swoje miejsce, jesteś teraz naszym psem. Jeszcze raz masz ostatnią szanse... Gdzie jest stado?- spojrzałem na niego błękitnymi oczami, w których można było zobaczyć strach, ból, nienawiść, cierpienie i błaganie o litość.

 Jednak nie dostałem spokoju, a kolejne 10 uderzeń, leżałem wykończony w zimnej klatce skomląc. Wampir ostatni raz spojrzał z satysfakcją na moje poranione ciało i wyszedł z przyjaciółmi z pomieszczenia.

Nastała noc, a ja przebudziłem się przez nagły huk w pomieszczeniu. Otworzyłem leniwie oczy rozglądając się uważnie.

-Wybacz. - Powiedział Yoongi, który wziął się tutaj praktycznie znikąd. Mruknąłem cicho, czując ból w niektórych miejscach na ciele i nagle jak burza wróciły do mnie wspomnienia z wczoraj.

 -Słyszałem co się tutaj działo. - Czarnowłosy przysiadł przy mojej klatce, opierając łokcie na kolanach.

 -Naprawdę chciałem Ci pomóc, ale słyszałem jak chłopaki się kłócą i wolałem się nie wtrącać. - Kontynuował, wpatrując się we mnie ze współczuciem, przez co poczułem się zażenowany.

-Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. - Znowu mruknąłem. Nie wiedziałem jak miałem się z nim porozumieć, a przemiana w tym momencie nie wchodzi w grę. Nie chciałem robić widowiska, nie ufam Yoongiemu, nawet jeśli jest dla mnie miły i wiem, że pewnie przywoła tu całą resztę i będą znów mnie krzywdzić.Jednak wszystkie moje złe myśli o nim wyparowały, wraz z jego promiennym uśmiechem, który mi posyłał. 

Widziałem bardzo dobrze jego zęby i dziąsła, a jego oczu prawie wcale nie było widać. Poczułem ciepło w brzuchu na ten widok.

-Hej, mam pomysł. - Powiedziawszy te słowa, przybliżył się do klatki i jednym ruchem dłoni po prostu ją otworzył.

 -Możesz wyjść. Widzę jak Ci tu ciasno. - Zrobił dziubek z ust, zachęcając mnie ręką do wyjścia.Niepewnie postawiłem krok, a potem drugi, opuszczając najciaśniejsze pomieszczenie w jakim dane mi było przebywać w całym moim życiu.

 Yoongi niepewnie podniósł rękę, żeby pogłaskać mnie po głowie, jednak zaraz ją cofnął, zapewne czując się niezręcznie.

 -Może...mógłbyś się przemienić? - Zapytał niepewnie przygryzając dolną wargę.

-Chciałbym z Tobą porozmawiać. - Jęknął, a ja poczułem znowu coś ciepłego w brzuchu. Postanowiłem zrobić to chociaż na chwilę, rozprostować kości, podziękować Yoongiemu za wypuszczenie mnie. Zacisnąłem oczy i w mgnieniu oka już byłem człowiekiem. Spojrzałem na mojego towarzysza, który wlepiał we mnie zszokowany wzrok.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro