9
Clara
Dziś mija dziesięć lat, odkąd nie ma ze mną mojej mamy oraz trzy tygodnie od przeprowadzki do Miami. Wypadał dziś poniedziałek, tata wraz z Aurelie postanowili sobie gdzieś pojechać na kilka dni, przez co zostałam sama w domu razem z Brooke. Ona siedziała na tarasie i czytała książkę, a ja w swoim pokoju i oglądałam jakiś film o nastolatkach, trochę mnie zanudzał, ale nie miałam nic innego do roboty. Diana siedziała dziś z Carmel, więc nie chciałam im przeszkadzać, mimo że bardzo miałam ochotę dziś się z nią spotkać. Potrzebowałam tego bardzo. Walczyłam sama ze sobą, by nie sięgać po ten walony telefon i nie napisać, czy nie możemy się spotkać.
- Kurwa, nie mogę przegrać z samą sobą. Nie napiszę do niej – nawet już zaczęłam gadać sama do siebie przez to. – Jak napisze, to może okazać się, że nie ma czasu i nie może spotkać, ale jak nie napisze, to się nie dowiem. Cholera! – Rzuciłam telefonem na łóżko i wyszłam na balkon, usiadłam na krześle i przymknęłam oczy na chwile, aby się uspokoić trochę. Znam kobietę trzy tygodnie, a mi zaczęło strasznie na niej zależeć. To jest zbyt powalone, bo nie powinno tak być. Diana ma w sobie to coś, co mnie ciągnie do niej, coś, przez co chce z nią spędzać dużo czasu, mimo że to zakazane dla mnie. Nawet nie mogłabym stworzyć z nią związku, ojciec by był zawiedziony, zhańbiłabym tylko swoją rodzinę. Tak nie może być. Otworzyłam oczy i spojrzałam w niebo.
- Proszę, powiedz mi mamo co mam robić – powiedziałam cicho. – Czy to, że chciałabym, żeby Diana była obok mnie to coś złego? – Spytałam, mimo iż wiedziałam, że nie otrzymam żadnej odpowiedzi. Wróciłam do pokoju, wzięłam telefon, klucze oraz aparat i zeszłam na dół. Oznajmiłam dziewczynę, że wychodzę i że ma dzwonić, jakby coś się działo. Wyszłam z domu i szłam po prostu przed siebie, nie miałam żadnego celu podróżny, po prostu potrzebowałam się przewietrzyć i pomyśleć trochę nad tym. Co by było, gdyby mama wciąż żyła? Wciąż byśmy mieszkali w Chicago? Nie przeprowadzilibyśmy się tutaj? Nie poznałabym w ogóle Diany? Tyle pytań, a zero odpowiedzi.
Dotarłam do jakiegoś parku, rozglądałam się dookoła i szukałam czegoś lub nawet kogoś do z fotografowania, w oddali ujrzałam starszą panią z psem, podeszłam więc do niej i uśmiechnęłam się miło.
- Dzień dobry – powiedziałam do kobiety, a ona zwróciła na mnie uwagę.
- Dzień dobry – również się uśmiechnęła do mnie. – Coś się stało drogiego dziecko? – spytała się, na co ja pokręciłam głową.
- Chciałam się spytać, czy mogłabym zrobić pani psu kilka zdjęć – pokiwała głową uśmiechnięta i wydała czworonogu komendę siad, którą wykonał od razu. Ustawiłam się odpowiednio i zaczęłam robić zdjęcia mu.
- Wabi się Daisy – powiedziała kobieta, a ja pokiwałam głową i zawołałam do niej po imieniu, zaczęła iść w moją stronę i zrobiłam jej wtedy też kilka zdjęć.
- Bardzo ładne imię – powiedziałam i znów obdarowałam ją uśmiechem. – Jaka rasa? – Pogłaskam ją, gdy stanęła mi przy nogach.
- Kundelek, już jest staruszką, ma 13 lat – pokiwałam głową, a ona zaczęła kontynuować. – Tylko ona mi już została, mój mąż zmarł, wnuki wyjechały dość daleko na studia, a córka nawet mnie nie odwiedza. Wnuczka podarowała mi Daisy 13 lat temu, żebym po śmierci męża nie była samotna, dzięki niej, chociaż jestem jeszcze szczęśliwa, zawsze mi ten maluch poprawia mi humor. – Starsza pani cały czas mówiła to z uśmiechem na twarzy, a w oczach jej można było dostrzec ból, uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
- Ważne, że pani wciąż kogoś, kto panią uszczęśliwia, może nie mówi, ale jednak pies daje tyle szczęścia. Ten, kto nie posiada swojego czworonoga, to nie zrozumie, jakie to szczęście mieć takiego przyjaciela – staruszka pokiwała głową i już miała wyjmować z torebki portfel, ale ją zatrzymałam.
- Nie musi mi nic pani płacić za zdjęcia – chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałam. – Są za darmo, robię je głównie dla siebie. Będę mogła je wydrukować i wręczyć je jutro. – Posłałam jej uśmiech.
- Dobrze drogiego dziecko, mam nadzieję, że życie się do ciebie uśmiechnie i kiedyś o tobie usłyszę – pożegnałam się z nią oraz jej psem i ruszyłam przed siebie. Rozglądałam się wzrokiem po parku, znów szukając jakiegoś obiektu do zdjęć. Jak nie znalazłam nic interesującego, to usiadłam sobie na ławce i wyjęłam telefon z kieszeni, włączyłam Ig i przeglądałam relacje. Wyświetliła mi się relacja Madie, która gdzieś leciała, uśmiechnęłam się delikatnie, a potem położyłam telefon na kolanach. Spojrzałam na niebo, był akurat zachód słońca, więc postanowiłam porobić kilka zdjęć. Od dzieciaka uwielbiałam je, bo gdy obserwuję zachód słońca, moje serce wypełnia się spokojem i zachwytem. Kolory nieba przeplatają się wspaniale, tworząc pejzaż pełen intensywnych odcieni pomarańczu, czerwieni, różu i złota. Promienie słoneczne malują chmury złotym światłem, nadając im niemalże boskiego blasku. W tej chwili natura sprawia, że czuję się, jakbym była częścią czegoś większego, czegoś niezwykle pięknego i harmonijnego. To jest chwila, którą warto zatrzymać w pamięci i cieszyć się nią w ciszy i spokoju. Szczególnie że wtedy czuje, że mama patrzy na mnie z zachwytem i jest szczęśliwa, z tego, co robię. Mam nadzieję, że pewnego dnia spotkam się z nią tam i będę mogła ją przytulić, znów poczuje to ciepło, które zawsze czułam, jak mnie przytulała, kochałam to uczucie. Wiedziałam, że jestem bezpieczna, od wszelakich potworów dzieciństwa. Wiele bym dała, by móc znowu przytulić się do niej i czuć wielką ulgę, mimo że tata mnie wciąż przytula, to nie jest to samo uczucie, które czułam, gdy mama to robiła. Siedząc tak i patrząc w niebo, nagle poczułam czyjeś ręce na swoich oczach, na początku się przestraszyłam, ale po chwili wiedziałam już kto to.
- Hej - powiedziała kobieta, zajmując miejsce obok mnie.
- Hej – odpowiedziałam z uśmiechem i spojrzałam na nią. - Co tutaj robisz? - Spytałam się jej.
- Odprowadzałam córkę do swoich rodziców, przechodziłam akurat przez park i ujrzałam cię, więc postanowiłam podejść - pokiwałam głową i wróciłam wzrokiem do nieba. - A ty co tu robisz? - Zapytała, a ja chwilę myślałam co powiedzieć.
- Na początku spacerowałam i szukałam kogoś do zdjęć, znalazłam starszą panią z psem, więc zrobiłam jej suczce kilka fotek, a potem usiadłam na ławce i tak sobie siedzę - Diana pokiwała tylko głową. Kątem oka widziałam, że mi się przygląda.
- Hm? - kobieta uniosła brew pytająco. - Widzę, że mi się przyglądasz, więc pytam, o co chodzi. - Diana spojrzała na niebo, a potem znowu na mnie.
- Widzę, że cały czas patrzysz na niebo i że coś cię trapi - położyła swoją dłoń na mojej i miziała ją delikatnie kciukiem. Poczułam w środku motylki, to było tak przyjemne uczucie, a zarazem dziwne, nikt nigdy tak mi nie robił, nie wiedziałam za bardzo co zrobić mam w tej chwili. Myślałam, czy powiedzieć jej o tym, czy wymyślić jakąś wymówki, czułam, że mogę jej ufać, co było kolejnym dziwnym uczuciem. Szczególnie że znamy się trzy tygodnie. Kurwa. W głowie miałam milion myśli, mimo to nie wiedziałam co robić i powiedzieć. Postanowiłam po prostu położyć głowę na jej ramieniu.
- Chodzi o moją mamę - powiedziałam cicho. - Dziś mija dziesięć lat od jej śmierci. Mimo że uwielbiam Aurelię, nową dziewczynę mojego taty, to jednak nie to samo. W głębi duszy wiem, że mój tato wciąż kocha mamę, ale jednak mam wrażenie, że ją zdradza, bo jest z Aurelię, mimo iż ona nie żyję. - Westchnęłam cicho i opowiadałam jej wszystko. To jak się czuje itp. Najwyżej potem będę żałować tego, trudno, ale muszę w końcu się wygadać komuś, za dużo w sobie trzymam, mam nadzieję tylko, że Diana to odpowiednia osoba do tego. W pewnym momencie po moim policzku spłynęła łza, która dziewczyna starła kciukiem.
- Przepraszam - powiedziałam, wracając do poprzedniej pozycji i sama starłam resztę łez.
- Za co? - spytała, patrząc na mnie.
- Za to, że popłakałam się przy tobie, jak jakaś durna nastolatka – dziewczyna zaśmiała się cicho i wstała z ławki, wyciągając w moją stronę rękę.
- Chodź - uniosłam brew pytająco. - Po prostu chodź. - Zabrałam swoje rzeczy i dałam jej swoją rękę, splotła nasze palce razem i prowadziła mnie gdzieś.
- Gdzie idziemy? - zapytałam, a ona odwróciła głowę w moją stronę, uśmiechając się. Czyli to była niespodzianka, szłam cały czas za nią, aż w pewnym momencie zatrzymałyśmy się przy fontannie.
- Odłóż, to co masz przy sobie na bok, żeby nie zamoczyć ich - powiedziała, odkładając swoje rzeczy na trawie. Zrobiłam to samo co ona, a potem obserwowałam, to co robi. Diana wbiegła do fontanny i zachęcała mnie, zaśmiałam się i bez chwili namysłu też weszłam, przebiegałyśmy przez nią jak dzieci, które widziałam wcześniej, spacerując sobie. Śmiałyśmy się i biegałyśmy. Byłyśmy obie mokre, ale nie interesowało to nas, ważne, że dobrze się bawiłyśmy przy tym. A co najlepsze? Deszcz zaczął padać, Diana spojrzała na mnie i przyciągnęła mnie do siebie, nasze klatki piersiowe prawie się stykały ze sobą, spojrzałam w jej oczy, oddychałam nie równo. Brunetka zerknęła na moje usta, a potem powróciła wzrokiem do moich oczu. W pewnej sekundzie mnie po prostu pocałowała, nie spodziewałam się tego, byłam zdziwiona, przez chwile stałam jak słup, aż w końcu go oddałam. Trzymała swoje ręce na mojej tali, a ja swoje zarzuciłam luźno na jej barki, dziewczyna całowała tak dobrze, miałam wrażenie, że czas zatrzymał się na chwilę. To było takie cudowne, chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale jak na złość zadzwonił mi telefon. Odebrałam. Był to mój tata, kazał mi wracać do domu. Westchnęłam cicho i wróciłam wzrokiem do Diany.
- Odwiozę cię - pokiwałam głową, wyszłyśmy z fontanny, zabrałyśmy swoje rzeczy. Dziewczyna złapała mnie za rękę i zaprowadziła do auta. Wsiadłyśmy i jechałyśmy w totalnej ciszy, dziewczyna położyła dłoń na moim udzie i uśmiechnęła się do mnie, odwzajemniłam to i wróciłam wzrokiem za widoki za szybą.
Wróciłam do domu i poszłam od razu do pokoju, wzięłam czyste ciuchy i ruszyłam do łazienki, zaczęłam suszyć włosy. Byłam wkurzona, akurat wtedy musiał zadzwonić, w takim cudownym momencie, gdzie Diana mnie całowała. Ja pierdolę. Czemu akurat wtedy? Nie mógł wybrać sobie innego momentu? Odechciało mi się suszyć ich, więc wróciłam do pokoju i położyłam się w mokrych ciuchach na łóżku. Jedynie co mi chodziło teraz po główe, był pocałunek z Dianą, chciałabym się cofnąć do tego, żeby to mogła trwać dłużej, ale teraz jedynie mogłam sobie o tym pomarzyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro