Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Clara

Wstałam dziś wcześnie, bo jakoś o szóstej rano. Mogłam niby sobie pospać jeszcze, bo na ósmą trzydzieści umówiłam się z Panią Lamarr na kurs, lecz nie mogłam zasnąć. Nie wiem, czy to z ekscytacji, czy to ze stresu, ale jedno wiedziałam. Ta kobieta prowadziła to cudownie, wiedziałam, że będę tam chętnie chodzić i tak długo, jak będzie to możliwe. Patrzyłam sobie w sufit i rozmyślałam sobie trochę o tym, zastanawiałam się, czy gdyby moja mama wciąż tu była, to czy byłaby dumna ze mnie. Westchnęłam cicho i postanowiłam wstać z łóżka, by udać się do łazienki, w której się ogarnę do wyjścia.

Po jakimś czasie zeszłam na dół gotowa, gdzie zastałam Aurelię, która stała w kuchni więc podeszłam do niej, by się przywitać.

- Dzień dobry – powiedziałam z uśmiechem, a kobieta odwróciła się do mnie.

- Dzień dobry Claro – odpowiedziała mi z uśmiechem – Co się stało, że nie śpisz kochanie? – Zapytała mnie, a ja podeszłam do szafki i zaczęłam wyjmować z szafki miskę.

- Mam kurs z fotografii na ósmą – odpowiedziałam, wyjmując z szafki płatki i nasypywałam je do miski. – A to, że nie zasnę już, to stwierdziłam, że wstanę już i się ogarnę. – Wzruszyłam ramionami i podeszłam do lodówki, wyjmując z niej mleko, aby zalać nim płatki.

- O, jak tam na kursach? Bo pamiętam, że byłaś wczoraj – pokiwałam głową i zasiadłam przy stole.

- Tak było i jest w porządku. Podoba mi się, na razie – odpowiedziałam jej. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Aurelie pokiwała głową, po czym zasiadła naprzeciwko mnie ze swoim śniadaniem. Zerknęłam na nią z delikatnym uśmiechem.
- Jeśli chcesz, to mogę cię podwieźć do studia, będę jechać na zakupy, więc będę miała po drodze – pokręciłam głową, bo nie chciałam jej sprawiać kłopotu.

-Nie spokojnie Aurelio, ja się przejdę. Spacer mi dobrze zrobi – wzięłam kolejną łyżkę z płatkami z mlekiem do buzi.

- Nie daj się prosić Claro – uśmiechnęła się do mnie.

- Nie chce ci sprawiać kłopotów – odpowiedziałam i wróciłam od razu wzrokiem do jedzenia.

- Słońce, dla mnie to żaden problem, żeby cię tam podwieźć, wręcz dla mnie to przyjemność – uśmiechnęłam się do niej i pokiwałam głową.

- Dobrze – po chwili ciszy, dziewczyna zaczęła mnie zagadywać, przez co w pewnym momencie nasza rozmowa stała się luźna i opowiadałam jej trochę o sobie, bo bardzo chciała mnie poznać bliżej, ja nie miałam nic przeciwko i mówiłam wszystko z uśmiechem.

***

Żona mojego taty podwiozła mnie właśnie pod studio, spojrzałam przez szybę, a potem na nią.

- Miłej zabawy, jak będziesz chciała, bym cię odwiozła do domu, to napisz – pokiwałam głową i wyszłam z samochodu, żegnając się z nią, patrzyłam, jak odjeżdża, a potem weszłam do środka. Wchodząc, usłyszałam charakterystyczny dźwięk dzwonka, który znajduje się nad drzwiami. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, szukając Pani Lamarr.

- Dzień dobry Claro – spojrzałam w stronę, z którego wydobył się głos dziewczyny, więc podeszłam tam.

- Dzień dobry – odpowiedziałam jej – Co dziś będziemy robić? – zapytałam, a kobieta się uśmiechnęła.

- Zdjęcia w terenie, gdzie ja będę twoją modelką. Daj mi chwilę i pójdziemy – pokiwałam głową i poszłam stanąć sobie przy wejściu. W międzyczasie, gdy czekałam na nią, to przeglądałam sobie zdjęcia na swoim aparacie, pousuwałam co niektóre, bo albo wyszły źle, albo mi się nie podobały. Po dziesięciu minutach kobieta zjawiła się obok mnie, wyłączyłam aparat i wyszłam z budynku, gdy mnie puściła pierwszą. Pani Lamarr zamknęła studio i zaczęła mnie oprowadzać po Miami.

Po czasie dotarłyśmy do jego z parków Peacock Park1. , to miejsce wyglądało tak magicznie, że aż nie mogłam się napatrzeć. Rozglądałam się wzrokiem po tym parku, te wszystkie drzewa tworzyły tu cudowny klimat. Diana oprowadzała mnie po nim, a ja nie potrafiłam wyjść z zachwytu, byłam pewna już, że znalazłam swoje ulubione miejsce w Miami i z miłą chęcią będę tu wracać.

- Widzę, że podoba ci się to miejsce – powiedziała szatynka. Spojrzałam na nią i pokiwałam głową.

- Tak, bardzo piękne miejsce, mogę powiedzieć nawet, że magiczne – uśmiechnęłam się i szłyśmy dalej, aż w pewnym momencie się zatrzymałyśmy – Tu będzie idealne miejsce na zdjęcie. – Diana pokiwała głową i weszłyśmy na most, z którego był cudny widok na morze. Ustawiłam odpowiednio dziewczynę i zaczęłam robić jej zdjęcia, ludzie, którzy przechodzili obok nas, to się uśmiechali, co dodawało mi większej otuchy. Gdy zrobiłam jej kilka zdjęć na moście, to zmieniliśmy miejsce i teraz pod palmami robiłam jej przeróżne zdjęcia. Spacerując i szukając innego położenia do fotek, napotkałyśmy pawia, który wędrował sobie luzem, jak dziewczyna kucnęła do niego, to uznałam to za idealny moment, by zrobić zdjęcia i tak właśnie uczyniłam. Pani Lamarr spojrzała w stronę obiektywu z uśmiechem, który również uchwyciłam.

- Chodząc po tym parku, to normalne, że spotkasz pawia. Są one bardzo majestatyczne, a gdy rozłożą swoje pióra, to wyglądają jeszcze piękniej – pokiwałam głową na jej słowa i jeszcze chwilę pochodziliśmy po tym miejscu i porobiłam kilka zdjęć tak o.

- Myślę, że dość sporo zdjęć już jest zrobionych – oznajmiłam Dianie.

- Skoro tak uważasz, to możemy zakończyć naszą sesję i pójść do kawiarni – uśmiechnęłam się do niej.

- Jasne – zgodziłam się i szłam za nią, wciąż podziwiając piękność przyrody w tym parku. Któregoś dnia muszę tu zabrać tatę oraz jego żonę wraz z jej córką tu.

***

Dotarłyśmy do Grand Cafe Miami2. , kolejne miejsce tu, które wyglądało przepięknie. Sama kawiarnia była przestronna i tętniło tu życiem. Przy wejściu witały przeszklone, szerokie drzwi, przez które prześwituje ciepłe, przytulne światło. Stoliki są ustawione tak, aby zachęcać do swobodnych rozmów, a przy niektórych z nich znajdują się parasole, które dodają klimatu plażowego bistro. Barista za ladą serwuje aromatyczną kawę i egzotyczne napoje, a w tle słychać łagodne rytmy latynoskiej muzyki. Menu oferuje szeroki wybór kaw, smoothie z tropikalnych owoców, a także lekkie przekąski i słodkości inspirowane kuchnią latynoamerykańską. Przed samą kawiarnią był taki mini taras gdzie stały stoliki a przy nich parasole, gdzie można było się zrelaksować, delektując się kawą i ciepłem Słonecznego stanu Floryda. Kolejne magiczne miejsce po którym, rozglądam się zachwyconym wzrokiem.

Z Diana zajęłyśmy wolny stolik w środku i spojrzałam na menu. Było tu tyle ciekawych propozycji, że ciężko mi było się zdecydować na coś, poczułam na sobie wzrok kobiety, więc spojrzałam na nią.

- Widzę, że masz problem ze zdecydowaniem się – zaśmiała się cicho, na co pokiwałam głową.

- Wszystko tu brzmi tak ciekawie, że nie wiem co wybrać – powiedziałam, wracając wzrokiem do Menu.

- Mogę ci polecić smoothie – nachyliła się delikatnie w moją stronę i wskazała palcem na jeden z napoi. Spojrzałam na to i zaczęłam czytać, co zawiera w sobie. Nie brzmiało to źle, więc zdecydowałam, że zaufam jej i wybiorę to. Po chwili podeszła do nas kelnerka, a my złożyłyśmy swoje zamówienie, gdy rudowłosa odeszła do nas to ja spojrzałam na widok za oknem, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech po raz kolejny, co nie umknęło uwadze Diany.

- Jestem tu zaledwie trzeci dzień, a to miasto zdążyło mnie już oczarować – skierowałam swój wzrok ku niej.

- Widzę właśnie po tobie, że bardzo ci się spodobało i szybko się zaklimatyzowałaś – pokiwałam głową, bo miała rację. W bardzo krótkim czasie oswoiłam się z tym miejscem i klimatem, aż sama byłam zdziwiona, jak łatwo mi to przyszło. – Jutro też zrobimy sobie zdjęcia w terenie. – znów pokiwałam głową tylko głową, bo na moment się zamyśliłam, ale przerwała mi to kelnerka, która przyniosła nasze zamówienia.

- Mojej mamie pewnie też by się tu spodobało – powiedziałam z delikatnym uśmiechem, dziewczyna tylko pokiwała na to głową. Nie wiem, czy się domyślała, że coś się stało, ale byłam jej wdzięczna, że nie dopytywała, co się stało. Po chwili ciszy Diana zaczęła nowy temat, na który sobie dyskutowałyśmy i trochę opowiedziałam jej o sobie, bo chciała mnie poznać bliżej.

O koło godziny piętnastej dostałam smsa z zapytaniem od Aurelię, gdzie jestem, więc jej podałam nazwę kawiarni, przekazałam Dianie, że muszę iść, bo macocha, zaraz po mnie przyjedzie, więc pożegnałam się z nią. Ustaliliśmy godzinę naszego jutrzejszego spotkania, a potem zostałam sama i czekałam na kobietę. Po może 15 minutach przyjechała pod miejsce, w którym się znajdowałam, więc wyszłam z budynku i wsiadłam do auta, gdzie czekał na mnie już tata, Aurelię oraz jej córka Brooke. Pojechaliśmy na wspólny obiad do jakiejś restauracji.

1. Peacock Park to publiczny park miejski o powierzchni 9,4 akrów, gdzie indyjskie pawie wędrują w dzielnicy Coconut Grove w Miami na Florydzie, nad brzegiem Zatoki Biscayne.

2. Grand Cafe Miami to jedna z kawiarni Miami na ulicy 540 Collins Ave, Miami Beach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro