10
Diana
11 lat wcześniej
Minął rok, a moja relacja z Cole'em się poprawiła, aktualnie jesteśmy już na kręcenia, może jak się uda, to wyjdzie nam i będę z nim w szczęśliwym związku, założymy rodzinę i weźmiemy ślub. To moje marzenie i mam nadzieję, że się spełni.
Siedziałam z Blair na trybunach, bo chłopaki właśnie grali swój mecz, swój wzrok miałam utkwiony w Cole'u, a Blair nawet się nie interesowała tym, tylko przyszła ze mną w towarzystwie, bo ją namówiłam na to.
- Za to, że mnie wyciągnęłaś z domu o tej godzinie, gdzie mogłam leżeć w łóżku i oglądać serial, to stawiasz mi jakieś jedzenie – powiedziała moja przyjaciółka, a ja się zaśmiałam.
- Jasne Blair – uśmiechnęłam się. Cole zdobył punkt, więc wstałam i krzyczałam, gratulując mu to, jak wygrają, to będę chciała z nim to uczcić.
Po dobrej godzinie, jak i nie więcej, nasza drużyna zdobyła 15 punktów, dzięki czemu wygraliśmy. Podeszłam z Blair pod szatnię chłopaków i czekaliśmy na Cole'a i Felix'a, czarnowłosa pisała cały czas jakieś sms'y przez co, nie odrywała wzroku od telefonu, a na jej twarzy widniał delikatny uśmieszek. Stałam cały czas oparta o ścianę i czekałam na chłopaka, reszta osób z drużyny już wyszła tylko nie on, spojrzałam na Felixa, który właśnie wyszedł z szatni i objął Blair ramieniem,
- Czeka tam na ciebie – uśmiechnął się delikatnie do mnie, a potem ruszył z moją przyjaciółką w stronę wyjścia. Patrzyłam chwilę, jak odchodzą, a potem sama weszłam do środka.
- Hej – powiedziałam, podchodząc do niego, siedział na ławce, z głową spuszczoną w dół, był mokry wciąż, czyli brał prysznic i dopiero z niego wyszedł. Stanęłam przed nim. – Wszystko okej? – Spytałam, siadając obok.
- Tak, jest okej – powiedział cicho i spojrzał na mnie. Przeraziłam się delikatnie, z jego nosa leciała krew i miał rozcięty łuk brwiowy.
- Co ci się stało?? – zapytałam, przejeżdżając ręką, po jego ranię.
- Jeden z dupków z przeciwnej drużyny mnie zaatakował i kazał się od ciebie od jebać – wkurzyłam się. Co za człowiek grozi mojemu, no może jeszcze nie mojemu, chłopakowi nawet nie znając mnie?! Miałam już wstać i iść do nich, ale Cole mnie zatrzymał i pokręcił głową.
- Nie warto, zostań ze mną – spojrzałam na niego i pokiwałam głową.
- Wrócimy do domu, to ci to opatrzę dobrze? – chłopak jedynie pokiwał głową i zaczął się ubierać, siedziałam grzecznie na ławce i czekałam aż będzie gotowy.
Po trzydziestu minutach wyszliśmy z szatni i ruszyliśmy w stronę parkingu gdzie czekała na nas reszta naszych przyjaciół, każdy z nas wsiadł do samochodów i odjechaliśmy.
***
Byliśmy w moim domu, od razu poszłam z Cole'em do łazienki i wyjęłam z szafki apteczkę.
- Siadaj – wskazałam na wannę, a on posłusznie usiadł, wyjęłam chusteczki i zaczęłam mu ścierać krew spod nosa. Stałam mu między nogami, a on trzymał dłonie na mojej tali.
- Podoba mi się, gdy rządzisz Diana – przewróciłam na to i skupiłam się teraz na jego ranie, zabrałam się za oczyszczenie jej, poczułam, jak zacisnął palce na mojej tali, czyli go zapiekło. Uśmiechnęłam się na to.
- Lubisz, gdy dzieje mi się krzywda? – zapytał, a ja się zaśmiałam.
- Nie, rozbawiła mnie twoja reakcja na to – cmoknęłam go w nos i skończyłam ją czyścić, teraz musiałam ją zszyć, więc skupiając się na tym, przygryzałam wargę, co spodobało się chłopakowi.
- Nawet się nie odzywaj. – powiedziałam stanowczo, a on tylko uniósł ręce w geście obronnym i siedział cicho.
Jak skończyłam z jego raną, zaczęłam sprzątać syf, który zrobiłam, Cole mi pomógł z tym, wyrzuciłam zużyte waciki i chusteczki, gdy nagle poczułam ręce chłopaka na swojej tali, po czym mnie przyciągnął do siebie i wpił się w moje usta. Bez zastanowienia się oddałam pocałunek, a swoje ręce zarzuciłam mu luźno na ramiona, zaczął nas prowadzić do mojego pokoju, jak dotarliśmy, to pchnął mnie na łóżko, na co się uśmiechnęłam. Ściągnął z siebie koszulkę, aby po chwili zawisnąć nade mną i znowu wpić się w moje usta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro