Rozdział Drugi
Czuła tępy ból praktycznie w każdej części ciała. Jeżeli dane jej było odczuwać te nieprzyjemności to znaczy, że ciągle żyła? Czy istniała możliwość odczuwania takich bodźców poza rzeczywistością? Pochwaliła samą siebie za swoją głupotę.
Oszczędził ją? Nie. To nie było możliwe, aby gad tak łatwo i znienacka odpuściłby sobie jej egzekucje.
Słyszała stłumione głosy, otaczające ją ze wszystkich stron, dlatego zamierzała otworzyć oczy ale napotkała jednak opór.
Postanowiła, więc ruszyć chociaż palcem lewej dłoni. Udało się! Poczuła pod skórą wyraźny miękki materiał, jednakże nie mogła go do końca sprecyzować.
Wznowiła próbę otwarcia powiek. Nigdy nie sądziła, że taka prosta czynność sprawi tyle trudności w obecnej sytuacji.
Kiedy cudem je otworzyła, lekko zamglony wzrok powoli się wyostrzał, a dźwięki stawały się wyraźniejsze.
- Rin... - usłyszała damski głos.
- Kagome-sama! Obudziła się! - skrzywiła się na krzyk nieznanej jej osoby. Zdecydowanie za głośno!
Wychyliła głowę do przodu, by zobaczyć jak czarnowłosa, praktycznie wbiegła do pomieszczenia, niczym poparzona.
- Rin-chan! Rany boskie, ale ty nas wystraszyłaś! - załkała miko, padając na kolana obok łóżka - Baliśmy się, że nie odzyskasz już przytomności.
- Kagome-sama... - zaczęła, lecz zamilkła nagle, nie rozumiejąc pewnej rzeczy - Co się dzieje? Jak się tu znalazłam? - zapytała cicho.
- Inuyasha i Miroku, znaleźli cię ranną i bez przytomności tuż obok wejścia do wioski. Szukaliśmy Cię. Długo. Bardzo długo. - podkreśliła ostatnie słowa - Prawdopodobnie zaatakował cię jeden z silniejszych yōkai, który stracił swoje terytorium.
- Pamiętam, że napadł mnie jakiś ale nie by w głównej mierze zabić. - padła na poduszki, wracając obrazami przeszłości do tamtego wydarzenia. Wszystko pamiętała jakby przez mgłę - Ktoś mu zlecił mnie porwać.
- Co? Dlaczego? - zaniepokoiła się miko.
- Tego nie wiem. -zamknęła na chwile oczy. Dalej jednak coś się tu nie zgadzało, dlatego zmarszczyła brwi - Mówisz, że znaleźli mnie przed wioską?
- Tak. - odpowiedziała szybko.
- Kiedy straciłam przytomność byłam daleko od terenu naszej osady. - oparła poważnie - Ktoś inny mnie musiał tutaj przynieść. - zwierzyła się starszej przyjaciółce - Tylko kto? - spojrzała w jej czarne tęczówki.
Wtedy do pomieszczenia wtargnęły dwie małe istotki.
- Ciocia Riiiiiin!! - przeciągnęli specjalnie imię, z nieukrywaną radością.
- Sōta, Haru! - wystraszyła się Kagome, gdy jej pociechy w błyskawicznym tempie rzuciły się na poszkodowaną wiążąc ją w drobnym uścisku.
Dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie i z radością odwzajemniła gest dzieci.
- Widzę, że wujek Shippō was nie dopilnował. - uniosła rozbawiona jedną brew.
- Zasnął w czasie czytania nam bajki! - zaśmiał się Haru drapiąc się jednocześnie za swoje psie uszko.
- A Izayoi-chan?
- Siostrzyczka śpi w salonie obok wujka, mamo. - poinformował kapłankę najmłodszy z rodzeństwa - Sōta.
- Całe szczęście. - odetchnęła z ulgą ich rodzicielka kładąc dłoń na klatce piersiowej - Skoro przywitaliście się już z ciocią to idźcie powoli do łóżek. Już późno. - dzieci w odpowiedzi jęknęły smutne, że muszą już iść - Ciocia Rin jest zmęczona i również pójdzie za niedługo spać.
- Ale/... - zaczęli jednocześnie robiąc wielkie oczka.
- Kiedy poczuję się lepiej to pobawię się z wami, obiecuję. - zapewniła pokrzepiająco czarnowłosa. Rodzeństwo ucieszyło się bardzo na tą wiadomość, ponieważ minęło wiele dni odkąd przebywali ostatni raz w swoim towarzystwie.
Dwustronne fusumy, zamknęły się z charakterystycznym skrzypnięciem, gdy znajoma gospodyni tego domostwa zaprowadziła pociechy do ich pokoju, gasząc tym samym światło w korytarzu. Jedynym oświetleniem stanowiły tylko świeczki i lampiony, przymocowane do ścian i stojące na stoliczkach. Obok nich walały się liczne domowe medykamenty i maści.
- Dzieci to nie przelewki, ne? - zaczęła Rin, patrząc na sufit - Szczególnie z trójką.
- Czwórką.
- Czwórką? - podopieczna Kaede, aż podniosła się z wrażenia.
- Wliczając Inuyashę. - zachichotały na wypowiedź miko - Choć to jeszcze nie wiadome. - pogładziła swój płaski brzuch skryty za kimonem.
- Naprawdę planujecie kolejne?
- Tak. - potwierdziła po chwili ciszy - Ale nie wiem, czy tym razem się uda.
- Jak za pierwszym się udało oraz za drugim, to i jeszcze się uda. - zapewniła Rin.
- To nie takie proste. - zaprzeczyła - My kobiety, możemy rodzić do pewnego momentu. Zawsze jest jakieś zagrożenie, albo/...
- Kagome. - zwróciła się do niej bezpośrednio. Położyła pokrzepiająco dłoń na jej ramieniu - Będzie dobrze, o to nie musisz się martwić. Poza tym dzieci, to coś wspaniałego. Nigdy ich za wiele, a ty jesteś silną kobietą. - posłała przyjaciółce szczery uśmiech, przepełniony troską - Plus nie jesteś w tym wszystkim sama. Masz nas i Inuyashę.
- Rany. - zaśmiała się z delikatnym rumieńcem - Mimo, że jestem starsza od ciebie, to ty często mnie pouczasz i dajesz rady.
- Wspieram, bo tak się robi w rodzinie, prawda? Nigdy nie dam Ci podupaść jeżeli chodzi o ciężkie życiowe rozważania. Może i mam te dziewiętnaście lat ale o prawdziwym życiu wiem tyle co ty.
- Może nawet i więcej. - dodała od siebie Kagome.
- Może to i dobrze. - wystawiła język w zabawnym geście.
- Będziesz dobrą mamą. - Rin zamilkła po tych słowach. Ciepły uśmiech, zmienił się na niepewny i przygaszony.
- O ile nią w ogóle będę kiedyś. - szepnęła błądząc wzrokiem gdziekolwiek byle nie spojrzeć na Higurashi.
- Skąd ta niepewność? - przechyliła głowę w bok.
- Nie mam nikogo kogo mogłabym pokochać.
- Czy aby na pewno? - uniosła jedną brew.
- Twierdzisz, że jest inaczej, Kagome-sama?
- Na to pytanie jedynie ty możesz znaleźć odpowiedź. A konkretniej z tego miejsca. - szepnęła dotykając wskazującym palcem środek jej mostka, tam gdzie znajdowało się serce.
Rin dopiero teraz się zorientowała, że całą górną partie ciała miała owiniętą bandażem.
- Nie wiesz kto mnie przyniósł z tamtego urwiska, prawda?
- Mogę mieć jedynie przeczucie, kim ta osoba mogłaby być. - młoda kapłanka zwinęła usta w wąską linie, na myśl o swoich towarzyszach jeszcze za czasów, kiedy była dzieckiem.
- To na pewno nie oni. Nie on. - mówiąc to podkurczyła nogi do klatki piersiowej i objęła je ramionami. - On dawno odszedł.
Zapomniał o mnie.
~~~~
Panował środek nocy. Nadchodzące z zachodu burzliwe chmury, kryły się wśród ciemności, zapowiadając ulewny deszcz, jaki miał niebawem nadejść. Pierwsze błyski pioruna uchwyciły wysoką posturę Psiego Demona skrytego pod koronami, zakwitających drzew.
Był głupcem wierząc, że nikt nie skrzywdzi Rin, gdy zostawi ją pod opieką sędziwej kapłance oraz otaczających ją towarzyszy Inuyashy. Zresztą z tym idiotą na czele. Wszyscy zawiedli, narażając się tym samym na jego gniew.
Zorientował się o tym, kiedy zaraz po wylądowaniu na wzgórzu, wiatr owiał jego osobę, przynosząc wraz z sobą doskonale znany mu zapach. Wyraźnie wtedy też wyczuł zgniłą manę innego yōkai oraz jej krew.
Z zimną krwią pozbył się problemu, gdy tylko namierzył ich położenie, zaś nieprzytomną dziewczynę odstawił pod samo wejście do wioski. Dopilnował osobiście nieprzytomnej z ukrycia do momentu przybycia znienawidzonego brata i mnicha.
Puki co wolał się nie ujawniać niepotrzebnie.
- Kim był ten demon? - z twardym tonem zadał pytanie chochlikowi. Skrzyżował ze sobą ręce, przy czym oparł się plecami o pień drzewa.
Krople deszczu obijające się o różne płaszczyzny, zakłócały dotąd martwą ciszę.
Jaken drgnął zlękniony złym humorem swego pana. Szybko się zastanowił, bazując na wyglądzie trupa, którego rozkazał A-Un'owi spalić na popiół.
- T-to nie jaki Zaryusu³, Sesshomaru-sama. Ostatni ze swojego klanu oraz podlegający przed śmiercią pod władzą Ekka, który służył Narak'owi, a-ale po zakończeniu wojny, stał się sługą innego silnego yōkai.
- Innego? - uraczył sługę spojrzeniem. Imp doskonale wiedział, że białowłosego zainteresowało głównie słowo „silny", co by znaczyło pojawienie się nowego, potencjalnego przeciwnika do pokonania na jego wyimaginowanej liście.
- Niestety, na mokradłach ci co mieli okazję poznać imię dowódcy, zginęli. Także...
Zdusił w sobie jęk, gdy oberwał po głowie. Niewielki guz wyrósł Jaken'owi w miejscu uderzenia. Na dźwięk skrzeku chochlika, uniósł się jeden z łbów smoka, lecz po chwili z powrotem się położył, tracąc zainteresowanie sytuacją. A zdarzała się ona ostatnio dosyć często, więc nie zrobiło to na A-Un'nie dużego wrażenia.
- Nie ważne w jaki sposób, masz zebrać informacje o nim. - rozkazał bez krzty empatii.
- Rin jest w niebezpieczeństwie? - Jaken profilaktycznie po zadaniu tego pytania oddalił się błyskawicznie o kilka kroków na bezpieczną odległość.
Sesshomaru milczał, przenosząc wzrok ku niebu. Zmarszczył brwi, mając złe przeczucia, które jak dotąd nigdy go nie zawiodły.
~~~~
Syknęła, w chwili kiedy Sango, zdjęła z niej opatrunek, obejmujący praktycznie całe plecy.
- Będzie po tym blizna. - rzekła smutno żona mnicha. Przejechała opuszkami palców po czterech rozcięciach, znajdujących się na środku pleców, a kończących się praktycznie na dolnym odcinku kręgosłupa.
- Trudno. Mi tam takie rzeczy nie przeszkadzają. - posłała życzliwy śmiech do starszej przyjaciółki.
Obecnie damskie grono, przebywało w gorących źródłach, leżących nieopodal wioski. Minęły trzy dni od nieszczęśliwego wypadku. Rekonwalescencja czarnowłosej przebiegła pomyślnie, za sprawą nieustannej opieki i zabiegom medycznym, takich jak podawanie ziół powodujących szybką regenerację organizmu i pomocy oczyszczających mocy Kagome.
Pogromczyni Demonów wyczuła po części kłamstwo w wypowiedzi Rin. Doskonale zdawała sobie sprawę, co obecnie czuła dziewczyna, ponieważ sama posiadała bliznę na tej samej części ciała. Może nie tak wielką, ale sam fakt z jego istnienia, przywoływał nieprzyjemne wspomnienia. To samo prawdopodobnie przeżywała jej młodsza przyjaciółka.
- Nie zapomnę reprymendy jakiej udzieliła mi babcia Kaede. - zaśmiała się słabo młoda kapłanka, na myśl o przybyciu zdenerwowanej staruszki do domostwa rodziny Inuyashy, u której tymczasowo pomieszkiwała. Przeszedł ją niekontrolowany dreszcz.
- Jakby nie patrzeć, napędziłaś jej niemałego strachu, kiedy tylko dowiedziała się o całym zajściu. Szczególnie twoim stanem, gdy ciebie zobaczyła. - mówiąc to żona Inuyashy podała Sango flakonik z olejkiem o zapachu mięty. Rin natomiast użyła innego o zapachu miodu i malin. Lubiła słodką woń.
- Nawet mi nie przypominaj, Kagome-sama... - furia ze strony babuni stanowiła dobitną lekcję, aby się więcej kobiecie nie narażać - Swoją drogą słyszałam, że Kohaku ma zamiar wieczorem przybyć. To prawda? - zmieniła temat.
- Owszem, ale niestety na krótko. Wiesz co niesie za sobą sławę z miana Największego Pogromcy Demonów. - westchnęła znużona siostra wojownika, spłukując z włosów nadmiar mydliny - Chociaż dzieci, będą mogły się trochę nacieszyć jego towarzystwem. Od pół roku nie widziały wujka.
- A ty zapewne udasz się na przejażdżkę z Kirarą. - zgadła mrużąc podstępnie powieki.
- Aż tak widać moje plany? - zawstydziła się - Chyba zbyt podeszłam do tego egoistycznie.
- Oj, uwierz ile bym dała choć jeden dzień mieć spokój od tego zgiełku. Zazdroszczę Ci, Sango-chan. - wyznała Higurashi opierając się o jeden z dużych kamieni służących za skuteczną ochronę przed potencjalnymi gapiami.
- Jeśli o tym mowa, to nie mam przeciwwskazań, abyśmy we trzy jutro z samego rana wyruszyły na wycieczkę. Bez mężczyzn. - podkreśliła - Co wy na to?
- Pewnie! - rozchociła się miko.
- Ja spasuję. Wolę się dalej oszczędzać i w razie waszej nieobecności, to przyjęłabym obowiązki Kagome-sama. - oznajmiła Rin.
- Powiem Inuyashy, aby miał cię na oku. Nie wiadomo, czy nikt nie towarzyszył temu yōkai.
- Ja zaś poproszę o to samo Miroku i Kohaku.
Dziewczyna zgodziła się, kiwnięciem głowy. Zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji, dlatego nie zamierzała wdać się w niepotrzebną sprzeczkę. Resztę spędzonych chwil, przy wspólnej kąpieli poświęciły na damskie rozmowy, które rozgałęziały się na różne tematy.
Tak jak przewidziano, brat Sango przyleciał w wieczornych godzinach. Praktycznie od razu został otoczony swoimi siostrzeńcami, którzy porwali go do wspólnej zabawy, przez co rodzeństwo nie miało okazji do dłuższej rozmowy i wypytaniu siebie wzajemnie o różne rodzinne sprawy. W tamtych okolicach do samego zachodu słońca towarzyszył śmiech.
~~~~
Z samego rana przyjaciółki udały się na żeńską wycieczkę na Nekomatcie⁴, pozostawiając pociechy pod okiem partnerów i Rin. W gruncie rzeczy to właśnie ona w dużej mierze opiekowała się dziećmi, kiedy reszta męskiego grona zajęta była pomaganiem w osadzie.
Zawiesiła ostatnią białą tkaninę na specjalnym sznurze, na którym suszyło się pranie. Przetarła spocone czoło, po czym rozciągnęła się, rozprostowując nad sobą ramiona. Zaraz po tym przeniosła wzrok na szóstkę bawiących się ze sobą dzieci.
Uśmiech mimowolnie wkradł się na jej usta, widząc jak mimo pewnych różnic wiekowych, młodzi bardzo dobrze się ze sobą dogadywali. Naturalnie trójka rodzeństwa Inuyashy i Kagome różniła się pod względem wyglądu od reszty. W ich żyłach, podobnie co u ojca płynęła krew człowieka i demona.
Sōta posiadał czarne włosy sięgające do ramion. Odziedziczył urocze psie uszy (podobnie reszta rodzeństwa) i zadziorne złote spojrzenie po synu Inu no Daiyōkai, natomiast najstarszy brat Haru szczycił się długimi, białymi włosami z tym faktem, że jego tęczówki miały kolor bursztynu.
Jednak znaczącą różnię wśród nich stanowiła ich siostra, Izayoi. Miała ciemno szare włosy, plecione najczęściej w warkocz, zaś jej oczy podchodziły pod kolor pastelowej morskiej bryzy. Z twarzy przypominała rodzicielkę, jednakże nad całą dwójkę przewyższała mocą i wyostrzonymi zmysłami, które powoli w niej kiełkowały.
- Haru! - zawołała chłopca, brunetka. W mig znalazł się tuż obok przybranej ciotki - Muszę pilnie udać się na kilka minut po zioła, które rosną w ogrodzie babci Kaede. Proszę przypilnuj do tego czasu rodzeństwo i przyjaciół, puki nie wrócę.
- Możesz na mnie liczyć, ciociu Rin! - zasalutował - W razie zagrożenia poczęstuje złe yōkai, moimi pazurami! - wykonał szybki ruch dłońmi i imitując technikę Sankon Tessō, podrapał niewidzialnego przeciwnika.
- Braciszku, chodź zagrać razem z nami w kemari5! - usłyszał za plecami donośne zachęcanie do gry.
- Idę! - pomachał radośnie do brązowookiej, po czym ze śmiechem pobiegł do towarzyszy.
Młoda kobieta odetchnęła cicho i zasłoniła dłonią usta, wydając siebie chichot. Pomyśleć, że jeszcze z osiem lat temu również należała do energicznej młodzieży, która jeśliby mogła to i bawiłaby się nieustannie cały dzień, nie doznając przy tym zmęczenia.
Przyglądała się tak jeszcze z minutę na młodsze pokolenie. Podniosła wiklinowy kosz, przeznaczony na zbieranie ziół, po czym udała się w wyznaczony kierunek.
- Podaj do mnie! - krzyknęła jedna z bliźniaczek, gdy ich brat obecnie podawał sobie z nogi na nogę piłkę, aby ta nie dotknęła ziemi.
- Jasne, siostrzyczko! - mówiąc to sprawnie kopnął do niej przedmiot.
Dzieciaki podawały sobie wzajemnie piłkę nie mniej niż pięć minut, puki jedno z nich nie kopnęło jej za mocno. W kilku długich podskokach, wylądowała ona w krzakach pobliskiego lasu.
- Pójdę po nią! - zawiadomiła grupę błękitnooka.
- Uważaj na siebie, Iza-chan!
- Tak, tak. - szybkim susem, znalazła się dobre dwadzieścia metrów od miejsca zabawy.
Nim jednak weszła w gąszcza, poszukiwany przedmiot praktycznie sam z siebie wyskoczył zza zarośli, prosto przed nogi dziewczynki.
Nie mało zdziwiona skrzywiła głowę w bok i podnosząc piłkę, na ułamek sekundy zauważyła jakiś ruch z głębin zagajnika.
Zmrużyła powieki dla lepszej ostrości, jednakże nie zauważyła nic podejrzanego. Nic poza wonią, upodabniającą się do zapachu jej ojca.
~~~~~
Dzień minął zaskakująco szybko, niż przeczuwali mieszkańcy wioski. Lekki przymrozek nie pozwalał na swobodne wieczorne wyjście bez jakiegokolwiek ciepłego ubrania.
Rin zamierzała właśnie o tej porze wyjść na zewnątrz, by kolejny raz pooglądać księżyc i liczyć konstelacje. Jedna z niewielu odskoczni, pozwalająca jej uciszyć przygnębiające myśli. Jednak nici wyszło z planów, gdyż Kaede skutecznie wybiła dziewczynie ten pomysł z głowy. A raczej zastąpiła go czymś innym. Znacznie lepszym.
Ostatnimi laty szydełkowanie stało się kobietom bardzo bliskie, praktycznie nowym i dotąd nieznanym hobby, bowiem ta czynność została im pokazana przez Kagome.
Jeszcze w czasie wojny z Naraku, Higurashi przyniosła pomyłkowo cały wór włóczek i drutów zamiast cennego prowiantu. Zaciekawione zwężone damskie grono, szybko połknęło bakcyla i nim się wszyscy obejrzeli, szydełkowanie stało się normalną ale za to kreatywną czynnością w ich życiu. Nawet nauczyły się zwijać włóczkę z owczej wełny, czy też kwiatów bawełny!
Dlatego też i tej nocy, obie siedziały przy zapalonym lampionie i wspólnie dziergały swoje drobne dzieła.
- Niezwykle relaksująca czynność. - przyznała babunia, zaczynając kolejny rząd.
- Prawda. - mruknęła Rin. Przez dłuższy okres czasu, skupiała się wyłącznie na jednym wzorze i widocznie była zmobilizowana do jego skończenia. Gdy zaszyła ze sobą ściśle wydziergany materiał z białej włóczki, wzięła do ręki puch i wypełniła nim starannie puste wnętrze.
Starsza kapłanka, patrzyła na to kątem oka, w międzyczasie zajmując się robieniem szalika. Niezmiernie się ciekawiła z końcowego efektu. Nie pytała jednak swojej podopiecznej, co tak właściwie dziergała, nie chcąc wyjść na wścibską, dlatego postanowiła czekać.
Zdziwiła się jednak nietypowym kształtem tejże materiałowej rzeczy. Kiedy tylko Rin uformowała z niej kształt, wspomagając sobie drucianym szkieletem postaci, siostra Kikyō zobaczyła białe czworonożne zwierzę. Dziewczynie zostało tylko doszycie pewnych elementów. Kaede zorientowała się natychmiast na kim się ona wzorowała.
Cień smutku wkradł się na pomarszczoną ze starości twarz. Odłożyła swoją robótkę na kolana.
- Babciu Kaede, przepraszam z tamto... - podniosła wzrok na podopieczną - Nie powinnam była się wtedy oddalać. - siwowłosa zrozumiała, że nawiązywała do drastycznego wydarzenia sprzed kilku dni.
- Nie zrobiłaś nic złego, drogie dziecko. To moja wina, ponieważ nie dopilnowałam cię. Złamałam tym samym obietnicę, złożoną bratu Inuyashy. - westchnęła ciężko, trzymając mocno za dziergany szal.
- Jaką obietnicę? - zdziwiła się zaprzestając czynności. Bacznie przyglądała się opiekunce.
- Powiedz mi, ile się nauczyłaś żyjąc w ludzkim społeczeństwie?
Brunetka zastanowiła się chwilę, owijając kosmyk włosów wokół palca. Zawsze tak robiła, kiedy szykowała w głowie sensowny monolog.
- Odkąd tutaj mieszkam nabrałam dużego doświadczenia, dotyczącego życia wśród ludzi. Potrafię płynnie czytać oraz pisać. Znam dużą większość, dotąd znanych rodzajów ziół i roślin czy grzybów. Odróżniam te jadalne od tych trujących. Jestem zaznajomiona z tradycjami, choć co prawda ich nie kultywuję. Wobec nich jestem bezstronna. Dużą rolę odgrywają także moje nauki nawiązujące do roli medyka i częściowo kapłanki. Wiem tyle co wy, mimo że nie posiadam w sobie żadnych duchowych mocy. O! I potrafię jako tako posługiwać się kataną i sztyletem na swój sposób. Najlepiej radzę sobie jednak z łucznictwem.
Siwowłosa wolno pokiwała głową. Po wyrazie twarzy wyglądało na to, że ciężko nad czymś myślała.
- Poznałaś zatem ludzkich świat, co było wobec ciebie oczekiwane.
- N-nie rozumiem, co masz przez to na myśli, babciu Kaede. - zaskoczył ją taki obrót rozmowy.
Starsza miko w milczeniu wstała ociężale z poduszki, po czym podpierając się prawą ręką za biodro, podeszła do swojej drewnianej szafy. Otworzyła jedne drzwiczki i schylając się zaczęła uporczywie czegoś grzebać. Kiedy znalazła to co chciała, wyprostowała się nieznacznie i wróciła na wcześniejsze miejsce. Rin zauważyła, że trzymała niewielki pakunek, schowany w zdobionej różnymi floresami chuście.
Młoda kobieta bez słowa otrzymała od niej prosto w ręce ową paczkę. Jej urodziny były już dawno za pasem, więc nie wiedziała z jakiej okazji Kaede-sama wręczyła ten o to pewnego rodzaju prezent. Sądząc po strukturze, znajdowało się w nim coś miękkiego oraz pudełko.
Z nieukrywaną ciekawością odwiązała szybko wstążkę i rozwinęła materiał. Pierwszym co rzuciło się w oczy brunetce, to piękne kimono. W górnych partiach miało ono błękitny jak niebo kolor, zaś niżej barwa rozjaśniała się pod biel. Malinowe zarysy kwiatu lotosu, tylko urozmaicało ubranie.
Zaczęły nachodzić Rin pewne podejrzenia, gdyż w przeszłości otrzymywała kimona od dawnego przyjaciela. Jeśli mogłaby go tak w ogóle nazwać. Z tamtej odzieży już dawno wyrosła, dlatego oddała je potomstwu Inuyashy-sama oraz innym dzieciom mieszkającym w osadzie. Dolna warga zadrżała na wspomnienia związane z licznymi przygodami, jakie dane było jej przeżyć jako jeszcze nieznające tajemnic świata dziecko.
Otrząsnęła się, ścierając małe łezki pojawiające się w kącikach oczu. Pozostał ostatni przedmiot, który leżał pod ubraniem. Brązowym tęczówką ukazała się czarna szkatułka. Z niemałym szokiem nabrała pewności od kogo dostała ten pakunek, bo na pewno od nikogo z wioski.
Z namaszczeniem i ciepłą delikatnością przejechała opuszkami palców po złotych insygniach w kształcie dobrze jej znanych księżyców w kształcie sierpa.
- Czy to... - otworzyła szerzej powieki w momencie otwarcia wieczka. Pośród umaszczonego kremowego futra, leżał srebrny grzebień. Cienkie wgłębienia tworzyły rozmaite wzory, dodające uroku i szykowności przedmiotu. Nie to jednak najbardziej zainteresowało brunetkę. Z drżącym ciałem i szklącymi się oczami pochwyciła futro, uważając jednocześnie na jego zawartość.
- Jesteś już dorosła, Rin. Co za tym idzie masz prawo do dokonania wyboru. Możesz zrobić co zechcesz, iść gdzie zechcesz i nikt nie będzie miał do tego żadnych przeciwwskazań. - mówiła ze spokojem staruszka. Nie mniej jednak, również i u niej zebrało się na łzy. Nie przypuszczała, że to wydarzenie kiedykolwiek nadejdzie. Aż do dzisiaj, kiedy z samego rana, gdy wracała z sąsiedniej wioski trafiła ku spotkaniu, nie kogo innego niż Psiego Demona. Rozmowa potoczyła się szybko i z dokładną instrukcją, którą kazano miko zachować wyłącznie dla siebie.
- Babciu Kaede... - przytuliła z czułością i roztargnieniem do lica mokomoko6. Nie kryła już łez, które zaznaczały mokre ślady na młodej twarzy.
Prawda wdzierała się w głąb duszy Rin, uświadamiając tym samym bardzo ważną kwestię, dzięki której nadzieja ponownie zakorzeniła się w jej sercu.
Wzmacniając uścisk na futrze podniosła się i zanim zareagowała Kaede, wybiegła na zewnątrz w samym nocnym kimonie, nie zakładając na stopy nawet obuwia. Bagatelizowała wołania i z zaciętością gnała przez ścieżkę w kierunku lasu.
- Sesshomaru-sama! - krzyczała przemierzając przez główny szlak prowadzący do wyjścia z wioski. Niespodziewane krzyki zbudziły ze snu parunastu mieszkańców, którzy ospali i zmęczeni po pracochłonnym dniu, zapalali świece w swoich domach, inni natomiast wyłaniali się zza progów drzwi, aby zlokalizować główne źródło hałasu - Sesshomaru-sama!
- Rin! - zza pleców wyłoniła się sylwetka Kohaku. Zatrzymał ją, wiążąc w swoich ramionach i uniósł do góry - Rin, przestań! Przeziębisz się i jesteś boso, wracaj do środka!
- Nie mogę. - postawiła natychmiastowo opór - Nie teraz, kiedy wiem, że on gdzieś tu jest! - próbowała się wyrwać spomiędzy rąk mężczyzny. Szarpała się, biła go po przedramionach, kopała w każdy możliwy sposób jednakże z każdą mijaną sekundą traciła coraz więcej sił, zaś hart ducha upływał z niej, zastępując zmęczeniem.
Wiatr orzeźwił jej umysł, gdy tylko owiał ją w twarz. Mimowolnie uniosła wzrok ku niebu. Łzy nieprzerwanie spływały po rumianej od mrozu policzków. Wzrok powoli się zamazywał. Nim jednak straciła przytomność, przez chwilę miała wrażenie, że tuż przed lśniącą tarczą księżyca ujrzała zarys unoszącej się postaci.
_________________________
³Zaryusu - ostatni członek klanu jaszczuro-ludzi (w opowiadaniu). Postać zapożyczona na rzecz fabuły z anime Overlord.
⁴Nekomata - demon przypominający kota domowego z podwójnym ogonem.
5kemari - japońska gra polegająca na jak najdłuższym utrzymaniu piłki, aby ta nie dotknęła ziemi.
6mokomoko - futro charakterystyczne dla Inu no yōkai (w kanonie noszone jedynie przez Inu no Taisho, Inukimi i Sesshomaru).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro