Rozdział 4 - Nocna wizyta
W końcu nastała sobota. Dzień wolny od pracy. Po wstaniu i szybkim doprowadzeniu się do porządku, udałam się do kuchni po największy kubek kawy jaki tylko istnieje. Bezsenne noce stały się częścią mnie, do których już dawno się przyzwyczaiłam. Wówczas czytałam, bazgrałam w notesie lub oglądałam coś na laptopie.
- Dzień dobry - powiedziała ciocia, gdy przekroczyłam próg kuchni.
Była piękną kobietą i zawsze dziwiłam się, że u jej boku nie ma żadnego mężczyzny. Nawet o 8 rano potrafiła wyglądać tak, jakby chwilę wcześniej szykowała się z dobrą godzinę. Ja natomiast, aby doprowadzić się do jakiegokolwiek stanu używalności, potrzebowałam co najmniej dwóch kubków kawy i godziny, aby się ogarnąć oraz przykryć te sińce pod oczami.
- Dzień dobry ciociu - odpowiedziałam, przygotowując kawę.
- Nie będę pytać czy się wyspałaś, bo byłoby to co najmniej niegrzeczne - powiedziała z przekąsem.
- Co za uprzejmość - odpowiedziałam siadając naprzeciwko niej i upijając łyk kawy.
Napój bogów.
- Nat, dla mnie zawsze cudownie wyglądasz, ale ostatnio chyba w ogóle nie śpisz - stwierdziła, uważnie mi się przyglądając.
- Dziś pobiłam rekord, bo osiągnęłam 2 godziny snu - rzekłam z uśmiechem.
- No tak, to rzeczywiście świetnie. Natalie, nie będzie mnie dziś cały dzień w domu. Wrócę prawdopodobnie późnym wieczorem, dlatego też proszę cię o to, abyś odespała całą noc - powiedziała. - Poprawka, całe życie - dodała.
- Bardzo zabawne ciociu. Przedłużona randka? - zapytałam, wyraźnie zaciekawiona.
- Jeżeli wyjazd służbowy do wydawnictwa w Durham można nazwać randką to tak. Jest to randka.- odpowiedziała.
Właściwie mogłam się tego spodziewać. Ciocia była pracoholikiem. Swojemu wydawnictwu poświęcała większość swojego wolnego czasu. Uważała, że praca tam jest tym, co ją uszczęśliwia. Założenie własnej działalności było jej marzeniem od dzieciństwa. Mimo wszystko uważałam, że nie zaszkodziłby jej mały urlop. Każdy przecież potrzebuję czasami odpoczynku. Zwłaszcza ona.
- Jedzenie masz w lodówce, jednak gdybyś miała ochotę na coś innego to śmiało możesz sobie zamówić. Gdyby się coś działo, to jestem cały czas pod telefonem i możesz dzwonić - powiedziała. - A jak ty tego nie będziesz robić, to ja będę próbowała się do ciebie dobijać, aby wiedzieć czy żyjesz- dodała całując mnie w czoło na pożegnanie.
- Będę spać, więc możesz się nie dodzwonić - zażartowałam.
Oczywiście, że nie planowałam znowu się mordować, zmuszając się do spania. Zwłaszcza, że za oknem było jasno.
- Lepiej żebyś odebrała - zagroziła, ubierając jednocześnie buty I marynarkę.
W jej wieku też chciałabym tak wyglądać - pomyślałam.
Po opuszczeniu przez Alice mieszkania, zamknęłam drzwi a następnie udałam się po kolejny kubek kawy, który zastępował mi śniadanie. Wraz z nim poszłam na górę do swojego pokoju. Zmieniłam piżamę na wygodne spodnie dresowy oraz zbyt dużą koszulkę. Następnie wzięłam książkę i poszłam z nią na taras. Przez następne kilka godzin swój czas spędziłam na czytaniu oraz scrollowaniu social mediów.
Powoli wracam do żywych.
Zdarzenie z zawieszką i chęć pochwalenia się Adrienowi zdjęciem z jej odnalezienia, uświadomiło mi jak głupio i egoistycznie zachowałam się względem Olivii. Dlatego też odblokowałam ją i napisałam jej długą wiadomość z przeprosinami, wszystkim co się działo do tej pory, a także z wyjaśnieniem swojego głupiego zachowania. Nie był to pierwszy raz, kiedy tak zrobiłam, jednak nigdy nie czułam się z tym tak źle jak teraz. Chwilę po wysłaniu wiadomości, dostałam odpowiedź:
Olivia: Zadzwonić?
Od razu się uśmiechnęłam. Nie sądziłam, że tak bardzo mi jej brakowało. Czasami znała mnie lepiej niż ja samą siebie. Jako jedna z nielicznych wiedziała, że bardziej od rozmów preferuje wiadomości. Ona zaś miała na odwrót, dlatego też często gdy miała za dużo do powiedzenia pytała się mnie czy może zadzwonić. Bez zbędnego namysłu sama wybrałam do niej numer i przyłożyłam urządzenie do ucha, czując lekki stres.
Odebrała od razu.
- Słuchaj mnie uważnie, już nie raz robiłaś mi takie akcje, ale blokowanie numeru i kont na portalach? Aż tak bardzo się cofnęłaś w rozwoju? - zapytała z udawaną powagą.
- Uczę się tego od najlepszych - powiedziałam z przekąsem.
Podczas naszej 4-letniej przyjaźni Olivia odcięła się ode mnie na pół roku. Zablokowała mnie wszędzie i nawet nie wychodziła z domu. Dla niektórych nasza przyjaźń wydawała się dziwna i pokręcona, ale prawda była taka, że robiłyśmy to dla swojego zdrowia psychicznego i nie odcinałyśmy się od siebie całkowicie. Znałyśmy swoje adresy mailowe na pamięć. Każda z nas potrzebowała czasami spokoju. Obydwie nie należałyśmy do osób natrętnych i wzajemnie nie naciskałyśmy na siebie. Koniec końców, zawsze wychodziło tak, że kiedy któraś z nas przerobiła w samotności swój problem, to potem opowiadała o nim drugiej.
- W takim razie jesteśmy kwita i możemy zacząć plotkować - odparła, doskonale rozumiejąc do czego nawiązywałam.
Po tych słowach włączyłyśmy facetime i rozmawiałyśmy ze sobą aż do późnego wieczora.
W tym czasie dowiedziałam się, że Olivia od 2 tygodni spotyka się z Deanem, który razem z nami studiował. Nie była to dla mnie niespodzianka, bo przez 3 lata na jej widok się ślinił jak buldog. Zdziwiło mnie jednak to, że Olivia zgodziła się być z nim. Stanowili niecodzienne połączenie.
Ona od zawsze była pełna życia, stawiała na imprezy. W czasie studiów więcej widziałam ją zalaną niż trzeźwą. Nawet przed obroną w łazience wypiła setkę. Nie pochwalałam tego zachowania, głównie z racji tego, że nie lubiłam alkoholu. Bałam się tego do czego ludzie potrafią być zdolni po zażyciu zbyt dużej ilości. Nie byłam abstynentką, jednak piłam taką ilość, która pozwalała mi zachować zdrowy rozsądek. Razem z Olivią zawsze się dopełniałyśmy. Ona była duszą towarzystwa i przyjaźnie nastawioną do innych. Ja zaś nie lubiłam ludzi i zawsze doprowadzałam do jakiś sporów. Ale uważałam, że jest to winna innych, bo nie potrafili przyjąć prawdy. Zawsze byłam zwolenniczką szczerości niż kłamstwa i zachowywania się jak tchórz.
- W Preston jest nudno bez ciebie, ale nie oczekuje na odwiedziny - rzekła.
W odpowiedzi posłałam jej słaby uśmiech. Miała rację. Póki co nie zamierzałam tam wracać, a jej byłam wdzięczna za wyrozumiałość.
- Dlatego też, w niedalekim czasie to ja odwiedzę ciebie. Przy okazji może poznasz mnie ze swoimi nowymi przyjaciółmi.
- To nie są moi przyjaciele. Z jednym z nich pracuje, a drugi jest jego bratem.
- Zapewne mega seksownym - powiedziała.
- Nie. Jest zwykłym, stereotypowym dupkiem - odparłam, wywołując śmiech u Olivii. - Wiesz, jaka jest różnica między Davidem, a na przykład dżdżownicą? - zapytałam.
- Niezbyt.
- Taka, że dżdżownica jest pożyteczna - powiedziałam, a dziewczyna ponownie się zaśmiała, kręcąc jednocześnie głową z niedowierzaniem. Następnie odwróciła się na brzuch i oparła głowę o lewą rękę.
- Co? - zapytałam, widząc, że szykuje się do zadania mi jakiegoś pytania.
- Nie chciałabyś się zakochać?
- Po ostatnich wydarzeniach raczej nie mam ochoty na związki i romanse.
- Poprawka. Po ostatnim związku po prostu się boisz - odpowiedziała, posyłając mi spojrzenie pełne zrozumienia.
- Raczej mam traumę po moim pierwszym pocałunku - skłamałam.
- A no tak Ashton z podstawówki - zaśmiała się. - Jak to było? Złapał mnie za twarz spoconymi dłońmi i zamiast przyłożyć swoje usta do moich, zaczął je lizać.
Boże...
Poczułam jak hektolitry kawy próbują wyjść na wolność. Nie była to sytuacja, do której lubiłam wracać. Jednak w wieku 12 lat uświadomiłam sobie, że wygląd nie jest wyznacznikiem tego, czy ktoś potrafi się całować.
Miałam właśnie przypominać Liv o jej pierwszym pocałunku, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ciocia wróciła. Pewnie nie wzięła kluczy. Odezwę się później - powiedziałam kończąc połączenie i udałam się na parter, w celu otworzenia drzwi.
Oczywiście słabo pamiętałam, gdzie zostawiła swoje klucze, dlatego też parę dobrych minut zajęło mi ich znalezienie. Jak się okazało, spadły z szafki do butów, a ja odkryłam to tylko dlatego, że będąc jedną z największych niezdar, potknęłam się o dywanik na przedpokoju.
- Kurwa - powiedziałam, gdy moja twarz spotkała się z podłogą.
Lekko obolała wstałam, a następnie poszłam otworzyć te cholerne drzwi.
- Myślałam, że będziesz później w do... - urwałam, kiedy przed wejściem zamiast Alice zobaczyłam Davida.
Tego to jeszcze nie grali - pomyślałam.
- Prześladowanie innych to twoja supermoc? - dodałam, opierając się o framugę drzwi.
- Możemy pogadać? - powiedział.
Dopiero po tych słowach zaczęłam bardziej przyglądać się jego twarzy.
Jego oczy były sine, jak zawsze kiedy go widziałam. Natomiast z jego łuku brwiowego, prawdopodobnie parę godzin wcześniej sączyła się krew, o czym świadczyła zaschnięta już farba. Na ustach miał przecięcie, a knykcie były całe we krwi. Jego ubranie również pozostawiało wiele do życzenia.
Jak trwoga to do Boga.
Zapewne nie powinnam tak myśleć, jednak była to na tyle dziwna sytuacja, że nie mogłam się powstrzymać.
Skinęłam głową i wpuściłam go do środka, w międzyczasie proponując pójście do mojego pokoju, gdzie mogłam swobodnie go opatrzyć. Chłopak przystał na moją propozycję, a po paru minutach byliśmy już u mnie.
Weszłam do łazienki po apteczkę, miskę z wodą i ręcznik, po czym wróciłam do chłopaka. Położyłam wszystko obok niego, a następnie ponownie spojrzałam na bruneta. W świetle wyglądał jeszcze gorzej. Zrezygnowany siedział na łóżku i tępo patrzył przed siebie.
Oczywiście jego wzrok na co dzień też nie wyróżniał się inteligencją.
Jednak nigdy nie byłam tak skołowana jak w chwili obecnej. Obcy tak naprawdę chłopak, z którym widziałam się 3 razy w życiu, puka do moich drzwi i wygląda tak, jakby bił się z dwoma większymi od siebie mężczyznami. Jest oblepiony krwią, a ja nie wiem czy trzeba mu pomóc, czy biec i robić komuś resuscytację.
A pragnęłam dziś tylko spokoju. Czy to tak wiele?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro