Rozdział 19 - Wino i przyjaźń
Nienawidziłam wstawać wcześnie rano. Mimo to, dziś szybko wygrzebałam się z łóżka i w mgnieniu oka doprowadziłam się do porządku.
Tęskniłam za nią. Była osobą, której na prawdę mi brakowało. Tutaj, oprócz cioci Alice nie miałam nikogo. Dlatego, gdy tylko Olivia Wilde pojawiła się u progu moich drzwi, od razu rzuciłam się na nią, aby ją uściskać. Nie lubiłam okazywania sobie uczuć, jednak tutaj musiałam zrobić wyjątek.
Jej zapach od razu uderzył w moje nozdrza. Pachniała tak jak zawsze. Jej kwiatowe perfumy idealnie komponowały się z cytrusowym szamponem, którego zawsze używała.
Wyglądała pięknie. Jej blond włosy idealnie opadały na ramiona. Z racji tego, że był już listopad, ubrana była w jasne dżinsy, białą bluzę i ramoneskę. Olivia nigdy nie była osobą, która przywiązywała dużą wagę do pogody. Zazwyczaj ubierała się w to co chciała, a skutkiem tego były częste przeziębienia.
Kiedy tylko się odsunęłam zobaczyłam te niebieskie oczy, wypełnione łzami. Oby dwie się wzruszyłyśmy. Z tyłu głowy wiedziałam, że to tylko tydzień, ale coś podpowiadało mi, że będzie on intensywny. Nie myliłam się.
Początek dnia spędziłyśmy na rozmowach i planowaniu, tego co będziemy robić. Akurat tak się złożyło, że w przedostatni dzień wyjazdu Olivii, wypadał też finał wyścigów, na który planowałam ją zabrać. Dlatego też w niedługim czasie musiałam skontaktować się z Adrienem.
- Mam nadzieję, że do listy zadań dopiszesz także poznanie mnie z tymi dwoma mężczyznami, którzy zabiegają o Twoje względy - powiedziała sarkastycznie Olivia, leżąc na moim łóżku.
- Zobaczysz ich na finałach, a przed tym nie planuje się z nimi zobaczyć - odpowiedziałam.
Nie przepadałam zbytnio za mężczyznami. Właściwie nikt nigdy nie potrafił powiedzieć mi, dlaczego tak jest. Jednak byłam kiedyś w związku i właśnie z racji tego doświadczenia, nie planowałam nigdy popełnić już tego błędu.
Faktem było to, że doceniałam obecność Adriena, dlatego że był drugą, bliską mi osobą w Edynburgu. A czy czułam do niego coś więcej? Ciężko mi było odpowiedzieć na to pytanie. Dlatego też płynęłam z falą. Życie miało swoje własne ułożenie, a ja tylko czekałam na to, co będzie dalej. Natomiast David był po prostu Davidem.
***
- Czy możemy tym razem zmienić kategorię? - zapytałam, kiedy Olivia przeczytała wylosowany gatunek.
Kiedy odwiedzała mnie u Alice, naszą tradycją był wspólny wieczór filmowy. W trakcie jego trwania każda z nas wybierała swój typ, który reszta musiała oglądać. Przed włączeniem pierwszego filmu, jedna z nas losowała ze słoika gatunek filmowy.
Los chciał, że akurat trafiłyśmy na melodramat, za którymi niestety nie przepadałam. Nie lubiłam historii miłosnych, jednak kiedy jakiś z bohaterów umierał, to od razu płakałam.
- Nigdy nie losujemy drugi raz - powiedziała. - Jak w zeszłym roku wylosowałaś horror, to musiałam siedzieć ponad pięć godzin pod kocem - dodała.
Wiedziałam, że nigdy mi tego nie zapomni.
Oczywiście wieczór upłynął nam wszystkim na odwadnianiu się, bo wybrałyśmy same wyciskacze łez. Olivia zdecydowała się na Gwiazd naszych wina, Alice wybrała klasyk, czyli Pamiętnik. A moim wyborem, jak zawsze była nowość z danego roku, czyli Zanim się pojawiłeś.
Wieczór nie był taki zły, jak myślałam. Jednak Olivia jak zawsze musiała nas czymś zaskoczyć i o 2 w nocy, ubzdurała sobie, że ma ochotę na babeczki czekoladowe. Alice oczywiście umyła ręce i poszła do siebie, a ja razem z moją kreatywną przyjaciółką udałam się do nocnego sklepu w samej pidżamie po kakao.
- Daj spokój, o tej godzinie nikt nas nie zauważy - powiedziała, kiedy wychodziłyśmy z domu.
- Nie o to chodzi Sherlocku - odpowiedziałam sarkastycznie. - Jest cholernie zimno.
- Tylko tobie.
- Na prawdę nie możemy pojechać samochodem, albo co lepsze, upiec te cholerne babeczki jutro? - zapytałam.
- Nie - odpowiedziała krótko.
Oczywiście udałyśmy się w te parę stopni do sklepu. Podczas całej wycieczki przemarzłam na kość, a skończyło się na tym, że oprócz kakao, kupiłyśmy też wino, którego zawartość zmniejszyła się o połowę, gdy doszłyśmy do Rose Street.
- Zatańczmy - powiedziała nagle Olivia.
- Nie, wchodź do domu - odpowiedziałam z irytacją.
Znałam ją na tyle, że mogłabym dać sobie uciąć palec przed naszym wyjściem do sklepu, ponieważ wiedziałam, że wpadnie na jakiś głupi pomysł. Jak widać się nie myliłam.
- No proszę, tak po cichu puszczę muzykę - odparła, spoglądając na mnie oczami zbitego psa.
Niestety walkę przegrałam i ugięłam się na jej prośbę, a jakieś 5 minut później darłyśmy się na całe osiedle, śpiewając ulubione piosenki. W międzyczasie zaczął padać też deszcz, co w zupełności nam nie przeszkadzało. Tej nocy mój zdrowy rozsądek poszedł na spacer, zresztą jak zawsze, gdy była przy mnie Olivia.
- Ej, mam pytanie - powiedziała po chwili, tańcząc dalej. - Umówiłabyś się ze sobą? - zapytała.
- Nie, zasługuję na więcej - powiedziałam, śmiejąc się.
- Ja ze sobą chyba też, dlatego jestem sama - rzekła.
Zatrzymałam się i spojrzałam na dziewczynę. W oczach miała łzy, jednak na twarzy wciąż błąkał się uśmiech.
- Zerwał ze mną - dodała. - Uznał, że stracił zainteresowanie moją osobą. I wiesz co jest najlepsze? Że w ogóle nie był w moim typie, a ja uznałam, że dam mu szansę. Od zawsze byłam głupia.
Olivia nigdy nie miała szczęścia do chłopaków. Ze względu na swój wygląd, dużo z nich się nią interesowało. Jednak żaden tak naprawdę nie chciał jej poznać.
Mimo wszystko myślałam, że Dean jest nią szczerze zainteresowany, bo dobrych kilka lat starał się o jej względy. A kiedy w końcu postanowiła dać mu szansę, ten złamał jej serce.
- Zasługujesz na więcej - powiedziałam, uśmiechając się i obejmując ją.
Nigdy nie byłam dobra w pocieszeniu innych, dlatego było to jedyne co potrafiłam na ten moment. Miałam nadzieję, że chociaż przez ten tydzień, kiedy u mnie będzie, zapomni choć trochę o nim.
Oczywiście nie wróciłyśmy do domu. Zakupiłyśmy kolejną butelkę wina i udałyśmy się do parku.
- Wracamy - powiedziałam stanowczo, jak tylko zobaczyłam znajomą mi sylwetkę na jednej z ławek.
- Czemu? - zapytała niczego nie świadoma Olivia. Po pijaku nigdy nie należała do dyskretnych ludzi, dlatego też jej ton głosu był na tyle wysoki, że mężczyzna od razu odwrócił się w naszą stronę.
Kłopoty to moja specjalność - pomyślałam.
Nie byłam zaskoczona tym, że mężczyzna wstał z ławki i powolnym krokiem udał się w naszą stronę.
- Nat, uciekajmy - powiedziała po cichu Olivia.
- Nie - rzekłam. - Przecież chciałaś go poznać, więc oto i on - dodałam lekko zirytowana.
David zawsze potrafił wpasować się w moment. Pojawiał się, wtedy kiedy najbardziej się go spodziewałam. Był jak pryszcz, wyskakujący z samego rana w jakimś ważnym dniu.
- Dobry wieczór, Natalie. - powiedział. - Dobry wieczór... - urwał, spoglądając na dziewczynę obok mnie.
- Olivia - odparła.
- Dobry wieczór, Olivia - dokończył. - Myślałem, że nie lubisz ludzi - powiedział, patrząc na mnie.
- Tak, to nie jest trudne - burknęłam.
- Jak zawsze w dobrym humorze - zakpił.
- Skoro formalności mamy za sobą, to pozwolisz, że udamy się w miejsce, w którym cię nie będzie - powiedziałam, łapiąc Olivię za rękę i wymijając chłopaka.
- Wystarczy, że jestem w twoich myślach - odparł, śmiejąc się.
Nie miałam ochoty wdawać się w tę jego głupie gry, jednak po pijaku ludzie robią dziwne rzeczy.
- Właściwie to jest jedna rzecz, którą mógłbyś dla nas zrobić - powiedziałam, odwracając się w jego kierunku. Czułam na swoim ciele palący wzrok przyjaciółki, która była już wyraźnie zdezorientowana. - Planuję zabrać Olivię na ten sobotni cyrk, także mógłbyś nam załatwić przepustkę.
- A co ja za to będę miał? - zapytał, zakładając ręce na piersi.
- Nasze towarzystwo - powiedziałam.
- W takim razie moja odpowiedź brzmi nie.
Był świadomy swojej przewagi, jednak nie miałam ochoty odpuszczać. Wciąż trzymałam Olivię za rękę, a że od zawsze rozumiałyśmy się bez słów postanowiłam wzmocnić na chwilę uścisk.
- Przypadkiem nie miał nas tam zaprowadzić ktoś inny? - zapytała, od razu rozumiejąc mój znak.
- No tak, zapomniałam - powiedziałam w jej stronę.
- Kto? - zapytał, wyraźnie niezadowolony z takiego biegu sytuacji.
- Miłej nocy, David - odparłam z dumą, ponownie się odwracając i idąc w głąb parku.
Wiedziałam, że tak łatwo nie odpuści, jednak w tamtym momencie czułam się wygrana.
Przez całą drogę milczałyśmy, jednak gdy znalazłyśmy się na tyle daleko, dziewczyna od razu się odezwała:
- Rzeczywiście nie ma między wami chemii - zakpiła.
- Chemia jest w szkole. Tutaj to zwykła nienawiść - odpowiedziałam.
- Ale musisz przyznać, że jest przystojny.
- I głupi - dodałam, na co blondynka tylko się zaśmiała i upiła kolejny łyk alkoholu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro