Rozdział 12 - Różne oblicza
Przeszłość lubi o sobie przypominać. Mam wrażenie, że im bardziej próbujemy od niej uciec, tym częściej jej odłamki rzucane są nam pod nogi. I to w najmniej spodziewanych momentach. Często w takich, gdy nie jesteśmy przygotowani na cios.
Wraz z odebraniem koperty, przyjęłam pierwsze uderzenie. Kolejne wymierzane były w czasie jej otwierania.
Drżącymi rękami otworzyłam kopertę. W środku znajdowała się fotografia. Jedną z dłoni przyłożyłam do ust, aby stłumić krzyk. Na zdjęciu był mój tata. Po jego wyglądzie mogłam stwierdzić, że zostało ono zrobione stosunkowo niedawno. Być może jeszcze w tym roku. Jego czarne włosy były zaczesane do góry, a na twarzy miał brodę, która lekko siwiała.
Obok niego stał jakiś mężczyzna. Zupełnie mi nieznany, tak samo jak miejsce, w którym zostało zrobione zdjęcie.
Wydawali się dość szczęśliwi. Obejmowali się, co świadczyło o wielkiej sympatii mojego taty do tego człowieka. Nie lubił bliskości, więc jeśli pozwalał sobie na tak jawne zmniejszenie dystansu, to mężczyzna stojący obok niego, musiał być kimś ważnym. Tym bardziej, dziwił mnie fakt, że nigdy nie zostałam z nim zapoznana.
Mojej uwadze nie uszedł także ubiór postaci widniejących na fotografii. Był codzienny. Tata ubrany był w dżinsy i białą bluzkę, a stojący obok niego mężczyzna w czarne spodnie i bluzkę tego samego koloru. On także miał czarne włosy i brodę, jak mój tata. Jednak jego włosy były wyraźnie dłuższe.
Zdjęcie zrobione zostało w jakimś pomieszczeniu, więc nie mogłam stwierdzić jaka była to pora roku.
Zajrzałam jeszcze raz do koperty, aby zobaczyć czy niczego nie przeoczyłam. Nic już w niej nie było. Jednak, kiedy chciałam odłożyć zdjęcie, zobaczyłam, że na odwrocie jest coś napisane.
Druga strona medalu.
Nic mi to nie mówiło. Jednak przysłanie tego w dniu urodzin mojego ojca, nie mogło być przypadkowe. Mimo wszystko żadne kropki się ze sobą nie łączyły. Miałam więcej niewiadomych niż wiadomych.
***
Powoli szykowałam się do wyjścia z Adrienem. Perspektywa spędzenia z nim czasu, nie napawała mnie już takim optymizmem i radością, co na początku. W głowie miałam tysiące myśli. Starałam się wytężyć swoje szare komórki i spróbować chociaż rozpoznać nieznanego mi mężczyznę. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy.
Na spotkanie z Adrienem założyłam czarną spódniczkę z wysokim stanem, koronkowy gorset, a także marynarkę, ponieważ nie wiedziałam gdzie idziemy, a nie chciałam wyglądać zbyt wyzywająco. Całość dopełniłam małą torebką, biżuterią oraz botkami na obcasie.
Adrien: Czekam. Uzbroiłem się w śliniak i nowe bokserki
Mimowolnie uśmiechnęłam się do telefonu, a następnie zapukałam do gabinetu cioci i oznajmiłam jej, że wychodzę. Oczywiście nie omieszkała skomentować mojego stroju, poprawiając mi jednocześnie tym humor.
- Cieszę się, że twoi rodzice nie używali zabezpieczeń - powiedział zaczepnie Adrien, kiedy szłam w jego stronę.
- Jak zwykle w formie - odpowiedziałam przytulając go na powitanie.
Jemu również nie można było odmówić tego, że dobrze wyglądał. Miał na sobie białe spodnie i czarną koszulę, rozpiętą na torsie. Na szyi zaś widniał srebrny łańcuszek. Wyglądał nawet lepiej niż dobrze.
Cholera - pomyślałam.
- Aby otumanić swoją ofiarę, zdecydowałeś się na wylanie pół butelki perfum na swoje ciało? - zapytałam, gdy ruszyliśmy.
Oczywiście nie byłam zdziwiona tym, że chłopak otworzył mi parę minut wcześniej drzwi, abym wsiadła do środka.
- Rozważałem też opcję psiknięcia się tylko raz, abyś musiała się zbliżyć, by ich powąchać - odpowiedział.
- Cieszę się, że wybrałeś jednak inną opcję - powiedziałam z uśmiechem.
Nie wiedziałam, jak to robił, ale przy nim na prawdę zapominałam o problemach. Nawet jeśli były, to choć na chwilę uciekały z mojego pola widzenia. Byłam zadowolona z tego, że to akurat z nim spędzałam dzisiejszy wieczór.
***
Po dość długiej jeździe dojechaliśmy na miejsce. Sądząc po lokalizacji, znajdowaliśmy się gdzieś na obrzeżach Edynburga. Adrien wjechał na plac, po uprzednim okazaniu jakieś plakietki, która upoważniała go do przebywania w tym miejscu. Od razu jak wysiadłam z samochodu, dotarło do mnie, gdzie się znajdowaliśmy. Wyścigi.
Byliśmy na ogromnej przestrzeni, ogrodzonej przez mur i siatki. Wejście było tylko jedno. Całość została wyraźnie zaaranżowana pod wyścigi motocyklowe, o czym świadczył równy asfalt i podzielony tor.
Sprint motocyklowy - pomyślałam.
- Czyli to nie randka? - zapytałam zaczepnie, kiedy Adrien prowadził mnie przy torze do miejsca wyznaczonego dla widowni.
Jednak zamiast trybun dla oglądających, w wyznaczonych miejscach znajdowało się kilka namiotów.
- Ja nie zabieram dziewczyn na randki - odparł z uśmiechem.
- I nie całujesz, gdy nie kochasz? - powiedziałam rozbawiona, na co chłopak zmarszczył brwi i wyraźnie się spiął.
Chyba nie powinnam tego mówić - pomyślałam, wyczuwając spore kłopoty.
- Co? - zapytał
- Co? - ponowiłam jego pytanie, udając głupią. Doskonale wyczułam, że napięcie między nami zaczęło wzrastać.
- Co powiedziałaś?
- To cytat z filmu. Nie znasz? - odpowiedziałam, starając się wybrnąć z sytuacji.
- Jakiego filmu? - zapytał. Był bystry, więc od razu wiedziałam, że wyczuł kłamstwo.
Kurwa, z jakiego filmu? Porno chyba - zaczęłam panikować.
- Nie pamiętam - odpowiedziałam, po czym uznałam, że jest to najlepszy moment, aby zmienić temat. - Tyle lat tu przyjeżdżam, a nigdy nie słyszałam o wyścigach.
- Nawet jakbyś słyszałam, to i tak nie zostałabyś wpuszczona - odpowiedział.
W jego głosie wciąż wyczuwałam zdenerwowanie. Zapewne domyślał się, że były to słowa Davida. Przecież był jego bratem.
- Dlaczego? - zapytałam, gdy wchodziłyśmy do pomieszczenia.
Jak się okazało, namioty były przydzielone do poszczególnych uczestników.
- Trzeba znać zawodnika. Są to nielegalne wyścigi o dość sporą kasę, dlatego tylko zaufane osoby mogą tu przebywać. Nikt nie chce mieć zatargów z policją - odpowiedział. - Po drugiej stronie znajduje się powiększona recepcja, w której siedzą osoby obstawiające wyścigi - dodał wskazując na to miejsce głową.
Oprócz nas, w pomieszczeniu znajdował się trener, Denis, z którym zapoznał mnie chłopak, a także parę innych osób. Oni także zostali mi przedstawieni, jednak nigdy nie miałam dobrej pamięci do imion.
- Obecnie trwa rozgrzewka. Ci co chcą mogą pojeździć po torze i zapoznać się z nim - powiedział, po czym wskazał mi krzesło.
Niestety było tylko jedno, więc zaproponowałam, że usiądę mu po prostu na kolanach.
- Powiedziałeś, że trzeba znać zawodnika. A ty, kogo znasz?
Po moim pytaniu rozległ się strzał, zapewne zapowiadający koniec rozgrzewki. Wówczas usłyszałam dźwięk motoru, który właśnie podjechał do miejsca, w którym się znajdowaliśmy. I to mi wystarczyło, abym wiedziała, kto jest owym zawodnikiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro