Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 - Męski bokser

Przeprowadzka do cioci wcale nie była takim złym pomysłem. Mimo tego podchodziłam do sytuacji z rezerwą, zważając na okoliczności sprzyjające. Ona cierpiała tak samo, jak ja. Niestety miałyśmy podobne charaktery, co skutkowało tym, że przed sobą chciałyśmy być twarde, aby nie smucić drugiej osoby. Dlatego też czasami ciężko było mi wyczuć, w jakim jest humorze.

Lubiłam jej towarzystwo, wspólne oglądanie seriali, a także przesiadywanie na tarasie. Mogłam rozmawiać z nią o wszystkim, ale też spędzić czas w kompletnej ciszy, która nie przeszkadzała nam obu. Odkąd pamiętam w towarzystwie cioci, czułam się swobodnie. Wiedziałam też, że nie oczekuje ode mnie, abym była kimś innym lub zachowywała się inaczej. Akceptowala mnie taką, jaką byłam.

W pracy większość czasu przebywałam właśnie w gabinecie Alice, ponieważ Adriena nie było od tygodnia w pracy. Ciocia mówiła, że wziął urlop okolicznościowy. Ona nie wiedziała o co chodzi, ale ja się niestety domyślałam. Mimo wszystko, nie rozmawiałam na temat z Alice, ponieważ była to delikatna sprawa, która Adrien powinien załatwić sam. A jeżeli uważał, że moja ciocia nie powinna o tym wiedzieć, to ja z szacunku do niego, nie powinnam jej o tym mówić.

Właściwie od samego początku chciałam mieć pokój tylko dla siebie, ale dziwnie się czułam, kiedy jego nie było obok. Zawsze mogłam odwrócić wzrok od książki i z nim chwilę porozmawiać lub pożartować. Mimo naszych pierwszych zgrzytów, dobrze się z nim dogadywać i robić naprawdę dobrą kawę, co w moim przypadku, było ogromnym plusem dla niego. 

Przez głowę przeszła mi także myśl, aby napisać do niego wiadomość, jednak nie uważałam tego za zbyt dobry pomysł.

Co miałam napisać? Jak się czujesz? Radzisz sobie?

Wtedy dowiedziałby się o wizycie Davida, a ten nie wiedzieć czemu, nie wtajemniczał brata w szczegóły naszej znajomości, czy chociażby pierwszego spotkania.

Żartobliwe wiadomości względem Adriena były, w zaistniałej sytuacji nie na miejscu. Dlatego też odpuściłam i czekałam, aż pojawi się w pracy, ewentualnie napisze lub zadzwoni.

Od sobotniej wizyty Davida minął tydzień. Również nie wiedziałam co się dzieje u niego, ale to z własnej winy. Nie wiem nawet czy próbował się ze mną skontaktować. Gdy tamtej nocy dostałam od niego wiadomość, od razu go zablokowałam. Po przeczytaniu jej na mojej twarzy zawitał minimalny uśmiech, który nie zwiastował nic dobrego, dlatego postanowiłam uciąć tę dziwną znajomość. A może się bałam? Tak czy siak, jeżeli dostawało się wiadomość od chłopaka, która wywoływała na twarzy uśmiech, to lepiej było nie igrać z ogniem i zdusić to gówno w zarodku.

Dzisiejszy dzień planowałam spędzić na robieniu uczynnych rzeczy, jednak byłam sobą, więc nie zawsze wszystko układało się po mojej myśli.

- No nie wierzę! Skończył się cukier – powiedziałam do Olivii, z którą prowadziłam obecnie rozmowę.

- Nie masz cukru brązowego? – zapytała.

- Oh, że też o tym nie pomyślałam. Mam nawet czarny – burknęłam.

Starałam się zrobić dla cioci jej ulubione ciasto z racji tego, że udała jej się rozmowa z przedstawicielem wydawnictwa w Durham, z którym od dziś rozpoczęła współpracę. Byłam natomiast kompletną łamagą jeżeli chodziło o cukiernictwo, dlatego zadzwoniłam do mojej przyjaciółki. Ona w przeciwieństwie do mnie posiadała jakieś umiejętności.

Właściwie, dziękowałam Bogu, że jestem daleko od niej, ponieważ Liv piekła codziennie jakieś dobroci, a ja przy mojej chorobie, nie chciałam nabawić się jeszcze dodatkowo cukrzycy.

- Do białek musisz dodać cukier, najlepiej drobny. Pójdź do sklepu, a jak przyjdziesz to dzwoń – powiedziała.

- Tak jest, szefowo! - odparłam.

Wybiegłam szybko z domu i udałam się 2 ulicę dalej do sklepu spożywczego. Miałam mało czasu, aby wszystko przygotować, dlatego zapytałam sprzedawcę, gdzie znajduje się pożądany przeze mnie produkt. Dzięki jego pomocy znalazłam szybko cukier, po czym pobiegłam do kasy, a chwilę później byłam już w drodze do domu.
Natalie: Kupiłam. Bądź pod telefonem

Olivia: Co ty biegłaś? Nie dostałaś zadyszki?

Natalie: Nie mam tak słabej kondycji jak ty

Zadowolona schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam przed siebie. Mijałam właśnie ostatni dom i już miałam skręcać w prawo na Rose Street, kiedy poczułam mocne szarpnięcie za ramię. Bez wahania wymierzyłam w stronę oprawcy prawy sierpowy i uderzyłam z całej siły.

Nie zadzieraj lepiej z Natalie Davies. Oglądałam w dzieciństwie wiele filmów karate - pomyślałam, spoglądając na zakapturzoną postać stojąco teraz do mnie tyłem.

- Kurwa – powiedział. – Teraz już wiem, dlaczego umiesz tak dobrze opatrywać. Napierdalasz ludzi, a potem zgrywasz anioła – dodał.

Już po pierwszym słowie wiedziałam, kto był moim oprawcą.

Kolejna niemiła niespodzianka.

- Nie mogłeś zawołać? Zamiast tego wolałeś szarpnąć mnie i wytrącić z równowagi? To normalne, że się broniłam! – zaczęłam po prostu na niego krzyczeć. Dopiero po chwili zobaczyłam, że z jego nosa leci krew. – Jezu, przepraszam – dodałam.

Mimo przerażenia była dumna z siebie. Może i nie miałam zbyt wiele siły, ale cieszyłam się, że dzięki tej sytuacji brunet będzie już pamiętać, aby trzymać łapki przy sobie.

-Mówiłem, że bijesz, a potem zgrywasz aniołka. Mimo wszystko preferuje aniołki Charliego, więc jeśli byś mogła...

Nie dałam mu dokończyć. Tym razem sprzedałam mu liścia.

Zapewne w dzieciństwie nikt go nie nauczył, że gdy zostanie się kopniętym przez prąd  to nie wkłada się ponownie palców do kontaktu.

- Bycie dupkiem nie sprawi, że będziesz mieć większego – powiedziałam, po czym odwróciłam się i skierowałam ponownie w stronę domu.

Nie byłam zainteresowana rozmową z nimi, ani tym co miał mi do przekazania tym razem. Już za dużo zabrał mi powietrza.

- Czekaj, jak to szło?! A, trzeba zawołać. Hej, męski bokserze, zaczekaj! – krzyknął za mną.

Odwróciłam się, starając utrzymać nerwy na wodzy, choć było to bardzo trudne. Ręka znowu mnie świerzbiła, jednak jak widać, on sobie z tego nic nie robił. Był zwykłym dupkiem.

- Nie mam czasu. Czego chcesz? – burknęłam, patrząc wrogo na chłopaka.

- Czyżbyś już miała upatrzoną kolejną ofiarę? – zażartował, na co przewróciłam oczami. – Dobra, dobra. Chciałem wiedzieć czemu mnie unikasz. Nie odbierasz, nie odpisujesz – dodał.

Czy on się tym przejął? Ja na jego miejscu dziękowałabym za to.

- Zablokowałam cię – odpowiedziałam, wzruszając ramionami.

Jego twarz wykrzywiła się w lekki grymas. Zapewne nie spodziewał się takiej informacji. Raczej nie wyglądał na osobę, która jest i zarazem lubi być ignorowana. Chociaż nie znając go, już mogłam stwierdzić, że nikt jeszcze nie utarł mu nosa. Na szczęście nie przeszkadzało mi bycie pierwszą w tej konkurencji. 

- Aż tak bardzo rozpaliłem Cię tamtej nocy? – zaśmiał się, próbując rękawem bluzy zatamować krwawienie z nosa.

Nie zaszkodziłoby, gdybym poprawiła mu jeszcze z drugiej strony– powiedziałam w myślach.

Na jego komentarz przewróciłam tylko oczami, a następnie poczułam wibrowanie telefonu. Wyjęłam szybko telefon z kieszeni I spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Olivia.

Cholera, ciasto.

Odrzuciłam połączenie, po czym odezwała się do bruneta, stojącego cały czas przede mną:

- Usiądź gdzieś i pochyl głowę do przodu. Najlepiej jakbyś miał zimne kompresy na nosie, czole i karku – powiedziałam, po czym ruszyłam biegiem w stronę domu. – A! I uciskaj skrzydełka nosa palcami! – dodałam już krzycząc.

Brunet pokiwał głową i zaczął się śmiać.

Chwilę później już byłam w domu. Oddzwoniłam do Olivii, a następnie przeszłam do kontynuowania ciasta. Oczywiście opowiadając blondynce, kogo miałam przyjemność spotkać po drodze.

- Na prawdę mu przywaliłaś? - powiedziała dziewczyna, gdy skończyłam opowiadać historię.

- Dwa razy. Słuchałaś mnie w ogóle? - zapytałam, wyraźnie zdenerwowana tym, że nie zapamiętała tak ważnego szczegółu.

- Po prostu jestem w szoku - odparła. - Przecież Ty nawet muchy byś nie uderzyła.

- No już nie przesadzajmy. Z zimną krwią rzucam w nie butem, gdy latają jak opętane po moim pokoju - powiedziałam.

Podczas robienia ciasta byłam strasznie rozkojarzona i zapominałam o najprostszych rzeczach. Nawet mieszałam ciasto widelcem a nie łyżką, co niezbyt podobało się Olivii, jednak musiała ze mną wytrzymać do końca. Finalnie udało mi się przygotować wszystko za nim wróciła ciocia. Nawet zdążyłam nakryć do stołu.

- Na prawdę przepyszne ciasto – powiedziała Alice, kończąc swój pierwszy kawałek. – Na pewno nie kupiłaś? – zaśmiała się.

- Znalazłam na śmietniku. Otrzepałam tylko z piasku i śmieci – odpowiedziałam ironicznie.

Cały wieczór spędziłyśmy na zajadaniu się ciastem, rozmowach i oglądaniu Netflixa, aż w końcu ciocia zasnęła przed telewizorem. Okryłam ją wówczas kocem i po cichu posprzątałam naczynia. Mnie niestety nie znużył sen, dlatego też pół nocy przesiedziałam na tarasie, przeglądając media społecznościowe. Kiedy wybiła 3 w nocy, uznałam, że na dworze robi się dość chłodno i przeszłam do swojego pokoju.

Z szafy wyjęłam czystą piżamę, a następnie udałam się do łazienki, by wziąć prysznic i umyć zęby.

Szykowałam się właśnie do spania. Byłam w trakcie nastawiania budzika, gdy na wyświetlaczu zobaczyłam powiadomienie o wiadomości od Adriena. Szybko kliknęłam w ikonkę i przeszłam do konwersacji z chłopakiem.

Adrien: Mam nadzieję, że nie tęsknisz bardzo

Adrien: Musiałem trochę od ciebie odpocząć, bo ileż można ;)

Uśmiechnęłam się. Brakowało mi go to fakt, ale martwiłam się o niego. Jednak był człowiekiem, który nie należał do zbyt wylewnych, w sumie jak jego brat. Dlatego też wiedziałam, że raczej nie napisze co się u niego dzieje, a ja też nie mogę o to dopytywać.

Noc upłynęła mi na ciągłym smsowaniu z  Adrienem o głupotach. Około 5 nad ranem dostałam kolejnego smsa, jednak wiedziałam, że jego autorem nie był właściciel telefonu. 

Adrien: Rozmówca jest już poza zasięgiem, ale masz też drugi numer. W przeciwieństwie do niego, jestem długodystansowcem

Każdy facet tak mówi - pomyślałam, przewracając oczami.

Natalie: Nie jestem zainteresowana

Adrien: Ja wręcz przeciwnie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro