Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16 - Feniks

Minęły dwa dni. Dwa wykańczające mnie psychicznie dni, podczas których byłam zamknięta w czterech ścianach. Każde zapukanie do drzwi wywoływało strach i przerażenie. Popadałam w paranoję. Zamknęłam się przed światem. Olivia niejednokrotnie próbowała się do mnie dodzwonić. Zapewne również była zaskoczona tą sytuacją, tak jak ja.

Ciocia Alice była natomiast zakłopotana. Wciąż nie była świadoma, dlaczego się tak zachowuje.

W ciągu tych dni patrzyłam wciąż na zdjęcie, które dostałam pocztą. Czy to ON mógł je wysłać? Nawet jeśli, to dlaczego i kim był ten nieznany mi człowiek?
Patrząc w oczy taty na zdjęciu, przypomniałam sobie jego słowa, które mówił mi w ciężkich chwilach:

Życie złamie cię wiele razy, ale za każdym razem będzie mu coraz trudniej to zrobić.

W tym roku byłam cały czas wystawiana na odstrzał. W sumie nawet nie powinien mnie dziwić powrót Aarona. Mimo wszystko, czułam się tak, jakbym grała w jakimś programie pod tytułem "Ile jesteś w stanie znieść".

Zasrana próba wytrzymałości - pomyślałam.

Nie należałam nigdy do osób słabych, jednak życie nie dawało mi nawet chwili, aby odetchnąć. Kiedy tylko próbowałam się podnieść, znów dostawałam po twarzy i padałam na ziemię.

Mimo wszystko uświadomiłam sobie, że tak na prawdę nie mam już nic do stracenia. Wszystko to, co było dla mnie ważne, zostało mi odebrane. Dlatego też postanowiłam przestać się nad sobą użalać i zacząć żyć. Moje rozmyślania doprowadziły mnie jedynie do stwierdzenia, że i tak nie mam wpływu na własne życie.

Dlatego też napisałam do Olivii wiadomość, że wszystko jest w porządku i oddzwonię do niej wieczorem. A następnie zaczęłam szykować się do pracy, bo pieniądze z nieba nie leciały. Niestety.

Po godzinnym doprowadzeniu się do porządku, zeszłam na dół do kuchni, aby zrobić śniadanie. W pewnym sensie byłam je winna Alice, bo unikałam jej przez ten cały czas i nawet nie jadłam posiłków, które z uporem maniaka przynosiła mi do pokoju. Aby niepokoić jej jeszcze bardziej, spuszczałam je w toalecie, jednocześnie kłamiąc, że było pyszne.

Do Masterchefa się nie nadawałam, jednak zrobienie jajecznicy i kanapek nie sprawiało mi trudności. Nawet potrafiłam ugotować parówki.

Po trzydziestu minutach posiłek był gotowy. Nakryłam do stołu, zrobiłam kawę, a następnie usiadłam na krzesełku, na przeciwko drzwi. Dochodziła siódma, więc przyjście cioci do kuchni było bardziej niż pewne.

Nie myliłam się. Widok uśmiechniętej Alice przy drzwiach, był wart walki z przywierającą do patelni jajecznicą. Zapewne była to wina tego starego naczynia, a nie moich umiejętności.

- Niemożliwe. Natalie zrobiła śniadanie. Czy ja wciąż śnię? - powiedziała Alice.

- Tobie też dzień dobry i smacznego - odpowiedziałam, sztucznie się uśmiechając.

Lubiłam tę nasze uszczypliwości. Słodzenie sobie i nawijanie makaronu na uszy, nie było w moim klimacie. Uważałam, że nie trzeba cały czas komuś przypominać o tym, że się go kocha. Ważniejsze było okazywanie tego.

- Czy w tak niespodziewanych okolicznościach dowiem się, dlaczego byłaś nieobecna od dwóch dni? - zapytała, zabierając się jednocześnie do jedzenia.

Po tych słowach mój apetyt uciekł na drugi koniec kraju. Nie było to coś, o czym chciałam rozmawiać. Skutkiem tego była rosnąca cisza wokół nas.

- A więc? - dopytywała.

Alice od zawsze była ciekawska i nieustępliwa. Czasami nawet posuwała się do podstępu, aby czegoś się dowiedzieć.

Po jej pytaniu zaczęłam rozglądać się po kuchni. Oczywiście ani razu nie patrząc jej w oczy, aby nie poczuć chęci na zwierzenie się.

- Nat, mogę wiedzieć co robisz? - zapytała wyraźnie zaniepokojona moim zachowaniem.

‐ Udaję głuchą - odpowiedziałam.

***

Połowę dnia przesiedziałam w wydawnictwie. W pewnym sensie była to ucieczka od rzeczywistości i zatracenie się w pracy. Z drugiej jednak strony, opracowywana przeze mnie książka była na prawdę ciekawa. Mogłam ją swobodnie czytać, gdyż Adrien miał dziś wolne i nikt mnie nie rozpraszał.

Mimo wszystko brakowało mi trochę jego obecności, jednak cieszyłam się z samotnego przebywania w gabinecie. Mogłoby być trochę niezręcznie, gdyby się pojawił i zaczął wypytywać o ostatnią sytuację, którą postanowiłam puścić w niepamięć.

Moją pracę przerwało pukanie do pokoju. W szklanych drzwiach ujrzałam ciocię, która weszła po chwili do pomieszczenia.

- Dochodzi już 20. Rozumiem, że próbujesz nadrobić tę parę dni leniuchowania, ale zmęczona nic nie zdziałasz. Nie zbierasz się do domu? - zapytała.

Po jej słowach spojrzałam na zegarek, a następnie na okno. Rzeczywiście było już późno, a na dworze zaczęło się ściemniać.

- Zostały mi ostatnie poprawki. Dokończę je i pojadę do domu taksówką. Nie musisz na mnie czekać.

- No dobrze. Tutaj masz klucze. Nikogo już nie ma, więc zamkniesz wydawnictwo, gdy skończysz - powiedziała, kładąc je na moim biurku i żegnając się ze mną.

Perspektywa siedzenia samej w tak dużym budynku, nie sprawiała, że skakałam z radości. Jednak moim celem na dziś było skończenie tej książki. Grzebałam się z nią już wystarczająco długo, a chciałam wziąć nowe zlecenie pod koniec tygodnia.

Po około dwóch godzinach skończyłam korektę. Zmian było więcej niż przypuszczałam, więc czas mojej pracy także się wydłużył.

Natalie: Skończyłam. Za niedługo będę w domu.

Po napisaniu wiadomości do Alice, zaczęłam szykować się do wyjścia. Zbierało się na burze, więc poszłam sprawdzić czy wszystkie okna są pozamykane, a następnie udałam się do wyjścia. Oczywiście, dzięki temu, że byłam dobrze zorganizowana, po taksówkę zadzwoniłam dopiero jak wyszłam z budynku. Ku mojemu ogromnemu szczęściu okazało się, że wolny samochód będzie dopiero za jakieś 20 minut.

Kolejny liść w twarz - powiedziałam, odkładając telefon.

Oczywiście nie widziałam sensu czekania na taksówkę, gdyż do domu miałam jakieś pół godziny. Dlatego też zdecydowałam się pójść pieszo, a żeby nie nudzić się w drodze, zadzwoniłam do Olivii.

- Halo?

- Nie mów, że spałaś - powiedziałam. Jej głos ewidentnie świadczył o tym, że ją obudziłam.

- Liczyłam rzęsy - powiedziała wyraźnie zirytowana. - Coś ważnego? - dodała.

Wiedziałam, że moja odpowiedź jeszcze bardziej ją zdenerwuje, jednak rodzice uczyli mnie, że trzeba mówić prawdę.

- Właściwie to nic. Wracam do domu, a niestety nie wzięłam słuchawek, więc zadzwoniłam do ciebie, żeby posłuchać twojego piskliwego głosu.

- Świetnie - odparła, wypuszczając powietrze. - Wszystko dobrze chociaż u ciebie? - zapytała.

- Tak.

- Kłamiesz?

- Tak - odpowiedziałam.

Jak już mówiłam, trzeba mówić prawdę.

Podczas rozmowy dowiedziałam się, że Olivia stara się zagospodarować jakiś wolny tydzień i przyjechać do mnie. Szczerze bardzo ucieszyła mnie ta informacja, bo póki co życie w Edynburgu mnie dobijało.

Byłyśmy w trakcie planowania przyjazdu Olivii, gdy nagle przed sobą zobaczyłam zarys sylwetki jakiegoś mężczyzny.

- Jakiś facet stoi parę metrów przede mną na chodniku - powiedziałam szeptem, cały czas starając się zachować uśmiech na twarzy, gdyby mężczyzna widział mnie wyraźniej niż ja jego.

- Kto to? - zapytała. W jej głosie było słychać zaniepokojenie.

- Nie mam pojęcia, ale idę wciąż do przodu.

- Zgłupiałaś? W filmach jak ktoś chce cię zabić to się ucieka, a nie biegnie się mu w ramiona! - powiedziała podniesionym głosem.

- To ostatnia prosta do domu. Zostały mi jeszcze dwie ulice - wyjaśniłam.

- No tak, Alice szybciej odnajdzie twoje ciało. Jak łaskawie... - odpowiedziała.

Idąc cały czas przed siebie, zaczęłam zmniejszać tym samym dystans między mną a nieznajomym, który cały czas się nie ruszał. Ja natomiast zaczęłam wyraźniej dostrzegać jego sylwetkę. Twarz niestety cały czas okrywał cień. Był ubrany w czarne spodnie dresowe i ciemną bluzę. Ręce trzymał w kieszeni. Obok niego nie było żadnego pojazdu. Oczywiście na moje nieszczęście w okolicy nie było też żadnej żywej duszy. Tylko ja i ten mężczyzna.

- To chyba jakieś żarty - powiedziałam do Olivii, gdy byłam już na tyle blisko, aby dostrzec twarz mężczyzny. - Cokolwiek by się nie działo, nie rozłączaj się - dodałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro