100. Przerwa
Ja: *podchodzi do pani* Yy... to można prosić o zwrot?
Facetka: A pewnie, pewnie...
Ja: *oddech ulgi*
Facetka: Tylko daj mi wszystko pooglądać.
Ja:
Ja: *chowa się za Justinem*
Facetka: *przegląda uważnie każdy rysunek* Nooo.... jakie kocice... normalnie w kalendarzu dla mechaników mogły by być.... *zamyka zeszyt* Tylko wiesz co?
Ja: *starając się więcej nie dusić z nerwowego śmiechu* Co?
Facetka: Ty rysujesz to, co widzisz i czujesz. *dwuznaczne spojrzenie Justina* Rysuj słowianki, a nie jakieś japońskie.
Ja:
_____________
Nie śmiejcie się. To była kurwa najbardziej dramatyczna chwila w moim życiu. GDYBY TO BYŁ KAŻDY INNY NAUCZYCIEL (wyłączając babkę od EDB ale na jej lekcje nie chodzę i tak) TO BYŁBYM JUŻ MARTWY. JUSTIN POTWIERDZI.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro