Rozdział 6
Próbowałem się wyrwać, ale pielęgniarz który mnie trzymał był silny... Za silny dla mnie... Jednak nie przestawałem się wyrywać. Krzyczałem, przeklinałem, wyzywałem... W końcu zostałem wrzucony do tej pieprzonej izolatki. Siedziałem spokojnie, ale tylko przez 5 sekund. Byłem strasznie zły. Rzucałem się po całym pomieszczeniu. Uderzałem głową w ściany, darłem się na cały głos. Przez chwile myślałem, że sobie zedrę gardło...
Nagle cały świat stanął w miejscu... Dotarło do mnie co robię. Przypomniały mi się moje słowa kiedy wchodziłem do tej placówki po raz pierwszy. ,,Wyjdę stąd szybciej niż wam się to wydaje i skopie wam te wasze grube dupska" , a teraz udowadniam wszystkim, że nigdy stąd nie wyjdę.
Moja ręka była przygotowana do tego, aby kolejny raz uderzyć w ścianę gdzie jeszcze kilka solidnych uderzeń, a przebiłbym się na wylot do sąsiedniego pokoju. Odwróciłem się plecami do wcześniej wspomnianej ściany, zamknąłem oczy i osunąłem się na podłogę... Nie wiedziałem co mam robić, co myśleć, co czuć... Znajdowałem się w nicości. W moich oczach zbierały się łzy. Noe obchodziło mnie to, że ktoś na mnie patrzy. Zacząłem płakać.... Łzy lały się strumieniami po mojej twarzy. Wlewała mi się do jamy ustnej, mój oddech znacznie przyspieszył nie wiedziałem co się dzieje. W końcu wstałem i podszedłem do drzwi.
-Proszę wypuście mnie. Chcę go przeprosić.
Wszyscy się na mnie patrzyli zza szyby. Nikt mi nie uwierzył... Co się dziwić? Jak ja sam sobie nie uwierzyłem. To są jakieś kpiny. Gdyby mnie tutaj nie wsadzili nic takiego by nie miało miejsca. Siedziałbym teraz w swoim pokoju i gadał ze znajomymi jak kiedyś... Ale nie! Moja cudowna rodzinka musiała mnie tutaj wpakować.... Na obecną chwilę mam dwa cele: Zdobyć miłość mojego życia oraz pokazać wszystkim, że wyjdę stąd i stworzę normalną rodzinę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro