Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Karolina:
Coraz częściej zaczynam myśleć o Kacprze. Niby jednak propozycja tej dziewczyny jest ciekawsza, ale jednak... Jakaś magnetyczna siła mnie do niego przyciąga. Chciałabym, abym codziennie mnie przytulał... Zaraz Karolina! Stop! Przestań o nim myśleć, bo jeszcze się w nim zakochasz, a ty nie chcesz tego! Rozumiesz?! Nie chcesz się w  kimkolwiek zakochiwać. Miłość to zło! Miłość to sam ból i cierpienie. Nikt nie wymyśli niczego głupszego od miłości!
***
Dzisiaj mamy niedzielę. W przyszły tydzień są święta wielkanocne i praktycznie żadnego pielęgniarza nie będzie. Podczas kiedy ja układałam w głowie plan jak znowu wejść na dach, bo to jest oczywiste, że on teraz będzie lepiej pilnowany. Ktoś wszedł do mojego pokoju. Po chwili poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Ja przestraszona próbowałam się wyrwać, ale osoba, która mnie trzymała nie chciała mnie puścić. Jednak po chwili postanowiła sobie nie robić już ze mnie żartów i pokazać twarz. Oczywiście tą osobą był nie kto inny jak... Kacper. Bo kto inny wchodzi mi do pokoju i mnie straszy?!
-Kacper debilu! - krzyknęłam
-Ej uspokój się, bo nie zamknąłem drzwi a jak ktoś nas usłyszy to obydwoje będziemy mieli problemy i to nie małe.
-Okej, gadaj czego chcesz.
-Ja? Czy ja zawsze muszę czegoś chcieć? - zapytał z flirciarskim uśmieszkiem
-Najczęściej to czegoś chcesz od ludzi.
Popatrzyłam się na ścianę gdzie ostatnio zostałam do niej przyparta i uderzona. W jednym momencie do moich oczu naleciały łzy. Jednak kocham tego człowieka, ale w tedy mnie zranił.
-Ej mała co się stało? - zapytał z troską chłopak
-Nie pamiętasz? - zapytałam z irytacją
Chłopak złapał mnie za rękę i stanęliśmy przed łóżkiem on usiadł na meblu, a mnie posadził na swoich kolanach. Chłopak schował twarz w moim ramieniu. Poczułam na ramieniu ciecz. Jakby Kacper się popłakał.
-Kacper? Ty płaczesz.
-Ja nie płacze. - powiedział lekko pociągając nosem
-Przecież czuje. Nie rób ze mnie kretynki.
-Faceci nie płaczą... Tylko oczy mi się spociły. Rozumiesz?
-Rozumiem. - powiedziałam z lekkim śmiechem w głosie.
Chłopak z powrotem schował twarz w zagłębieniu mojej szyj.
-Przepraszam. - powiedział chłopak po chwili milczenia
-Kacper. Już dobrze nic się nie stało. Było minęło.
-Jak to nic się nie stało?! - krzyknął wstając i równocześnie zwalając mnie na podłogę - Boże Karolina ja. Przepraszam nie chciałem, żeby to tak wyszło. - powiedział pomagając mi wstać i usadawiając mnie na łóżku
Do moich oczu znowu naleciały łzy. Było mi tak cholernie przykro. Nawet sama do końca nie wiem czemu.
Chłopak przytulił mnie do siebie ciągle coś do mnie mówiąc.
-Błagam tylko mnie nie odtrącaj. - tylko tyle zrozumiałam
Przytuliłam do siebie chłopaka i zaczęłam płakać w jego ramie. On raz został odtrącony i wylądował tutaj. Ja przez ostatnie dwa lub trzy lata jestem odtrącana. Dopiero w tym momencie poczułam, że jednak komuś na mnie zależy.
-Spokojnie Kacper nie odtrącę cię. - szepnęłam mu do ucha
-Obiecujesz? - wychlipał
-Obiecuje.
Siedzieliśmy tak jeszcze wtuleni w siebie dość długo, ponieważ żadne z nas nie mogło uspokoić swoich słonych łez.
Kacper:
Co się ze mną dzieje? Czemu ja przy niej płacze?! Nigdy tego nie robiłem przy kimś, a na pewno nie przy dziewczynie. Mam ochotę kogoś zamordować. Za to, że płacze, za to że tu jestem, za to że nie potrafię jej wyznać swoich uczuć. Ale jednak kiedy na nią patrzę jak wtula się w moją klatkę piersiową moja chęć mordu się zmniejsza do minimum. Co ta dziewczyna ze mną robi?! Obiecuje, że jak od niej wyjdę to komuś przywalę i to tak porządnie. Nie ważne kto to będzie! Czy Tom, czy Krystian, czy jakiś lekarz czy jakiś chory... Nie ważne kto i tak mu przywalę!
Siedziałem z nią jeszcze chwile, ale niestety trzeba było się zbierać. Powiedziałem dziewczynie, że muszę już iść. Wstałem z łóżka i wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Oparłem się o nie i zjechałem w dół. Znowu nabrała mnie ochota, abym komuś przywalić. Wstałem i ogarnięty nową falą mordu zacząłem biec przez to cholernie białe korytarze szukając kogoś komu mógłbym przywalić. Idealnie na mojej drodze pojawił się chłopak, który na początku mojego pobytu tutaj pobił mnie. Nie pamiętam jak ma na imię i nie obchodzi mnie to! Nie obchodzi mnie to jak wygląda, ile ma siły w rękach! Nic mnie nie obchodzi. Chcę mu wlać za wszystko co mi zrobił i chce się wyżyć na nim za to wszystko co przydarzyło mi się wcześniej, za to, że jestem agresywny, za to że dziewczyna mnie zdradziła, za mojego ,,kumpla" , który przeleciał mi dziewczynę! Za cały ten świat!
Biegłem w jego stronę nie zwracając uwagi na to, że ktoś może mnie zobaczyć.
Chłopak stał i patrzył się. W jego oczach nie dało się nic zobaczyć.
Rzuciłem się na niego i zacząłem okładać go pięściami po twarzy. Nic wielkiego mu nie zrobiłem, ponieważ zostałem odciągnięty przez jednego z pielęgniarzy. Nim się obejrzałem byłem zakuty w kaftan bezpieczeństwa i byłem prowadzony do izolatki... Kolejny raz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro